- Moje zarzuty dotyczą błędów w ustaleniach faktycznych, zastosowania prawa materialnego i formy procedowania sprawy przed sądem – wymieniał, składając apelację w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" mecenas Michał Komorowski, pełnomocnik Marcina P. Jak tłumaczył, ze względu na krótki termin w jakim musiał złożyć odwołanie od nieprawomocnego orzeczenia, swoje zastrzeżenia wobec kary 15 lat więzienia zastosowanej dla jego klienta, rozwinie w osobnym piśmie do sądu.
Adwokat utrzymywał, że Amber Gold nie było piramidą finansową i przekonywał, że 36-latek nie jest winny przestępstw przypisanych mu przez sąd I instancji, gdzie – jak zastrzegł – wyrok zapadł jeszcze przed zakończeniem rozprawy. Tymczasem, według obrońcy, by z nawiązką pokryć ok. 100 milionów złotych, czyli faktyczne zobowiązania firmy w momencie jej upadku w sierpniu 2012 r., wystarczyło sprzedać należącą do AG, lotniczą spółkę OLT Express – wartą wówczas ok. 100 mln euro.
- Ktoś kiedyś powiedział: kiedy na salę rozpraw jednymi drzwiami wchodzi polityka, to drugimi wychodzi sprawiedliwość – wskazywała tymczasem w mowie końcowej przypominając działania sejmowej komisji śledczej, reprezentująca skazaną na 12,5 roku pozbawienia wolności Katarzynę P., mec. Anna Żurawska. Jednak, na zwróceniu uwagi na powszechne oczekiwanie surowych kar oraz fakt, że opinia publiczna faktycznie wydała już wyrok, stanowiły bodaj jedyne punkty zbieżne ze stanowiskiem obrońcy współoskarżonego. Adwokat przekonywała, że to Marcin P., jako prezes Amber Gold odpowiadał za decyzje dotyczące finansów firmy, umów, księgowości, pożyczek, przelewów, kwestii podatkowych, a rola jej klientki sprowadzała się do decyzji na temat strojów pracowników, wystroju biur, kolorze firmowych kubków czy organizacji „wewnątrz-firmowych” imprez.
Zupełnie inaczej sprawę przedstawia prokuratura, która od początku nie ma wątpliwości, co do winy małżeństwa i w II instancji domaga się dodatkowego zaostrzenia kar.
- Po przeanalizowaniu wyroku i jego pisemnego uzasadnienia złożyliśmy apelację, w której przede wszystkim, podnosząc zarzut rażącej niewspółmierności kary, wnieśliśmy o zaostrzenie kar wymierzonych i o orzeczenie kar łącznych: wobec Marcina P. - 25 lat, zaś wobec Katarzyny P. - 15 lat pozbawienia wolności. Ponadto zwróciliśmy się o dokonanie nieznacznych korekt w zakresie szkody wynikającej z przypisanego oskarżonym przestępstwa oszustwa
– zaznacza prok. Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Prawomocnego orzeczenia nie należy spodziewać się prędko. Samo sporządzenie pisemnego orzeczenia oraz przygotowanie apelacji zabrało rok, a dokumentacja, z którą zapoznać się będzie musiał niewylosowany jeszcze sędzia (lub sędziowie) II instancji jest niewyobrażalnie obszerna. O skali procederu najwięcej mówią liczby. Główny wątek dotyczy oszustwa „na szkodę blisko 19 tysięcy osób i łączną kwotę ponad 850 milionów złotych”, ale oboje oskarżonych ma po kilkanaście zarzutów. Akt oskarżenia, przygotowany przez łódzkich śledczych, to około 9 tysięcy stron zgromadzonych w 45 tomach. Nieprawomocny wyrok zapadł, po ponad 200 rozprawach, które odbywały się dość regularnie i często w ciągu ponad 3 lat. W procesie przesłuchanych zostało ponad 700 świadków i 10 biegłych, a materiał dowodowy zgromadzony w śledztwie to ponad 15 tysięcy tomów, czyli ok. 3 milionów kart.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?