Jaki powinien być urlop?
Dostosowany do naszych potrzeb. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że nasze potrzeby często są przeciwieństwem tego, czego doświadczamy w nadmiarze na co dzień. A zatem, jeżeli pracujemy w firmie, w której, na przykład, siedzimy w tak zwanym open space czyli dużej przestrzeni, obok mamy osoby głośno mówiące, jest duży poziom hałasu, a nasza praca jest związana z dużą stymulacją społeczną, czyli mamy dużo kontaktów, dużo rozmów i czujemy przesyt relacjami, to najgorszy pomysł, na jaki można wpaść, to pojechać do jakiegoś popularnego, często odwiedzanego miejsca w sezonie i wpaść z tłumu w tłum.
Natomiast, jeżeli pracujemy raczej sami, wykonujemy pracę zdalną, jeżeli mamy ochotę na spotkanie z ludźmi, jeśli tych ludzi nam brakuje, to jest fajny pomysł, żeby wybrać miejsce, gdzie są kawiarenki, restauracje, gdzie można pójść między ludzi czy do ludzi. Warto więc przyjrzeć się sobie, temu, jak na co dzień funkcjonujemy, w jakim środowisku pracy, jakie bodźce nas otaczają i zadać sobie pytanie, czym konkretnie jesteśmy zmęczeni, czy nie czujemy się przeciążeni, przestymulowani, a jeżeli tak, to jakim typem bodźców aktywności. Starajmy się urlop wybrać tak, by był przeciwwagą, odskocznią od tego, co jest na co dzień. Nie kierujmy się modą, tym, co proponują znajomi, tylko potrzebami, które mają wynikać z wysokiego poziomu samoświadomości. Żeby nie było tak, że po urlopie wracamy zmęczeni.
Są różne opinie na temat tego, ile powinien trwać urlop. Jedni mówią, że naprawdę odpoczywa się dopiero od dziesiątego dnia urlopu, inni, że biorą naraz cały miesiąc, a są też tacy, którym wystarczy kilkudniowa podróż, zmiana otoczenia i wracają z naładowanymi akumulatorami. Jakie jest Pani zdanie?
Warto doceniać każdą formę urlopu i nie gardzić tymi krótszymi. Nie zawsze możemy sobie pozwolić na dłuższe wakacje. Ale jeśli spojrzymy na wyniki badań, to szala przechyla się na korzyść dłuższych urlopów. Jest to związane z wieloma czynnikami. Również z tym, że nasz układ nerwowy potrzebuje czasu na, mówiąc w przenośni – wyhamowanie. Jesteśmy uwarunkowani na pewne tempo funkcjonowania, które narzuca nam codzienność i żeby uspokoić układ nerwowy, a mówimy tu o układzie poznawczym, dobrze jest przestać myśleć o pracy, wyciszyć się, uspokoić myśli, nie koncentrować się na tematach związanych z pracą. Aby w pełni skupić się na relaksie, bo relaks jest formą uważności. Skupiamy się na miejscu, w którym jesteśmy, na odpoczynku, na celebracji tego odpoczynku – z reguły potrzebujemy na to od kilku do kilkunastu dni. Zalecana długość urlopu jest kwestią indywidualną, ale jest tak, że im intensywniej funkcjonujemy, im w większym napięciu i mobilizacji żyjemy na co dzień, tym urlop powinien być dłuższy. To jest tak, jak z hamowaniem samochodu – im szybciej jedzie samochód, tym dłuższa jest droga jego hamowania. Takie są prawa fizyki; można powiedzieć, że i w tym wypadku one działają tak samo – im szybciej „jedziemy” w naszej codzienności, tym ta droga hamowania, czyli wyciszenia, skupienia na pojedynczych, prostszych czynnościach, jest dłuższa. Jeżeli w pracy mamy moment spokojniejszy, większej stagnacji, przewidywalności, to doskonale odpoczniemy na 3-, 4-dniowym urlopie. Ale jeśli mamy za sobą dłuższy okres intensywnego funkcjonowania, to idealny urlop wynosi minimum 2 tygodnie, a miejsce i okoliczności powinny być odmienne od tych codziennych, z nastawieniem na nasze potrzeby. Może być tak, że potrzebujemy się po prostu wyspać, zacząć regularnie jeść i chodzić na długie spacery do lasu. A może być tak, że chcemy pójść do kina, teatru, restauracji, spotkać się ze znajomymi. Patrząc na średnią naszych potrzeb, optowałabym za dłuższymi urlopami, ale to też jest kwestia indywidualna. W ogóle w planowaniu urlopu skupiamy się raczej na swoich potrzebach, na sobie, wsłuchujemy się w siebie, niż szukamy ogólnych wytycznych.