Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekonomista: Pomoc społeczna nie może być sposobem na życie

rozm. Marcin Darda
Dr Ireneusz Jabłoński: Do tej pory, jeśli ktoś się znalazł w trudnej sytuacji, ustawowo otrzymywał często symboliczne wsparcie rzędu 5o - 150 złotych. Nie poprawiało to istotnie sytuacji takiego człowieka, a było marnowaniem publicznych pieniędzy.
Dr Ireneusz Jabłoński: Do tej pory, jeśli ktoś się znalazł w trudnej sytuacji, ustawowo otrzymywał często symboliczne wsparcie rzędu 5o - 150 złotych. Nie poprawiało to istotnie sytuacji takiego człowieka, a było marnowaniem publicznych pieniędzy. Krzysztof Szymczak
Z dr. Ireneuszem Jabłońskim, ekonomistą i członkiem zarządu Centrum im. A. Smitha, rozmawia Marcin Darda.

W 2015 roku pieniądze z pomocy społecznej otrzyma tylko ten, kto podejmie składane mu propozycje aktywizacji. Państwo ma inwestować w człowieka, a nie go utrzymywać. Dlaczego dopiero teraz?
Być może urzędnicy potrzebowali aż tak dużo czasu, by na tę zmianę we właściwym kierunku się zdecydować. Jednak zgodnie z zasadą lepiej późno niż wcale, należy zauważyć, że choć to dobry kierunek, zmiany mogłyby być nieco głębsze i w sposób bardziej zdecydowany zakomunikowane potencjalnym beneficjentom.

Co Pan ma na myśli, mówiąc o zmianach bardziej zdecydowane?
Świadczenie socjalne powinno być po pierwsze poprzedzone programem wyprowadzenia osoby, która wymaga pomocy, z sytuacji, w której się znalazła, a po drugie ten wypracowany wspólnie program powinien być swego rodzaju kontraktem, który zobowiąże tę osobę do wywiązania się z niego. Tym samym da sobie szansę na wyjście z sytuacji, która wymaga pomocy.

Czy te zmiany umożliwią wyciąganie ludzi z biedy? Bo przecież de facto o to powinno chodzić w opiece społecznej.
Do tej pory, jeśli ktoś się znalazł w trudnej sytuacji, ustawowo otrzymywał często symboliczne wsparcie rzędu 5o - 150 złotych. Nie poprawiało to istotnie sytuacji takiego człowieka, a było marnowaniem publicznych pieniędzy. Dlatego skoncentrowanie się na tego rodzaju programach wyprowadzania, z określanym czasem realizacji takiego programu, jest sensowne. Trzeba też wyraźnie powiedzieć, że utrzymywanie z pomocy społecznej nie może być pomysłem na życie, poza potrzebami ludzi trwale niezdolnych do samodzielnego funkcjonowania. Tych ostatnich jest maksymalnie 10 procent, cała reszta powinna mieć możliwość wyjścia z tej sytuacji, ale przy aktywnym własnym udziale. Służby społeczne powinny być kuratorem, wyprowadzającym tych ludzi, w większości przecież dorosłych, z sytuacji, w którą często sami się wprowadzili.

Tysiące z nich nie pracuje, choć może. Ale przecież w wielu gminach stopa bezrobocia to 20 - 30 procent. Gdzie mają pracować?
Ten problem istnieje głównie w średnich i dużych miastach, gdzie pracy do wykonania, jak okiem sięgnąć, jest raczej za dużo i na wiele lat. Zasada powinna być taka, że gminy, zamiast płacić za nicnierobienie i przyjście z otwartą dłonią, powinny oczekiwać ekwiwalentu za te świadczenia. Chodzi o prace pomocnicze, które wykona każdy bez względu na wykształcenie czy wiek, w szkole czy innej instytucji, a z czasem tak zaktywizowana osoba sama zacznie szukać lepszej pracy. To znacznie lepsze wyjście niż rozdawanie pieniędzy bez jakiejkolwiek aktywności tych ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki