5/7
15 stycznia 2019 roku...
fot. Przemysław Świderski

Fałszywe zeznania w sprawie identyfikatora?

15 stycznia 2019 roku

Przesłuchany w charakterze świadka 36-letni Dariusz S. - były policjant, w przeszłości wielokrotnie nagradzany za służbę również przez prezydenta Pawła Adamowicza, później pracownik zabezpieczającej finał WOŚP Agencji Ochrony „Tajfun” - miał zeznać, że nigdy nie widział identyfikatora z napisem „MEDIA”, którym miał posłużyć się Stefan W.

Wcześniej, w nocy z 13 na 14 stycznia - według śledczych miał z kolei dać policjantom plakietkę i przekonywać, że to właśnie nią posłużył się nożownik.

17 stycznia miał zaś ponownie zeznać nieprawdę, podając tym razem, że nie pamięta okoliczności przekazania przez siebie identyfikatora.

S. oskarżany jest też o to, że w międzyczasie nakłaniał inną osobę, by złożyła fałszywe zeznania w tej samej sprawie.

4 lipca prokuratura poinformowała o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia, w którym zarzuciła 36-latkowi zagrożone karą do 8 lat więzienia składanie fałszywych zeznań w sprawie przebiegu feralnego wieczora i namawianie do tego samego innej osoby.

Proces rozpoczął się 7 sierpnia i od tego czasu wciąż toczy się za zamkniętymi drzwiami.

- Leczę się na choroby przewlekłe, na serce - stan zagrażający życiu, nadciśnienie, zaburzenia psychiczne - zeznał przed wyłączeniem jawności rozprawy Dariusz S. Mówił też, że ma nieletnią córkę, a swoje zarobki przed aresztowaniem oszacował na niewiele ponad 1,5 tys. zł.

- Przyznaję się do wszystkich zarzucanych czynów - mówił. Jednak odmówił składania wyjaśnień przed sądem, bo - jak stwierdził - nie sposób wyjaśnić jego wcześniejszego postępowania.

- Ja tylko wiedziałem, że nas ma być razem 47 pracowników do ochrony - odczytała jego zeznania ze śledztwa sędzia Danuta Blank. - W momencie, gdy sprawca zaatakował prezydenta, ja stałem przy barierkach daleko - cytowała, co mówił do protokołu mężczyzna, wskazując, że wówczas odprowadzał pijaka, którego nie chciano na imprezę wpuścić. Następnie miał nieść na noszach do karetki Pawła Adamowicza.

- Pamiętam, że miał rękę sztywną, myślałem, że już nie żyje - przekonywał w śledztwie.

- Człowiek mi umierał na rękach - tłumaczył w innym miejscu.

6/7
24 stycznia 2019 roku...
fot. Piotr Hukało

„Wyciek” materiałów ze śledztwa na temat zabójstwa i zadanie obrażeń Stefanowi W.

24 stycznia 2019 roku

Pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Gdyni wszczęto postępowanie, dotyczące ujawnienia w mediach społecznościowych wizerunku Stefana W. Chodziło w nim o „wyciek” do mediów społecznościowych nagrania wideo, przedstawiającego całą sekwencję ataku, a przekazanego śledczym przez jedną z telewizji. Drugim wątkiem tego samego śledztwa jest wykonanie i upublicznienie zdjęcia mężczyzny, zrobione już po zatrzymaniu, a trzecią - spowodowania u niego obrażeń widocznych na fotografii.

13 lutego prokuratura ujawniła informacje o efektach postępowania.

- Jeden z funkcjonariuszy, za pomocą telefonu komórkowego, dokonał nagrania odtwarzanego na monitorze służbowym zabezpieczonego procesowo od stacji TVN filmu. Następnie przekazał go koledze z wydziału, który udostępnił go w grupie funkcjonariuszy za pośrednictwem aplikacji WhatsApp - tłumaczyła prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jak dowiedzieliśmy się wówczas, dwaj policjanci, którym zarzucono zagrożone karą do 2 lat więzienia „rozpowszechnienie wiadomości z postępowania przygotowawczego zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym”, nie przyznali się do winy i zostali zawieszeni w czynnościach służbowych.

7/7
30 listopada 2018 roku...
fot. materiały policyjne

Czy zignorowano alarmujące sygnały od matki Stefana W. ?

30 listopada 2018 roku

Na komisariat policji w Gdańsku zgłosiła się matka 27-letniego wówczas więźnia, kończącego 5,5-roczną odsiadkę za napady na placówki bankowe z atrapą broni w ręku. Poinformowała funkcjonariuszy o swoich obawach dotyczących syna, wprost wskazując, że po opuszczeniu zakładu karnego może on być niebezpieczny.

- Policjanci jeszcze tego samego dnia wysłali pismo do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywał osadzony, informując go o pozyskanej wiedzy. W piśmie tym zwrócili się z prośbą o podjęcie przez zakład karny możliwych dostępnych działań - potwierdziła później w rozmowie z mediami asp. Karina Kamińska, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Służba Więzienna informowała z kolei w odpowiedzi, że jako osadzony Stefan W. konsultowany był przez psychiatrów w trakcie odbywania kary ponad 20 razy oraz leczony w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie.

- Nieprawdziwe są informacje, pojawiające się w mediach, jakoby Służba Więzienna była informowana o zgłoszeniu matki Stefana W. - wyjaśniały służby prasowe SW. - Służba Więzienna została poproszona przez policję o przeprowadzenie rozmowy na temat planów związanych z opuszczeniem przez skazanego zakładu karnego. Formacja zadanie wykonała i przekazała treść Policji. Zakład Karny w Gdańsku poinformował w oparciu o art. 168a par 4 kkw właściwą jednostkę Policji o dokładnej godzinie i terminie, w którym Stefan W. opuści więzienie. Uczynił to zgodnie z obowiązującymi procedurami na 23 dni przed terminem zwolnienia. Ponowną informację na ten temat przekazał Policji bezpośrednio po zwolnieniu z zakładu karnego. Były to jedyne dostępne prawem działania, które mogła podjąć Służba Więzienna wobec skazanego, który odbył w całości orzeczoną karę.

12 marca 2019 roku

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zawnioskowała o przekazanie śledztwa w tym zakresie, by zagwarantować bezstronność innej jednostce. Decyzję, by przekazać śledztwo do Prokuratury Okręgowej w Toruniu, podjęła gdańska „Regionalna”. Kujawsko-Pomorscy śledczy wciąż prowadzą postępowanie i jak dotąd - nikomu nie przedstawili żadnych zarzutów.

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczPrzejdź na i.pl

Zobacz również

Lukas Podolski: Boję się tego, co może czekać Górnika Zabrze w przyszłym sezonie

Lukas Podolski: Boję się tego, co może czekać Górnika Zabrze w przyszłym sezonie

Dramatyczne sceny na ulicach Tbilisi. Tak policja rozprawia się z protestującymi

Dramatyczne sceny na ulicach Tbilisi. Tak policja rozprawia się z protestującymi

Polecamy

Turyści ruszyli na szlaki w Tatry. Tłoczno robi się przed kasami biletowymi

Turyści ruszyli na szlaki w Tatry. Tłoczno robi się przed kasami biletowymi

Lukas Podolski: Boję się tego, co może czekać Górnika Zabrze w przyszłym sezonie

Lukas Podolski: Boję się tego, co może czekać Górnika Zabrze w przyszłym sezonie

Świetny mecz i cztery gole w Monachium. Remis w pierwszym półfinale Ligi Mistrzów

Świetny mecz i cztery gole w Monachium. Remis w pierwszym półfinale Ligi Mistrzów