Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Lichtman rozmawiał z łódzkimi seniorami. Zaśpiewał dla nich!

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Wideo
od 16 lat
Marian Lichtman, popularny muzyk, założyciel i członek zespołu „Trubadurzy” spotkał się z łódzkimi seniorami w Fabryce Aktywności Miejskiej przy ul. Tuwima. Zaśpiewał nawet dla nich piosenkę.

Marian Lichtman rozmawiał z łódzkimi seniorami. Zaśpiewał dla nich!

Marian Lichtman cieszył się, że spotkanie z nim przyszło tyle osób. Podkreślił, że Łódź to dla niego wyjątkowe miejsce.

- Nazywa się nas seniorami, ale ta granica wieku została podniesiona – mówił jeden z „Trubadurów”. - Ja mówię o sobie, że jestem bardzo dorosłym człowiekiem lub starszą młodzieżą. Poza tym zaszczyt być seniorem. Dotrzeć do takiego wieku i tyle przeżyć!

Ku zaskoczeniu zebranych gości Marian Lichtman zaśpiewał dla nich a Capella „Besame mucho”...A potem opowiadał o swoim życiu.

Marian Lichtman urodził się w 1947 roku w Łodzi. Wychował na ul. Włókienniczej i Wschodniej.

- Miejsce w którym się człowiek urodził zawsze będzie dla niego najpiękniejsze – mówił. - Tam wszystko się zaczęło. Pamiętam jak próbowałem grać, śpiewać...Mieszkałem w kamienicy przy ul. Kamiennej 5. Naszym sąsiadami była rodzina Drzewieckich. Mieszkali na dole. Przyszłego posła i ministra sportu Mirosława Drzewieckiego woziłem w wózku...Taki byłem pomocny. Na naszej ulicy mieszkał również Zygfryd Kuchta, brązowy medalista olimpijskich z Montrealu w piłce ręcznej. Na ul. Kamiennej mieszkało zresztą wielu sportowców. To była też taka ulica jak w Ameryce. Mieszkało na niej wiele narodowości. Polacy, Żydzi, Niemcy, nawet trochę Rosjan. To było piękne. Nie była to ulica akademicka, a „rozrywkowa”. Jednak pełna uroku. Pamiętam, że na kilka kamienic była jedna toaleta w podwórku. Ustawiała się do niej kolejka...A ta toaleta była taka brudna...W latach sześćdziesiątych to ludzie zaczęli sami sobie urządzać toalety w mieszkaniach, na korytarzach. W naszej kamienicy pod „piątym” taką toaletę miała pani Sajdowa. Byłem bardzo szczęśliwy, że pozwalała mi z niej korzystać.

Niezapomniana Kamienna

Marian Lichtman jest z pochodzenia Żydem. Na ul. Włókienniczej mieszkało wiele osób narodowości żydowskiej. Wielu wyjechała z Polski w drugiej połowie lat pięćdziesiątych.

- My też się pakowaliśmy – przypomniał Marian Lichtman. - Ale tata długo się pakował..Mówił, że brakuje mu garnituru, a w szafie wisiało ze czterdzieści. Po prostu nie mógł wyruszyć z tej Kamiennej.

Marian Lichtman urodził się na ul. Kamiennej, którą tak pięknie w piosence o kochankach z tej ulicy opisała Agnieszka Osiecka. Potem ul. Kamienna stała się ul. Włókienniczą.

- Wtedy byłem za młody, by to rozumieć tę zmianę – opowiadał muzyk. -Ludziom ta zmiana się nie podobała. Wielu z nich dalej mieszkało na ul. Kamiennej. Pamiętam też, że w moim mieszkaniu zawsze było wielu ludzi, którzy u nas nocowali. Nie mogłem zrozumieć dlaczego. Potem tata wytłumaczył mi, że to ludzie, którzy wrócili z obozów. Nie mieli się gdzie zatrzymać, więc nocowali u nas. Podobnie było w innych mieszkaniach na ul. Kamiennej. Ale byli tu tylko przelotem, wyjeżdżali do Izraela. Spali u nas na podłodze. Co sobotę odbywała się generalna kąpiel. Kąpaliśmy się w balii. W mieszkaniu była tylko zimna woda więc mama ja podgrzewała i wlewała do balii. Podczas tej kąpieli słuchaliśmy w radio „Zgaduj zgaduli”. To była jednak z najpopularniejszych audycji radiowych w PR:L-u. Mieliśmy radio Beethoven, które przysłał nam z Niemiec wujek. Miało w środku takie „oczko”. Tata mówił, że za 20 – 30 lat mówił, że nie będziemy już słuchać radia, ale oglądać telewizję. Potem zaglądałem w to „oczko” bo myślałem, że zobaczę tę „Zgaduj zgadule”.

Żal było się wyprowadzać

Z ul. Kamiennej Marian Lichtman i jego rodzina wyprowadzili się na początku lat sześćdziesiątych.

- Z wielkim żalem ją opuszczałem – zapewniał. - Tata nie chciał już tam mieszkać ze względu na mnie, choć lubił naszą Kamienną. Uważał jednak, że mieszka tam zbyt „rozrywkowe” towarzystwo. Przeprowadziliśmy się na ul. Wschodnią, a więc niemal po sąsiedzku. To też była „ciekawa” ulica, zresztą jest nią do tej pory. Jak założyłem rodzinę mieszkaliśmy na ul. Zachodniej. Potem musieliśmy wyjechać na zachód.

Marian Lichtman zapamiętał swoich sąsiadów. Panią Sajdową, która miała jedyną toaletę. Pana Scharfera, który wyjechał później do Izraela. Był właścicielem patefonu na którym puszczał ciągle jedną piosenkę, „Cicha woda brzegi rwie”. Cała ul. Kamienna miała więc swoja dyskotekę. - Puszczał tę piosenkę od rana do wieczora, przy otwartych oknach! - wspomina muzyk. - Dla mnie było tam bezpiecznie. Traktowano mnie jako „tubylca”, nikt nie zrobił mi krzywdy. Oczywiście jak to chłopcy, biliśmy się na przykład podwórko na podwórko. Ale nikt obcy tam nie wszedł... Tam wszyscy się znali. Byliśmy jedną wielką rodziną!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki