Współczesne czasy wymagają nowych rozwiązań

Agaton Koziński
Globalizacja sprawia, że od nowa definiujemy własne tożsamości - pisze Agaton Koziński.

1. Madryt, Hiszpania
Podjął walkę w słusznym celu. I mimo że utknął w połowie drogi, należy mu się szacunek za to, co zrobił - tymi słowami George’a W. Busha żegna były premier Hiszpanii José Maria Aznar.

Hiszpania pod jego rządami uchodziła za jednego z najsolidniejszych sojuszników USA. Nie zawahała się nawet przed wysłaniem kilku tysięcy żołnierzy do Iraku na wojnę z Saddamem Husajnem. Zresztą to właśnie kosztowało Aznara utratę urzędu. Tuż przed wyborami parlamentarnymi 11 marca 2004 roku w Madrycie doszło do zamachu terrorystycznego, w którym zginęło prawie 200 osób. Ten atak Hiszpanie uznali za zemstę Al-Kaidy za wysłanie żołnierzy do Iraku - i zagłosowali na socjalistyczną partię José Luisa Zapatero.
Mimo że sojusz z USA wyszedł Aznarowi bokiem, były premier i szef konserwatywnej Partii Ludowej nie żałuje swej decyzji.

"George Bush musiał zmierzyć się z tragedią, jaką były zamachy 11 września 2001 roku. Już sam fakt, że na terenie Stanów Zjednoczonych one się nie powtórzyły, to jego duży sukces. Ale niejedyny. Bush wytyczył ścieżkę, jaką musimy podążać w tych ciemnych, trudnych czasach. W ten sposób przekazał nam największe dziedzictwo: dziedzictwo wolności" - napisał były premier, który w tym roku został członkiem rady nadzorczej News Corporation, koncernu mediowego, na którego czele stoi słynny prasowy magnat Robert Murdoch.

2. Londyn, Wielka Brytania
George Bush starał się narzucić światu pax americana. Koniec jego rządów oznacza początek nowego światowego porządku, którego podstawą stanie się porozumienie między chrześcijanami a muzułmanami - przewiduje Robert D. Crane, były doradca prezydenta Richarda Nixona.

Crane to jedna z najbarwniejszych postaci amerykańskiego życia publicznego. W 1948 roku wyjechał jako dziennikarz do ZSRR, gdzie za swoje antykomunistyczne publikacje trafił do gułagu. W latach 60. był jednym z założycieli Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), dziś jednego z najbardziej wpływowych think tanków na świecie. Później sprawował różne funkcje w Białym Domu, a w latach 70. został oficjalnym doradcą ministra finansów Bahrajnu. Z kolei w 1981 roku Ronald Reagan mianował go ambasadorem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Od lat 80. Crane poświęca się bardzo żarliwie lobbowaniu na rzecz islamu. Jako współtwórca Stowarzyszenia Muzułmanów Amerykańskich wystąpił w grudniu w Londynie na seminarium zorganizowanym przez Islamskie Forum dla Europy. To właśnie tam zarysował wizję nowego porządku świata. Uznał, że obecny kryzys finansowy, połączony z końcem prezydentury Busha, to idealny moment na zaprowadzenie nowego ładu. Wyprowadza go od słów Thomasa Jeffersona zawartych w preambule amerykańskiej konstytucji (w której zresztą dostrzega duże podobieństwo z filarami islamu) i podkreśla, że słowem kluczem stanie się sprawiedliwość, gdyż właśnie ona powinna wyznaczać porządek na świecie.

Proces ten zapoczątkował w 2005 roku papież Benedykt XVI, kiedy wznowił dialog między katolikami a muzułmanami. Powodzenie tej misji jest uzależnione od jednego: czy kontakty międzyreligijne będą oparte na sprawiedliwości. Problem w tym, że Watykan i islam postrzegają ten termin inaczej. Dlatego teraz zadanie mają naukowcy, którzy muszą opracować uniwersalną metodę pozwalającą znaleźć wspólną definicję dla obu religii. Jeśli się uda, będziemy mieli bodziec, który zmobilizuje katolików oraz muzułmanów
do dialogu i działań na rzecz pokoju. Bowiem pluralizm religijny sprawi, że sprawiedliwość zapanuje na całym świecie - konkluduje Crane.
3. Lagos, Nigeria
Bez mediów nie udałoby się zaprowadzić demokracji w Nigerii. Ale jak nasza prasa przetrwa rzeź, jaką będzie dla niej globalizacja? - pytał Babatunde Fashola, gubernator stanu Lagos, podczas corocznego spotkania właścicieli gazet.

Fashola był dumny z osiągnięć mediów w kraju. "Nasze gazety to prawdziwi bohaterowie walki o współczesną Nigerię. Stały na straży wolności oraz zasad stanowienia prawa. Dzięki nim nasza demokracja jest silniejsza" - podkreślał.

Jednak dla tego znanego w całym kraju społecznika dawne przewagi mediów nie chronią ich przed problemami, jakie przynoszą współczesne czasy. Najpoważniejsze zagrożenia to: szybszy obieg informacji na całym świecie możliwy głównie dzięki internetowi i telefonii komórkowej, rozwój piractwa oraz decentralizacja.

Coraz większa konkurencja wymusza na właścicielach mediów obniżanie kosztów własnych - tymczasem w Nigerii ceny ciągle idą w górę ze względu na przestarzałą technologię przygotowywania gazet. "Jak długo właściciele mediów będą w stanie funkcjonować w tak niekorzystnym otoczeniu? Boję się, że globalizacja skończy się ich rzezią" - martwił się Fashola.

Gubernator zaoferował pomoc właścicielom prasy, obiecując otworzenie w Lagos archiwum, gdzie będą przechowywane dokumenty jego urzędu. Ale to niejedyny pozytyw, jakim zakończyła się konferencja. Właściciele nigeryjskich mediów podjęli wspólnie decyzję
o stworzeniu urzędu rzecznika, którego zadaniem będzie rozpatrywanie skarg Nigeryjczyków na gazety. Uczestnicy konferencji wezwali także rząd do zintensyfikowania walki z korupcją.

4. Sydney, Australia
Co definiuje współczesną tożsamość człowieka? Miejsce, jakie zajmuje on w coraz bardziej wielokulturowym społeczeństwie - uważa Tanveer Ahmed. Dla tego publicysty, który wychował
się w muzułmańskiej rodzinie z Bangladeszu od kilkunastu lat mieszkającej w Australii, decydującym momentem był wybór Baracka Obamy na prezydenta USA.

Symbolicznie zamknął on epokę, w której wąsko definiowane tożsamości prowadziły do konfliktów narodowych i religijnych. W XXI wieku perspektywa jest już dużo szersza. Współczesną tożsamość tworzą bowiem mieszane małżeństwa (owocem jednego z nich jest Obama), masowe migracje, które sprawiają, że różne kultury swobodnie mieszają sięwłaściwie w każdym zakątku świata. Każdy definiuje siebie już nie tylko przez pryzmat najbliższego otoczenia, ale właściwie przez pryzmat całego świata.

Nowa tożsamość rodzi nowe zagrożenia. Tanveer Ahmed jako przykład podaje zamachy w Bombaju. Do zaatakowanych hoteli przyjeżdżali turyści z całego świata, dla których granice i odległości nie są już przeszkodą przed wyjazdem do ciekawego miejsca. Tam zaatakowali ich ludzie, którze ciągle definiują siebie bardzo wąsko, poprzez pryzmat własnej, tradycyjnie rozumianej narodowości i religii. Takie konflikty będą dominować w najbliższym czasie - co zresztą przewidział Samuel Huntington w "Zderzeniu cywilizacji".

Ale jest na to remedium. Tanveer Ahmed proponuje powrót do ummy, starej idei, która zakłada wspólnotę Arabów. Tę jedność przekreślił podział świata arabskiego na poszczególne państwa. Ale w dobie globalizacji granice znaczą coraz mniej. Powrót więc do ummy, do którego zresztą wzywają muzułmańscy intelektualiści, pozwoliłby Arabom (czy szerzej wyznawcom islamu) wyrwać się ze starych tożsamości i zdefiniować na nowo.
5. Amman, Jordania
Gdy religijne autorytety zaczynają angażować się w życie polityczne, zawsze prowadzi to do nieszczęść - pisze Firas Ahmad na łamach kwartalnika "Islamica".

Publicysta przykład takiego złego połączenia znajduje w USA. W latach 50. dużą popularność zdobył tam pastor Jerry Falwell. Przez lata wykorzystywał on media (przede wszystkim telewizję) do ewangelizacji. Jednak w latach 70. zmienił sposób działania po tym, jak Sąd Najwyższy podjął serię decyzji niezgodnych z jego poglądami. Wtedy Falwell postanowił zająć się polityką. Współzałożył w 1979 roku partię Moral Majority, a także poparł w wyborach prezydenckich Ronalda Reagana. Poparcie to w dużej mierze przesądziło o jego zwycięstwie wyborczym nad Jimmym Carterem. To dowiodło, jak duży wpływ
ma religia na wybory polityczne.

Problem tylko w tym, że takie uwikłanie religii w politykę jest bronią obosieczną. Polityk bowiem często musi podejmować decyzje niezgodne z własnym sumieniem - ale zgodne z interesem partii. Falwell szybko się skompromitował i stracił wiarygodność. O tym przykładzie powinni pamiętać wszyscy muzułmańscy przywódcy religijni. Powinni wyciągnąć wnioski
z przypadku Falwella i zrezygnować ze swego zaangażowania w politykę - konkluduje Firas Ahmad.

6. Paryż, Francja
W czasach hiperkonsumpcji wszyscy stajemy przed trudnym dylematem: kupować to, czego potrzebujemy czy to, na co mamy ochotę - piszą Gilles Lipovetsky i Jean Serroy w książce "La Culture-monde: reponse a une societe desorientee".

Lipovetsky, znany francuski socjolog, od wielu lat analizuje współczesne czasy. Ukuł nawet dla nich własne określenie, nazywając je hipernowoczesnością. Definiuje ją jako czasy, kiedy każdy z nas może dowolnie kreować własną osobowość, wybierając z katalogu powszechnie i łatwo dostępnych ideologii i teorii, które dopasowuje do własnego stylu życia. Samego siebie możemy kształtować równie łatwo jak robi się zakupy w hipermarkecie - stąd wziął się jego termin.

W najnowszej książce, napisanej wspólnie z pisarzem Jeanem Serroyem, powraca on do swego ulubionego tematu, ale pokazuje go z innej perspektywy - konsumenta zagubionego wśród możliwości wyboru, jakie stwarza mu życie. Opisuje to na przykładzie zakupów - temat jakże aktualny przed nadchodzącymi świętami. Z jednej strony można je robić
w wielkich centrach handlowych i dyskontach, które powyrastały na obrzeżach wielkich miast. Jest tam duży wybór tanich produktów - czyli miejsce wydawałoby się idealne dla każdego.

Nie całkiem. Zakupy w takim miejscu są, owszem, praktyczne, ale kompletnie bez polotu. Jest bowiem również drugi typ sklepów: luksusowe, prestiżowe (i potwornie drogie) butiki w centrach. Tam zakupy sprawiają autentyczną przyjemność.

Ta błaha wydawałoby się dychotomia coraz mocniej wpływa na nasze życie i skuteczniej dzieli społeczeństwo niż pochodzenie, wykształcenie, rasa czy wyznawana religia. Tego podziału nie zatrze nawet kryzys finansowy, gdyż życie w hipernowoczesnych czasach oznacza, że człowiek jest tnajpierw konsumentem.
7. San Diego, USA
Nie wystarczy, gdy współczesne urządzenia są praktyczne, wygodne lub ładne. Dziś muszą one wykazywać się empatią wobec swych użytkowników, wręcz odczytywać życzenia swych właścicieli.

Profesor Donald Norman, specjalista od kognitywistyki (nauki zajmującej się działaniem umysłu), zajął się tematem funkcjonalności różnego rodzaju urządzeń domowych w swej najnowszej książce "Sociable Design". Jako wstęp do rozważań przyjmuje obserwację: dziś wszystkie urządzenia są w stanie łatwo komunikować się ze swoimi użytkownikami. Jako przykład daje komputer, który co chwila informuje nas o swoich kolejnych operacjach, działaniach czy innych przedsięwzięciach, które chronią nas przed (rzekomymi) niebezpieczeństwami.

Problem w tym, że zdecydowana większość użytkowników komputerów rozumie tylko niewielką część informacji przekazywanych im przez maszynę. Co gorsza, im nowszej generacji laptop, tym większa liczba komunikatów jest niezrozumiała. To samo dzieje się z innymi urządzeniami. One nas tylko irytują, frustrują i wpędzają w kompleksy.

Z prostej przyczyny - każde nich powstaje w izolacji od innych urządzeń. Z tego powodu nie tylko każde z nich proponuje nam swoje własne rozwiązania, wymaga innych przyzwczajeń, ale także nie uzupełnia się z innymi, nawet podobnymi urządzeniami.

Dawniej nie było to tak uciążliwe, gdyż używaliśmy prostych narzędzi o łatwej instrukcji obsługi. Wystarczy spojrzeć na młotek, nożyczki lub siekierę, by wiedzieć, do czego służą i jak ich użyć. Ale im bardziej zaawansowane są nasze urządzenia, tym trudniej nad nimi zapanować. Dlatego potrzebna jest rewolucja przy ich projektowaniu. Bo każde narzędzie jest
tak mądre jak osoba, która go używa.

A użytkownik jest tak mądry, jak pozwoli mu na to projektant urządzenia. Dlatego designerzy muszą bardziej wczuć się w użytkowników. Bo nie chodzi o to, by nasz komputer czy sokowirówka dyskutowały z nami o ostatnim meczu lub podawały prognozę pogody. Chodzi o to, by kontakt z nimi był wygodny, praktyczny i szybki. Ale nie uda się tego osiągnąć, jeśli ich twórcy nie wejdą do głowy użytkowników i nie zrozumieją ich marzeń. Potrzeba maszyn, które będą zauważały, kiedy robią coś dobrze, a kiedy źle. A przede wszystkim, by nie sprawiały wrażenia, że są mądrzejsze od właścicieli.

8. Seul, Korea Południowa
Tylko kreatywność pozwoli nam przezwyciężyć kryzys, w jakim znalazł się współczesny świat - podkreślają Heidi i Alvin Toffler.

To małżeństwo amerykańskich futurologów od dawna słynie z trafnego przewidywania trendów, które będą obowiązywały w przyszłości. Już w latach 70. publikowali oni książki (m.in. "Szok przyszłości", "Trzecia fala"), w których zapowiadali nadejście globalizacji oraz systemu gospodarczego opartego nie na produkcji, lecz na usługach.

Teraz zostali poproszeni o wygłoszenie przemówienia podczas sesji Południowokoreańskiego Zgromadzenia Narodowego. "Wzywam Koreę Południową, by dokonała kreatywnych zmian w swym charakterze i naturze" - apelował Alvin Toffler. Według niego, uniformizacja tego kraju to główna przeszkoda w dalszym rozwoju azjatyckiego tygrysa. Sprawdzało się ono w czasach,
gdy o potędze kraju decydowali zdyscyplinowani pracownicy zdolni wyprodukować więcej niż konkurencja. Jednak dziś bardziej niż kiedykolwiek liczy się kreatywność. A więcej pomysłów mają indywidualiści.

Toffler podkreślił, że współczesnego kryzysu nie uda się rozwiązać przy użyciu znanych narzędzi. "Ciągle porównujemy go do wielkiego kryzysu z lat 20. i 30. i próbujemy go zażegnać takimi samymi metodami. To ślepa uliczka. Są inne źródła tego załamania i wymagają nowych rozwiązań" - zaznaczył.

Przy okazji poruszył także kwestię edukacji, która wymaga naprawy. Obecny system szkół kształcących wszystkich w ten sam sposób zwyczajnie nie zdaje egzaminu. "Czemu wszyscy muszą iść do podstawówki w tym samym wieku? Czemu niektórzy nie mogą zaczynać wcześniej a inni później" - pytał. Te same wątpliwości miał w sprawie zakończenia nauki. "Medycyna jest na coraz wyższym poziomie i żyjemy coraz dłużej. Czemu więc nie możemy się dłużej uczyć" - zastanawiał się głośno.

Toffler podkreślił także problem bardzo charakterystyczny dla współczesności - mieszanie się znanego z nieznanym. Ekonomista kiedyś musiał czytać książki i gazety poświęcone gospodarce, by utrzymać się w kursie. Dziś musi także sięgać po wiedzę z innych dziedzin, by w pełni rozumieć wszystkie mechanizmy. To pokazuje dobitnie, dlaczego tak ważna jest kreatywność we współczesnym świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl