Niewolnicy byli zatrudniani na pomorskich budowach. 4,5 mln z handlu ludźmi

Jacek Wierciński
Zatrudniani byli nielegalnie i często nie otrzymywali wynagrodzenia - tak o ofiarach handlu ludźmi mówią śledczy.
Zatrudniani byli nielegalnie i często nie otrzymywali wynagrodzenia - tak o ofiarach handlu ludźmi mówią śledczy. 123RF
Sprowadzili do Polski, głównie na Pomorze i do Szwecji około 500 osób z Ukrainy, Gruzji, Białorusi i Mołdawii, a później zmuszali je do pracy na budowach zabierając paszporty, nie płacili albo płacili grosze, grozili karami i wydaleniem z kraju - mówią o bulwersującej sprawie gdańscy śledczy.

Wart co najmniej 4,5 miliona złotych proceder, w którym cudzoziemcy traktowani byli jak niewolnicy organizować miał mężczyzna i dwie kobiety wykorzystujący firmy spod Wejherowa. 42-letni Euzebiusz D. od 2016 roku za pomocą legalnie zarejestrowanej firmy sprowadzał pracowników branży budowlanej spoza Unii Europejskiej wykorzystując do tego głównie ogłoszenia na polskich i ukraińskich portalach internetowych.

- Gdy upominali się o zapłatę, grożono im deportacją lub fałszywie oskarżano o kradzież, wysyłając zawiadomienia do organów ścigania. Z ustaleń śledczych wynika, że 42-latek organizował obowiązkowe odprawy pracownicze, na których zastraszał pracowników, poniżał ich, ubliżał, a nawet bił. Często wykorzystywał też krytyczne położenie przyjezdnych, którzy nie mieli już własnych środków do życia i musieli polegać wyłącznie na wynagrodzeniu, jakie miała wypłacać firma 42-latka - tłumaczy kpt. Andrzej Jóźwiak, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.

Wykorzystywani pracownicy nocowali w miejscach nie zapewniających godnych warunków zamieszkania, zatrudniani byli nielegalnie, nie otrzymywali wynagrodzenia, a jeżeli było ono wypłacane to w kwotach nie wystarczających na zaspokojenie potrzeb życiowych. To tylko niektóre ze skandalicznych praktyk o jakich informuje prowadząca sprawę prokuratura. Część zatrudnianych osób miała być pozbawiana paszportów, potrącano im za mieszkanie, rzekome ubezpieczenie, odzież roboczą. Poza tym - jak słyszymy - w celu zmuszenia do wykonywania poleceń, stosowano groźby kar finansowych, wydalenia z kraju, a w razie ucieczki, groźby odnalezienia cudzoziemców oraz ich rodzin.

- Sprawcy wykorzystywali krytyczne położenie pokrzywdzonych. Praca ta była bowiem jedynym źródłem utrzymania ich rodzin żyjących na skraju ubóstwa - tłumaczy prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Z uwagi na brak pieniędzy pokrzywdzeni nie mogli zrezygnować z pracy i wrócić do swoich rodzin. Gdy komuś udało się uciec, składane było zawiadomienie do Straży Granicznej o nielegalnym przekroczeniu granicy, pobycie, ucieczce z miejsca zatrudnienia - dodaje.

Jak dotąd zagrożonymi karą co najmniej 3 lat więzienia zarzutami handlu ludźmi postawionymi 42-letniemu Euzebiuszowi D. objętych zostało kilkanaście przypadków obcokrajowców. Jednak sprawa wciąż jest rozwojowa.

Dwie rodzinnie powiązane z D. kobiety w wieku 40 i 61 lat dziesiątki razy przelewając pieniądze pomiędzy kilkunastoma kontami bankowymi, miały prać brudne pieniądze z procederu, za co grozi im do 10 lat za kratami. W handlu ludźmi wykorzystywane miały być dwie firmy zarejestrowane w podwejherowskich miejscowościach Bolszewo i Kąpino.

Euzebiusz D. został już tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Wobec kobiet prokurator zastosował poręczenia majątkowe w kwotach 200 tys. zł i 100 tysięcy złotych, dozór policji, zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi i opuszczania kraju.

Za zatrudnianie „na czarno” płacimy wszyscy

- Warto pamiętać, że problemem jest nie tylko handel ludźmi i jego dramatyczne konsekwencje dla ofiar jak w przypadku tych podwejherowskich firm - tłumaczy Julia Szawłowska z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek.

- Dość powszechne, niestety, nielegalne zatrudnianie cudzoziemców bez ubezpieczenia oznacza nie tylko zagrożenie dla nich. W razie wypadku przy pracy czy innych kłopotów ze zdrowiem wymagających leczenia, opieka medyczna w publicznym szpitalu przekłada się na obciążenie finansowe i zadłużenie tej placówki, a te długi spłacamy wszyscy. Koszty poważniejszych operacji i rehabilitacji są liczone w dziesiątkach tysięcy złotych, a pracownicy bardzo rzadko są w stanie oddać te pieniądze. Efekt jest więc taki, że rachunek za nieuczciwych przedsiębiorców zatrudniających „na czarno” płaci całe społeczeństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niewolnicy byli zatrudniani na pomorskich budowach. 4,5 mln z handlu ludźmi - Plus Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl