Polska klamra czyli bitwa najlepszych żołnierzy

Bolesław Bezeg
Bolesław Bezeg
Cmentarz Polski pod Monte Cassino
Cmentarz Polski pod Monte Cassino Fot. 123rf
79 lat temu – 12 maja 1944 roku II Korpus Polski rozpoczął szturm na linię niemieckich umocnień w okolicach Monte Cassino – klasztoru, w którym po upadku cesarstwa rzymskiego przechowano tożsamość łacińskiej cywilizacji.

Przywykliśmy uważać, że jedna z najważniejszych dla etosu polskiego żołnierza walk - bitwa o Monte Cassino rozegrała się w dniach od 12 do 18 maja 1944 roku. Prawda jest jednak bardziej złożona, bo gdy spojrzeć na aliancką Kampanię Włoską roku 1944 z perspektywy strategicznej, okazuje się, że bitwa o Monte Cassino trwała ponad pół roku i miała cały szereg swoich odsłon.

Polskim historykom, bo któżby prócz nich zajmował się takimi niuansami, poprawia samopoczucie świadomość, iż poszczególne akty tego dramatu – była to druga co do wielkości strat ludzkich bitwa na froncie zachodnim II wojny światowej (po lądowaniu w Normandii) – spięła klamra okupionych wysokimi stratami sukcesów polskiego żołnierza.

Krzyże jako miara. By uhonorować najdzielniejszych

Nie ma chyba Polaka, który by nie znał przynajmniej ze słyszenia piosenki o czerwonych makach na Monte Cassino. Autor tekstu Feliks Konarski, żołnierz II Korpusu napisał w niej o górze Cassino, że „ta ziemia do Polski należy” i przyjmując za punkt odniesienia wysiłek jaki Polacy włożyli w zdobycie tego klasztoru trudno nie przyznać mu racji.

Gdyby jednak przyjmować zaproponowaną przez Konarskiego zasadę, iż „wolność krzyżami się mierzy” masyw Monte Cassino należeć powinien do Amerykanów, Brytyjczyków, Hindusów, Nowozelandczyków. Ich armie podczas trzech wielkich prób zdobycia Monte Cassino straciły łącznie 48 tysięcy poległych żołnierzy.

Wydawało by się, że przy tych liczbach 1050 polskich krzyży może nie robić wrażenia. Ale to właśnie polski cmentarz ulokowano niedaleko ponadtysiącletniego benedyktyńskiego klasztoru. Cmentarz angielski znajduje się w dolinie na przedmieściach miasteczka Cassino, cmentarze francuski, włoski, amerykański i niemiecki położone są kilkanaście kilometrów dalej.

Lokalizacją polskiego cmentarza wysoko na zboczu zdobytej przez Polaków góry chciano uhonorować tych, którzy okazali się najdzielniejsi spośród wszystkich szturmujących kluczową pozycję w drodze na Rzym alianckich armii.

Droga na Rzym. Doskonały punkt do obrony

Dlaczego zdobycie Monte Cassino było takie ważne? Przypomnijmy sytuację międzynarodową w początkach 1944 roku. W wojnie z hitlerowskimi Niemcami największy na kontynencie europejskim ciężar ponosiła sowiecka Rosja, której armie wkraczały już na dawne wschodnie tereny Rzeczpospolitej.

W 1943 roku alianci wyparli wojska osi z Afryki i wylądowali na Sycylii, a potem w południowych Włoszech. Lądowanie w Normandii nastąpiło dopiero w czerwcu 1944 roku, zatem wiosną 1944 roku front włoski był jedynym lądowym frontem niemiecko-alianckim. Nic więc dziwnego, że skoncentrowano na nim najlepszych dowódców, najlepsze jednostki i przedstawicieli niemal wszystkich sojuszniczych armii.

W marszu na Rzym zatrzymała aliantów tzw. linia Gustawa. Był to zbudowany przez Niemców pas umocnień opierający się o górujący nad starożytną drogą do Rzymu masyw Monte Cassino.

Góra ta swoimi stromymi zboczami wypiętrza się na kilkaset metrów ponad dolinę, którą biegnie droga. Ustawionym na niej jednostkom niemieckim dawała widoczność na wiele kilometrów i możliwość bezkarnego ostrzału wszelkiego ruchu w dolinie. Na szczyt prowadzi jedna wijąca się stromymi serpentynami szosa z leżącego u stóp góry miasteczka Cassino.

Niemcy w sposób doskonały przygotowali system umocnień zwany linią Gustawa. Wieloliniowy system obrony zaplanowano tak, by można było łatwo przeprowadzać kontrataki i odzyskiwać chwilowo utracone pozycje.

Wykorzystując skaliste wzgórza zbudowano dziesiątki świetnie wtopionych w teren bunkrów. Każdy jar, rzeczkę, rozpadlinę zamieniono w zaminowaną fosę broniącą dostępu do kolejnej grupy bunkrów. Obsadę linii Gustawa stanowiły najlepsze niemieckie jednostki stacjonujące na półwyspie apenińskim. W rejonie Monte Cassino były to dwie elitarne dywizje spadochronowe. Nic więc dziwnego, że w trzech kolejnych wielkich bitwach alianci stracili blisko 50 tysięcy poległych.

Nadchodzą Polacy

Uznając w końcu pozycję na Monte Cassino za nie do zdobycia Amerykanie przeprowadzili morski desant pod Anzio, który jednak w efekcie asekuranckiej postawy dowódcy lądujących wojsk, zakończył się fiaskiem i zablokowaniem sił inwazyjnych na plażach morza tyrreńskiego. Trzeba było wrócić do prób przełamania Linii Gustawa.

Pod koniec marca 1944 roku dowódca 8 armii brytyjskiej zaproponował dowódcy II Korpusu Polskiego generałowi Andersowi podjęcie próby zdobycia Monte Cassino. Dotychczasowe porażki w tym rejonie nie były dla nikogo tajemnicą, toteż polski dowódca chwilę się wahał, ale szybko przyjął propozycję i rozpoczął trwające nieco ponad miesiąc przygotowania do szturmu. Postanowiono zaatakować górę od północy zdobywając wcześniej szereg mniejszych wzgórz.

12 maja o godz. 1 w nocy ruszył pierwszy polski szturm. Okazało się, że wcześniejsze dwugodzinne przygotowanie artyleryjskie nie zdołało zaszkodzić niemieckim bunkrom i po trzynastogodzinnej walce i stracie siedmiuset żołnierzy Polacy wycofali się do pozycji wyjściowych. Jednak mimo silnego niemieckiego ostrzału pozostali tam przez kolejne pięć dni zmuszając Niemców do pozostawania w nieustannej gotowości na kolejny atak. Nastąpił on wieczorem 16 maja, kiedy to 16 Lwowski Batalion Strzelców zajął zdobywając bunkier po bunkrze kluczowe wzgórze Widmo, dające podstawę do ataku na niemieckie linie zaopatrzenia.

17 maja przez cały dzień Niemcy kontratakowali, a Polacy zdobyli trzy kolejne wzgórza tym samym zagrażając odcięciem niemieckich pozycji w klasztorze. Nad ranem 18 maja 1944 roku Niemcy opuścili ruiny klasztoru na Monte Cassino pozostawiając w nim rannych i sanitariuszy. Wkrótce nad klasztorem zawisła biało-czerwona flaga. Tym samym droga na Rzym została otwarta.

Zdobycie niemieckiej pozycji obronnej na Monte Cassino miało dla polskiego korpusu ogromne znaczenie propagandowe. Gdy armia generała Andersa wycofała się z Rosji stalinowska propaganda grzmiała, że Polacy nie chcą się bić z Niemcami. Zdobycie Monte Cassino nie tylko zadało kłam sowieckiej propagandzie, ale stało się także jednym z filarów polskiego etosu niepodległościowego tak potrzebnego Polakom zarówno w kraju jak i na emigracji w okresie sowieckiej okupacji Polski.

Polscy bohaterowie pomagają ratować Europę

Wspomniałem na początku o polskiej klamrze spinającej historię uważanej za najbardziej krwawą bitwę frontu zachodniego. Otóż już w pierwszym akordzie bitwy o Monte Cassino - 12 grudnia 1943 r. w okolicach niemieckich umocnień na Linii Gustawa, pojawiła się w składzie brytyjskiej 2 Brygady do Zadań Specjalnych polska 1 Samodzielna Kompania Komandosów, która odznaczyła się 17 stycznia 1944 r. zdobyciem wspólnie z Brytyjczykami kluczowego dla dalszych ataków na Monte Cassino wzgórza Monte Valle Martina.

1 Samodzielna Kompania Komandosów była jednym z 10 Komand utworzonych przez Brytyjczyków w ramach eksperymentalnej formacji – Sztabu Operacji Połączonych. Był to zaczątek alianckich regularnych oddziałów specjalnych i Polacy mieli w nim udział od samego początku istnienia formacji, która później na stałe przyjęła nazwę „komandosów”.

No i wreszcie czas na krwawego koncertu akord ostatni. Przyjęło się uważać, że zdobycie przez żołnierzy generała Andersa klasztoru na Monte Cassino było finałem trwającej pół roku bitwy o drogę do Rzymu. Pogląd taki nie do końca odpowiada prawdzie. Był to owszem, bardzo ważny moment – przełom, Rubikon, po którego przekroczeniu nie było powrotu do sytuacji sprzed bitwy.

Ale kilka kilometrów dalej na drodze Aliantów do stolicy Włoch stanęło silnie przez Niemców ufortyfikowane, położone również na stromych wzgórzach, miasteczko Piedimonte San Germano. Walki o nie stoczył w dniach 20-25 maja 1944 r. ponosząc ciężkie straty polski 6 Pułk Pancerny Dzieci Lwowskich. Dopiero 25 maja droga na Rzym została przez Polaków otwarta.

rs

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gościu
Ci żołnierze byli wytrwali niczym Jarosław, prawdziwi Polacy, dlatego właśnie im się udało a innym nie.
p
pan Szczota
15 maja, 11:59, Miki:

Proszę mnie odczepić od tej klasztornej spółki ponieważ nie zgadzałam się nigdy na uczestnictwo i na udostępnianie danych

Odczep się sama i daj nam spokój.

M
Miki
Proszę mnie odczepić od tej klasztornej spółki ponieważ nie zgadzałam się nigdy na uczestnictwo i na udostępnianie danych
p
pan Szczota
Wielu historyków wojskowości uważa, że ciągłe ataki na Monte Cassino były niepotrzebnym marnowaniem żołnierzy na zdobycie bardzo dogodnej pozycji obronnej (przy okazji zrujnowano zabytek światowej klasy) - co nie umniejsza chwały naszych żołnierzy. Wroga należy atakować nie w najsilniejszym punkcie, tylko w najsłabszym.
H
Henri
Cześć i chwała Bohaterom!!!
Wróć na i.pl Portal i.pl