Lech Wyszczelski: Najważniejszym starciem operacji warszawskiej 1920 roku była bitwa pod Nasielskiem

Witold Głowacki
Witold Głowacki
Józef Piłsudski i jego sztab, wiosna 1920 roku
Józef Piłsudski i jego sztab, wiosna 1920 roku Wikipedia
Od 10 sierpnia bolszewicy nie kierowali się już na Warszawę. Pewni przegranej Polski, chcieli obejść stolicę od północy, by jak najszybciej połączyć się z rewolucją niemiecką. Na linii Wkry, pod Nasielskiem zatrzymała ich 5. armia generała Sikorskiego. To był rozstrzygający moment wojny - mówi historyk wojskowości, profesor Lech Wyszczelski.

Jaka była stawka wojny polsko-bolszewickiej?

Na początku warto sobie przypomnieć, jaki był jej charakter - i zarazem jakiej były właściwie jej ramy czasowe. Ta wojna nie została wypowiedziana przez żadną ze stron, przy czym obie miały względem siebie zamiary agresywne i cele strategiczne, których nie dało się załatwić w drodze dyplomatycznej. Same działania militarne zaczęły się 14 lutego 1919 roku i trwały z pewnymi przerwami do 18 października roku 1920. Wojna oficjalnie zakończyła się natomiast dopiero pokojem w Rydze - zawartym 18 marca 1921 roku.

Do tej wojny musiało dojść?

Była ona starciem raczej nieuniknionym z racji koncepcji, które zostały obrane przez obie strony. Jeśli chodzi o stronę polską, decydował przede wszystkim Józef Piłsudski. Jego polityka wschodnia zakładała przede wszystkim maksymalne oddalenie zagrożenia rosyjskiego poprzez wyparcie wpływów Rosji jak najdalej na wschód. Miałoby się to zrealizować - to była tu naczelna idea Piłsudskiego - przy pomocy koncepcji federacji państw narodowych, które kiedyś były częściami cesarstwa rosyjskiego a podczas pierwszej wojny światowej zaczęły się wybijać na niepodległość. Dodajmy, że w myśl tej koncepcji federacją miałaby sterować Warszawa. I to była ta polska wizja. Niezależnie od tego, kto by Rosją rządził - czy czerwoni, czy biali - ona zakładała przede wszystkim jej maksymalne osłabienie, ażeby nie odgrywała ona wiodącej roli politycznej w Europie.

Bitwa Warszawska 1920. Fakty i mity: "cud nad Wisłą", samolo...

A jeśli chodzi o bolszewicką Rosję?

W pierwszym okresie wojny z Polską tym najbardziej żywotnym i podstawowym problemem bolszewików była przede wszystkim wojna domowa. W 1919 roku oni w pierwszej kolejności stawiali na, jak to nazywali, „rozprawienie się” z poszczególnymi armiami białych generałów, których działania mogły realnie zagrażać dalszemu istnieniu bolszewickiej Rosji. W ogromnej mierze rzutowało to na przebieg wojny z Polską aż do wiosny 1920 roku. Jeśli chodzi jednak o samą koncepcję strategiczną bolszewików wobec Polski - i nie tylko Polski - to została ona sformułowana już na zjeździe partii w 1903 roku. Zakładała ona mówiąc, najogólniej, rewolucję światową.

Ale w 1919 roku rewolucję światową Lenin odkładał jednak na później?

Póki toczyła się wojna domowa, Lenin zachowywał pewną trzeźwość w myśleniu. Dostrzegł rzecz, którą można streścić następująco: każda rewolucja jest coś warta wtedy, kiedy zwycięży. To była ta najbardziej paląca kwestia. W związku z tym w 1918 czy 1919 roku kwestią pierwszorzędną były dla niego nie sprawy ideologiczne, ale samo zdobycie i utrzymanie władzy w Rosji.

Tymczasem armie Kołczaka czy Denikina przynajmniej teoretycznie mogły mu tę władzę odebrać.

Tych przeciwników Lenina i bolszewików w wojnie domowej było przecież więcej. Byli jeszcze Judenicz i Wrangel, była interwencja Ententy - generalnie można powiedzieć, że wojna domowa w Rosji zakończyła się dopiero jesienią 1919 roku.

I dopiero wtedy bolszewicy mogli się zabrać za Polskę?

W roku 1919 ani stronie polskiej, ani bolszewickiej nie udało się zrealizować celów założonych na wstępie. Polska także była zaangażowana na innych frontach. Toczyły się działania militarne przeciw Czechosłowacji, tu stawką były przede wszystkim Śląsk Cieszyński, Spisz i Orawa, trwały starcia z Ukraińcami o Wołyń czy Litwą o Suwalszczyznę i Wileńszczyzną. Największym niebezpieczeństwem była natomiast potencjalna możliwość ataku ze strony Niemiec - to mogło w ogóle zagrozić istnieniu niepodległej Polski. W roku 1919 na froncie wschodnim toczyły się więc równolegle do działań militarnych pewne rokowania. Szczególnie do nich skłonni byli bolszewicy - Piłsudski zdecydowanie mniej - on wolał rozmawiać za pośrednictwem Czerwonego Krzyża, nie chciał formalnych rokowań pokojowych. Rozmowy nieformalne się jednak toczyły. Zostały przerwane przez wysłanników Piłsudskiego jesienią 1919 roku, kiedy Naczelnik Polski uznał, że cel, który sobie stawiał został zrealizowany. Tym celem było zaś niedopuszczenie do zwycięstwa generała Denikina nad bolszewikami. Zaznaczmy tu, że Piłsudski rozumował tu bardzo logicznie - Denikin ze swoimi skrajnie antypolskimi poglądami mógł stanowić dla Polski zagrożenie co najmniej porównywalne z tym bolszewickim. Bolszewicy oczywiście zareagowali nerwowo - na arenie międzynarodowej rozpoczęła się akcja przygotowawcza do ostatecznej rozprawy z Polską. Polska była w niej konsekwentnie przedstawiana jako agresor, który jest szczególnie zainteresowany nabytkami terytorialnymi na wschodzie.

A jak było naprawdę?

Obie strony już od stycznia 1920 roku przygotowywały się do decydującego starcia - tym razem to starcie miało zapewnić realizację głównych celów strategicznych. Strona rosyjska czyniła to, powiedzmy to sobie, nieco bardziej profesjonalnie niż nasza, ponieważ przygotowany został plan unicestwienia Polski. On był gotowy już pod koniec stycznia, jego autorem był były pułkownik armii carskiej Borys Michajłowicz Szaposznikow - stąd też nazwa „plan Szaposznikowa”. Funkcjonował też kryptonim „akcja Wisła”. Pełną akceptację ze strony partii bolszewickiej ten plan uzyskał 24 kwietnia 1920 roku. Tymczasem strona polska nie miała planu tej wojny - ponieważ Piłsudski był zdecydowanie negatywnie nastawiony do planowania przez sztaby, w szczególności zaś do planowania długoterminowego. Istniały jedynie pewne szczątkowe plany na pierwszy okres prowadzenia operacji. Całościowego, jednolitego planu pokonania Rosji radzieckiej jednak nie mieliśmy. Warto dostrzec, że kwestia ram czasowych tej wojny jest kluczowa dla jej przedstawiania. Jeśli popatrzymy na współczesną politykę historyczną - zarówno polską, jak i moskiewską - zobaczymy, że mówi się o „wojnie 1920 roku”. W ten sposób wyświadczamy wielką przysługę kremlowskiej historiografii. Jeśli bowiem sami przyjmujemy tezę, że była to „wojna 1920 roku”, to wówczas uznajemy Polskę za agresora. Bo przecież w 1920 roku realne działania militarne zaczęły się w kwietniu, od tego, co później nazwano „wyprawą kijowską”. Bolszewicy wykorzystali to już w 1920 roku - do nadzwyczajnej mobilizacji rosyjskiego społeczeństwa. Na skutek tego ponad 300 tysięcy byłych żołnierzy armii carskiej, w tym setki bardzo doświadczonych generałów i pułkowników, zgłosiło akces do Armii Czerwonej - oczywiście po to, by „bronić niezawisłej Rosji”. Powołano także wtedy specjalną radę wojenną, na czele której stanął generał Brusiłow, bardzo znany carski dowódca z okresu I wojny światowej. Armia Czerwona wcale nie składała się z bolszewików - ich było tam 3 do 3 i pół procenta. Składała się w swej podstawowej masie z wziętych siłą chłopów, a jeśli chodzi o kadrę dowódczą - z byłych oficerów armii carskiej. Na czele poszczególnych wielkich jednostek tej armii stali głównie pułkownicy i podpułkownicy - na ogół po carskich akademiach wojskowych. Kontrolę nad tą armią zapewniał bolszewikom dopiero system, w którym każdy rozkaz wymagał kontrasygnaty członka rewolucyjnej rady wojennej, czyli kogoś w rodzaju komisarza politycznego - z nadania partii bolszewickiej oczywiście.

Ale jednak carscy pułkownicy nieśli ze sobą ideę rewolucji bolszewickiej.

Ta wojna ze starcia dwóch sąsiadujących ze sobą zwaśnionych państw, zamieniła się ostatecznie w starcie dwóch ideologii, czy nawet dwóch światów. Po stronie Polski była to ideologia zakładająca budowę państwa o zrębach demokratycznych. Po stronie bolszewickiej Rosji była to natomiast koncepcja rewolucji światowej. To już znacznie więcej niż starcie dwóch państw - to starcie dwóch światów, wojna Wschodu z Zachodem. Latem 1920 roku to się uwydatnia w pełnej okazałości, bo to wówczas pojawia się ostatecznie pomysł przeniesienia na bagnetach Armii Czerwonej idei rewolucyjnej na Zachód Europy. Polska staje na tej drodze. Dlatego też Polska miała zostać usunięta i poddana sowietyzacji - jako ta główna przeszkoda uniemożliwiająca rozlewanie się fali rewolucyjnej po Europie.

A zatem strategiczne cele bolszewików zmieniały się w trakcie całej kampanii?

Tak. Ta wojna ma zresztą całą swoją historię. W 1919 roku mamy kwietniową wyprawę wileńską, następnie operację letnią frontu generała Szeptyckiego doprowadzającą w sierpniu do zdobycia Mińska - i wreszcie fazę działań, które wyprowadziły nasze wojska na linię rzek Auty i Berezyny - chwilowo zajmowaliśmy takie miasta, jak Połock czy Witebsk, byliśmy więc już blisko Smoleńska. Następnie mieliśmy przerwę w działaniach wojennych - trwającą od jesieni 1919 roku do wiosny roku 1920. W tym czasie można mówić tylko o kilku lokalnych operacjach - o operacji w Łatgalii, w której Polska udzieliła pomocy Łotyszom przeciw bolszewikom i operacji na Polesiu. W kwietniu 1920 roku zaczyna się natomiast operacja zakończona zajęciem praktycznie niebronionego Kijowa - nazwana później wyprawą kijowską. W dalszym etapie wojny mamy do czynienia z bolszewicką ofensywą. W czerwcu rusza Front Południowo-Zachodni Jegorowa na Ukrainie, tam konna armia Budionnego zmusza wojska polskie do stopniowego odwrotu, jednak główna masa wojsk rosyjsk zostaje skoncentrowana na Białorusi w ramach Frontu Zachodniego, którym dowodzi demon wojny domowej Michaił Nikołajewicz Tuchaczewski. To jemu zgodnie z planem Szaposznikowa ma przypaść zadanie militarnego unicestwienia Wojska Polskiego i następnie sowietyzacji Polski. Front Jegorowa w momencie wkroczenia na ziemie polskie ma w całości podporządkować się Tuchaczewskiemu. W rewolucyjnej radzie wojennej tego frontu zasiada jednak Józef Wissarionowicz Stalin, któremu szczególnie zależy na tym, by Tuchaczewski nie zebrał wszystkich laurów i który konsekwentnie i skutecznie torpeduje dyrektywę podporządkowania się Tuchaczewskiemu przez trzy armie Jegorowa. Ostatecznie ten konflikt obraca się na polską korzyść - gdyby razem z czterema armiami Tuchaczewskiego w sposób skoordynowany uderzyły jeszcze trzy armie Jegorowa, prawdopodobnie nie mielibyśmy żadnych szans.

W sierpniu okazało się, że Polska szanse jednak ma.
Jesteśmy wtedy w momencie, w którym zaczyna się to, co nazywamy bitwą warszawską, a co w rzeczywistości powinniśmy nazywać operacją warszawską. Mamy przecież do czynienia z działaniami na dystansie nawet 400 kilometrów, nie z odosobnionym starciem na jakiejś ograniczonej przestrzeni. W ramach tej operacji strona polska wykonuje działania rekomendowane między innymi przez doradców francuskich - oderwać z frontu wszystkie siły, jakie tylko można, skupić w jednej masie uderzeniowej i przejść do kontrnatarcia. Bo w tej w wojnie mógł wygrać ten, kto miał inicjatywę. Operacja warszawska toczy się od 13 do 25 sierpnia. Można ją podzielić na trzy fazy. Pierwsza to działania obronne z próbami zaczepnymi - trwa to do 16 sierpnia. Druga faza to manewr znad wieprza - od 16 do 18 siepnia. Kolejne dni to trzecia faza, czyli pościg w celu odcięcia armiom Tuchaczewskiego dróg odwrotu. Osobną kwestią są działania na Lubelszczyźnie przeciw armii konnej Budionnego, która w końcu próbowała przyjść na pomoc Tuchaczewskiemu - była to już jednak przysłowiowa „musztarda po obiedzie” i Polska zdołała tu dość łatwo opanować sytuację. Cała operacja zakończyła się sukcesem strategicznym. Nastąpił przełom w wojnie. Tuchaczewski został pobity, połowa jego sił została zaś wyeliminowana z walki. Główny kościec armii atakującej Polskę przestał istnieć. To wszystko prawda. Ale oprócz tej prawdy pielęgnujemy w naszej pamięci historycznej również mity. Od lat staram się z nimi rozprawiać.

Co jest zatem mitem?
Na przykład sam rzekomy cel Tuchaczewskiego, którym miała być Warszawa. Owszem, pierwotny plan unicestwienia Polski jak najbardziej zakładał zdobycie Warszawy. Identycznie zakładali polscy planiści. 10 sierpnia jednak Tuchaczewski wydał dyrektywę zmieniającą te założenia. Nakazał obejście Warszawy od północy, aż po Włocławek i Toruń i następnie połączenie się z rewolucją niemiecką. Według moich ustaleń przyczyną były prowadzone w tym samym czasie obrady drugiego kongresu Międzynarodówki Komunistycznej. Jej działacze, obserwując postępy Tuchaczewskiego, byli przeświadczeni, że Polska upadnie w dowolnie wybranej chwili. W związku z tym z 6 na 7 sierpnia odbyło się specjalne posiedzenie Kominternu w sprawie Polski. Twierdzę z dziewięcdziesięciokilkuprocentową pewnością, że to wtedy zapadła decyzja, że zamiast ataku na Warszawę ma nastąpić jej obejście w celu połączenia się z rewolucją niemiecką. Co więcej, tę decyzję zaaprobował Lenin, wbrew Trockiemu. Tuchaczewski miał 2 do 3 dni na zmianę planów i przygotowanie obejścia Warszawy w celu parcia do Wisły i jej sforsowania. My zaś nie mieliśmy tej świadomości.

Czyli bolszewicy nie mieli zamiaru zdobywać Warszawy?

Nie. Głównym w celem tym momencie było już nie zdobywanie stolicy Polski tylko przerzucenie fali rewolucyjnej na zachód. Ale to nie koniec mitów. Kolejne z nich dotyczą tego, gdzie właściwie doszło do najważniejszych rozstrzygnięć militarnych.

Ossów? Radzymin?

Ossów to 14 sierpnia nie 15-sty. Radzymin natomiast trzykrotnie przechodził z rąk do rąk, a na koniec został zajęty bez walki. Dlaczego? Bo broniące go bolszewickie oddziały miały za zadanie iść na północ, nie ku Warszawie. Tymczasem najważniejsze wydarzenia miały na miejsce na linii Wkry. Tam 5 armia generała Władysława Sikorskiego zdołała skutecznie przeciwstawić się bolszewikom, mimo, że formowano ją niemal od zera i mimo, że dopiero 13 sierpnia dostała od faktycznie dowodzącego w tej fazie operacji generała Rozwadowskiego rozkaz ruszenia do przodu. Sikorski w rozmowie z generałem Hallerem podkreślał, że nie bardzo widzi fizyczne możliwości wykonania tego rozkazu. Ale presja jest gigantyczna.

Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że 13 sierpnia na przedpolach Warszawy sytuacja wydaje się niezwykle trudna. Oto złożona z 4 dywizji dobrze wyposażona 1 armia, mająca wsparcie pułku czołgów i lotnictwa, cofa się praktycznie bez walki. Rozwadowski telegrafuje do pułkownika Stachiewicza, szefa Kwatery Głownej Naczelnego Wodza w Puławach z prośba o natychmiastowe rozpoczęcie ofensywy z nad wieprza. Ale Stachiewicz, prawdopodobnie nawet bez konsultacji z nieobecnym wtedy Piłsudskim, odpowiada, że to niemożliwe. W tej sytuacji Rozwadowskiemu pozostaje jedynie naciskanie na Sikorskiego, żeby to on rozpoczął ofensywę. Postawiony w sytuacji brzegowej Sikorski ostatecznie podjął decyzję. Poprosił tylko o pół dnia zwłoki na jakiekolwiek przygotowanie swych oddziałów. 14 sierpnia po południu rozpoczął pierwsze działania zaczepne wzdłuż linii Wkry. Było to ogromne zaskoczenie dla strony sowieckiej, na skutek tych działań Tuchaczewski zarządził koncentrację wszystkich dostępnych sił w rejonie rzeki Wkry w celu rozbicia 5 armii Sikorskiego.

I jaki był tego skutek?

Wtedy właśnie dochodzi do bitwy o Nasielsk - będącej najważniejszym starciem całej pierwszej fazy operacji. To dwudniowa bitwa. Po naszej stronie są trzy dywizje i jedna brygada. Po stronie rosyjskiej pięć dywizji. STo największe zgrupowanie rosyjskie w tym okresie - pamietajmy, że pod Radzyminem jest tylko jedna bolszewicka dywizja. Pod Nasielskiem stosunek sił wynosi prawie 2:1 na korzyść bolszewików. A jednak po stronie armii Sikorskiego zwycięża determinacja. 16 sierpnia o 16.15 Nasielsk zostaje zajęty przez Polaków. Po tej klęsce cała sowiecka armia Łazarewicza ucieka za Narew. Żołnierze Sikorskiego nie są już w stanie jej ścigać, po trzech dobach pełnej mobilizacji muszą to odespać, zregenerować siły - ten żołnierz, jak stał, tak padł. Wszystko to - i całą rolę północnego Mazowsza w tej operacji - opisuję w wydanej właśnie przez Bellonę książce „Nasielsk 1920”. Ale to właśnie jest moment przełomowy. 15 sierpnia świętujemy o jeden dzień za wcześnie. To 16 sierpnia, po klęsce pod Nasielskiem, Tuchaczewski podjął decyzję o zatrzymaniu marszu ku Wiśle, po to, by dwa dni później zarządzić już wycofanie się na wschód. Wtedy już jego celem było jedynie wyprowadzenie jak największej liczby żołnierzy spod polskiego uderzenia.

I to jeszcze nie był koniec wojny, prawda?

Prawda. Tuchaczewskiemu udało się wycofać na linię Niemna. Tam próbował zreorganizować swoje siły i rozpocząć kolejną ofensywę. Tam właśnie ma miejsce polska operacja niemeńska, trwająca od trzeciej dekady września do 3 października, w wyniku której wojska Tuchaczewskiego zostają ponownie pobite i ponownie zmuszone do odwrotu. Rozpoczynają się rokowania pokojowe początkowo w Mińsku, następnie w Rydze, od 12 października obowiązuje rozejm, wreszcie 18 marca 1921 roku zostaje podpisany traktat pokojowy.

Jak kształtowały się potencjały obu stron w tej wojnie?

To się zmieniało na przestrzeni czasu. W 1919 roku można było nawet mówić o pewnej polskiej przewadze - oczywiście dlatego, że większość sił bolszewików była zaangażowana w wojnie domowej przede wszystkim przeciwko Denikinowi. Ale w roku 1920 wyglądało to już inaczej. Armia Czerwona liczyła łącznie 5,5 miliona żołnierzy. Wojsko Polskie w szczytowym momencie liczy około miliona żołnierzy - i to z uwzględnieniem kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy sprzymierzonych, z oddziałów ukraińskich i białoruskich przede wszystkim. Rzecz jasna jednak przede wszystkim liczyły się siły bezpośrednio zaangażowane w operacji warszawskiej. Stosunki sił wyglądały tu następująco: na kierunku armii Sikorskiego 2,4:1 na korzyść Rosjan, na przedmościu warszawskim można było mówić o rodzaju równowagi, wreszcie na kierunku działania grupy manewrowej znad Wieprza polska przewaga wynosiła nawet 5:1, co wynikało z tego, że bolszewicy zostawili tam jedynie tak zwaną Grupę mozyrską w sile około jednej wizji.

Kto według pana okazał się największym bohaterem tej wojny?

Gigantyczną rolę w zwycięstwie odegrała zupełnie bezprecedensowa mobilizacja społeczeństwa. Polską armię tworzyli w przeważającej większości polscy chłopi, za to jej morale wzmacniali młodzi polscy inteligenci, którzy masowo zgłaszali się do służby ochotniczej. Nie było już wtedy odwrotu. W tych kluczowych dniach sierpnia nie było mowy ani o dezercjach ani o porzuceniu pozycji obronnych, co jeszcze w czerwcu było niestety na porządku dziennym. Ale w finalnym momencie tej wojny polskie społeczeństwo udowodniło swą wolę walki o niepodległe państwo i swoją zdolność do obrony suwerenności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl