Tajemnica zabójstwa ks. Franciszka Blachnickiego. Piotr Woyciechowski o roli małżeństwa Gontarczyków

OPRAC.:
Lidia Lemaniak
Lidia Lemaniak
Wideo
od 16 lat
Kto mógł stać za zabójstwem ks. Franciszka Blachnickiego? Jak zostało ewakuowane małżeństwo Gontarczyków i kto im w tym pomógł? W rozmowie z PAP wątpliwości rozwiał politolog, publicysta i ekspert ds. służb specjalnych Piotr Woyciechowski.

Kto stał za zabójstwem ks. Franciszka Blachnickiego?

Piotr Woyciechowski pytany przez PAP o to, kto mógł stać za zabójstwem dokonanym na ks. Franciszku Blachnickim i czy znamy wykonawców i mocodawców tej zbrodni, odpowiedział, że „podejrzewany jest o to szpiegowski duet Jolanty (obecnie: Lange) i Andrzeja Gontarczyków, którzy w dokumentach SB funkcjonowali pod pseudonimami »Panna« i »Yon«”.

„Zostali oni wytypowani, przeszkoleni i przerzuceni w 1982 r. przez wywiad komunistyczny PRL na teren RFN. Przeznaczono ich do działań opresyjnych i rozpracowania przebywającego na emigracji w Carlsbergu (RFN), prowadzącego tam ośrodek »Marianum« - ks. Franciszka Blachnickiego. W latach 1984-87 współpracowali z księdzem. W kwietniu 1988 r. - ponad rok po zabójstwie zostali ewakuowani z RFN z pomocą i udziałem wywiadu PRL” – wyjaśnił.

Dodał, że „podejrzewani są także oficerowie prowadzący i nadzorujący operację wywiadowczą pod kryptonimem »Yon«”.

„Formułowali oni zadania, kontrolowali ich wykonanie i mieli wiedzę pośrednią lub bezpośrednią o morderstwie dokonanym na ks. Blachnickim. Początkowo był to naczelnik Wydziału XI Departamentu I (wywiad) Henryk Bosak i jego zastępca Henryk Wróblewicz (obaj nie żyją), a także pierwsi oficerowie prowadzący małżeństwo Gontarczyków – mjr Robert Grochal i mjr Waldemar Mędzelewski” – wskazał.

Przypomniał, że w 1985 roku – po zabójstwie ks. Popiełuszki – Bosaka zastąpił płk Aleksander Makowski - bardzo ważna postać dla SB, potem dla służb specjalnych III RP - Urzędu Ochrony Państwa (UOP), a następnie Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI).

„Mówimy o oficerach bezpieki oraz agenturze, którzy wiedzieli lub mogli wiedzieć, albo uczestniczyli w planowaniu zgładzenia księdza Franciszka Blachnickiego” – dodał.

„Trzeba wiedzieć, że oficerowie SB - Wróblewicz i Bosak przygotowywali w początku lat 80. operację o kryptonimie »Wida«, mającą na celu zgładzenie Piotra Jeglińskiego – działacza antykomunistycznego przebywającego na emigracji w Paryżu. Historię tę opisał dr Witold Bagieński w naszej wspólnej książce »Konfidenci« (2015). Francuski kontrwywiad zdekonspirował akcję i zapobiegł zabiciu Jeglińskiego. Jak widzimy, Wydział XI Departamentu I MSW posiadał know-how mordowania przeciwników systemu komunistycznego np. przez podanie toksycznych substancji. To właśnie na tym wydziale, najprawdopodobniej spoczywa odpowiedzialność za śmierć ks. Blachnickiego. Nadal żyje płk. Aleksander Makowski, w Markach pod Warszawą mieszka Jolanta Lange, w Łodzi - jej były mąż, Andrzej Gontarczyk” – tłumaczył ekspert.

Czy służby PRL często stosowały truciznę podczas likwidacji przeciwników politycznych?

Na uwagę PAP, iż znamy przypadek zabójstwa bułgarskiego dysydenta Gieorgija Markowa przez otrucie za pomocą rycyny podanej przez specjalnie spreparowaną końcówkę parasolki, zapytany o to, czy służby PRL często stosowały truciznę podczas likwidacji przeciwników politycznych, Piotr Woyciechowski odpowiedział, że „trucizna i w ogóle skrytobójstwo to metoda stosowana przez służby sowieckie od wielu lat”.

„Zarówno w okresie istnienia KGB, jak i obecnych służb rosyjskich funkcjonowało i działa zapewne do dziś laboratorium, które opracowywało receptury trucizn obojętnych, a więc trudnych do wykrycia, a jednocześnie - zabójczo skutecznych. To substancje bez zapachu i smaku, szybko działające i trudne do wykrycia w ciele ofiar. Przypadki Skripala i Litwienienki potwierdzają, że są używane trucizny opierające się na substancjach radioaktywnych. Trucizny stosowały także służby specjalne PRL” – podkreślił.

Tajemnice małżeństwa Gontarczyków

Pytany o to, ilu agentów służb PRL funkcjonowało na terenie RFN i Berlina Zachodniego w latach osiemdziesiątych, ekspert odpowiedział, iż trudno dziś dokładnie oszacować, ale możemy mówić raczej o tysiącach niż setkach. „Werbunkowi przez wywiad cywilny i wojskowy PRL sprzyjała akcja łączenia rodzin. Obywatele PRL, którzy urodzili się w granicach Niemiec (III Rzeszy) z 1937 roku i odwoływali się do niemieckiego pochodzenia, mogli ubiegać się o obywatelstwo RFN i prawo stałego pobytu. W tym przypadku zdecydowały więzy krwi Jolanty Lange. Zresztą, do dziś ona i Andrzej Gontarczyk posiadają obywatelstwo RFN. Werbunek przy łączeniu rodzin był o tyle ułatwiony, że posługiwano się szantażem np. cofnięciem paszportu, represjami wobec członków rodziny pozostających w kraju lub uniemożliwieniem wywiezienia majątku. Inną sprawą jest jakość tej agentury i zdolność służb do dyscyplinowania zwerbowanych osób po okresie naturalizacji, który zwykle trwał od dwóch do pięciu lat” – mówił.

Dopytywany, czy niemieckie służby m.in. kontrwywiad cywilny BfV mogły wcześniej zdemaskować działania małżeństwa Gontarczyków, Piotr Woyciechowski przypomniał, że po śmierci ks. Blachnickiego małżeństwo Gontarczyków było przesłuchiwane przez policję i kontrwywiad RFN.

„W zeznaniach, które złożył w 2006 roku przed prokuratorem IPN, Andrzej Gontarczyk mówił, że dostał propozycję współpracy z nimi, ale nie skorzystał z niej. To trochę prawdy, a trochę fałszu. Propozycja współpracy ze służbami RFN mogła być prawdą, ale nieprawdą jest, że powodem wyjazdu była niezgoda na współpracę. Podkreślam, że Gontarczykowie nie wyjechali z własnej woli, ale zostali ewakuowani przez Austrię, Jugosławię i Węgry z udziałem i pomocą wywiadu cywilnego PRL. Tuż po ucieczce do ich mieszkania w Carlsbergu wkroczyła niemiecka policja i kontrwywiad” – wskazał.

Zdaniem Piotra Woyciechowskiego „najprawdopodobniej w operację »Yon« były zaangażowane także służby z NRD, w tym także bardzo wysoko postawiony agent KGB w niemieckim kontrwywiadzie, który mógł zapewnić im osłonę przed dekonspiracją. Dzięki temu para tych bezwzględnych i niebezpiecznych agentów SB mogła dokończyć dzieła zniszczenia - doprowadzenia do bankructwa drukarni założonej przez ks. Blachnickiego w Carlsbergu. I w odpowiednim momencie ewakuować się w kwietniu 1988 roku. Z pewnością w tej akcji uczestniczyły, poza wywiadem PRL, także służby innych krajów komunistycznych - Stasi i KGB” – powiedział.

Ekspert przypomniał, że służby PRL i Stasi współpracowały podczas operacji „Sycylia” - rozpracowania organizacji polonijnych i antykomunistycznych działających w RFN i Berlinie Zachodnim.

„Bezsprzeczne jest to, że ks. Blachnicki, podobnie jak kilka lat wcześniej ks. Popiełuszko, »był na radarze« i pod nadzorem sowieckich służb” – dodał.

Polecjaka Google News - Portal i.pl

mm

Źródło:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
No i co z tego ?? Negatywnie zweryfikowani Ubecy, SBecy będący dzis na emeryturach dostaja tzw 14nastki a mój krewny nie dostaje tylko dlatego że ma wypracowaną ciężko i uczciwie emeryturę która jest za wysoka aby należała mu sie 14nastka........ to jest w porządku ???
Wróć na i.pl Portal i.pl