Śledztwo ws. Iwony Wieczorek. Zagadkowe nagrania z monitoringów

Gabriela Jatkowska
Gabriela Jatkowska
Krzywy Domek w Sopocie, w którym w 2010 roku mieścił się Dream Club - dyskoteka, w której Iwona Wieczorek bawiła się w noc zaginięcia.
Krzywy Domek w Sopocie, w którym w 2010 roku mieścił się Dream Club - dyskoteka, w której Iwona Wieczorek bawiła się w noc zaginięcia. fot. Karolina Misztal / policja
Sprawa Iwony Wieczorek kryje wciąż wiele tajemnic i sprzecznych zeznań. Należy do nich choćby wątek nagrań z monitoringu w Dream Clubie, w którym 19-latka bawiła ostatni raz przed zaginięciem.

Na nagraniach z monitoringu „Dream Clubu” rzekomo widać było niewiele, a już na pewno nie dało się na nich dostrzec niczego, co przybliżyłoby przebieg zdarzeń w sopockim klubie z udziałem poszukiwanej nastolatki.

„Monitoring był bez zarzutu. Dziwią mnie informacje o słabej jakości nagrań”

Marcin T., ówczesny właściciel „Dream Clubu”, dziś oskarżony w aferze dot. wykorzystywania seksualnego małoletnich dziewczyn, pytany o jakość działających tam kamer, powiedział w rozmowie z portalem i.pl:

– W „Dream Clubie” był dobry monitoring. Kiedy imprezowicz wracał następnego dnia obejrzeć nagrania, bo na przykład zostawił tu portfel czy kurtkę, odtwarzano mu je w obecności menadżera i wszystko było na nich widać. Podobnie było z policją, która czasami sprawdzała, czy ktoś nie rozprowadza narkotyków i korzystała przy tym z naszych nagrań. W całym klubie było tych kamer kilkanaście i każdy zakamarek klubu był „okamerowany”.

– Nie była to na pewno technologia, jaką kluby dysponują dziś, ale w zupełności wystarczająca. Stąd dziwię się pogłoskom o słabej jakości nagrań – przyznał. O marnej jakości nagrań mówili m.in. znajomi Iwony, którzy później wielokrotnie mieli je przeglądać.

Policja i prokuratura nie wypowiadają się na ten temat, zasłaniając się standardowo dobrem śledztwa. Jak zatem było – nagrania z monitoringu były wyraźne czy nie?

Czy doszło do uszkodzenia zapisu z monitoringu?

Paweł P., kolega Iwony Wieczorek, który bawił się z nią i resztą towarzystwa w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, najpierw na działkach, potem m.in. w „Dream Clubie”, miał wybrać się następnego dnia z rana do Wojciecha Sz., ps. Bolo, selekcjonera w klubie. Przeglądał z nim nagrania z monitoringu z 17 lipca 2010 i zgodnie z oficjalnie podanym powodem – chciał ustalić, o której dokładnie z klubu wyszła Iwona i o której opuściło go całe towarzystwo.

W posiadaniu jakich nagrań jest zatem dziś policja i prokuratura? Czy jest możliwe, że doszło do uszkodzenia zapisów z „Dream Clubu” w trakcie ich zgrywania, a może celowego pogorszenia ich jakości? Ślady po usunięciu zapisów byłyby łatwe do zidentyfikowania, ale ingerencja w ich jakość już niekoniecznie.

Zapytaliśmy policjanta, zajmującego się na co dzień cyfrową obróbką nagrań, co sądzi o możliwości uszkodzenia zapisów, przez co te przestały spełniać swoją funkcję dowodową w sprawie. Ekspert, pomijając celowe działanie, uznał, że mogło dojść do trzech wariantów zdarzeń.

– Kopia z kopii już może nie być tak dobra. Może też ktoś to zgrywanie monitoringu zrobił na „odczep się”. Inna kwestia dotyczy przechowywanie tych nagrań. Może ktoś położył je w polu magnetycznym, oddziałującym na jakość – przyznał policjant.

– Trudno mi sobie wyobrazić, że kolega zaginionej gdańszczanki przeglądał i manipulował przy tych nagraniach. Musiałby mieć w tym zakresie umiejętności – dodał.

Brak zapisów z monitoringów osiedli Iwony i jej kolegi

Jednak w tym kontekście powraca pytanie, po co Paweł P. w ogóle przegląda te nagrania?

Nagrania z innego monitoringu stały się pewnego rodzaju alibi kolegi zaginionej nastolatki. Chodzi o monitoring, który znajduje się na bloku dziadków, gdzie po imprezie miał nocować Paweł P. Dopytywany o to, czy nie wyszedł przez okno z tego mieszkania, bronił się, mówiąc że przecież jest nagranie, na którym zostałby utrwalony.

O monitoring z 2010 roku spytaliśmy w administracji spółdzielni mieszkaniowej.

– Niemal na pewno nagrania do sprawy Iwony Wieczorek nie były zabezpieczane. Wiem, bo się tą sprawą interesowałem i jakiegoś większego zabezpieczenia policyjnego sobie nie przypominam, a policja musiałaby zabezpieczyć więcej niż jedną kamerę. Było ich przecież kilka - stwierdził pracownik spółdzielni.

Monitoring, jak dodał nasz rozmówca, nadpisywał się po dwóch tygodniach. Tyle czasu miała wówczas policja, aby go zabezpieczyć i jednoznacznie stwierdzić, czy Paweł P. po powrocie do domu przed 4:00 nad ranem nie wychodził z mieszkania dziadków.

Jeśli przyjąć relację pracownika spółdzielni za pewnik, żadnych nagrań z osiedla dziadków Pawła nie ma. Podobnie zresztą jak i z osiedla Iwony Wieczorek.

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

mm

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 9

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
KohnEfka
13 maja, 23:44, Kris:

Kopia kopii cyfrowej jest zawsze taka sama a nie gorsza to nie tasma magnetyczna. Plik cyfrowy mozna kopiowac tysiace razy i zawsze bedzie taki sam.

Pod warunkiem, że nie robią tego najlepsze pod słońcem służby, czyli polskie służby.

Gdy wybitni polscy eksperci zabrali się za kopiowanie danych z dysków Amber Gold, to pozostały tylko trociny. Z oryginalnych zapisów nie pozostało nic, żadnych PESEL-i i sreli, tylko nazwiska i imiona a jak wiadomo np. Pawłów Adamowiczów u nas dostatek, i nie można ustalić kto zyskał jako jeden z pierwszych poziomów piramidy finansowej.

Gdy nawet uda się skopiować tak jak zrobiłby to byle przechodzień, to jak w przypadku śledztwa z udziałem samochodu z Beatą Szydło, w prokuraturze ulega zniszczeniu (przypadkowemu) płyta CD z zapisem.

i
inka
2 marca, 11:04, Magdalena:

Pole magnetyczne to dobry trop, wszędzie ładują teraz te magnesy.

Tylko według mnie to było jednak celowe.

idiotka

K
Kris
Kopia kopii cyfrowej jest zawsze taka sama a nie gorsza to nie tasma magnetyczna. Plik cyfrowy mozna kopiowac tysiace razy i zawsze bedzie taki sam.
E
Eliza
4 marca, 20:49, L:

Pawel P. Rano zdal sobie sprawę że serio ja zwineli ... dzwonil do niej , do każdego by wyciągnąć info i może żałował tego .

Tez tak myśle ze poinformował kolesiów ze Iwona za dużo wie o jakiś szwindlach i nie był pewien co z nią zrobili i być może sie domyśla kto i co i stad ten niepokój Ale on jest gwoździem do całości aby problem rozwiazac i jego partnerka

L
L
Pawel P jest postacią niezwykle majaca kontakty z roznym środowiskiem. Może warto było się przyjrzeć za co zyje i skąd ma pieniądze na zycie. Firmy bywają przykrywkami.
L
L
Pawel P. Rano zdal sobie sprawę że serio ja zwineli ... dzwonil do niej , do każdego by wyciągnąć info i może żałował tego .
L
L
Widac jasno z tego co piszecie ze to pawel podarował ja komus w prezencie bo go wkurzyła brakiem zainteresowania wiec jej nie żałował....
M
Magdalena
Pole magnetyczne to dobry trop, wszędzie ładują teraz te magnesy.

Tylko według mnie to było jednak celowe.
G
Gość
Dziwne
Wróć na i.pl Portal i.pl