Generał Kraszewski o zakupach broni: ludzie sobie nie zdają sprawy z tego, jaka to jest rewolucja

Marcin Kędryna
Marcin Kędryna
31 marca 2017, generał Jarosław Kraszewski, wówczas dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
31 marca 2017, generał Jarosław Kraszewski, wówczas dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Leszek Szymański/PAP
- Z uporem maniaka pytam, jakie procedury zastosować, żeby wybrać coś, co jest pilnie potrzebne teraz, a nie coś, co ci ktoś obieca, że zaprojektuje i za 15 lat będzie… – mówi generał Jarosław Kraszewski, były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych.

Zauważyłeś, jak krótka była to defilada? Nie było tych wszystkich przebierańców z pikami, wojów Chrobrego, partyzantów.
Bo ta defilada miała pokazać silną Biało-Czerwoną. Więc to nie było miejsce dla grup rekonstrukcyjnych. Jeżeli tutaj pokazujemy coś, co ma obywateli naszego państwa przekonać do tego, że jesteśmy bezpieczni, to nie jest to grupa rekonstrukcyjna.

Na defiladzie w 2018 roku, pamiętam, że uzbrojenie, którego było najwięcej, to były piki. Najwięcej było ludzi z dzidami.
Wtedy nowoczesnego sprzętu nie pokazano zbyt dużo, bo go zbyt dużo go nie mieliśmy.

Poza tym, jak jechały T72 to…
Ogrom spalin, pamiętam, że na trybunie ciężko było oddychać. Wyglądało to, jak zadymianie, a to był tylko spalony olej.

Teraz czołgi jechały na pół metra od trybuny i dało się oddychać. Wygląda na to, że rozwiązaliśmy problem śmigłowców.

AW 101, AW 149, mamy Black Hawki, minister Błaszczak zapowiedział, że mają być kupione Apacze (chyba 96). Tak, wygląda na to, że mamy rozwiązany problem śmigłowców.

Mieliśmy brać te Caracale, bo zakłady w Polsce nie są w stanie zrobić niczego porządnego, a się okazuje, że jednak mogą.
7 lat minęło.

Jeszcze byśmy wszystkich Caracali nie mieli, a już tyle krajów się z nich wycofało.
Pojawiają się głosy, że śmigłowce są kupowane z pominięciem jakichś procedur, a siedem lat minęło. No to pytam, to jakie jeszcze trzeba procedury wymyślić, żeby ten czas wydłużyć? A chyba powinniśmy dążyć do tego, żeby go skrócić do niezbędnego minimum.

Pytanie, komu, na czym zależy...
Właśnie. Plan zakupów jest realny i pilnie potrzebny. Od dekad o tym rozmawialiśmy. Jeśli chodzi o system obrony powietrznej, przeciwlotniczej i obrony przeciwrakietowej to mówiło się już o tym za czasów świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. Ludzie mówią, że procedur się nie przestrzega, to pytam, czy te procedury są adekwatne do sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Bo można narzekać na MON, że nie przestrzegał jakichś procedur, ale niech mi ktoś pokaże lepszy czołg niż Leopard i Abrams. Leopard i, szczególnie, Abrams są to czołgi sprawdzone w boju. Leopardy walczą na Ukrainie. Jedynie K2 nie brały udziału w żadnym konflikcie. To z tej trójki jedyna konstrukcja z XXI wieku, ale nie są sprawdzone w boju. Ja nie mówię, że to źle, bo to jest zgrabna konstrukcja, oparta na niemieckiej technologii. K2 przypomina mocno Leoparda. Dlatego z uporem maniaka pytam, jakie procedury zastosować, żeby wybrać coś, co jest pilnie potrzebne teraz, a nie coś, co ci ktoś obieca, że zaprojektuje i za 15 lat będzie gotowe…

Chyba że nie będzie…
Ktoś powie, że mu się nie udało. Prosty przykład - konstrukcja PL01 zrobiona z tektury, pokazywana na targach w Kielcach ładnych parę lat emu. Co z tego pozostało? Nic.

A co to było PL01?
PL01 to miał być pierwszy skonstruowany w Polsce czołg. Zmarnowano mnóstwo czasu, mnóstwo pieniędzy. Dziś minister obrony narodowej, który wziął na siebie ciężar modernizacji armii, podjął słuszne decyzje zakupowe. My potrzebujemy wymiany sprzętu postsowieckiego. Pilnie. Natychmiast. Zwłaszcza że do czasu ostatnich zakupów, średnio 70% sprzętu, na którym wojsko operowało, to był sprzęt radziecki.

T72, jak rozumiem, już nie mamy.
To źle zabrzmi, ale całe szczęście, że jest wojna na Ukrainie i tam je wysłaliśmy. Są niezbędnie potrzebne Ukraińcom, którzy z marszu weszli do nich i zaczęli z powodzeniem wykorzystywać je na polu walki. Pieniądze, które były przeznaczone na ich modernizację, lepiej alokować w Leopardy w wersji PL.

W defiladzie jechały Borsuki.
Na produkowanych na koreańskiej licencji podwoziach. W 2014 roku, na odprawie modernizacyjnej w MON, zaproponowałem takie rozwiązanie. Tylko ówczesny inspektor wojsk lądowych gen. Janusz Bronowicz widział w tym sens i logikę.

A inni?
Ówczesny szef Sztabu Generalnego chciał kupić PzH 2000, niemieckie haubice. Najmłodsze miały 18 lat. Byłem w szkole artylerii w Niemczech, gdzie stały PzH 2000. Porobiłem zdjęcia zardzewiałym gąsienicom, co świadczyło o tym, że Niemcy się na tym nie szkolą. A nie szkolili się z dwóch prostych powodów. Koszty eksploatacji były zbyt wielkie, bo to ciężkie działo i one zużywały niesamowitą ilość paliwa, a po drugie, ciągle się psuły z powodu automatów ładowania.

To chorwackie, co jechało na defiladzie, to była właśnie PzH 2000. Duża jest strasznie.
Za duża. Minister Mroczek zapytał mnie na tej odprawie: co Pan proponuje w zamian? Ja mówię, że proponuję, żeby odstąpić od pomysłu zakupu PzH 2000, bo zakup samych haubic, pokazałem te zdjęcia, bez wozów dowodzenia, bez systemu kierowania ogniem, bez amunicji - to zakup zabawek. Ten zakup nie ma sensu, czego doświadczyli Chorwaci. Niemcy, jak doliczyli wozy dowodzenia, system kierowania ogniem i amunicję, to cena za PzH 2000 wzrosła pięciokrotnie. Poza tym to jest bardzo ciężka haubica, za ciężka. I w związku z tym, panie ministrze, proponuję, żeby prezes Huty Stalowa Wola dogadał się z Koreańczykami i zakupił, na podstawie licencji otwartej, podwozie K9, które będzie multiaplikacyjne i można je wykorzystać np. do Borsuka. Osadzimy na nich część wieżową KRABA, która jest już przygotowana, jest perfekcyjnie zrobiona przez konstruktorów z HSW. Wprowadzimy modyfikacje w postaci aparatury filtro-wentylacyjnej i agregatu prądotwórczego, żeby nie obciążać silnika głównego i będziemy mieli jedną z najlepszych haubic na świecie. Przy wsparciu inspektora wojsk lądowych, wiceminister Mroczek powiedział: tak robimy. I po tym w nagrodę byłem jedynym po '89 roku szefem Wojsk Rakietowych i Artylerii, który podczas pełnej kadencji nie był awansowany do stopnia generała brygady.

Moim zdaniem, utrzymanie w mocy propozycji zakupu PzH2000 skutkowałaby upadkiem i likwidacją HSW. Biorąc pod uwagę fakt, że już wtedy HSW była na skraju bankructwa, ponieważ cały dywizjon Krabów zrobiono z środków własnych. To był sierpień albo wrzesień 2014 roku i huta już nie miała na wypłaty dla pracowników, czyli by upadła, bo poza tym nic więcej nie robili. Kiedyś zażartowałem, że powinni mi tu pomnik postawić. Dzięki umowie na podwozia HSW dalej działa, a Polska może chwalić się Krabami na całym świecie. I to jest powód do dumy. Ponadto, jak widać jest jedną z najbardziej prężnie rozwijających się firm z przemysłu obronnego. Choć nie jestem wybitnym ekspertem, to uważam, że Borsuk będzie kolejnym naszym sztandarowym produktem eksportowym. Jeżeli Polska Grupa Zbrojeniowa dobrze to rozegra, to na tym państwo zarobi potężne pieniądze.

Borsuk, Rak, Krab, koreańskie czołgi też w Stalowej Woli.
To są miliardy. Na 30 lat mają zamówień. Po korek. I tak właśnie powinno się wprowadzać nowy sprzęt do użytkowania w Siłach Zbrojnych.

Na defiladzie nie było już szturmowych śmigłowców Mi 24. Leciały Apacze. Amerykańskie, ale już się na nich szkolą polscy piloci. Leciały FA-50.
FA-50 to samolot szkolno-bojowy. Słuchałem ze zdziwieniem innych ekspertów. A po co nam tyle? Chociażby po to, żeby w Polsce na tym zarobić - na szkoleniu innych. A żeby to robić, potrzebujemy więcej takich maszyn. Mamy F-16 już ładnych parę lat. Mamy lotników doświadczonych w misji w Kuwejcie, kilka zmian się przewaliło przez misję w Kuwejcie. Wykonują zadania bojowe w NATO Air-Policing. Będziemy mieli F-35. To czas najwyższy, żebyśmy otworzyli centrum ekspercko-szkoleniowe dla lotników z NATO i UE. Skoro Grecy mogli, to dlaczego nie my? Ucieszyło mnie, gdy usłyszałem, że MON ma ideę, że będziemy tworzyli centrum eksperckie dla Himarsów. Będziemy mieli najwięcej Himarsów i haubic 155 mm w Europie i będziemy na tym zarabiać pieniądze, bo w państwach natowskich na takich ośrodkach zarabia się dużo pieniędzy poprzez szkolenie innych. Proszę popatrzeć, jaką część wydatków na sprzęt zajmują szkolenia. Posiadając nowoczesne centra szkoleniowe, wyposażone również w symulatory i trenażery, będziemy w obszarze zainteresowania wielu państw sojuszniczych. To samo dotyczy również śmigłowców.

Słychać narzekanie, że się zadłużamy, a zaraz się okaże, że dzięki naszej zbrojeniówce zaczniemy zarabiać potężne pieniądze.
No tak, zadłużamy się, ale ten sprzęt wojskowy jest nam teraz pilnie potrzebny. Z drugiej strony OK, możemy się nie zadłużać, ale wtedy zabraknie na służbę zdrowia, na świadczenia emerytalne, na rozwój szkolnictwa itd. Bo my musimy to kupić. Ale Polska Grupa Zbrojeniowa będzie jednym z głównych motorów napędowych naszej gospodarki, państwowej i prywatnej. Będziemy sprzedawać uzbrojenie. W ten sposób będziemy spłacali ten dług zaciągnięty wobec np. Korei. Druga sprawa - twórzmy centra szkoleniowe, np. mając potencjał FA-50 róbmy w Dęblinie, w Mińsku Mazowieckim dla śmigłowców, w Mirosławcu dla BSP, gdzie będą przyjeżdżali i będą płacili za to, że będą się szkolili na polskim sprzęcie. Stwórzmy bazę w Toruniu, gdzie będą szkolili się na Himarsach i na sto pięćdziesiątkach piątkach. Róbmy to. Problemem będzie liczba poligonów - okazuje się, że mamy ich za mało.

Mamy kilka.
Zbyt małych. Kupiliśmy ATACAMS-y. Gdzie będziemy z nich strzelać na 300 kilometrów?

Kiedyś się jeździło do Kazachstanu.
Na Kapustin Jar, poligon do dziś istniejący.

No to będziemy jeździć na Ukrainę.
Daj Boże.

Generał Reudowicz, podsumowując defiladę, powiedział, że po raz pierwszy w historii była większa niż ta w Moskwie.
No tak, warto też zauważyć, że od wielu, wielu lat nie musieliśmy z defilady holować żadnego sprzętu. A Rosjanom rozkraczyła się najnowsza Armata.

Jak to było z planami obrony Polski? Jeszcze kilka lat temu mieliśmy się bronić na Wiśle czy na Warcie nawet?
Generalnie zakładano, że oddajemy ziemię do Wisły. Wisła to jest ostateczna rubież obronna. I od tej rubieży zaczynamy, wspólnie z siłami wzmocnienia Sojuszu, w którejś tam dobie walki odzyskiwać teren.

To znaczy, że Warszawa jest na linii frontu, czyli generalnie zakładamy jej zniszczenie?
Tak. Znaczy to nie było wprost powiedziane, ale per analogia należy tak przyjąć, że Białystok jest zrównany z ziemią, Suwałki, Przesmyk Suwalski, Brama Brzeska i Brama Przemyska, czyli Przemyśl, Lublin, Rzeszów narażone są na największe straty.
Zakładaliśmy, że walkę zaczynamy prowadzić dopiero na naszym terenie.
Koncepcja była taka, że my wpuszczamy, stwarzamy przestrzeń do rozwinięcia wojsk Sojuszu i stwarzamy warunki do wykonania przeciwuderzenia przez NATO.

Jak to w Niemczech nazywano - skracanie frontu?
Chodziło o to, żeby wpuszczając przeciwnika na własne terytorium, wykrwawić go maksymalnie, dać czas na przyjście sił wzmocnienia Sojuszu i stworzyć im warunki do tego, żeby rozwinęli się do przeciwuderzenia.

Przy braku planów ewentualnościowych NATO, w którym dniu wojny miały się te wojska pojawić? 180?
No jakoś tak wychodzi. Pamiętajmy, że wtedy NATO nie patrzyło na swój obszar odpowiedzialności przez pryzmat pełnoskalowego konfliktu, bo wszystkie predykcje dotyczyły jakiegoś lokalnego małoskalowego, o małym nasyceniu, nawet nie tyle konfliktu, co waśni pomiędzy jakimiś tam grupami etnicznymi. Ćwiczyło scenariusze lokalnej wojny o ropę itp. Był to czas, kiedy NATO, świat zachodni patrzył na siły zbrojne przez pryzmat misji poza granicami kraju - misji stabilizacyjnych i pokojowych. I był to czas, gdzie wiele państw zachodnich, w tym niestety też Polska, powiedziała sobie, że tak duże siły zbrojne są niepotrzebne, bo pokoju na świecie nie zaprowadza się ciężką artylerią, jeszcze cięższymi czołgami. Podjęto proces redukcji jednostek wojskowych, przekształcania z brygad w pułki. Pułki bywały silniejsze, większe niż brygady. Tworzono takie byty, dziwolągi, na świecie nikt nie mógł tego zrozumieć. Nie mówię tylko o Polsce, ale podam przykład Beneluxu. Holendrzy i Belgowie wyprzedali wszystko, cały prawie sprzęt. Teraz Holendrzy albo Belgowie - nie pamiętam - leasingują te same czołgi, które kiedyś sprzedali.

W sumie jest to logiczne. Kto miałby ich napaść i którędy? Anglicy przez kanał czy Francuzi?
Czy Hiszpanie.

Hiszpanie już tam kiedyś byli…
Gdy w 2014 roku nastąpił niespodziewany atak Federacji Rosyjskiej, wszyscy zachłysnęli się wojną podprogową, hybrydową. A to jest to samo, co od wieków zna sztuka wojenna. Tylko że wcześniej nazywano to myleniem, wprowadzaniem w błąd, dezinformacją, teraz modnie brzmi wojna hybrydowa. Świat zachodu podzielił się na tych, którzy patrzyli na wschód, i tych, którzy patrzyli na południe. Polska, na szczęście, zaczęła wieść prym w dwóch ważnych inicjatywach, czyli B9 - Bukaresztańskiej dziewiątki i najważniejszej dla nas - Trójmorza. Inni koncentrowali się na problemie uchodźców, mówiąc: słuchajcie, radźcie sobie jakoś, wytrzymajcie. NATO zajmowało się problemami Turcji, Włoch, Grecji, Hiszpanii. Jakoś wzmacniano flankę wschodnią, ale to były śladowe ilości. Dopiero dzięki ciężkiej pracy prezydenta Dudy udało się doprowadzić do tego, że amerykańska brygada zaczęła stacjonować rotacyjnie na terenie lubuskiego i dolnośląskiego. I do stałej obecności wojsk NATO na Przesmyku Suwalskim. Zaczęto wtedy dużo mówić na temat Przesmyku. Generał Hodges, już wtedy emerytowany, zaczął mocną kampanię opowiadając, jak strategicznie ważny jest Przesmyk Suwalski. No i stało się. 2022 rok. Po drodze były różne inicjatywy. Szczyt NATO w Warszawie przyniósł wiele dobrego dla podniesienia poziomu bezpieczeństwa. Bo nagle zorientowaliśmy się, że nie mamy wystarczających zdolności obronnych.

My jako NATO, czy my jako Polska?
My jako Polska. NATO to jest planowanie i struktura stanowisk dowodzenia, a siły zależą od państw członkowskich. I są standardy, do których trzeba dążyć. Zorientowaliśmy się, że trzeba przystąpić do natychmiastowej odbudowy tych zdolności. Gdyby nie inicjatywy Trójmorza i B9, sytuacja 2022 roku mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Mówię o dwudziestym czwartym lutego. Moim zdaniem te inicjatywy doprowadziły do, po pierwsze, konsolidacji naszych sąsiadów, po drugie do chyba najsilniejszej w dziejach relacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Zaczęliśmy odbudowywać zdolności obronne. Ale nie zrobimy tego w ciągu dwóch lat, bo to trzeba kilkunastu lat na to, żeby powiedzieć, że niebo mamy bezpieczne, są silne wojska lądowe, mamy Marynarkę Wojenną dobrą na tyle, na ile ona nam jest potrzebna. Mamy jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze, wojska specjalne i mamy dobre relacje z sąsiadami.

Może nie ze wszystkimi.
Mówię o B9, o krajach Wschodniej Flanki NATO.

Rozumiem że nastąpiła zmiana podejścia. To jest niesamowita rzecz, że my historycznie wiemy, co to znaczy, przejście przez nas armii rosyjskiej, radzieckiej. Wiemy, co to znaczy, z czym się to wiąże. Pomysł na to, że oddajemy wszystko do linii Wisły, sprawia wrażenie tak jakbyśmy o tym nie pamiętali.
Podjęliśmy decyzję, że nie możemy sobie pozwolić na coś takiego. Musimy pamiętać o tym, że wojnę musimy prowadzić na wschód od naszych granic. Zaczęliśmy zakupy sprzętu. Nie ma czegoś takiego, jak czołg ofensywny i defensywny. Nie ma czegoś takiego, jak haubica ofensywna i defensywna. Ta haubica i ten czołg służą jednemu - zabijaniu. Możemy powiedzieć o tzw. dobrym zabijaniu.

Nazwijmy to niszczeniem siły przeciwnika.
Dobra, niech będzie bardziej humanitarne. I teraz dzięki zakupom sprzętu, mamy takie zdolności, że byłoby poważnym albo wręcz karygodnym błędem strategicznym, jeżeli byśmy dalej utrzymywali, że będziemy bronić linii Wisły. Absolutnie nie. Będziemy bronić linii Bugu. Wiem, że ciężko jest politykom to mówić, bo NATO jest z natury sojuszem defensywnym, ale obrona polega na niszczeniu celów, czy to w obrębie Obwodu Królewieckiego czy Białorusi. Nie zamierzamy nikogo atakować. Wojna nie jest kwestią jednego dnia. Czyli ona nie wybucha jako totalne zaskoczenie. W tej chwili przy rozpoznaniu satelitarnym wszystko widać. I jeżeli ktoś rozmieszcza elementy gotowe do natychmiastowego użycia, trzeba temu komuś wyraźnie dać do zrozumienia: chłopie, kilometr dalej i nie będziemy czekali. I taki jest przekaz. Prezydent Biden i całe NATO mówi, że nawet centymetra kwadratowego terytorium nie oddamy. A to znaczy, że przeciwnik powinien myśleć o tym, że zaczniemy razić, już wtedy, gdy sytuacja eskaluje.

Jeżeli żołnierz przeciwnika postawi stopę na terenie NATO, to znaczy, że cale kwadratowe pod stopą są już oddane.
Tak. Więc uważam, że musimy reagować wcześniej. Przeciwnik, prowadząc dezinformację, będzie mówił, że to my byliśmy agresorem.

No tak, ale to właściwie to jest bez znaczenia. Cała rzecz polega na tym, że tu nie o moralne zwycięstwo chodzi. Chodzi o zwycięstwo realne.
Dokładnie. Ale też zwycięstwo realne wcale nie musi być związane bezpośrednio z tym, że my tam zagony pancerne wyślemy, eskadry lotnictwa, które wykonają zmasowane uderzenia. Można to inaczej rozegrać i pokazać przeciwnikowi: „naprawdę wam się nie opłaca”.

Czyli po to kupujemy rakiety, po to kupujemy czołgi, które strzelają dalej niż te radzieckie?
No i mają lepsze pancerze i są szybsze i działają dłużej, bo mają więcej paliwa i silniki mniej paliwożerne.

Poza tym jesteśmy w innej sytuacji, bo wiemy, że większa część opowieści o tej drugiej armii świata, która stała się drugą armią na Ukrainie, jest nieprawdziwa. Opowieść o tym, że oni nam zniszczą wszystko, swoimi rakietami, w ciągu pierwszego dnia, pierwszych 15 minut, okazała się niezbyt spójna z rzeczywistością.
Trzeba jednak pamiętać, że rosyjski potencjał jest wciąż bardzo duży. I jeżeli Rosja zaatakuje całym swoim potencjałem, to wystrzelanie ich nie będzie takie proste.

No tak, tylko że zanim oni tę masę przerzucą…
Będziemy o wszystkim wiedzieli. Wracamy do początku. Opowieści o rubieży ostatecznego załamania natarcia przeciwnika na Wiśle należy odłożyć do historii i najlepiej nikogo nie uczyć na ten temat.

Raczej uczyć i pokazywać, że to nie tak.
Uczyć jako o przykładzie błędu militarnego.

Ta koncepcja była efektem decyzji politycznych.
Oczywiście, że to był efekt decyzji politycznych. Nie używaliśmy nazw państw, z którymi byśmy walczyli, pokazywaliśmy, że jesteśmy defensywni, że bronimy się na obszarze naszego terytorium itd. Wojsko jest zawsze elementem będącym w rękach polityków. Problem polega na tym, że w Polsce ani politycy nie potrafią rozmawiać z wojskowymi, ani wojskowi z politykami.

Polityk, który zostaje ministrem obrony narodowej, szybko się orientuje, jak krzyknie, jak paru generałów wyrzuci, to i temat jest załatwiony. Wojsko jest jego.
Kończy się to tak: Minister pyta, panie generale, czy jeżeli obniżymy liczbę sił zbrojnych do jednej trzeciej, obronicie Polskę? Obronimy! A jak któryś powie prawdę, że się tego nie da zrobić, to natychmiast zostanie zwolniony. Tak to wyglądało.

Przez całe lata obowiązywała doktryna, że jeżeli wojna wybuchnie, to i tak jesteśmy gdzieś, więc lepiej pieniądze na zbrojenia wydajmy w sposób opłacalny politycznie. I teraz, chyba po raz pierwszy w historii, jest podejście nieco inne.
Mam wrażenie, że to nie jest wystarczająco rozgrywane komunikacyjnie. Że ludzie sobie nie zdają sprawy z tego, jaka to jest rewolucja.

Widziałem ten tłum, który oglądał defiladę. I po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, to nie jest impreza, gdzie ci chodzą ludzie z dzidami. Jedzie sprzęt, który, po tym, jak obserwujesz wojnę na Ukrainie, sam ten konkretny sprzęt, te kilkadziesiąt pojazdów mogłoby zrobić niezłe zamieszanie na froncie. Ile tam jechało Himarsów?
Sześć.

Mówi się, że dziesięć Himarsów zrobiło Ukraińcom ofensywę. Sześć to spora liczba.
Myśmy nie mieli niczego, co by strzelało na odległość większą niż 40 kilometrów, więc to jest już to coś, co może zrobić duże kuku.

Nowe czasy.
A przecież wiadomo, że będzie to napływać. Mnie denerwuje, gdy słyszę narzekania, że to będzie napływać latami. Ale to przecież nie jesteśmy Ukrainą. Nie jesteśmy na wojnie. Jesteśmy w NATO. NATO jest zobowiązane do tego, żeby tu przyjechać, jakby co.

Więcej, po raz pierwszy w swojej historii NATO się do tego przygotowuje.
Tak. Mało tego, przecież sami widzieliśmy, jak było. W 2016 roku przyjechało do Polski 1000 Amerykanów i myśmy szaleli ze szczęścia. I się modlili, żeby powstał Fort Trump - jakaś ich baza. A teraz jest ich przeszło 10 tysięcy. Nikt nie mówi o Forcie Trump. A de facto taki fort jest w Rzeszowie, w Jasionce.
I patrzmy na to. Nie patrzmy, że dwa śmigłowce na minutę wleciały. Bo nie jest tak, że co sto, dwieście metrów stoi żołnierz z Gatlingiem (działkiem wielolufowym) i czeka, aż mu coś wleci przed lufy, wystrzeli w minutę trzy tysiące pocisków i na pewno w coś trafi. Zresztą pytanie, czy była to prowokacja, czy poziom wyszkolenia pilotów jest tak mizerny, i oni po prostu nie wiedzieli. Ja uważam, że drugie jest bardziej niebezpieczne.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 13

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

s
sosna
19 sierpnia, 14:03, hahaha:

Dowiadujemy się prawdy i dlatego PO jest skończone

To dowiedz się jeszcze kto kupił te leopardy, którymi się generał tak zachwyca. Kto kupił NDRy. Kto kupował Patrioty. Kto potem ograniczał zakupy HIMARSów. Kto z kolei właśnie chciał modernizować T-72 wycofane już ze służby. Potem się jeszcze zastanów, jakie przyczyny uniemożliwiały rozpoczęcie zakupu śmigłowców w ciągu poprzednich 7 lat. Jak sobie to przemyślisz, to może zrozumiesz kogo popierasz.

s
sosna
19 sierpnia, 11:41, Paweł:

Świetny artykuł! Pytajmy u cioci na imieninach: Która koncepcja obrony terytorium Polski bardziej Ci odpowiada: obrona na linii Wisły czy obrona na linii Bugu?

19 sierpnia, 15:20, pan Szczota:

Odpowiedź Tuska: obrona na linii Odry i Nysy Łużyckiej...

20 sierpnia, 13:44, stary Polak:

do ostatniej kropli krwi polskiej przelanej na zachodnim brzegu Odry

Koncepcję obrony na samej granicy, to już przerabialiśmy. W 1939 r. Obecnie polskim wojskiem rządzą głowy równie tęgie jak wówczas.

L
LOL
Jezu, jaki wstyd- okazuje się że generał Wojska Polskiego nie odróżnia bojowego wozu piechoty i armatohaubicy, bredzi o koreańskich podwoziach w BWP Borsuk, bredzi o polskich fabrykach w kontekście zakupu śmigłowców kupowanych z zagranicy, sugeruje, że procedury zakupowe śmigłowców trwały 7 lat, i opowiada o jakimś "programie PL01" :O Przecież to jest popis dyletanctwa!
L
Lach
Odklejony gość. Pisowski poplecznik i propagandysta, nic więcej. Jestem zażenowany poziomem intelektualnym polskiej kadry oficerskiej...
P
Peter
Kraszewski najwyraźniej nie potrafił odnaleźć się w cywilu i teraz marzy o powrocie do służby i kolejnych gwiazdkach.
s
stary Polak
19 sierpnia, 11:41, Paweł:

Świetny artykuł! Pytajmy u cioci na imieninach: Która koncepcja obrony terytorium Polski bardziej Ci odpowiada: obrona na linii Wisły czy obrona na linii Bugu?

19 sierpnia, 15:20, pan Szczota:

Odpowiedź Tuska: obrona na linii Odry i Nysy Łużyckiej...

do ostatniej kropli krwi polskiej przelanej na zachodnim brzegu Odry

s
stary Polak
19 sierpnia, 15:41, Polak:

Koncepcje OBRONY, zawsze były domeną WOJSKOWYCH i zawsze w oparciu o realia w danej chwili. W II wojnie światowej zostaliśmy ZDRADZENI, przez obu sąsiadów i przez odleglejszych przyjaciół też. Dlatego PiS, niech sobie wyleje wiadro zimnej wody na głowę i nie atakuje Zachodu /państwa NATO/, jak spadają na nas, rakiety ze Wschodu. Chyba, że sygnalizują otwarcie WSPÓŁPRACĘ Z PUTINEM?

to gadasz że koncepcje "zagłodzenia Polski", czy likwidacji PiS to koncepcje obronne sąsiada wobec agresji polskiej? A co z "pisowcami"? Oświęcim i Treblinka?

s
stary Polak
19 sierpnia, 15:33, Polak:

Najwięcej szkody Siłom Zbrojnym narobił Macierewicz, Edukacji Czarnek, a Polsce Kaczyński.

tak, tak. oczywiście. a różowe żabki skakały na trampolinie. Ile się zarabia wymieniając własny mózg na TVN?

P
Polak
Koncepcje OBRONY, zawsze były domeną WOJSKOWYCH i zawsze w oparciu o realia w danej chwili. W II wojnie światowej zostaliśmy ZDRADZENI, przez obu sąsiadów i przez odleglejszych przyjaciół też. Dlatego PiS, niech sobie wyleje wiadro zimnej wody na głowę i nie atakuje Zachodu /państwa NATO/, jak spadają na nas, rakiety ze Wschodu. Chyba, że sygnalizują otwarcie WSPÓŁPRACĘ Z PUTINEM?
P
Polak
Najwięcej szkody Siłom Zbrojnym narobił Macierewicz, Edukacji Czarnek, a Polsce Kaczyński.
p
pan Szczota
19 sierpnia, 11:41, Paweł:

Świetny artykuł! Pytajmy u cioci na imieninach: Która koncepcja obrony terytorium Polski bardziej Ci odpowiada: obrona na linii Wisły czy obrona na linii Bugu?

Odpowiedź Tuska: obrona na linii Odry i Nysy Łużyckiej...

h
hahaha
Dowiadujemy się prawdy i dlatego PO jest skończone
P
Paweł
Świetny artykuł! Pytajmy u cioci na imieninach: Która koncepcja obrony terytorium Polski bardziej Ci odpowiada: obrona na linii Wisły czy obrona na linii Bugu?
Wróć na i.pl Portal i.pl