Koronawirus: kara śmierci za rozpowszechnianie wirusa

Jak na razie, Chinom nie udało się powstrzymać rozpowszechniania się koronawirusa. Prawie 30 tys. osób jest zarażonych, ok. 600 nie żyje, przybywa krajów, do których dotarła zaraza .W tej dramatycznej sytuacji władze chińskie decydują się na drakońskie kary dla osób, które celowo roznoszą koronawirusa. Mogą być one skazane na karę śmierci. Jak podała „South China Morning Post” takimi karami grozi się w prowincji Heilongjiang. A za odmowę kwarantanny można być skazanym na siedem lat więzienia.
Dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dr Tedros Adhanom Ghebre-yesus ostrzega: "jak na razie nie spadła ilość zakażeń wirusem, przybywa też ofiar". A z Chin doszły informacje o aresztowaniu mężczyzny, który potajemnie filmował stosy foliowych toreb w szpitalu w Wuhan, w których składowano ciała zakażonych koronawirusem. Chciał on pokazać prawdziwą skalę epidemii, której epicentrum znajduje się właśnie w Wuhan. Fang Bin sfilmował torby z ciałami ofiar wirusa, ułożone w furgonetce.
Mówił, że doliczył się ośmiu torb, potem przeszedł z kamerą na oddział szpitalny. - Jest tu wielu martwych ludzi - dodawał Fang Bin, który został przesłuchany, potem aresztowany, następnie zwolniony. Jego komputery zostały skonfiskowane, później opublikował kolejny film na Twitterze, w którym wyznał, że bał się, iż zostanie znów zatrzymany i aresztowany. - Moje bezpieczeństwo zależy od wszystkich – krzyczał w swoim nagraniu. Nie ma sensu się bać, nie ma sensu ich błagać - im bardziej się ich boicie, tym bardziej robią to, co chcą.

Wuhan przypomina „miasto duchów” z mieszkańcami, którym nakazano pozostawać w mieszkaniach. Zablokowane wjazdy do miasta, kto wjedzie, ten już nie może się stamtąd wydostać. Nikt nie wie, jak długo potrwa stan oblężenia. Pojawiły się zdjęcia ofiar leżących na ulicach, inni zaś w niekontrolowany sposób trzęsą się na szpitalnych łóżkach.
W mieście, jak opisują zachodnie media, pojawił się lęk przed gęstym smogiem „śmierci”, co ma potwierdzać, że w tamtejszych krematoriach cały czas pali się ciała ofiar koronawirusa. Tradycyjne pochówki są bowiem od jakiegoś czasu zabronione.
Mieszkańcy Wuhan są przerażeni tajemniczą mgłą, rozpościerającą się nad miastem. Podsyca to podejrzenia, że prawdziwa liczba ofiar śmiertelnych zarazy jest wyższa niż ta, którą podają władze. Tajemniczą mgłę coraz częściej bierze się za dym wydobywający się z krematoriów, w których spala się ciała zakażonych koronawirusem. Praca trwa 24 godziny na dobę. Pewna kobieta napisała na Twitterze: Wszyscy znają powagę sytuacji, ale w tej chwili mogę tylko powiedzieć: Krematoria głównych domów pogrzebowych w Wuhan pracują 24 godziny na dobę!

Mieszkańcy wyrazili również zaniepokojenie zanieczyszczeniem powietrza w mieście, które nie spadło poniżej średniej rocznej w tym rejonie od ostatniego tygodnia. Według World Air Map poziom zanieczyszczenia w Wuhan jest „niebezpieczny”, pomimo że miasto jest już zamknięte od ponad tygodnia. Wiele firm nie pracuje, nie kursują autobusy i prywatne samochody. Obawy, co do jakości powietrza, pojawiły się po tym, jak władze wydały instrukcje, by natychmiast spalać ciała zainfekowane koronawirusem. Pod groźbą kar zakazano pogrzebów i pochówków, aby przyspieszyć usuwanie ciał i powstrzymać rozprzestrzenianie się epidemii. Każdego dnia przybywa w Chinach co najmniej pół setki śmiertelnych ofiar wirusa, stan wielu chorych uznaje się jako ciężki.

Poza Chinami odnotowano śmiertelne przypadki na Filipinach i w Hongkongu. Ale wątpliwości na temat wiarygodności oficjalnych danych o rozmiarach epidemii pojawiły się po aresztowaniu wspomnianego Fang Bina, mieszkańca Wuhan, który potajemnie filmował w szpitalu miejskim. Chińskie media donoszą o ukaraniu dwóch urzędników, którzy stracili posady po tym, jak nastolatek z porażeniem mózgowym zmarł, gdy jego ojciec - i jedyny opiekun - został poddany kwarantannie w związku z koronawirusem. Ciało 16-letniego Yan Cheng znaleziono tydzień po tym, jak jego ojciec i brat zostali poddani kwarantannie. Powodem śmierci był głód, który dopadł chłopca. Za brak opieki nad chorym zapłacili utratą posad lokalny sekretarz partii i burmistrz miasta Huajiahe w prowincji Hubei. Historia Yan Chenga poruszyła Chińczyków.

W internecie pojawiają się też opisy ratowania zwierząt pozostawionych w domach. Jak np. historia 43-letniego mieszkańca miasta Wuhan, który wspiął się po zardzewiałych rurach na balkon mieszkania na trzecim piętrze, aby dostać się do domu. Lao Mao nie był włamywaczem – miał on karmić dwa koty uwięzione w domu przez 10 dni. Znalazł je pod sofą ledwie żywe. Lao Mao zadzwonił do ich właścicieli, którzy płakali ze szczęścia podczas rozmowy wideo. Wybrali się w trzydniową wycieczkę, ale nie mogli wrócić, bo Wuhan jest miastem zamkniętym.

Dowiedzieli się o Lao Mao, „Starym Kocie”, jak nazywają go przyjaciele, i poprosili, by nakarmił ich pupili. W dramatycznej sytuacji jest wiele innych zwierząt, bo burmistrz Wuhan powiedział, że 5 milionów ludzi opuściło miasto przed sezonem świątecznym. W domach w Wuhan mogło zostać nawet 50 tys. zwierząt, z czego wielu grozi głodowa śmierć.

- Wolontariusze, w tym ja, uratowaliśmy ponad tysiąc zwierząt domowych - mówi Lao Mao, odmawiając ujawnienia prawdziwego nazwiska. Mój telefon cały czas dzwoni.

Epidemia koronawirusa przybrała też polityczny wymiar. Chiński rząd oskarżył USA o szerzenie „paniki” w związku z wybuchem epidemii, ewakuując swoich obywateli i ograniczając podróże, zamiast zaoferować pomoc. USA były pierwszym krajem, który rozpoczął ewakuację, wydał ostrzeżenie przed podróżami do Chin, teraz zakazano wjazdu mieszkańcom chińskiej prowincji Hubei na teren USA.

- Waszyngton wywołuje i rozprzestrzenia panikę - mówi rzeczniczka chińskiego MSZ, Hua Chunying. To kraje rozwinięte, takie jak USA, ze swoimi dużymi możliwościami zapobiegania epidemiom nie powinny nakładać ograniczeń sprzecznych z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia.

Prowadząc codzienne briefingi za pośrednictwem aplikacji WeChat, Hua skrytykowała Waszyngton za brak pomocy, pomimo komentarzy prezydenta Trumpa, że urzędnicy USA zaoferowali „ogromną pomoc”. - Jak dotąd, rząd USA nie udzielił Chinom żadnej znaczącej pomocy - powiedziała.

Ale doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O’Brien powiedział, że Chiny nie przyjęły jeszcze amerykańskich ofert pomocy. Donald Trump powiedział, że USA „zamknęły się” na zagrożenie koronawirusem. Nie możemy zaprosić tysięcy ludzi, którzy mogą być zarażeni - powiedział prezydent w telewizji.