Koalicja Polski 2050 i PSL: mariaż z opłaconym rozwodem

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Współpraca Polski 2050 i PSL to - jak przyznają politycy obu formacji - jedynie taktyka wyborcza, obliczona na to, by kandydaci obu ugrupowań dostali się do Sejmu, a w przypadku sukcesu mogli liczyć na subwencję z budżetu partii.
Współpraca Polski 2050 i PSL to - jak przyznają politycy obu formacji - jedynie taktyka wyborcza, obliczona na to, by kandydaci obu ugrupowań dostali się do Sejmu, a w przypadku sukcesu mogli liczyć na subwencję z budżetu partii. PAP/Marcin Obara
Historia stara jak świat: młoda, choć uboga „panna z miasta” – Polska 2050 - i dosyć majętny, niemłody już rozwodnik po przejściach, „chłopak ze wsi” - PSL. On o nią zabiega, ona – długo opiera się mariażowi licząc na to, że w wielkim mieście ciągle jest atrakcyjną partią, choć jej jedynym wianem jest nazwisko Hołownia, a koronę lokalnej miss przykrył kurz trzech ostatnich lat. Wbrew zapowiedziom, dzieci z tego nie będzie, bo to mariaż aranżowany wyłącznie dla zysku: kawalerowi bankrutuje gospodarka, więc w związku widzi szansę ucieczki choćby do klitki w miejskiej kamienicy, a panna bez środków przestanie liczyć się w towarzystwie.

„Panna z miasta” ma już doświadczenie w odrzucaniu politycznych zalotów. Kosza dała Donaldowi Tuskowi, który otworzył przed nią listy i długo czekał na znak – nawet, gdy miejska piękność, sensacja minionego sezonu i ulubienica „rozczarowanych mainstreamem”, dość obcesowo odesłała pierścionek zaręczynowy. A nie można w tej historii inaczej postrzegać głośnego już wystąpienia Szymona Hołowni i jego słów pod adresem Koalicji Obywatelskiej i Donalda Tuska, jakie padły podczas styczniowej konwencji Polski 2050.

W KO zawrzało. Urażeni parlamentarzyści i działacze postanowili przełknąć tę zniewagę, choć wielu gryzło się w język i miało ochotę dosadniej skomentować popis Hołowni, choćby w social mediach. W kuluarach pozwalali sobie jednak na złośliwości, zastanawiając się, na ile stabilnym emocjonalnie koalicjantem i partnerem w negocjacjach jest sam Hołownia, któremu Platforma oferowała start w ramach wspólnej listy opozycji?

- Hołownia jest zakładnikiem przypadkowych kilku osób, pośród których jest wielu takich, których antyplatformerskość jest silniejsza niż bycie antypisem. Ogon merda kotkiem

– podsumował wtedy jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej, z którym rozmawiał portal i.pl.

I o ile jednak z tej kłopotliwej dla lidera Polski 2050 propozycji kotek zdołał się „wymerdać”, spalenie za sobą wszelkich mostów prowadzących wprost do PO nie leżało tam w niczyim interesie. Dlatego ostatecznie porozumienie między PO a Polską 2050 stanęło jedynie na pakcie senackim, którego ugrupowanie Szymona Hołowni ma być częścią. Finalny kształt paktu ma zostać ogłoszony po tym, kiedy prezydent Duda wyznaczy termin wyborów, dając tym sygnał do oficjalnego rozpoczęcia kampanii parlamentarnej.

Lepszy rydz niż nic – szczególnie, jeśli idzie o wybory do Senatu, przy których metoda liczenia głosów opiera się na jednomandatowych okręgach wyborczych, a nie – jak w przypadku Sejmu – na metodzie D’Hondta. Rydz tym smaczniejszy, jeśli wnikliwie posłucha się, co dokładnie powiedzieli liderzy PSL i Polski 2050 na ich wspólnej konferencji, ogłaszającej polityczne zaręczyny.

Ale po kolei. Do tego, co ostatecznie wyląduje na talerzu Donalda Tuska, przejdziemy później.

Podupadająca gospodarka

„Panna z miasta”, która z taką stanowczością odrzuciła zaloty w obawie przed utratą swej niezależności, w towarzystwie nagle znalazła się „na cenzurowanym”. Zamiast podnosić swój status i solidarnie walczyć ze wspólnym wrogiem – którym w tej historii jest PiS – postawiła na chwilową zachciankę i uniosła się ambicją. Lepiej we własnej klitce niż w złotej klatce – myślał Hołownia, nie zważając na utyskiwania opozycyjnego towarzystwa, któremu samodzielny start Polski 2050 w wyścigu do Sejmu leżał na wątrobie jako rozbijający szanse opozycji na przejęcie władzy w państwie – szczególnie wobec przewidywanej niskiej frekwencji wyborczej.
Nieugięte stanowisko sensacji towarzyskich salonów roku 2020 nie zniechęciło jednak „chłopca ze wsi”. PSL, dysponujący strukturami, środkami z subwencji budżetowej, a także ogromnym doświadczeniem – gdyż nie zdarzyło się jeszcze, by partia ta nie miała swoich reprezentantów w Sejmie – a także poparciem przechodzącym z ojca na syna, ugruntowanym w środowiskach rolniczych, uznało exodus do miasta za lepszą opcję niż pozostanie w bankrutującej wiejskiej gospodarce.

- To, że element rolniczy jest żywy wśród członków PSL-u, którzy należą do partii, bo taka była ich rodzinna tradycja, wcale nie oznacza, że tenże element jest żywy wśród wyborców. To, że musimy się oderwać od elementu rolnego, nie znaczy, że musimy go porzucić. Tu się odbywa operacja pod tytułem: „Nie stracić tego sznytu rolniczego, ale pokazywać, że nie jesteśmy wyłącznie partią rolniczą”. Do tego byli potrzebni Kukiz, Tyszka, Libicki, Hołownia, Henning-Kloska, Suchoń, Bartoszewski i inni

– tłumaczy jeden z członków partii, pragnący zachować anonimowość.

PSL-owi potrzebni są nowi wyborcy, bo coraz mniej osób trudni się rolnictwem, więc przekaz adresowany do samych rolników oznacza, że w tej chwili trudno byłoby dostać się do Sejmu wyłącznie dzięki ich głosom. PSL potrzebowało otworzyć się na nowych ludzi, spoza kręgów rolniczych.

- Na samej łatce „partii rolników” PSL już daleko nie ujedzie

– ocenia ludowiec.

To dlatego „chłopak ze wsi” zainteresował się niemajętną – bo nie posiadającą własnych struktur, pozbawioną subwencji budżetowej i doświadczenia politycznego - Polską 2050. Ta, niczym „panna z miasta”, dzięki swojej popularności ma być szalupą ratunkową dla podupadającego wizerunku PSL-u, któremu samo poparcie środowisk rolniczych nie jest już w stanie zapewnić samodzielnej politycznej egzystencji. Blask jej korony – choć coraz bardziej gasnący – to ciągle stawka, w której niemłody rozwodnik upatruje dla siebie korzyści.

Mariaż z rozsądku

Zupełnie tak samo, jak miało to miejsce w roku 2019, kiedy to poprzednia narzeczona – Ruch Kukiz’15 – zgodziła się na mariaż.

- Po co Polska 2050 PSL-owi? Po to samo, po co partii potrzebny był Kukiz i jego ruch. Kukiz nie był potrzebny po to, że dawał jakieś głosy. Jeżeli PSL szedłby sam, jako PSL, to bardzo wielu wyborców by powiedziało: „My nie jesteśmy rolnikami, my całe życie spędziliśmy w mieście. A PSL to partia rolników i tylko rolnicy mogą na nich głosować, więc zamykamy temat”. Kukiz sam z siebie nie przynosił głosów, ale ten wyłącznie rolniczy komponent odstraszał wyborców. A wtedy dostali argument: „No nie, to nie są do końca rolnicy, bo przecież jest z nimi Kukiz”

– podsumowuje rozmówca i.pl.

PSL chce teraz uchodzić za partię sprzyjającą przedsiębiorcom. Pomysł ten najlepiej zagospodarowała już jednak Konfederacja. Ludowcy widzą swoją szansę na przebicie się z własnymi propozycjami i odciągnięciem wyborców ugrupowaniu Sławomira Mentzena, Krzysztofa Bosaka i Grzegorza Brauna tym, że według nich osoby takie jak Braun odstraszają potencjalnych wyborców – przedsiębiorców - swoimi radykalnymi opiniami lub działaniami, które skutecznie przykleiły Konfederacji łatkę partii prorosyjskiej i antyeuropejskiej. Niestety, nie są jedynymi, którzy celują w target Konfederacji oraz w małych i średnich przedsiębiorców – po piętach drepczą im bowiem Bezpartyjni Samorządowcy, którzy z rozmachem (wystarczy wspomnieć ich ostatnią konwencję), choć bezskutecznie jak dotychczas (bo pozasondażowo) prezentują swój program.

A skoro już jesteśmy przy sondażach, które dla kapryśnej „panny z miasta” były biletem wstępu na salony, to ludowcy lekceważą ponoć sprawę:

- Zawsze przed wyborami PSL miał 2 lub 3% poparcia. Tym się nie należy przejmować, bo sondaże robi się pod upodobania tego, kto je zamawia

– bagatelizuje kwestię sondażowego poparcia jeden z peeselowców.

Gdyby jednak było tak, jak zapewniają ludowcy, do zalotów wobec Polski 2050 zapewne w ogóle by nie doszło. Polska 2050 mogłaby liczyć na 9% poparcia w wariancie samodzielnego startu. I choć liderzy tej formacji zapowiadali w mediach, że gotowi są pójść do wyborów samodzielnie, ciężko było traktować te zapowiedzi inaczej niż polityczny blef. Trzy lata bytowania na scenie politycznej być może i zapewniłyby im obsadzenie list wyborczych we wszystkich okręgach w kraju, jednak każdy – a przede wszystkim doświadczony PSL – zdawał sobie sprawę z tego, że w większości okręgów byłyby to listy zbudowane z nikomu nic nie mówiących nazwisk, pozbawione „lokomotyw wyborczych”, które całą listę ciągnęłyby do góry, gwarantując wejście do Sejmu.

Coraz uboższa mieszczka stawia warunki

Ten blef Hołowni nie mógł się zatem udać. Za dużo wydarzyło się też po drodze od kwietnia, kiedy to padły pierwsze zapowiedzi dotyczące Trzeciej Drogi, a „chłopak ze wsi” i „panna z miasta” zaczęli prowadzać się pod rękę po mieście, czego zwieńczeniem była ich wspólna czerwcowa konwencja programowa w Grodzisku Mazowieckim. PSL jak i cała opozycja doskonale zdaje sobie sprawę z braku doświadczenia politycznego Hołowni i jego ludzi:

- Polska 2050 jest to grupa osób dość przypadkowych. Ich lider nie ma też doświadczenia politycznego. Jest bardziej celebrytą niż politykiem. Jemu się chyba cały czas wydaje, że jest największy, najlepszy i najwspanialszy. Jak to celebryta. Jednak jego grupa to – szerzej patrząc – duża zbieranina osób przypadkowych, co dzieje się często, kiedy powstaje coś nowego. Ta grupa przypadkowych osób nie potrafi zachowywać się politycznie i nie potrafi dokonać politycznego oszacowania. Nie umie też w polityczne negocjacje

– mówi nam kolejny z polityków PSL.

Trudno się z tym nie zgodzić, mając w pamięci Marsz 4 Czerwca. Szymon Hołownia chciał sobie odpuścić udział w tej imprezie – i trudno się dziwić, skoro jego gospodarzem był niedoszły narzeczony „panny z miasta”. Ostatecznie jednak marsz miał być towarzyską imprezą sezonu. Nogą tupnął niezadowolony elektorat Hołowni, któremu nie spodobało się, jak lider popieranej przez nich formacji rozbija jedność opozycji. Chcąc – nie chcąc, „panna z miasta” wraz z „chłopem ze wsi” przybyli na marsz. Tam jednak czekał ich pstryczek w nos: miast po prawicy gospodarza, przewidziano dla nich miejsca gdzieś na obrzeżach pańskiego stołu, a całą uwagę zgarnął wyłącznie Donald Tusk. To, co w sondażach spadło Polsce 2050 i PSL-owi, zyskał lider Platformy Obywatelskiej. Nie będzie mu przecież fikać jakaś kapryśna pannica z klitki w kamienicy – klitka może i jest jej, lecz to cała kamienica ma być w rękach odrzuconego zalotnika.

- Strategia polega na tym, że partia polityczna powinna być wyrazem aspiracji, oczekiwań i opinii wyborców

– wyjaśnia jeden z działaczy Polski 2050 tłumacząc, że wszelkie przedwyborcze mariaże wśród opozycji to nie strategia, a jedynie taktyka.

O aspiracjach, oczekiwaniach i opiniach wyborców zdaje się jednak zapominać sam Szymon Hołownia, który coraz częściej zalicza podobne wpadki medialne. Telewizyjna, kaznodziejska maniera wobec uczestników spotkań z nim drażni coraz więcej osób. Wydawanie zupy potrzebującym w lateksowych rękawiczkach niektóre media i obóz rządzący wykpiły jako przejaw dystansu wobec bezdomnych, a nie kwestii przestrzegania higieny. Słynny stał już się także filmik ze spotkania z mieszkanką Łomży, której Hołownia zarzucił „bycia bardzo poważnie zindoktrynowaną i zmanipulowaną w sposób uniemożliwiający dyskusję”.

Nie przeszkodziło to jednak temu, by „piękna panna z miasta” postawiła niedoszłemu jeszcze wówczas małżonkowi – PSL-owi - wiele warunków. „Jeśli nie chcesz mojej zguby, nie życzę sobie widzieć na ślubie twoich wieśniackich sąsiadów” – zażądała Polska 2050, eliminując ze wspólnych list Michała Kołodziejczaka i jego ludzi z AgroUnii, którzy konsekwentnie kreują swój przekaz adresowany właściwie jedynie do rolników. Nie pomogły żarliwe apele tego ostatniego już pod drzwiami urzędu stanu cywilnego, nie pomogło przywoływanie duchów Andrzeja Leppera i Wincentego Witosa w pełnym emocji liście: „Każdy, kto rozbija jedność chłopską, kruszy w proch jego siłę, a kto zniszczył siłę ludu, ten zniszczył lud sam” – małżeństwo zostało zawarte. Bez Kołodziejczaka, lecz nie tylko bez niego. Długie dyskusje, czy wśród zaproszonych gości powinien znaleźć się Artur Dziambor, dziś lider Wolnościowców, a niegdyś poseł Konfederacji, rozsierdziły tego ostatniego, który ostatecznie machnął ręką na zaproszenie i zapowiedział, że postara się o miejsce w Senacie jako kandydat niezależny z okręgu gdyńsko – puckiego.

Gdy zaś przyszło do toastów za zdrowie nowożeńców, państwo młodzi, dziś jako „Trzecia Droga”, przemówili tak:

- Nie znajdą się na listach Trzeciej Drogi ci, którzy mogliby stanowić zagrożenie dla naszego zwycięstwa, którzy mogliby czy o których nie wiemy, że nie poszliby na koniec z PiS-em. Musimy być w tej sprawie jednoznaczni i wyraziści. Zależało nam na tym, żeby na listach nie znaleźli się ludzie z Agrounii, ci, którzy zdaniem Polski 2050 nie gwarantują tego bezpieczeństwa. Tak się stało, ale muszę powiedzieć, że nie to jest dzisiaj istotą sprawy. Istotą jest to, że porozumieliśmy się również co do tego, kto na tych listach się znajdzie. A znajdą się wspaniali ludzie - po 460 ludzi każdej ze stron

– ogłaszał przejęty Szymon Hołownia, dając do zrozumienia, że i intercyza została dopięta.

Podział majątku już z widokiem na rozwód

Choć przemowa ta spotkała się z entuzjazmem biesiadników, skandujących „Trzecia Droga, Trzecia Droga!” podczas toastu, dla bardziej doświadczonych jasnym stało się, że są oto świadkami mariażu z już opłaconym rozwodem.

Finanse bowiem przekładają się bezpośrednio na formę i kształt list. A na podstawie tychże można już wyciągnąć wnioski co do tego, jak będzie wyglądać ta wspólna – tfu! przejęzyczenie! – Trzecia Droga. Powróżmy zatem, co wynika z trzeciodrogowej intercyzy.

Gdyby PSL i Polska 2050 wystartowały oddzielnie, każde z ugrupowań musiałoby przekroczyć 5-procentowy próg poparcia, by znaleźć się w Sejmie. Wówczas jednak każda z partii mogłaby liczyć na samodzielną subwencję budżetową na działalność statutową – o ile uzyskałaby w wyborach krajowych minimum 3% poparcia. To oznaczałoby jednak, że do wyborów opozycja idzie w jeszcze większym rozproszeniu, a metoda D’Hondta, stosowana przy liczeniu głosów, premiowałaby najsilniejsze z ugrupowań – PiS i PO.

Drugim wariantem mógł być start Polski 2050 z list PSL-u lub PSL-u z list Polski 2050. To ułatwiłoby politykom obu formacji dostanie się do Sejmu przez osiągnięcie pułapu 5% poparcia, jednak zamknęłoby drogę do ubiegania się przez jedną z partii – tą, która nie zarejestrowała samodzielnego komitetu wyborczego – o środki budżetu państwa na swoją działalność w nadchodzącej kadencji Sejmu.

Trzecim wariantem startu mogło być teoretycznie zarejestrowanie Trzeciej Drogi jako oddzielnej partii – wzorem Konfederacji, która grupuje Nową Nadzieję, Ruch Narodowy i Koronę - partię Grzegorza Brauna.

- Takiej opcji w ogóle nie było na stole. Szczególnie mocno na koalicyjny komitet wyborczy naciskał Szymon Hołownia. Zmierzymy się z tym 8-procentowym progiem wyborczym. Nie przewidywaliśmy żadnej koncepcji, jak z tego progu zejść. Mieliśmy całe cztery miesiące na zarejestrowanie nowego bytu politycznego i wystartować pod jedną nazwą jako lista, a nie koalicja

– zdradza Marek Sawicki z PSL.

W wariancie wspólnego startu jako koalicja próg dostania się do Sejmu wzrósł dla PSL-u i Polski 2050 do 8%, a warunkiem uzyskania subwencji budżetowej jest obecnie uzyskanie przez nią 6% głosów w wyborach powszechnych. Jak jednak precyzują przepisy, w takim przypadku subwencja przysługująca koalicji wyborczej partii politycznych dzielona jest na rzecz partii wchodzących w jej skład w proporcjach określonych w umowie zawiązującej koalicję wyborczą. Co to oznacza?

- Jeżeli ustaliliśmy, że każde z ugrupowań daje po 50% kandydatów, to później udział w subwencji też wynosi 50%

– wyjaśnia Sawicki.
Podczas sobotniej konferencji prasowej liderzy Polski 2050 i PSL zadeklarowali, że każde z ugrupowań wystawi po równą ilość kandydatów na listy.
Umowy koalicyjnej nie można później zmienić czy renegocjować, kiedy została już złożona do Państwowej Komisji Wyborczej przy rejestracji koalicyjnego komitetu wyborczego. Jeśli proporcja podziału środków nie zostanie we wspomnianej umowie zwarta, żadna z partii wchodzących w skład koalicji nie uzyska środków z budżetu na swoje cele.

Gdzie jest haczyk? W środkach, którymi na ten moment dysponują obie partie, aby prowadzić kampanię wyborczą.

- Kwestia zwrotu pieniędzy wydanych na kampanię jest jasno ustalona: każda partia będzie zbierała na własny fundusz wyborczy, a później wpłacała te środki na wspólny komitet. Ile który fundusz wyborczy uzbiera, to tyle będzie mu się należało zwrotu

– podsumowuje Marek Sawicki.

Trzeciej Drogi noc poślubna

Teraz, zgodnie z logiką dziejów, powinno dojść do nocy poślubnej – na co szczególną nadzieję wyraził poseł ludowców i były minister rolnictwa, cytowany już Marek Sawicki:
- Wbrew wszystkim informuję, że związek się wzmocnił, zacieśnił i będą z tego dzieci – mówił z przekonaniem jeszcze w piątek.

Rzecz w tym, że Polska 2050 jest partią o wiele mniej zamożną niż PSL i ma mniejsze możliwości pozyskiwania środków na swoje działania w kampanii. Jak ustalił „Wprost”, kampania wyborcza Trzeciej Drogi ma kosztować około 20 milionów złotych. Jeśli partii Szymona Hołowni nie uda się uzbierać wystarczających środków na kampanię, przełoży się to na mniejszy sukces jego ugrupowania i większe trudności z dostaniem się potencjalnych posłów Polski 2050 do Sejmu. Tam zaś, rozproszeni i słabi, pojedynczy posłowie Polski 2050 staną się łakomym celem dla silniejszych ugrupowań, które będą mieć wiele okazji, by kusić ludzi Hołowni zmianą partyjnych barw.

Wiele mówią zresztą cytowane wyżej słowa „panny młodej”, Szymona Hołowni, który największe obawy wiązał z tym, by ludzie, którzy do Sejmu wejdą z list koalicyjnego komitetu wyborczego Trzeciej Drogi, nie dali się przekupić przez PiS. O Platformie Obywatelskiej nie było tam jednak słowa. Donald Tusk spod zmrużonych powiek z uśmiechem słuchać musiał tych zapowiedzi. Wizja przejęcia całej kamienicy wraz z klitką nowożeńców znów przybliżyła się o krok.

W tym planie parze młodej pozostanie za chwilę jedynie obrączka.

Nie istnieje zresztą taka, gotowa zagwarantować spójność mariażu, gdy wśród prognoz na nadchodzące czasy przewidywana jest niska frekwencja wyborcza, a nawet – z dużym prawdopodobieństwem – przedterminowe wybory parlamentarne w przyszłej kadencji. Dlatego ta, która związała Trzecią Drogę, pozostawiła spory margines luzu, by łatwo było ją zdjąć. W przeciwieństwie do Konfederacji, która celem umocnienia koalicji także po wyborach uciekła się do sprytnego wybiegu i zarejestrowała odrębną partię, złożoną de facto z trzech dużych ugrupowań oraz pojedynczych działaczy, ani Szymon Hołownia ani Władysław Kosiniak – Kamysz nie palili się do skorzystania z tego wariantu. Ten wariant nie znalazł się nawet na stole. Brakowało także wzajemnego zaufania, by któraś z partii zrezygnowała w nadchodzącej kadencji z subwencji budżetowej, ufając koalicjantowi. To różnica, która pozwoliła ruchowi Kukiz’15 wystartować w 2019 roku z list PSL-u – w tamtym czasie formacja Pawła Kukiza nie była zarejestrowaną partią. Jej rejestracja nastąpiła dopiero w 2020 roku. Jak brak subwencji oraz niedoświadczenie polityczne skończyło się dla kukizowców – wszyscy wiedzą.

Biorąc to wszystko pod uwagę, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że w związku Trzeciej Drogi szybko nastąpi „brak zgodności charakterów”, uniemożliwiający dalszą ścisłą współpracę i trwanie ze sobą „na dobre i na złe”.

I tylko dzieci żal, które w tym projekcie jawią się jako obietnice wyborcze – raczej nie do spełnienia po wyborach.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
Polo
PSL to zkazdym byle do koryta a holownia to zero
p
pan Szczota
Trzecia Droga czyli piąte koło u wozu.
N
Nie czas?
Może paniuśka, zamiast biegać i zaglądać innym do garnka, pochwaliłaby się 8-LETNIMI SUKCESAMI????
t
tylko
"Zjednoczoną" prawicę, trzyma tylko ręka PROKURATORA, wisząca nad głowami złodziei.
r
rer
PiS /Przestępcy i Szulerzy/, z SP, trzyma tylko strach przed KRYMINAŁEM, ot taka koalicja PiS-wska.
R
Ramonides
Dwie karciane zgrane blotki myślą, że razem są ważną parą.
Wróć na i.pl Portal i.pl