Wybuch w Kuźni Raciborskiej. Saperzy mieli zdetonować pociski w lesie, a nie na poligonie. Zginęli. Śledztwo prowadzi prokuratura

Aleksander Król
Wybuch bomby w lesie w Kuźni Raciborskiej. Czy saperzy zamiast wywieźć pociski detonowali je w kuźniańskim lesie?
Wybuch bomby w lesie w Kuźni Raciborskiej. Czy saperzy zamiast wywieźć pociski detonowali je w kuźniańskim lesie? Aleksander Król
Śmierć saperów w wyniku wybuchu bombyw lesie w Kuźni Raciborskiej jest objęta śledztwem prokuratorskim. To wielka tragedia dla rodzin żołnierzy i całej jednostki 6. Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic. Wstępu do lasu w Kuźni Raciborskiej, w miejscu gdzie we wtorek (8.10) doszło do niekontrolowanego wybuchu pocisków artyleryjskich z czasów II wojny światowej, pilnuje nadal żandarmeria wojskowa. Zginęło dwóch saperów, a czterech kolejnych zostało rannych, w tym dwóch poważnie. Do ciał udało się dotrzeć dopiero w czwartek. Śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Owiane jest tajemnicą. Jednak jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, saperzy zamiast wywieźć odkryte w lesie ładunki, prawdopodobnie postanowili zdetonować je na miejscu, w kuźniańskim lesie. Wówczas doszło do tragedii.

Wybuch bomby w lesie w Kuźni Raciborskiej. Czy saperzy zamiast wywieźć pociski detonowali je w lesie?

Dziś (9.10), o godzinie 9 lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu poinformowali o stanie jednego z żołnierzy, który został ciężko ranny podczas rozbrajania niewybuchów w Kuźni Raciborskiej. Jego stan nadal jest bardzo ciężki.

AKTUALIZACJA
Udało się dotrzeć do ciał dwóch saperów. - Od rana na miejscu wtorkowej tragedii trwają oględziny. Pracuje tam czterech prokuratorów - podaje portal.

CZYTAJCIE WIĘCEJ
PROKURATORZY ODNALEŹLI CIAŁA SAPERÓW. NADAL PROWADZĄ CZYNNOŚCI NA MIEJSCU

- W naszej ocenie medycznej stan zdrowia pacjenta obecnie jest skrajnie ciężki. To znaczy, że jest nadal w stanie bezpośredniego zagrożenia życia – mówi Alicja Cegłowska, dyrektor WSS nr 5 w Sosnowcu.

Przy chorym w nocy czuwał doktor Wojciech Kaspera, neurochirurg w WSS nr 5 w Sosnowcu.

- W wyniku wybuchu chory doznał ciężkich obrażeń twarzoczaszki oraz ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego. Wczoraj w ramach działań chirurgicznych zaopatrzyliśmy obrażenia skórne twarzoczaszki. Kontrolne badania tomografii komputerowej głowy pokazały, że stan obrażeń w zakresie mózgowia, jak i pozostałych złamań kości podstawy czaszki, pozostaje stabilny. Chory jest w tej chwili leczony w ramach intensywnej opieki medycznej. Rokowania są niepewne, bo stan chorego jest ciężki. Należy liczyć się z każdym możliwym scenariuszem – poinformował Wojciech Kaspera.

Przypomnijmy: śmierć na miejscu w kuźniańskim lesie, gdzie saperzy próbowali podejmować ładunki, które kilka dni wcześniej znalazł grzybiarz w lesie (oficjalnie mówi się, że odkrycia dokonał leśniczy), poniosło dwóch saperów z 6. Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic, a czterech jest rannych.

Czy podczas podejmowania ładunków popełniono błąd w sztuce?
- Żadnych spekulacji, dopóki nie będzie wyników śledztwa, które prowadzi prokuratura - ucina podpułkownik Marek Pawlak, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. - Możemy powiedzieć tylko tyle, że byli to fachowcy, wykonywali takie zadania nie jeden raz i stała się tragedia. Przyczyny wyjaśni prokuratura – dodaje podpułkownik Pawlak.

Dlaczego – jak informowano wcześniej – nie można dotrzeć do ciał? Czy wciąż grozi wybuchem? - Nie mogę tego potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Nic więcej na ten temat nie powiem – mówi podpułkownik Marek Pawlak.

Potwierdza tylko, że saperzy mieli podjąć pięć pocisków artyleryjskich, ale nie mówi, czy wybuchły wszystkie. - Tego nie wiemy – ucina.

Jednak jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, saperzy zamiast wywieźć "bomby" z lasu, podjęli prawdopodobnie decyzję o zdetonowaniu ich na miejscu, w lesie w Kuźni Raciborskiej.

- Saperzy przenieśli znalezione pociski w miejsce, które uznali za bezpieczne. Przystąpili do kontrolowanej detonacji w lesie. Zwykle zabierają tego rodzaju przedmioty i wywożą je na poligony. Dlaczego podjęli decyzję, by to robić w lesie? - zastanawia się nasz rozmówca, który pragnie pozostać anonimowy.

Czy to prawda?

Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, nie chce zdradzać szczegółów śledztwa. Mówi, by o metodykę związaną z neutralizacją ładunków pytać wojsko.

- Jak ustalono, żołnierze z 6. Batalionu Powietrznodesantowego w Gliwicach zostali zadysponowani do rozminowania niewybuchów z czasów II wojny światowej, ujawnionych dzień wcześniej w lesie przez miejscowego leśniczego, który o znalezisku powiadomił Komendę Powiatową Policji w Raciborzu - mówi Łukasz Łapczyński. - Policjanci zaś przekazali zgłoszenie właściwej jednostce wojskowej. Czynności procesowe na miejscu zdarzenia prowadzone przez prokuratorów koordynowane są z czynnościami saperskimi – informuje Łukasz Łapczyński.

Dodaje, że postępowanie w tej sprawie przejął do prowadzenia Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie, który dzisiaj wszczął śledztwo w sprawie sprowadzenia w dniu 8 października zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, mającego postać eksplozji materiałów wybuchowych – niewybuchów amunicji artyleryjskiej i innych pochodzących z okresu II wojny światowej, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch żołnierzy z Jednostki Wojskowej w Gliwicach, zaś obrażeń ciała, w tym o cechach ciężkiego uszczerbku na zdrowiu doznało czterech innych żołnierzy z w/w jednostki wojskowej.

Pisaliśmy

Wczoraj burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha zaapelował do mieszkańców, by ograniczyli teraz wejścia do lasów. Czy pocisków może być więcej?

- Zdarza nam się czasem parę razy w roku, najczęściej jesienią, że odkrywane są pociski – przyznaje Robert Pabian, nadleśniczy z Rud Raciborskich.

Czy pomogła nawałnica, która dwa lata temu poprzewracała drzewa w lasach w Kuźni Raciborskiej?

- Teoretycznie może być tak, że wielkie korzenie wywracających się starych drzew coś wypchną z ziemi. Czy tak było w tym przypadku, trudno powiedzieć – mówi Pabian.

Nie przegapcie

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 53

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

"Ustalenia DZ", czyli "gazety", która w artykułach czasem walnie takimi błędami, że szkoda gadać...

G
Gościu
10 października, 8:50, ja:

Aleksander Król, tępy pismaku bez kompetencji (do dziennikarza jeszcze daleko) przyjmij do wiadomości, że po ocenie zagrożenia dowódca patrolu podejmuje decyzję co do sposobu neutralizacji. Procedura jak najbardziej przewiduje likwidację na miejscu znalezienia więc jakie "zamiast"? Ci ludzie dopiero przygotowywali to do wysadzenia i przenosili do dołu celem detonacji, wtedy doszło do wybuchu. Jak widać zagrożenie ocenili bardzo prawidłowo i zapłacili życiem aby innych nie narażać. Ręce opadają na debilizm dzisiejszych mediów.

10 października, 21:53, Gość:

Lepiej bym tego nie ujął. 100% prawda.

11 października, 7:13, Gościu.:

To dlaczego w polu rażenia było sześciu żołnierzy? Powinno być dwóch w kombinezonach.

Ja bym zrozumiał trzeci bo podbiegł akurat "z zapałkami" chociaż to jest naruszenie przepisów. Ale czterech niepotrzebnych w tym miejscu żołnierzy to jest rażące naruszenie przepisów.

G
Gościu.
10 października, 8:50, ja:

Aleksander Król, tępy pismaku bez kompetencji (do dziennikarza jeszcze daleko) przyjmij do wiadomości, że po ocenie zagrożenia dowódca patrolu podejmuje decyzję co do sposobu neutralizacji. Procedura jak najbardziej przewiduje likwidację na miejscu znalezienia więc jakie "zamiast"? Ci ludzie dopiero przygotowywali to do wysadzenia i przenosili do dołu celem detonacji, wtedy doszło do wybuchu. Jak widać zagrożenie ocenili bardzo prawidłowo i zapłacili życiem aby innych nie narażać. Ręce opadają na debilizm dzisiejszych mediów.

10 października, 21:53, Gość:

Lepiej bym tego nie ujął. 100% prawda.

To dlaczego w polu rażenia było sześciu żołnierzy? Powinno być dwóch w kombinezonach.

G
Gość

Artykuł nędza oderwany od rzeczywistości szukamy sensacji tam gdzie jej nie ma. Mało merytorycznie bo po co napisać opinie specjalisty w danej dziedzinie, że ruszenie(podjęcie, transport, wyładowania) niewybuchu jest niebezpieczne bo jest on uzbrojony i każdy ruch może wywołać detonacje. Koniec artykułu

f
floyd44

Po co śledztwo?Tu sami "fachowcy" którzy na wojskowości mleczaki zjedli.Wystarczy zsumować wasze "wnioski" i sporządzić raport.

Ż
Żołnierz

Tak to bywa jeśli Armia przestaje się szkolić brakuje pieniędzy na podstwowe rzeczy i szkolenie. Za to wszystko powinni odpowiedzieć Maciarewicz i Błaszczak oraz ich przydupasy. Teraz trzeba zobaczyć czy Ci saperzy to prawdziwi z wiedzą saperską czy tak jak Maciarewicz ze specjalistą Misiewiczem. Tylko czy My się tego dowiemy?

G
Gość
10 października, 20:54, marins:

Współczuję rodzinom saperów. Saper myli się tylko raz. Dla mnie to bohaterowie.

10 października, 23:07, 500:

No cóż, a dla mnie dobrze zarabiająca elita wojskowa. Polak dla pieniędzy nie takie rzeczy zrobi.

Elita? Dla pieniędzy? Proszę sobie sprawdzić ile zarabia szeregowy czy kapral....

o
odruch
10 października, 20:27, Zed:

pracowałem w JW gdzie oficer (przed 30stką) po służbie pomylił kolejność podczas rozładowania (wyjmij magazynek->przeładuj-->naciśnij spust) ot taka pomyłka

W automatach to już tradycja... W pewnym momencie wyłącza się myślenie a kolejność się przestawia.

500
10 października, 20:54, marins:

Współczuję rodzinom saperów. Saper myli się tylko raz. Dla mnie to bohaterowie.

No cóż, a dla mnie dobrze zarabiająca elita wojskowa. Polak dla pieniędzy nie takie rzeczy zrobi.

z
zapłata za ignorancję
10 października, 22:53, Gość:

Zginęli na służbie wykonując ryzykowną pracę dla bezpieczeństwa innych. Państwo powinno zadbać o ich rodziny tak jak zadbało o rodziny polityków. Podobnie jeśli są ranni powinno się ich wspomagać a nie porzucać.

Stworzyli zagrożenie dla innych, którzy byli w zasięgu rażenia odłamków. Znowu ta polska ułańska fantazja albo głupota jak chcą inni.

i
i tyle

A wystarczyło poczekać aż złomiarze oddadzą je rozbrojone na złom.

G
Gość

Zginęli na służbie wykonując ryzykowną pracę dla bezpieczeństwa innych. Państwo powinno zadbać o ich rodziny tak jak zadbało o rodziny polityków. Podobnie jeśli są ranni powinno się ich wspomagać a nie porzucać.

O
Olo

A co ze zwierzętami

G
Gość
10 października, 8:50, ja:

Aleksander Król, tępy pismaku bez kompetencji (do dziennikarza jeszcze daleko) przyjmij do wiadomości, że po ocenie zagrożenia dowódca patrolu podejmuje decyzję co do sposobu neutralizacji. Procedura jak najbardziej przewiduje likwidację na miejscu znalezienia więc jakie "zamiast"? Ci ludzie dopiero przygotowywali to do wysadzenia i przenosili do dołu celem detonacji, wtedy doszło do wybuchu. Jak widać zagrożenie ocenili bardzo prawidłowo i zapłacili życiem aby innych nie narażać. Ręce opadają na debilizm dzisiejszych mediów.

Lepiej bym tego nie ujął. 100% prawda.

s
saper

Autor jak i ponad połowa tu komentujących zupełnie nie znają nawet podstawowych zasad obowiązujących podczas realizacji zgłoszenia. Wszystko określa instrukcja "Oczyszczanie terenu..." w której jasno jest napisane, że niewypały, niewybuchy w pierwszej kolejności niszczy się w miejscu znalezienia, a dopiero z braku takiej możliwości decyduje się na transport w rejony wyznaczone. Nie zarzucajcie chłopakom niekompetencji, rutyny czy błędów, bo do pięt im nie dorastacie!

Wróć na i.pl Portal i.pl