„Zachód słońca na błotach”. Niesamowita historia obrazu Józefa Chełmońskiego

Anita Czupryn
Józef Chełmoński, Autoportret (1902)
Józef Chełmoński, Autoportret (1902) Wikipedia/Domena publiczna
940 tysięcy złotych - za tyle kupiono w niedzielę niedawno odnaleziony obraz Józefa Chełmońskiego „Zachód słońca na błotach”. Ale znawcy dzieł sztuki mówią, że jest bezcenny.

Najpierw wielkie odkrycie, a następnie nie mniej wielkie wydarzenie - tak znawcy dzieł sztuki określają niedzielną aukcję Domu Aukcyjnego Agra-Art, na której wystawiono zaginiony od lat obraz Józefa Chełmońskiego „Zachód słońca na błotach”.

Niedzielna Aukcja Sztuki Dawnej, w galerii przy ul. Wilczej 55 zgromadziła wytrawnych koneserów. Choć mówi się, że to dzieło bezcenne, no bo niezwykle trudno wycenić wartość historyczną i kulturową tego płótna, to obraz sprzedano za 940 tys. zł. I było to o 240 tysięcy złotych więcej niż wynosiła cena wywoławcza.

Historia tego obrazu Józefa Chełmońskiego jest tak samo niezwykła, jak, po pierwsze, niezwykłym malarzem był Chełmoński, a po drugie - równie niezwykły był pierwszy właściciel „Zachodu słońca na błotach”, Samuel Goldflam. O ile jednak Józef Chełmoński, jeden z najwybitniejszych malarzy polskich jest w miarę znany (a przynajmniej znane są jego urzekające obrazy), o tyle o Samuelu Goldflamie pamiętają dziś nieliczni.

Ale po kolei: znaczący moment, który doprowadził do szczęśliwego finału, że obraz trafił do Polski, wydarzył się na początku 2015 roku. Wtedy to Dom Aukcyjny Agra-Art otrzymuje maila ze zdjęciem tajemniczego pejzażu Józefa Chełmońskiego „Zachód słońca na błotach”. Dom aukcyjny zamieścił na swoim facebookowym profilu film, w którym Zofia Krajewska-Szukalska z Domu Akcyjnego Agra-Art opowiada tę historię.

Rzeczony mail zawierał też kluczowe pytanie: czy dom aukcyjny jest zainteresowany sprzedażą tego obrazu? Dla znawców sztuki to była prawdziwa sensacja! Od ponad 80 lat nikt w Polsce nie widział tego obrazu! Zwłaszcza, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej po raz pierwszy, ale biało-czarna reprodukcja obrazu ukazała się w książce „Chełmoński poszukiwany” autorstwa Tadeusza Matuszczaka - znawcy twórczości Józefa Chełmońskiego. Na pytanie o jego pochodzenie, dom aukcyjny usłyszał - „Prywatna kolekcja w Izraelu” - opowiada na filmie Zofia Krajewska-Szukalska.

I tak oto, niedawno obraz po ponad stu latach znów znalazł się w Polsce i można go było obejrzeć !

Jeden z najwybitniejszych polskich malarzy - Józef Chełmoński - znany, podziwiany, ceniony, nie bez powodu nazywany jest mistrzem pejzażu. Swój obraz „Zachód na błotach” namalował w 1900 roku. Na obrazie widzimy: delikatne światło zachodzącego słońca, które spływa na rozległy krajobraz Polesia z prawdopodobnie leniwie płynącą rzeką Styr. W wodzie odbija się niebo, chmury i stóg siana, na którym przysiadł bocian.

Dzięki zbiorom specjalnym Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk, wiadomo, że pierwszym właścicielem obrazu był wspomniany już Samuel Goldflam, wybitny polski neurolog żydowskiego pochodzenia. Wiadomo też o nim, że był bezgranicznie oddany pracy i chorym. Ale też kochał sztukę: był melomanem, erudytą i kolekcjonerem dzieł sztuki.

Samuel Goldflam mieszkał w przedwojennej Warszawie przy ulicy Granicznej. Jak opowiada Zofia Krajewska-Szukalska, dzisiaj to mała osiedlowa uliczka, ale dawniej Graniczna była ruchliwą arterią handlową, z trzema liniami tramwajowymi. Tu, pod numerem 10, w rodzinnej kamienicy, wśród obrazów, rzeźb i stosów książek doktor Samuel Goldflam leczył bezpłatnie ubogich chorych. Jednak dziełem jego życia był szpital dla nerwowo i psychicznie chorych Żydów, tak zwana Zofiówka koło Otwocka. Goldflam przez 18 lat dyrektorowania tej placówce przekształcił początkowo mały szpital w potężną instytucję leczniczo-sanatoryjną. Tutaj też zmarł w 1932 roku, osiągając imponujący wiek 80 lat.
Co najmniej dwa razy obraz „Zachód na błotach” opuszczał kamienicę przy ul. Granicznej, by być pokazywanym na wystawach w warszawskiej Zachęcie. Po raz pierwszy było to w 1907 roku, a po raz drugi i zarazem ostatni w 1927 roku. Jak więc to się stało, że obraz Józefa Chełmońskiegoo znalazł się w Jerozolimie i to na górze Skopus (z której roztacza się rozległa panoramą na miasto)? Tu rozpoczyna się kolejny już wątek tej historii. Otóż w marcu 1925 roku na górę Skopus udali się uczeni i inne osobistości pochodzenia żydowskiego. Przybywali z Europy i ze świata, w szlachetnym celu. A wśród nich w podróż, zapewne długotrwałą i uciążliwą dla starszego mężczyzny, udał się również wówczas 73-letni doktor Samuel Goldflam. To tu, na wzgórzu Skopus 1 kwietnia 1925 roku ma miejsce wielka uroczystość - otwarcie Uniwersytetu Hebrajskiego - symbolu przyszłego państwa Izrael. I zapewne wówczas, jak przypuszczają znawcy sztuki, na górze Skopus - Samuel Goldflam, który nie posiadał spadkobierców, podjął decyzję o dalszych losach swojej kolekcji i księgozbioru. A mianowicie - że ofiaruje ją Uniwersytetowi Hebrajskiemu,

Wiadomo o tym znów ze zbiorów specjalnych Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk, gdzie znajdują się też dokumenty związane z wywozem zbiorów Goldflama. Według zachowanego tam spisu, do Jerozolimy, na górę Skopus w latach 30. wyjechało z Polski, z kolekcji Goldflama, 278 obiektów, w tym były to obrazy, rzeźby, rysunki, grafiki. Do spisu załączono zdjęcia obrazów, między innymi Malczewskiego, Wyczółkowskiego właśnie, ale też Fałata, Maurycego Gottlieba i Juliusza Kossaka. - Gdyby kolekcja pozostała w Polsce, zapewne zostałaby zagrabiona przez Niemców, lub zniszczona podczas nalotów na Warszawę i ulicę Graniczną. Ale miejsce, do którego zmierzała, również nie należało do bezpiecznych. Walki o górę Skopus miedzy Arabami i Żydami były niezwykle dramatyczne i trwały latami - zauważa Zofia Krajewska-Szukalska. Nie wiadomo, z jakich powodów i dlaczego Uniwersytet Hebrajski podjął decyzję, aby zarówno obraz Chełmońskiego, jak i inne sprzedać w tak zwane ręce prywatne. Być może chodziło o ochronę obrazów przed wojennymi działaniami, być może pieniądze potrzebne były na rozbudowę czy utrzymanie uniwersytetu? Dziś nie sposób to rozstrzygnąć, za to liczy się to, że obraz znów wrócił do Polski. W finale obraz odzyskano za pośrednictwem niemieckiej galerii.

Sam obraz o rozmiarach 77 na 123 cm, powstał dzięki inspiracji z podróży Józefa Chełmońskiego na Polesie, prawdopodobnie latem 1899 roku. Na miejscu Chełmoński najpierw wykonał szkic ołówkiem, potem kolejny mały szkic, tym razem olejny. Miejsce musiało tak zachwycić malarza, że zdecydował się w końcu, w swojej pracowni namalować dzieło w większym, finalnym już formacie.

Wyprawa na poleską Pińszczyznę odbywała się, jak mówiła PAP Elżbieta Charazińska, wybitna znawczyni XIX i XX-wiecznego malarstwa, w towarzystwie innego malarza, grafika i rysownika - Leona Wyczółkowskiego, a także pisarki Marii Rodziewiczówny.

Niedzielna aukcja potwierdza fakt, że rynek sztuki w Polsce ma się całkiem nieźle. Co prawda nie ma jeszcze u nas tak rekordowych cen, jak na światowych aukcjach, gdzie dzieła chodzą za kilkaset milionów dolarów, ale my również możemy pochwalić się rekordami. A rekordy bił jak do tej pory Jacek Malczewski - za jego „Lekcję historii” prywatny kolekcjoner musiał zapłacić prawie dwa miliony (łącznie z opłatą aukcyjną, bo sam obraz poszedł wtedy za 1,65 mln zł). Zresztą, o tym obrazie było głośno również i z tego powodu, że należało do kolekcji spółki Art.-B, w drodze licytacji trafiło do prywatnego kolekcjonera w Szwajcarii i było przechowywane w depozycie Muzeum Narodowego w Warszawie.

Wcześniej, bo w grudniu 2014 roku obraz „Polski Hektor”, autoportret Malczewskiego sprzedano za 2 mln 600 tys. zł. Ale świetnie się mają też dzieła sztuki współczesnej - pod koniec 2014 roku obraz zatytułowany „Detal 2890944-2910059” Romana Opałki osiągnął sumę ponad 2 mln zł. Taką kwotę zapłacił anonimowy nabywca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

C
Cyt:
"Na pytanie o jego pochodzenie, dom aukcyjny usłyszał - „Prywatna kolekcja w Izraelu”.[...]

Jak tam trafił?
Prawdopodobnie został zrabowany przez stalinowskich oprawców po II wojnie.
Mordercy sadowi nie tylko pozbawiali życia swoje ofiary ale również konfiskowano
im cały dobytek. Od ołówka po złotą obrączkę papierośnice, zapalniczkę, po dzieła
sztuki które przetrwały w rodzinnych kolekcjach. Konfiskowano
mieszkania, dworki i całe majątki. Właścicieli mordowano jako wrogów ludu
i w ten sposób pozbywano się świadków.
Te zrabowane przedmioty były często rozdawane stalinowskim oprawcom na najwyższych szczeblach władzy.
Tak mogła wyglądać ta tajemnicza "niesamowita historia".
Wróć na i.pl Portal i.pl