Media spekulują, że poseł Mieczysław Baszko chce wrócić do PSL. Ten zaprzecza

Mieczysław Baszko chce wrócić do PSL-u? - pytają ogólnopolskie media. A inne donoszą wręcz, że Mieczysław Baszko żałuje swojej decyzji.

- Niczego nie żałuję. I nie chcę wracać - dementuje poseł, o którym ostatnio głośno było w całej Polsce.

Przypomnijmy, że ponad tydzień temu opuścił on ludowców na rzecz Porozumienia Jarosława Gowina. Teraz podobno chciałby wracać, bo prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że decyzją rady politycznej partii „ci, którzy zmienili przynależność partyjną w ciągu ostatnich trzech lat, nie mogą startować z naszych list w wyborach samorządowych”.

- Dotyczy to wyłącznie osób, które w ciągu trzech ostatnich lat opuściły PiS i teraz chciałyby do niego wrócić. Mieczysława Baszki ta decyzja rady politycznej więc nie obejmuje - uspokaja poseł Jacek Żalek, podlaski lider Porozumienia.

A Mieczysław Baszko mówi, że bardzo dużo jest wokół niego różnych spekulacji. I szumu. - Nie wiedziałem do tej pory, że jestem taki ważny - śmieje się.

Decyzję o zmianie barw partyjnych uzasadniał chęcią pracy na rzecz regionu.

- W Porozumieniu będę mógł zrobić dużo więcej - podkreślał.

Nieoficjalnie mówi się, że Mieczysław Baszko, który przez lata miał wiele do powiedzenia w partyjnych sprawach, został odsunięty na boczny tor przez nowego szefa podlaskich struktur PSL - Stefana Krajewskiego.

- Konfliktu między nami nie było. To decyzją działaczy wygrałem z nim wybory na prezesa - mówił w rozmowie z „Porannym” Krajewski.

Teraz pytamy go, co by było gdyby Mieczysław Baszko jednak chciał wrócić do PSL.

- Zgodnie z naszym statutem, mógłby wystąpić z takim wnioskiem po dwóch latach od wykluczenia go z partii - twierdzi.

Jest jednak mało realne, by poseł Baszko został przyjęty z powrotem. - Nie chodzi nawet o sam fakt opuszczenia klubu, ale o formę, w jakiej to zrobił - przyznaje Krajewski.

Baszko ogłosił swoją decyzję w towarzystwie wicepremiera Jarosława Gowina w dniu, kiedy PSL miał swoją konwencję samorządową w Kraśniku. Odchodząc rozbił klub ludowców w Sejmie, który co prawda został uratowany dzięki dołączeniu do niego Michała Kamińskiego z Unii Europejskich Demokratów, ale niesmak pozostał. - Jeśli ktoś zamierza opuścić szeregi partyjne, mówi to kolegom z wyprzedzeniem. W przypadku Baszki tak nie było - podkreśla Stefan Krajewski.

Jak pisaliśmy w zeszłym tygodniu, ponoć Mieczysław Baszko nie miał co liczyć na dobre miejsce na liście wyborczej PSL. Zmieniał partyjne barwy, bo chciałby wystartować w wyborach na starostę sokólskiego. - Nie ukrywam, że przygotowuję się do wyborów samorządowych - mówił w rozmowie z „Porannym”.

Podlaskim politykiem, który ma chyba największe doświadczenie w zmienianiu partyjnych barw jest Jacek Żalek. Na swoim koncie ma współpracę z takimi formacjami jak: Akcja Wyborcza Solidarność, Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, Chrześcijański Ruch Samorządowy, Liga Polskich Rodzin, Unia Polityki Realnej. Zanim związał się z Jarosławem Gowinem był w PiS, a potem w PO. Znany jest też przykład przedstawiciela lewicy Krzysztofa Bila-Jaruzelskiego, który miał swój epizod w PO. Potem wrócił do SLD przekonując, że serce zawsze miał po lewej stronie.

Z Platformą związana jest też historia pięciu białostockich radnych tego klubu, którzy najpierw założyli Białostoczan 2014, a później wylądowali w PiS-ie. Dziś trójka z nich działa w radzie miasta. To Katarzyna Siemieniuk, Jacek Chańko i Piotr Jankowski.

Przy transferach nie sposób pominąć tak doświadczonego działacza jak Karol Tylenda. Związany był m.in. z Samoobroną (z jej listy startował do sejmiku w 2002 roku), Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym, ugrupowaniem Polska jest Najważniejsza, wreszcie PiS-em.