U nas Grunwald, u nich Żalgiris

Mariusz Leśniewski
Fot. Adam Warżawa/ Archiwum
Dla Polaków Grunwald, dla Litwinów Żalgiris, dla Niemców Tannenberg. Wielka bitwa z 1410 r. jest ważna nie tylko dla naszej historii, ale też dla dziejów naszych sąsiadów.

Dla Litwinów mit Żalgirisu jest tak znaczący, że ich kompania honorowa paraduje w grunwaldzkich strojach. Ta bitwa stała się dla nich symbolem niepodległościowym, walki o swoje państwo, a wielki książę Witold traktowany jest jak bohater narodowy w opozycji do Władysława Jagiełły, który miał zdradzić litewskie interesy na rzecz Polski.

Grunwald nie był tylko polskim zwycięstwem. To wie każdy od czasów szkoły podstawowej. Pomagali nam przecież Litwini. To jednak tylko nasz, polski punkt widzenia. Według naszych sąsiadów, prawda jest inna: to Polacy pomagali Litwinom, a starcie z Krzyżakami wygrał nie Jagiełło, a wielki książę Witold. To już pokazuje, jak różnie odbierane jest grunwaldzkie zwycięstwo - wszystko zależy od narodowości i sposobu traktowania tej bitwy.

Dla Litwinów Żalgiris (czyli Zielony Las) to narodowa świętość. W ubiegłym roku powołano tam rządową komisję ds. obchodów 600 rocznicy tej bitwy. Miała ambitne plany nakręcenia wysokobudżetowego filmu historycznego "Żalgiris. Dzień Żelaza", który miał pokazać litewski punkt widzenia na bój z Krzyżakami. Jednak z powodu kryzysu finansowego budżet filmu ścinano, aż wreszcie projekt upadł, choć oficjalnie jeszcze go nie przekreślono. Jednak wątpliwe, by obraz powstał w przyszłym roku czy nawet w latach kolejnych.
Nie zmienia to faktu, że o litewskim zwycięstwie pod Żalgirisem wie każde dziecko: tak nazywa się ulice, place czy sportowe kluby, w tym choćby słynny Żalgiris Kowno lub Żalgiris Wilno. Można się też raczyć w duchu historii wysokoprocentową wódką Żalgiris lub zjeść obiad w kilku restauracjach o takiej nazwie.

Kultem otacza się też wielkiego księcia Witolda, Litwina z krwi i kości, który w przeciwieństwie do Jagiełły stał na straży narodowych interesów. Jedyne, co można mu zarzucić, to że nie zdołał się koronować na króla, choć miał takie plany, co oznaczałoby koniec unii polsko-litewskiej. Jednak historia potoczyła się inaczej, niekoniecznie po litewskiej myśli.

Czy nasi wschodni sąsiedzi podkradają więc nam Grunwald? Ależ skąd - mają do niego takie samo prawo jak Polacy i do świętowania rocznicy czy też udziału w produkcji swojego filmu mogą zapraszać, kogo chcą. A zaprosili Białorusinów, gdy w ubiegłym roku litewski ambasador w Mińsku Edminas Bagdonas (ku zaskoczeniu i zakłopotaniu strony polskiej) proponował gorąco, by razem obchodzić 600-lecie bitwy grunwaldzkiej.

Białorusini też sobie bowiem roszczą prawa do tego, by Grunwald nazywać ich bitwą. Dla tamtejszej opozycji jest on ważny jako symbol niepodległościowy - znak, że Białoruś nie jest częścią Rosji. Dlatego opozycyjny polityk Wincuk Wiaczorka podkreślał na łamach "Rzeczpospolitej", że "duża część wojska walczącego pod Grunwaldem składała się z obywateli, jak dziś powiedzielibyśmy, narodowości białoruskiej".

Tego też nikt nie neguje - oprócz Polaków, Litwinów, na polu bitwy byli Rusini, w tym pułki smoleńskie i nowogrodzkie, czyli z terenu... obecnej Rosji. Na szczęście Kreml o Grunwaldzie milczy, zamilkł też (i dobrze) rząd Aleksadra Łukaszenki, choć życzliwie przyjął filmową propozycję Litwinów.

Jednak Grunwald nie istnieje w świadomości przeciętnego mieszkańca Białorusi i Aleksander Łukaszenka tego zmieniał nie będzie. Ma swoją ideologię opartą na etosie sowieckiej partyzantki, a nie jakiejś średniowiecznej bitwy. Możemy więc być spokojni: Białorusini Grunwaldu nam nie zabiorą.
Podobnie Niemcy, bo przez stulecia był to dla nich widoczny znak klęski - nie do zniesienia dla piewców germańskiego ducha i prymatu wielkich Niemiec w Europie. Zmazał ją dopiero drugi Grunwald, czyli krwawa bitwa pod Tannenbergiem w 1914 r., kiedy wojska niemieckie dowodzone przez Ericha Ludendorffa i Paula von Hindenburga zmiażdżyły armię carską. Tym samym, jak to wtedy przedstawiano, wzięto odwet na Słowianach i uratowano niemiecką dumę.

Ta duma nakazywała też potem hitlerowcom niszczenie w okupowanej Polsce wszelkich znaków pamięci o Grunwaldzie. Obecnie ta bitwa w bogatej niemieckiej historii zajmuje miejsce marginalne - nikt już nie ma traumy z jej powodu. Nawet wielki mistrz zakonu krzyżackiego bp Bruno Platter, który wedle zapowiedzi ma być obecny na części grunwaldzkich obchodów. Platter, który na początku lipca gościł na Warmii i Mazurach, apelował, by Krzyżaków postrzegać obiektywnie.

- Choć bitwa pod Grunwaldem jako inscenizacja przedstawiana jest jako zwycięstwo wojsk polskich i sprzymierzonych, to cieszymy się, że nie jest pokazywana jako wzajemne zwalczanie się narodów polskiego i niemieckiego - podkreślił Platter w duchu politycznej poprawności.

I na koniec dla porządku: pod Grunwaldem w 1410 r. po stronie polsko-litewskiej walczyli też zaciężni Czesi i mongolska jazda pomocnicza, Krzyżaków wspomagali goście rycerze z zachodniej Europy. Jednak ani rząd w Pradze, ani rząd w Ułan Bator bitwą się nie zajmują, podobnie Komisja Europejska. I dobrze: niech 1410 r. pozostanie po prostu wspólnym zwycięstwem Polaków i Litwinów, które należy fetować, a nie wykorzystywać politycznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Ż
Żalgiris
Dobrze by było gdybyśmy i na tę bitwę i na późniejsze losy i Polski i Litwy patrzyli przez pryzmat "wspólnoty". Przecież ani Polska bez unii z Litwą, ani Litwa bez unii z Polską nie osiągnęłyby znaczącego miejsca w historii. Litwa jako państwo pogańskie byłaby nieustannym celem najazdów dla chętnych do "krucjat", a Polska bez silnej dynastii panującej rozpadłaby się tak jak to się stało 400 lat później. Prawda historyczna jest taka, że dzięki tej Unii (i tej bitwie też) dynastia Jagiellonów (bezsprzecznie litewska) zasiadała na większości tronów ówczesnej Europy, a Rzeczpospolita Obojga narodów była w swoim czasie jednym z najsilniejszych państw, silną właśnie dzięki WSPÓLNOCIE. Ma rację autor artykułu, że nie tylko Polacy i Litwini walczyli w tej bitwie i o tej wspólnocie i sile tej wspólnoty warto pamiętać. Szkoda że nasi politycy nie pamiętają...
H
Historyk
to wydarzenie, z którego oba narody mogą być dumne. POdoba mi sie że z tej okazji powstał film Bagińskiego, inscenizacje i piękny numizmat ze Skarbca Mennicy Polskiej. Srebrny, z kolorową miniatura Bitwy Pod Grunwaldem Matejki. Warto dbać o naszą historie.
o
oko
Szkoda że nawet tamta walka o wolność staje się powodem do niesnasek obywatelsko -polityczno -patriotycznych ale dla mnie to była wielka bitwa w której niewątpliwie udział bali Litwini i w znaczący sposób przyczynili się do zwycięstwa ,ale nie zapominajmy że walczyli też Polacy, Czesi, oraz inne wojska którym dominacja wojsk zakonnych nie była na rękę Litwini dzielnie walczyli jak i pozostałe rycerstwo w tym i Polskie ale Litwini sami tej wielkiej bitwy nie wygrali ba nie mieliby szans na samotne pokonanie wojsk krzyżackich więc fakt lepiej jest by było to wspólne zwycięstwo i powód do Chwały Litwinów i Polaków !
Wróć na i.pl Portal i.pl