Legia Warszawa obiecująco zagrała na inaugurację występów w Lidze Mistrzów. Trener Michniewicz ma jednak kilka problemów. [ANALIZA]

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Trener Czesław Michniewicz ma powody do optymizmu. I kilka problemów...
Trener Czesław Michniewicz ma powody do optymizmu. I kilka problemów... fot. adam jankowski/polska press
- Jeśli masz mecz pod kontrolą, ale tracisz dwa gole to znaczy, że jest problem - tak w skrócie można podsumować pierwszy występ mistrzów Polski w eliminacjach Champions League. Legia Warszawa wygrała w Norwegii strzelając trzy gole, ale nadal nie jest pewna pucharowego awansu.

Legia wygrała pierwsze spotkanie z mistrzem Norwegii na jego terenie i zrobiła poważny krok do II rundy kwalifikacji Champions League. Do pełni szczęścia przed rewanżem, który zostanie rozegrany w środę, jeszcze jednak daleko...

Mistrzowie Polski objęli prowadzenie już w 2. minucie i od tego momentu nie wypuścili kontroli nad meczem. Strzelili przeciwnikom z FK Bodo/Glimt 3 gole, a jednak nawet tak pokaźna wyjazdowa zdobycz bramkowa nie sprawiła, że legioniści mogą czuć się pewni awansu.

Legia fajnie gra z kontrataku

- Jeśli masz kontrolę nad spotkaniem już od drugiej minuty, a na dodatek strzelasz trzy gole i w końcówce grasz z przewagą jednego zawodnika, a mimo to wygrywasz nieznacznie, bo dajesz sobie strzelić dwie bramki, to znaczy, że jest jakiś problem - ocenia Robert Kiłdanowicz, były piłkarz klubów ekstraklasy, były prezes Stomilu Olsztyn, a obecnie menedżer piłkarski i doktorant w katedrze prawa międzynarodowego UW. - Legia fajnie wyglądała w kontrach, taka gra to specjalność trenera Czesława Michniewicza. Tyle że swoboda norweskich piłkarzy w operowaniu piłką na naszym przedpolu momentami była przerażająca. Drużyna mistrza Polski nie jest jeszcze tworem skończonym, a rezultat dwumeczu Legii z FK Bodo/Glimt nie został rozstrzygnięty.
Michniewicz po meczu pochwalił Kacpra Skibickiego, miał zresztą ku temu powody. 19-letni wahadłowy zanotował bowiem dwie asysty i był silnym punktem Legi w grze ofensywnej. Problem polega na tym, że był też zamieszany w utratę obu goli gospodarzy.
Skibicki ma co poprawiać

- Jeśli chodzi o Skibickiego, jestem zadowolony z jego postawy, ale nie zaskoczony. Przygotowywaliśmy go na tę pozycję, bo wiedzieliśmy, że Josip Juranović może być niedostępny. Było u Kacpra widać lekkość i fantazję, nie spalił się. Będzie rywalizował o miejsce w składzie z Josipem i Mattiasem Johanssonem - zapowiedział szkoleniowiec Legii. - Zabrakło mu nieco doświadczenia, kilka razy podpowiadałem, kiedy powinien biegać, aby robić to właściwie, ale poradził sobie z presją. Jestem więc usatysfakcjonowany z jego postawy.

Trener ma oczywiście prawo budować zawodnika i publicznie przymknąć oko na błędy i niedostatki, ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że nie tylko Skibicki powinien poprawić grę w destrukcji. Filip Mladenović - również. A może nawet przede wszystkim on, Serb jest przecież graczem pierwszego wyboru na swojej pozycji. Tymczasem w starciu z FK Bodo - oprócz asysty i tak zwanej asysty drugiego stopnia - miał też duże problemy pod własną bramką.

Mladenović niczym... Puchacz

- Mladenović bardziej przypomina pomocnika niż nawet wahadłowego, a nie tylko obrońcę. Bardzo dobrze, i co jeszcze ważniejsze efektywnie, gra do przodu. Jeśli natomiast chodzi o bronienie, to ten element funkcjonuje bardziej w przestrzeni… PR-owej, niż realnej na boisku - stwierdził Kiłdanowicz. - Jego charakterystyka jest bardzo podobno do Tymoteusza Puchacza, czy wczesnego… Kuby Wawrzyniaka. Kiedyś chciałem wytransferować tego ostatniego do West Bromu. Angielski dyrektor sportowy, po obejrzeniu Jakuba w akcji, powiedział mi wprost: „Robert, jesteśmy zespołem ze środka tabeli, często się bronimy. Potrzebujemy więc obrońcy, który wygra 80 procent pojedynków w defensywie. A twój człowiek tego nie gwarantuje. Sorry, obrońca ma być dobry w destrukcji”. Z tego samego powodu Union Berlin, którym zarządza mój kolega, umówił się z Lechem Poznań na płatność za Puchacza w aż trzech ratach, po 900 tysięcy euro każda. W stolicy Niemiec nie mają bowiem pewności, czy Tymek udźwignie obowiązki w destrukcji.

Lepiej bronić ma też Emreli

Puchacz wpadł skautom Unionu w oko, ponieważ jest widoczny w ataku. Rozliczany będzie jednak również z tego, czego - ewentualnie - nie wybroni. Identycznie jest w przypadku Mladenovicia, którego efektywność w grze defensywnej w Norwegii pozostawiała wiele do życzenia. Serb powinien zresztą pamiętać, że z obowiązków obronnych Michniewicz nie zwalnia nawet napastników. Dlatego w środę miał sporo uwag do zdobywcy 2 goli Mahira Emreliego.
- Zawsze chcę, aby napastnik pomagał też w defensywie i Mahir Emreli realizował to zadanie. Będziemy jednak z nim rozmawiać i dawać kolejne wskazówki, aby był jeszcze bardziej efektywny w tym elemencie. Strzelił dwa gole, a więc zrobił to, co do niego należy. Kiedy wchodzisz do nowego klubu z dwiema bramkami, to zaufanie partnerów od razu rośnie. Nikt przynajmniej nie będzie liczył mu minut bez gola – zakończył Michniewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl