W policji marnotrawi się pieniądze. Rozmowa z Wojciechem Chociejem

Julia Szypulska
Julia Szypulska
Archiwum
Rozmowa z Wojciechem Chociejem, I wiceprzewodniczącym Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów Woj. Podlaskiego.

Podlascy policjanci włączyli się do ogólnopolskiego protestu. Na czym on polega?
Może na początku opowiem o genezie tego protestu. Już od wielu miesięcy prowadzimy negocjacje z ministrem MSWiA. Nasze postulaty są głównie płacowe, ale nie tylko. Pomimo tych długich rozmów nie doszło do podpisania porozumienia. Trochę broniliśmy się przed tym protestem i daliśmy nowej władzy duży kredyt zaufania. Jednak z ankiet przeprowadzonych wśród policjantów wynikło, że czas już na inne działania - negocjacje nie przyniosły pożądanych rezultatów. 99 proc. policjantów opowiedziało się za akcją protestacyjną.

Na czym ona polega?
Zaczęło się od oflagowania obiektów i części radiowozów. Obecnie akcja polega na tym, że zamiast mandatów policjanci wydają pouczenia.

Na jak duża pobłażliwość mogą liczyć obywatele?
Dotyczy to drobnych wykroczeń w ruchu drogowym i porządkowych.

Jeśli przekroczę prędkość o 20 km i zatrzyma mnie patrol, to będzie mandat?
To kwestia tego, na jakiego policjanta trafi się na drodze. Nie wszyscy funkcjonariusze biorą udział w proteście.

Wspomniał pan o postulatach płacowych. Jakie są wasze oczekiwania?
Kolejną podwyżkę mamy zaplanowaną na 1 stycznia 2019 r. w kwocie 300 zł brutto. Policjanci uznają, że jest to za mało i oczekują jej zwiększenia do 650 zł. Chcielibyśmy doprowadzić też do sytuacji, gdzie nadgodziny w naszej formacji będą płatne. W tej chwili w zamian za nie udzielany jest czas wolny. Płatne nadgodziny funkcjonują na przykład w straży pożarnej, wprawdzie nie jest to 100 proc. a 60 proc.

Protest nie dotyczy tylko policjantów. Dołączają do was także przedstawiciele innych służb mundurowych ...
Zapadła decyzja, że dołącza do nas straż graniczna, służba więzienna i straż pożarna.

Ile zarabia policjant? Na przykład taki, który zaczyna służbę?
Po tych niewielkich podwyżkach, które mieliśmy w ostatnich latach, zarabia 2300-2400 zł brutto. Oczywiście w miarę nabierania doświadczenia, przybywania lat służby, awansowania na wyższe stanowiska, uposażenie będzie większe. Natomiast nie są to pieniądze ogromne. Ci policjanci, którzy przez kilkanaście lat patrolują ulice czy pracują w ruchu drogowym, zarabiają 3500-3700 zł.

Są chętni do pracy w policji?
W naszym regionie problemu na razie nie ma. Ostatnio przyjęto 64 funkcjonariuszy. Oczywiście nadal są wakaty - na 3-tysięczny garnizon jest 150 wakatów, ale tragedii na razie nie ma. Co innego w zachodniej części kraju albo w garnizonie stołecznym (liczy 10 tys.), gdzie brakuje 900 policjantów. Tam zarobki policjantów nie są atrakcyjne.

Co planujecie, jeśli wasze postulaty nie zostaną spełnione?
Wraz ze strażą graniczną planujemy przeprowadzenie strajku włoskiego, który polega na skrupulatnym, drobiazgowym wykonywaniu czynności służbowych. Mógłby się on odbyć w sierpniu. Inne grupy zawodowe mają lepsze formy nacisku, my strajkować w klasyczny sposób nie możemy, bo zostaliśmy powołani do tego, by zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Gdyby jednak do września nie doszło do radykalnej zmiany naszej sytuacji, planujemy dużą akcję protestacyjną w Warszawie, wspólnie z innymi służbami mundurowymi.

O co jeszcze walczycie, poza podwyżkami?
Walczymy o to, by pierwsze 30 dni zwolnienia lekarskiego w roku były płatne. Dlaczego? Po pierwsze, nasz system naliczania uposażenia za zwolnienia jest dużo gorszy od tego, który jest w systemie cywilnym. Idea być może była słuszna, jednak jeśli zaczniemy wchodzić w szczegóły, jak to zostało napisane, to jest to patologia. W założeniu cywil dostaje 80 proc., ale u nas system naliczania jest zupełnie inny. Zawsze jedna piąta uposażenia za czas zwolnienia jest nam zabierana. W cywilu liczy się to nie tylko od ostatnich poborów, ale ze wszystkimi składnikami - nagrodami, premiami. Czyli ta kwota, od której się nalicza wynagrodzenie jest niewspółmiernie wyższa. W niektórych sytuacjach dochodzi do takich absurdów, gdzie na zwolnieniu lekarskim bierze się prawie całe wynagrodzenie, jeśli we wcześniejszym okresie ktoś był dobrze opłacany. Druga sprawa, w ustawie jest napisane wprost, że potrąca się funkcjonariuszowi za zwolnienia lekarskie przy pierwszy uposażeniu. I mieliśmy takie sytuacje, gdzie funkcjonariusz doznał długotrwałego uszczerbku na zdrowiu i dostał od lekarza 90 dni zwolnienia i niestety, przy wypłacie potrącono mu 60 proc. Zostało mu na życie 40 proc. wynagrodzenia. Należy też podkreślić szczególne warunki, w jakich pracują funkcjonariusze. Są to niekomfortowe warunki klimatyczne - deszcz, śnieg, duże nasłonecznienie, ale też stres. Jak człowiek jest zestresowany, automatycznie spada odporność organizmu. Oczywiście mam świadomość, że w stresujących warunkach pracują także przedstawiciele innych zawodów, jednak w naszym przypadku kumuluje się kilka czynników. Do nas się strzela, rzuca w nas kostkami brukowymi... W tym kontekście 30 dni zwolnienia płatnego w 100 proc. jest rozwiązaniem do przyjęcia. Tym bardziej, że nie wymaga to żadnych nakładów finansowych. Zasada wprowadzania tych zmian była taka, że pieniądze z L4 są przekazywane tym policjantom, którzy zastępują nieobecnych w czasie choroby. Jest jednak dużo takich stanowisk, gdzie trudno mówić o zastępowalności. Prosta sprawa: mamy 10-osobową grupę patrolową, z której dwie osoby chorują. Czy te pozostałe są w stanie je zastąpić? Nie, po prostu będzie mniej patroli. O zastępstwie fizycznym nie ma co mówić. Tak samo jeśli chodzi o dochodzenia. Funkcjonariusz ma przydzielone sprawy. Jeśli idzie na długotrwałe zwolnienie, terminy gonią, wtedy można te postępowania dać komu innemu. Ale jeżeli korzysta tylko z kilku dni zwolnienia, to oczywiście nikt nie wyznacza zastępstwa - sprawy po prostu leżą w szafie. Ale pieniądze i tak musiały być komuś wypłacone, więc dochodziło do takich sytuacji, że rozdzielano je między tych pracowników, którzy byli w pracy, choć o żadnym zastępstwie nie było mowy.

Jest jeszcze kwestia emerytur.
Komitet protestacyjny jest skłonny na razie zostawić tę sprawę. Osobiście nie bardzo się z tym zgadzam. System emerytalny jest powiązany z problemami kadrowymi, które są teraz w policji. Żeby ludzie chcieli przychodzić do służby, a potem spędzać w policji najlepsze lata swego życia, muszą mieć jakieś bonusy. Najprostsze bonusy, to godne wynagrodzenie i korzystny system emerytalny. W tej chwili nie ma ani jednego, ani drugiego. Kiedy zmieniano system emerytalny, tłumaczono nam, że Polacy statystycznie żyją dłużej, więc trzeba ten wiek wydłużyć. Tym bardziej, że zrobiono to w systemie powszechnym. Ustawodawca chciał być w porządku wobec obywateli, więc podniósł wiek także funkcjonariuszom. W tej chwili policjant może iść na emeryturę po 25 latach służby, ale nie wcześniej niż po ukończeniu 55 lat. Standardem w Europie rzeczywiście jest 25 lat służby i to jest jeszcze do przyjęcia. Ale 55 lat życia to już zapis niefortunny. Rodzi on wiele patologii. W tej chwili przyjść do służby najbardziej opłaca się w wieku 30 lat, bo wtedy wystarczy odsłużyć 25 lat i zdobywa się podstawowe prawa emerytalne. Ale my potrzebujemy młodych ludzi.

Czyli jeśli ktoś przyjdzie tuż po studiach, w wieku 24-25 lat, to będzie musiał pracować znacznie dłużej.
25-latek będzie musiał pracować 30 lat, a 20-latek - 35. Firmie powinno najbardziej zależeć na ludziach młodych, bo oni są w stanie najwięcej oddać służbie. Obecna sytuacja rodzi też problem odchodzenia z pracy młodych policjantów, co jako związek przewidywaliśmy już dawno. Ci, którzy przyszli do pracy po 2013 r., czyli już na nowych zasadach emerytalnych, odsłużyli kilka lat i zobaczyli, że zarobki nie są rewelacyjne. Inaczej też pewnie wyobrażali sobie atmosferę w pracy. Naoglądali się różnych filmów, jak to się pięknie pracuje w policji, a tu rzeczywistość jest zupełnie inna. Na filmach nie pokazuje się, jakie są wymagania przełożonych w stosunku do policjantów - wykonaj, nie dyskutuj. Bo to jest służba. Oczywiście tak było i wcześniej, ale każdy gdzieś tam z tyłu głowy miał, że jeszcze kilka lat wytrzymam do tych 15 lat pracy i w razie czego podstawowe uprawnienia emerytalne już będę miał. I to pozwalało przetrwać gorsze dni, problemy na służbie, czy wręcz wypalenie zawodowe. Teraz, jak ktoś ma przed sobą perspektywę 30 lat służby, to nie motywuje. Cały czas podkreślam, że policja jest instytucją, gdzie marnotrawi się pieniądze. I mówię to z całą odpowiedzialnością. Przecież w tego młodego człowieka policja zainwestowała. Cały siedmiomiesięczny proces szkolenia w szkole policyjnej kosztuje. Dalej mundury, wyposażenie, kolejne kursy i szkolenia, czyli kolejne nakłady. Trzeba dbać, żeby ci policjanci mieli takie warunki służby, żeby chcieli ją pełnić jak najdłużej. Z czasem nabiorą wiedzy, doświadczenia i to jest ten potencjał firmy, to jest cenne. Na tym firmy prywatne budują kapitał, a u nas się tego nie dostrzega. U nas człowiek traktowany jest przedmiotowo. Przyszedł, odszedł, trudno. Ale to jest przecież dla firmy strata, bo z budżetu państwa wyłożono na niego pieniądze. Ile on z tego oddał państwu i obywatelom? Niewiele. Z drugiej strony, odchodzą też ci policjanci, którzy mogą to zrobić na starych zasadach, czyli po 15 latach. Też cenni, bo już doświadczeni, ale wciąż młodzi. Dlaczego odchodzą? Bo współczesny rynek pracy daje im sporo możliwości.

Gdzie odchodzą?
Różnie. Zakładają własne firmy, idą do ochrony, wyjeżdżają za granicę, gdzie wciąż można lepiej zarobić niż w kraju.

Ilu policjantów z woj. podlaskiego bierze udział w proteście?
W tej formie nie wszyscy policjanci mogą uczestniczyć. Dotyczy to drogówki i służb patrolowych, czyli tych funkcjonariuszy, którzy w swojej służbie stosują postępowanie mandatowe. Jeśli chodzi o nasz region, to różnie to wygląda. Są powiaty, gdzie niewielu policjantów się zaangażowało. Jak to wytłumaczyć? Albo nie są przekonani do akcji, albo obawiają się służbowych konsekwencji. Trudno powiedzieć. Ale na przykład w dużych miastach, jak Białystok, Łomża czy Suwałki, policjanci włączyli się w stu procentach. Protest kosztuje i uważam, że szkoda tych pieniędzy. Dokładnych statystyk nie mamy, ale biorąc pod uwagę planowane wpływy z mandatów do budżetu, to dziennie z tego źródła do budżetu wpływa 2 mln zł. Szacujemy, że z powodu protestu ta kwota może być o połowę mniejsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: W policji marnotrawi się pieniądze. Rozmowa z Wojciechem Chociejem - Plus Gazeta Współczesna

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl