Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podsłuchujemy chętnie i często. Koszt nie jest duży (ZDJĘCIA)

Aleksandra Dunajska
Podsłuchujemy chętnie i często. Koszt nie jest duży
Podsłuchujemy chętnie i często. Koszt nie jest duży Jacek Babicz
Łatwy do ukrycia minidyktafon można kupić już za 150 zł. Niewielkie koszty i dostępność powodują, że podsłuchujemy coraz częściej. Nielegalnie.

Cały kraj mówi o podsłuchach z warszawskiej restauracji Sowa&Przyjaciele, gdzie nagrano m.in. rozmowy ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Na co dzień podsłuchiwani są jednak nie tylko ważni politycy, a nagrania dotyczą bardziej prozaicznych spraw. - Nasi klienci to np. rodzice, którzy chcą skontrolować nianię, zajmującą się dzieckiem lub mężowie podejrzewający żonę o zdradę - wylicza Dawid Kamiński, właściciel lubelskiego sklepu MDH-System, sprzedającego m.in. sprzęt detektywistyczny.

Coraz częściej podsłuchy są też w firmach. - Pracodawcy nagrywają podwładnych, żeby sprawdzić, jak wykorzystują czas pracy albo, czy nie wynoszą informacji do konkurencji. Przedsiębiorcy podsłuchują siebie nawzajem, coraz więcej jest przypadków szpiegostwa przemysłowego. Często mamy zlecenia sprawdzenia pomieszczeń firmy, gdzie odbywają się spotkania zarządu - mówi Tomasz Paćkowski ze Świdnika, współwłaściciel biura detektywistycznego.

Możliwości technicznych nie brakuje. Minidyktafon do schowania np. w pluszaku można kupić już za 150 zł. Mikrorejestrator dźwięku da się ukryć w długopisie, pendrivie, breloku do kluczy (ceny od 199 zł), a minikamerę w ramce na zdjęcia czy paczce papierosów (niecałe 500 zł). - Pracodawcy sprawdzają pracowników za pomocą oprogramowań monitorujących na telefony. Mogą w ten sposób odsłuchiwać rozmowy i przeglądać historię korzystania z internetu - wyjaśnia Paćkowski.

Prawnicy ostrzegają jednak, że nagrywanie bez zgody osoby zainteresowanej jest karalne. - Nielegalne jest nagrywanie osób trzecich. Jest to przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego. Grozi za nie do dwóch lat pozbawienia wolności - tłumaczy adwokat Stanisław Estreich. - Ale jeśli nagrywający bierze udział w spotkaniu, czyli jeśli nagrywa rozmówcę - nawet bez jego zgody - jest to legalne, chociaż etycznie naganne - zaznacza.

- Podsłuchiwać legalnie osoby trzecie może policja albo prokuratura za zgodą sądu - informuje mecenas Janusz Łomża.

Gdzie jest lubelska Sowa & Przyjaciele i czy politycy chronią się przed podsłuchami

Czytaj na następnej stronie

Czy ABW sprawdzała gabinety polityków

W Warszawie politycy spotykają się w restauracji Sowa &Przyjaciele, a w Lublinie w 16 Stołach. Menedżerka zapewnia, że podsłuchów nie ma.

Czy gabinety lubelskich polityków mogą być podsłuchiwane? Jak piszemy na pierwszej stronie, nie byłoby to bardzo trudne. Wicemarszałek Krzysztof Grabczuk podkreśla jednak, że takich działań się nie obawia. Ale już np. zanim Wojciech Żukowski, wojewoda lubelski w latach 2005 - 2007, zaczął pracę w Urzędzie Wojewódzkim, ABW zlecono kontrolę jego nowego gabinetu pod kątem obecności w nim urządzeń podsłuchowych. - To było rutynowe działanie. Niczego nie znaleziono - wspomina dziś Żukowski.

Rzecznicy prezydenta Lublina, jak i obecnego wojewody zaprzeczają, jakoby miejsca pracy ich szefów były prześwietlane przez służby. Ale są samorządowcy, którzy obawiają się, że zostaną nagrani. - Regularnie przez cztery lata sprawdzałem gabinet włodarza pewnego miasta w regionie - mówi nam nieoficjalnie właściciel lubelskiego biura detektywistycznego.

W aferze taśmowej Wprost ministrów i biznesmenów podsłuchano jednak nie w urzędach, ale w restauracji. A gdzie spotykają się politycy w Lublinie? Niegdyś popularne były Ulice Miasta, tuż przy Bramie Krakowskiej. Było to miejsce szczególnie często odwiedzane przez radnych miejskich. Dziś modne jest m.in. 16 Stołów na Starym Mieście. Przyznaje to menedżerka restauracji Wiola Welman. Co przyciąga tam polityków? - Chodzi może o klimat, a także jakość serwowanych potraw i obsługi. To elegancki lokal - mówi Welman. I dodaje, że żadnych VIP-roomów w restauracji nie ma. Podobnie jak podsłuchów.

Tymczasem w saloniku słynnej już warszawskiej restauracji Sowa&Przyjaciele biesiadował też jeden z lubelskich polityków - Włodzimierz Karpiński, minister skarbu państwa, poseł i szef PO w regionie. Jak wynika z opublikowanych w poniedziałek przez Wprost stenogramów, minister rozmawiał ze swoim zastępcą Zdzisławem Gawlikiem i szefem PKN Orlen Jackiem Krawcem. Częściowo pisaliśmy na ten temat w poniedziałek. Poza, delikatnie mówiąc, mało eleganckim językiem, Włodzimierzowi Karpińskiemu trudno po tej publikacji cokolwiek zarzucić. Jak wynika z zapisów we Wprost, panowie mieli mówić m.in. o ulubionych ośrodkach narciarskich. Karpiński wspomina też "syf" w LOT, Stoczni Gdańskiej, Polimeksie. Mężczyźni dyskutują również o obsadzie zarządu Orlenu.

Minister Karpiński nie odbierał poniedziałek telefonu. Nie dostaliśmy też odpowiedzi na zadane mailem pytania. Polityk nie pojawił się również na wieczornym posiedzeniu zarządu regionalnej PO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski