18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mlynkova: Nie akceptuję rozbijania rodzin

Paweł Gzyl
Halina Mlynkova  nagrała nową płytę, która odsłania jej inne oblicze.
Halina Mlynkova nagrała nową płytę, która odsłania jej inne oblicze. Fot. Universal Polska

Pięknie Pani wygląda w wersji blond na okładce nowej płyty.
Dziękuję. Jak chyba każdy, zmieniam się. Jako człowiek, jako kobieta. I tyle!

Pamiętamy słynny film z Marilyn Monroe "Mężczyźni wolą blondynki". Odczuła to Pani już na własnej skórze?
(śmiech) To jest trochę tak, jak z moim odchudzaniem. Ja wyglądam tak samo szczupło, od kiedy urodziłam syna. Zostało to jednak zauważone dopiero wtedy, kiedy mój były mąż, Łukasz, schudł. A on się rzeczywiście odchudzał. W mediach od razu pojawiły się plotki: "Oni w ogóle nie jedzą!". To samo z moimi włosami. Latem rozjaśniły mi się trochę, więc je podkręciłam blond kolorem. I od razu: "Rany, jak ona się zmieniła!".

Cóż: powiedziała Pani kiedyś, że kobieta ma prawo być zmienną, a nawet słabą. Pielęgnuje Pani te cechy w sobie?
Tak - bo je uwielbiam. Największą bronią kobiet jest właśnie ich pielęgnowanie. Mężczyzna robi się bowiem bezsilny, kiedy płaczliwym głosem, wyznaje mu się: "Ja już tak mam i tego nie zmienię". Wtedy jest po aferze, po zarzutach i wyrzutach, kobieta jest na wygranej pozycji. Nie ma więc z czego rezygnować.

Kobieta lubi też podobać się i zwracać na siebie uwagę. Chętnie pokazuje się Pani na różnego rodzaju bankietach i przyjęciach?
Nienawidzę tego.

Naprawdę?
Jeśli nie muszę, to nie idę. Dzisiaj jest impreza MTV, ale nie idę, choć mnie namawiano.

Dlaczego?
Chodzę tylko na imprezy organizowane przez osoby, które znam i lubię. Albo na takie, na których z kimś się umawiam, że sobie porozmawiamy, bo się dawno nie widzieliśmy. Bywam też na pokazach tych projektantów, których ubrania noszę. To są sytuacje, które mają dla mnie znaczenie. Chodzić tylko po to, aby się pokazać - nie ma szans, wolę spędzić ten czas z synem w domu.

No właśnie: matki samotnie wychowujące dzieci mają tendencję do ich rozpieszczania. Pani też?
Absolutnie nie! Przez to, że sama wychowuję Piotrka, nie mogę sobie pozwolić na jego rozpieszczanie. Dlatego stałam się bardzo konsekwentna. I on mnie zna od tej strony. Kiedy jest oboje rodziców, to matka może być trochę bardziej miękka. Tymczasem ja muszę być ojcem i matką w jednym. I chociaż Piotrek jest kochanym i cudownym dzieckiem, to jak coś nabroi, wie, że nie ma zlituj i niebo zaciąga się czarnymi chmurami. To pewnie dlatego, że mam góralską naturę.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani: "Nie jestem stworzona do życia singla". Przez pewien czas musiała Pani jednak radzić sobie sama. Ciężko było?
Nadal sobie radzę sama. Nie zmieniłam jakoś specjalnie swego życia. Od zawsze muszę się trzymać zasady - jak coś chcesz, zrób to sobie sama. Dlatego po rozwodzie nie poczułam szczególnej zmiany w życiu.

Trudno chyba być samotnym, kiedy z każdego okna wygląda paparazzo.
To jest nieprzyjemne. Gdy idę do pobliskiego sklepu spożywczego, staje mi na drodze grupka fotoreporterów - i od razu wszyscy wokół zastanawiają się kim jestem. To jest bez sensu - bo oni robią mi po prostu obciach na ulicy. A potem i tak jestem oskarżona o "ustawkę" .

Ma Pani sposób na paparazzich?
Kilka razy wyprowadziłam ich w pole. W sumie to ich rozumiem - przecież nie robią mi nic strasznie złego. Tylko żeby to wszystko miało ręce i nogi. Gorzej, jak zaglądają mi przez okna. To skrajne przekroczenie granicy prywatności. Dlatego na ulicy mogą robić co chcą - ale wara im od mojego domu.

Gorsze są chyba plotki, które pojawiają się w Internecie. Prostować czy ignorować?
Z tym się nie da walczyć. Im bardziej się ktoś tłumaczy, tym bardziej obraca się to przeciwko niemu. Lepiej więc ignorować. Chociaż czasami są to bolesne plotki, kiedy dotyczą poważnych rzeczy. Miałam taki moment w życiu, kiedy mnie szkalowano. Nikt nie znał prawdy - a wypisano bzdury wyssane z palca. Wiedziałam, że nie mogę reagować i byłam bezbronna, co bolało.

O swojej nowej płycie powiedziała Pani, że jest "przebudzeniem". To znaczy, że ostatnie lata były złym snem?
Nie, aż tak bym tego nie nazwała. Mój poprzedni album - "Etnoteka" - był trochę taki w letargu. Wracałam nim na rynek muzyczny i chciałam tym albumem pokazać wszystko. Byłam złakniona dźwięków. Wcześniej podróżowałam po świecie i postanowiłam zaprezentować trochę takiej, trochę innej muzyki. Wszystko to było jednak wyciszone - bo planowałam nagrać spokojną płytę. Teraz jednak jest inaczej - obudziłam się z tego letargu, chce mi się żyć, mam w sobie pozytywne emocje. Dlatego piosenki są zaśpiewane pełnym gardłem, radosne i optymistyczne. Zresztą już nawet podczas ostatnich koncertów myślałam sobie: "Boże, chcę coś szybkiego zaśpiewać, nie tylko te wyciszone piosenki". "Po drugiej stronie lustra" to pełne energii przebudzenie muzyczne.

"Etnoteka" powstała po Pani podróżach po Afryce. Nowy album jest zdominowany przez celtycki folklor. To znaczy, że wędrowała Pani tym razem po Wyspach Brytyjskich?
Nie. Anglia jest piękna, ale nie fascynuje mnie tak, jak Afryka i Indie. Te irlandzkie klimaty pojawiły się już trochę na "Etnotece" - i postanowiłam tym razem rozwinąć ten wątek. Tym bardziej że nie ma w Polsce żadnej wokalistki z głównego nurtu folkowej sceny, która śpiewałaby właśnie taką muzykę. Jest u nas sporo cygańskich czy bałkańskich brzmień - to jest przyjemne i dobrze u nas znane. Tymczasem ja zaproponowałam coś nowego.

Co Panią zafascynowało w tym irlandzkim folklorze? Bo on jest trochę mroczny.
Nie: te wszystkie flety i skrzypce mają bardzo dużo radości w sobie. Rytmy też są skoczne. Celtowie przechodzili przez Czechy i w folklorze tego kraju jest dużo takich brzmień. I zawsze odbierałam je jako radosne. Na płycie jest tylko jeden mroczny utwór - "Bóg tu zmarł". Ale reszta jest pozytywna.

Ciągle pozostaje Pani przy folku - to dlatego, że wszyscy pokochali Panią jako wokalistkę Brathanków?
Nie ukrywam, że w ciągu siedmiu lat, które spędziłam w domu po rozstaniu z Brathankami, miałam lekki przesyt taką muzyką. Ale kiedy zaczęłam przygotowywać pierwsze solowe piosenki, ciągle gdzieś mi tam brakowało a to skrzypiec, a to fletów, a to akordeonu. Dlatego myślę, że z jednej strony ciągnie mnie do tego w naturalny sposób, a z drugiej - nie mogę walczyć z czymś, w co sama się wpisałam tymi słynnymi "Czerwonymi koralami". Do dziś, kiedy gram koncert i śpiewam ten utwór, ludzie huczą, jak wiele lat temu. Nie będę od tego uciekać z czystego szacunku do fanów.

Skoro jesteśmy przy Brathankach: wydawało się, że zakopaliście już topór wojenny, a tu przy okazji ostatniego festiwalu w Opolu, muzycy z tego zespołu znowu mieli do Pani pretensje, że wykonuje dawne, wspólne przeboje.
Też byłam tym zaskoczona. Nie wiedziałam, że oni mnie tak strasznie nie lubią (śmiech). Myślę, że list, który opublikowali w Internecie był wyjątkowo nieelegancki i mówi sam za siebie, jacy są to ludzie. Nic dodać, nic ująć.

Tytuł nowej płyty - "Po drugiej stronie lustra" - wskazuje, że będzie trochę nierealnie. I faktycznie - niektóre teksty piosenek są nieco bajkowe. To dlatego, że nie chce Pani za bardzo się odsłonić ?
Owszem. W ogóle nie lubię się odsłaniać. Nie zawsze mi to wychodzi i czasem daję się wyrolować przez media. Może trochę jestem naiwna? Zawsze wydawało mi się, że przez sztukę też można opowiedzieć o sobie. Tymczasem okazuje się, że niektórzy to wykorzystują przeciwko mnie. Tym razem jednak chodziło o to, że w muzyce celtyckiej jest dużo takiej bajkowości i cudowności.
Dlatego chciałam, aby teksty były spójne z muzyką. Poza tym, kiedy piszę teksty, są one w pewnym stopniu odzwierciedleniem mojej duszy, ale też - wynikiem obserwacji świata.

Mnie się najbardziej spodobał utwór "Nie pragnij mnie". To chyba pierwszy przypadek w polskiej muzyce popularnej, kiedy kobieta śpiewa do mężczyzny, aby... nie zdradzał z nią swojej żony.
(śmiech) Do tego utworu tekst napisał mój czeski producent Leszek Wronka. Ale odwołuje się on do moich doświadczeń. Bo to jest tak - kiedy kobieta staje się znowu wolna, okazuje się, że zaraz wokół niej pojawia się pełno mężczyzn. Są wśród nich również żonaci. Tymczasem ja jestem bardzo przeciwna zdradom i rozbijaniu rodzin. Bo to można zrobić szybko, a krzywda potem zostaje na całe życie.

Obecnie jest Pani parą z Leszkiem Wronką. Pierwsza była praca czy miłość?
Cóż - kiedy dostałam od Leszka propozycję nagrania płyty, początkowo naiwnie myślałam, że chodzi tylko o współpracę (śmiech).

Jak się pracuje z ukochanym?
Oboje staraliśmy się zachowywać stuprocentowo profesjonalnie. I byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak nam się razem pracowało. Dlatego chyba tym razem podczas nagrań śpiewało mi się najlepiej w życiu.

Powiedziała Pani kiedyś, że to "mózg jest najseksowniejszym" organem mężczyzny. To przypadek Leszka?
Tak. Ale nie tylko - bo to też dobry człowiek o wielkim poczuciu humoru. Ja zakochuję się głównie w osobowości. To jest silniejsze ode mnie. Po prostu ktoś ma silny charakter, magię, niezwykłość w sobie - i ja ją czuję od samego początku. Leszek właśnie taki jest. Poza tym po prostu podoba mi się jako facet.

Nie tęskni Pani za Krakowem?
Czasami. Kocham Kraków i zawsze będą go kochać. Mam najpiękniejsze wspomnienia z czasów studiów pod Wawelem. To jest wyjątkowe miasto dla mnie - mój drugi dom. Kiedy jestem w Krakowie, czuję się prawie jak u siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska