Polski sprzęt podbija świat. Prezes PGZ Sebastian Chwałek: Zainteresowanie pozyskaniem naszego uzbrojenia jest ogromne

Spółki należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej produkują mnóstwo sprzętu, który świetnie sprawdza się w wojnie na Ukrainie. Sprzedajemy naszym przyjaciołom ze Wschodu m.in. Kraby, ale na filmach w mediach społecznościowych widać również Pioruny oraz Groty. Czy agresja Rosji na Ukrainę sprawiła, że PGZ produkuje więcej sprzętu?

Myślę, że po 24 lutego zmieniło się w zasadzie wszystko w całej naszej europejskiej rzeczywistości – geopolitycznej oraz w zakresie bezpieczeństwa. Oczywiście, to wydarzenie spowodowało konieczność zwiększenia zdolności produkcyjnych naszych spółek, ale szybko odpowiedzieliśmy na to zapotrzebowanie. Przypomnę, że w momencie rozpoczęcia działań na granicy polsko-białoruskiej w niektórych naszych spółkach musieliśmy zwiększyć te zdolności – w zakresie produkcji hełmów, kamizelek kuloodpornych czy amunicji, jak również broni strzeleckiej. To wszystko się dzieje. W tej chwili mamy duże inwestycje, które mają doprowadzić nas do niezbędnych ilości – takich, których oczekują od nas zarówno polskie Siły Zbrojne, ale także żebyśmy byli w stanie wesprzeć choćby naszych przyjaciół z Ukrainy, czy wszystkich tych zainteresowanych, którzy potrzebują uzbrojenia, a potrzebują go w zasadzie wszyscy.

Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak często powtarza, że kupuje od polskiej zbrojeniówki tyle, ile ona jest w stanie wyprodukować. Podkreśla też, że moce przerobowe są jakie są przez lata zaniedbań oraz zamykanie zakładów zbrojeniowych. Czy Pan, jako prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, robi wszystko, aby moce przerobowe zwiększyć?

Tak, oczywiście. Robimy to, co jest możliwe w tak krótkim czasie. Rozumiemy potrzeby polskiej armii i wiemy, że niezbędne są też zakupy na szybko, aby uzupełnić zdolności, które zostały chociażby zmniejszone z powodu przekazania części uzbrojenia naszym sąsiadom z Ukrainy, żeby bronili swojej ojczyzny, a przez to bronili także zachodniej Europy. Już od kilku miesięcy - a tak, jak powiedziałem, też od zeszłego roku - zwiększamy moce przerobowe. Już dziś oddane są do użytku kolejne linie produkcyjne amunicji mało- i średniokalibrowej. Zwiększyliśmy produkcję oporządzenia umundurowania, środków bezpieczeństwa dla polskich żołnierzy – hełmów i kamizelek kuloodpornych. To wszystko już się dzieje, ale też zwiększamy zdolności w zakresie dużych produktów. Kontrakty, które były do tej pory zawierane przez siły zbrojne, np. na ilości pojazdów armatohaubic Krab, już w przyszłym roku oraz w latach kolejnych, będą kilkukrotnie zwiększone, ponieważ taka jest potrzeba. Zawsze się produkuje tyle, na ile jest potrzeba. Wprost proporcjonalnie musimy dziś przyspieszyć – nie tylko jeśli chodzi o polski rynek, ale też musimy być gotowi na eksport. Przypominam, że podpisaliśmy kontrakt z sąsiadami z Ukrainy na kilkadziesiąt kolejnych armatohaubic Krab, które musimy dostarczyć im na front. To wszystko powoduje, że od kilkunastu miesięcy, a od kilku szczególnie, prowadzimy te działania. One już owocują choćby prawie trzykrotnym zwiększeniem produkcji zestawów Piorun, które są dziś bezapelacyjnie najlepsze na polu walki na Ukrainie. To poligon, który weryfikuje wszystko. To niepowtarzalna szansa, aby nasz sprzęt mógł przejść testy poligonowe w tak olbrzymim w zakresie. Pole walki wykaże wszystkie ułomności, a my mamy same pochwały.

Wspomniał Pan o Krabach i Piorunach, więc dopytam o te drugie. Otóż we wtorek przyszedł do nas pierwszy sprzęt z Korei Południowej: czołgi K2 oraz armatohaubice K9. Przy tej okazji niektóre media, ale też część opozycji, były bardzo zatroskane o polski przemysł zbrojeniowy. Mianowicie stwierdziły, że przecież mamy tak świetne swoje Kraby, a wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zamawia mimo tego armatohaubice K9 w Korei Południowej. Chyba jednak nie do końca tak jest?

Nie jest tak do końca. Tak jak powiedziałem wcześniej, niezbędne jest dziś uzupełnienie zdolności, które nie mogły być tak szybko uzupełnione, choćby poprzez to, że produkcję, która były przeznaczona dla polskiej armii, musieliśmy przekazać naszym sąsiadom z Ukrainy. W to miejsce przemysł koreański dostarcza nam – też z własnych zasobów i zasobów produkcji na rzecz armii koreańskiej – na bieżąco np. armatohaubice K9. Wszystkie te pojazdy będą również produkowane w niedalekiej przyszłości na terenie Polski – w naszych zakładach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W tej chwili trwają bardzo intensywne negocjacje z partnerami z Korei Południowej – zarówno z Hyundai Rotem w zakresie czołgów, jak i Hanwha Defence w zakresie armatohaubic. Nasza armatohaubica Krab bezapelacyjnie jest świetna. Rozpędzamy moce produkcyjne, ale zanim to będzie możliwe w takim zakresie, jaka jest dziś potrzeba, musimy skorzystać z dostaw z dalekiego - jak na nasze możliwości - kraju, jakim jest Korea Południowa. Oczywiście są tacy, którzy to krytykują, niemniej przypominam, że jeszcze kilka lat temu część tych osób likwidowała polską armię, likwidowała jednostki wojskowe i pozbywała się sprzętu wojskowego. Dziś – po 24 lutego – ten sprzęt byłby nam potrzebny, a jego nie ma. Musimy go w pilnym tempie kupować. Wicepremier Mariusz Błaszczak zabezpieczył środki na ten cel i zakupy idą pełną parą, także w polskiej zbrojeniówce. Kolejne kontrakty na Kraby też zostały zawarte i jeszcze będą zawierane. Jednocześnie będzie produkcja K9 i Kraba w Polsce. Krab też może stać się przedmiotem naszego eksportu, a potem wspólnie będziemy oferowali nowe rozwiązania kolejnej generacji – na rynkach trzecich i dla polskich ził zbrojeniowych.

Zaczął Pan już mówić również o negocjacjach z Koreą Południową. Otóż Polska Grupa Zbrojeniowa będzie brać czynny udział w projektach K9PL, K2PL, Chunmoo także? Na jakim etapie są negocjacje?

Tak. Chunmoo, czyli wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe, również docelowo będą produkowane w Polsce. Już dziś podstawą jest podwozie Jelcza, na nich zostaną na razie montowane wyrzutnia i rakiety dostarczane przez Koreę Południową. Jednak docelowo wszystkie te zdolności i cały ten system będą realizowane w naszych zakładach. Zanim to nastąpi, pozyskujemy sprzęt bezpośrednio od Korei Południowej. Już Jelcz staje się elementem tego wyposażenia, do tego dochodzą nasze radary i nasze systemy dowodzenia. To wszystko jest już w trakcie realizacji.

Wcześniej wspomniał Pan także o kolejnym hicie PGZ, czyli Piorunach. Polskie zestawy rakietowe Piorun kupiła już od nas Norwegia, Estonia, ale też Stany Zjednoczone, które są potęgą jeśli chodzi o przemysł zbrojeniowy i sprzęt wojskowy. Czy w najbliższym czasie PGZ planuje kolejne kontrakty na ich sprzedaż?

Oczywiście, planujemy kolejne kontrakty. Zainteresowanie pozyskaniem naszego uzbrojenia, szczególnie rakiet przeciwlotniczych Piorun, jest dziś ogromne. Dla nas dziś priorytetem jest rynek polski i uzupełnienie potrzeb naszego rodzimego wojska. Przygotowujemy zwiększenie produkcji. Już w przyszłym roku będzie kolejne zwiększenie mocy produkcyjnych. Zamierzamy – de facto w krótkim okresie 3-4 lat – dziesięciokrotnie zwiększyć produkcję w stosunku do pierwotnej, która była realizowana. Rozmawiamy z kontrahentami. Myślę, że to nie jest jeszcze ten moment, aby ujawniać, ponieważ biznes wymaga troszkę ciszy i pewnego spokoju. Jeżeli będę już mógł poinformować, to z wielką przyjemnością przekażę tę informacje również państwu.

Kolejnym hitem PGZ jest karabinek Grot. Fabryka Broni „Łucznik” otrzymała za ten produkt niedawno nagrodę Polskiego Radia „Lubię, bo polskie” w kategorii najlepszy produkt eksportowy. Grot sprawdza się także w wojnie na Ukrainie. Ale był taki portal, który bardzo krytykował karabinek, trwa zresztą proces. Nagroda i skuteczność tego sprzętu to chyba najlepsza odpowiedź na tę krytykę?

Zgadza się. Niestety jest tak, że zawsze znajdą się tylko oponenci, którzy – de facto – szkodzą polskiemu przemysłowi i szkodzą Polsce, wypowiadając takie opinie, niepoparte żadnymi faktami. Zarówno polscy żołnierze, jak i dziś żołnierze na Ukrainie, ale już kilku klientów zagranicznych, też inne armie na świecie, rozpoczęły korzystanie z tego karabinka i zbiera on wyjątkowo dobre oceny. Można powiedzieć, że ktoś, kto krytykuje tego rodzaju uzbrojenie, które dziś bezapelacyjnie sprawdza się w warunkach bojowych, może być uznany za miłośnika innych rozwiązań. Ja tak to traktuję. Każdy ma prawo do wyrażania opinii, byle były one oparte o jakąkolwiek prawdę. Prawda sama się obroni i właśnie się obroniła. Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że ta broń jest wyjątkowo dobra. Jednak my i tak nie poprzestajemy. Grot będzie jeszcze wielokrotnie unowocześniany, bo cały czas obsługujący go żołnierze, którzy mają swoje uwagi dotyczące tego, jak zmodyfikować funkcjonalność karabinka, mogą przekazywać je fabryce. My odpowiadamy na te specjalne zamówienia, dotyczące choćby ergonomii tego karabinka i jego przeznaczenia. M.in. wojska specjalne w jednym z krajów afrykańskich rozpoczęły użytkowanie karabinka. Mają swoje pewne spostrzeżenia i już są one wprowadzone do tego uzbrojenia. Ilość wersji, którą dziś oferujemy w ramach tego systemu, bo jest to system modułowy i może być rozbudowywany na wiele możliwości, a nawet przebudowywany w trakcie użytkowania przez żołnierza na polu walki. Jest to ewenement i niewiele jest tego rodzaju rozwiązań dostępnych na świecie. Łatwo jest krytykować, nie podając żadnych faktów, ale my dziś chyba nie musimy nic już więcej na ten temat mówić, wyjaśniać, udowadniać. Prawda się sama obroniła. Sprzęt jest świetny. Będzie na wyposażeniu nie tylko polskiej armii, ale jest też duże zainteresowanie na rynkach światowych na jego pozyskanie. Obecnie trafia już do Stanów Zjednoczonych i na rynek cywilny. Jest to chyba najlepszy dowód, że nie odbiega od najlepszych rozwiązań na świecie, a w niektórych aspektach – śmiem twierdzić – że jest lepszy.

Rozmawiała Lidia Lemaniak

mm