Bartosz Salamon nie jest jedynym piłkarzem Lecha Poznań, który po przygodach w innych klubach i krajach, wraca na Bułgarską, by znów cieszyć kibiców swoją grą. Lechici zwykle przyjmowani byli przez sympatyków Kolejorza z otwartymi rękami. Tylko dla nielicznych ponowna gra w Lechu Poznań okazała się pomyłką.
Zobacz, które powroty były okazały się prawdziwymi strzałami w dziesiątkę, a które były niewypałami ---->
Jarosław Araszkiewicz
Rekordzista, jeśli chodzi o powroty do Lecha Poznań. "Araś" wracał do Kolejorza z Legii (1987 rok po odbyciu służby wojskowej), z tureckiego Bakirkoysporu (1992) i dwukrotnie z Dyskobolii Grodzisk (1998 i 2001). W wieku 35 lat nie chciał jeszcze kończyć kariery. Przez dwa sezony biegał jeszcze w koszulce Kolejorza, przyczynił się do ponownego awansu niebiesko-białych do ekstraklasy. Ostatecznie zakończył profesjonalną grę w 2003 roku, mając w dorobku pięć tytułów mistrza Polski z Kolejorzem. Jego pierwszy i ostatni występ w ekstraklasie (3 czerwca z Wisłą Kraków) lidze dzieliło 20 lat i 23 dni.
- Zawsze umiałem dogadać się z władzami Kolejorza i kibicami. Tu zawsze był świetny klimat do gry, więc zawsze cieszyłem się, gdy znów mogłem zakładać koszulkę z herbem Lecha - powiedział nam Jarosław Araszkiewicz
Zobacz, kto jeszcze wracał do Lecha ---->
Piotr Reiss
Wracał do Lecha podobnie jak "Araś" aż cztery razy. Z Kotwicy Kórnik (1993), Amiki (1994), Greuther Fuerth (2002) i z Warty Poznań (2012). To zawsze były spektakularne powroty, bo "Rejsik" był ulubieńcem fanów Kolejorza. Z Niemiec został ściągnięty, by pomóc Lechowi wywalczyć awans do ekstraklasy. Jego pensję opłacał Sebastian Kulczyk. W polskiej Ekstraklasie zagrał w 327 spotkaniach i zdobył 109 goli. Wszystkie te mecze rozegrał w barwach Lecha Poznań. 27 maja 2013 roku Piotr Reiss na konferencji prasowej oficjalnie ogłosił zakończenie piłkarskiej kariery. Miał niespełna 41 lat. 6 dni później zagrał swój ostatni mecz w Ekstraklasie z Koroną Kielce, w którym asystował przy golu Ivana Djurdjevicia.
Zobacz, kto jeszcze wracał do Lecha ---->
Rafał Murawski
On z kolei jest rekordzistą, jeśli chodzi o kwotę, jaką Lech Poznań musiał zapłacić, by ponownie trafił na Bułgarską. Prezes Andrzej Kadziński zdecydował się zapłacić za niego w styczniu 2011 roku aż milion euro. Kolejorz nie stracił na tym transferze, bo Rubin Kazań pozyskał go z Lecha latem 2009 za 3,5 mln euro. - Dla takiego zawodnika jak "Muraś" drzwi do Lecha są zawsze otwarte. On jest wart każdych pieniędzy - mówił wtedy prezes.
W Kolejorzu grał jeszcze przez trzy lata. Zimą 2014 roku wespół z Bartoszem Ślusarskim w wyniku konfliktu ze sztabem szkoleniowym został dyscyplinarnie zesłany do rezerw, a wkrótce potem rozwiązał kontrakt z Kolejorzem. Karierę zakończył w Pogoni Szczecin.
Zobacz, kto jeszcze wracał do Lecha ---->