Chamów nie brakuje. A kasjer musi się uśmiechać

Małgorzata Moczulska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Piotr Kamionka / Polskapres
Gdy klient ma zły dzień, potrafi zwyzywać kasjera od najgorszych. A pracownik ma wtedy obowiązek... utrzymywać kontakt wzrokowy, słuchać i uśmiechać się albo przepraszać - bo tak nakazują mu korporacyjne procedury.

- W takich przypadkach trzeba zawsze robić dobrą minę do złej gry - przyznaje 22-letni Kamil, pracownik jednej z sieciowych stacji paliw. - A chamów nie brakuje. Najgorsi są ci, którzy wpadają na stację wściekli na cały świat: bo paliwo jest za drogie, bo jego szef-idiota znowu go wkurzył albo sąsiad zrobił mu na złość. Ja poznaję takich typów z daleka. Wystarczy, że przejdą przez drzwi. Zazwyczaj podchodzą do kasy nabuzowani i krzyczą "szybko!", "ruchy!".

Chłopak przytacza rozmowę sprzed kilku tygodni, gdy standardowe i - zgodne nie tylko z savoir-vivrem, ale i z korporacyjną procedurą - "dzień dobry" skończyło się tekstem "nie gadaj tyle, tylko kasuj!".
- Z którego dystrybutora było paliwo? - musiał zapytać. - Co ty, kur..., ślepy jesteś? Przecież tankowałem zaraz obok wejścia!
- Płatność kartą czy gotówką? - Już ci daję kasę, złodzieju - burknął, rzucając na ladę 100 złotych.

Kamil przyznaje, że jeden taki klient potrafi zniechęcić do pracy na cały miesiąc.
- Niektórzy wiedzą, że kasjer musi trzymać gębę na kłódkę, więc hulaj dusza! - Głupia krowo! - usłyszała kiedyś Hanka, gdy powiedziała kierowcy, że zepsuł się dystrybutor z gazem LPG.
Inny klient zwyzywał pracownika za to, że na stacji zabrakło piłek, którą on miał dostać za darmo, bo uzbierał komplet naklejek. Nawet nie chciał słyszeć o tym, że pracownik nie ma wpływu na firmę, która ich nie dostarczyła.

Czytaj dalej na kolejnej stronie (kliknij)
Kasjerzy pracujący w sieciowych koncernach mówią, że każdy ma swój sposób radzenia sobie ze stresem. Można tłumić to w sobie, wypłakać się na zapleczu, albo wyżalić koledze lub komuś w internecie. To pomaga. Na forach internetowych dla sprzedawców pracujących w sieciowych koncernach aż roi się od historii o trudnych klientach.

- Jeden mnie kiedyś doprowadził do łez swoim chamstwem i zapyziałością godną prawdziwego dupka! - żali się dziewczyna pisząca pod nickiem "Orlenówka".
Co przewidują korporacyjne procedury na takie zachowania klientów? Trzeba utrzymywać kontakt wzrokowy, słuchać i uśmiechać się albo przepraszać. Kamil biegnie szybko do szafki na zapleczu, żeby wyciągnąć gruby segregator zatytułowany "Obsługa klienta" - to swego rodzaju biblia dla kasjera. Wertuje kartki, żeby zatrzymać się na 35. stronie. Czyta, jak wygląda wzorzec dobrego sprzedawcy: "Właśnie zauważyłeś wchodzącego do sklepu mężczyznę. Świetnie, kolejny klient - kolejna szansa. Głowa do góry, plecy wyprostowane, wzrok skierowany na klienta - jest dobrze, jesteś gotowy!" - wskazówki z książki mobilizują do dalszej pracy.

Zdaniem Joanny, która w czasie studiów przepracowała prawie rok w jednym z McDonald’s-ów, gorsi od chamów są tylko pijani klienci.
- Grupa cwaniaczków wpadła kiedyś wieczorem do restauracji w drodze na dyskotekę - wspomina. - Zamawiali jeden za drugim stertę cheeseburgerów i lody. Gdy przyszła kolej na chłopaka w ciemnej koszuli, wypalił, że swoją porcją lodów chciałby nacieszyć się na zapleczu. Ludzie patrzyli na niego z zażenowaniem, a jemu nie przeszkadzało nawet to, że w ekipie były dwie dziewczyny. Ja mogłam się tylko uśmiechnąć.

Inny typ klienta to "biznesmen z telefonem". Taki potrafi składać zamówienie, machając palcami w kierunku podświetlanych tablic z burgerami, jednocześnie załatwiając przez słuchawkę swoje "milionowe" interesy. Co może zrobić kasjer? Potulnie domyślać się, o co chodzi i modlić się, żeby nie było pomyłki. Za wszystkie te "przyjemności" szeregowy pracownik restauracji może liczyć na wypłatę - ok. 1,5 tys. złotych miesięcznie. Napiwki dla uśmiechniętych sprzedawców nie wchodzą w grę - firma zabrania ich przyjmowania.

Czytaj dalej na kolejnej stronie (kliknij)

- Restauracje szybkiej obsługi McDonald’s działają według innej formuły niż restauracje z obsługą kelnerską. W systemie tym nie funkcjonuje napiwek jako forma podziękowań czy wyrażenia satysfakcji z poziomu oferowanych usług. Dla nas wystarczające jest, że zadowolony klient będzie do nas częściej wracał - informuje biuro prasowe McDonald’s.

Zdaniem Patryka Koseli ze związku zawodowego Sierpień ‘80, który działa w Tesco, sieciowe koncerny same wychowują sobie opryskliwych klientów. W marketach zatrudniają za mało kasjerów i stawiają im wyśrubowane normy. To pogarsza jakość obsługi.

Przykład? - Sklep wprowadził wytyczne, że kasjerka ma 2 sekundy na zeskanowanie produktu - tłumaczy Kosela. - Więc pracownica, żeby się wyrobić, przesuwa produkty kolejnego klienta, mimo że ten przed nim jeszcze nie spakował swoich. W efekcie słyszy: "co robisz gruba...?".

Innym razem na zmianie było za mało pracowników i nie zdążyli oni zaktualizować wszystkich cen. W rezultacie klient dowiaduje się w kasie, że musi zapłacić więcej. Bez wahania skarży się ochronie na całe gardło, że “ta szmata chciała go oszukać!”.

- Bo ochroniarze mają pilnować towaru, a nie bronić pracowników przed klientami - dodaje Kosela. - Zdarzało się, że wściekły klient rzucił towarem o taśmę, a ten po odbiciu się trafił prosto w kasjerkę. W tak fatalnych warunkach i przy wyśrubowanych normach nie pracują kasjerzy w żadnym unijnym kraju. W Czechach praca w markecie nie jest niczym urągającym, a ludzie mogą liczyć na normalne zarobki. A pracują przecież w tych samych firmach co Polacy. Kasjerzy widzą jeszcze jedną przyczynę chamskiego zachowania klientów. Jest nią czynność, którą korporacyjni specjaliści nazwali w swoim slangu “aktywną sprzedażą”. W praktyce można ją sprowadzić do prostej zasady: zanim klient odejdzie od kasy z paragonem w ręku, wciśnij mu tyle towaru, ile potrafisz. Prym wiodą tutaj stacje benzynowe. Klient kupuje hot-doga? Świetnie! Sprzedaj mu przy okazji coś do picia. Klient pyta o kawę? Spróbuj mu dorzucić pączka. Klient płaci tylko za benzynę i mówi "proszę mi niczego nie proponować" - zapytaj na wszelki wypadek, czy potrzebuje płyn do spryskiwaczy.

Specjaliści stworzyli nawet zbiór procedur z konkretnymi przykładami. Przykład z książki - klient kupił piankę do tapicerki. “Ma pan rację, o samochód należy dbać, może więc zaproponuję do kompletu środek do plastików? Odświeży pan całe auto i przyjemniej będzie się podróżować." - powinien zachęcać sprzedawca.

Na szczęście są też tacy klienci, którzy, choć zdenerwowani ciągłymi propozycjami, potrafią obrócić wszystko w żart. - Na pytanie, "czy zbiera pan punkty", jegomość odpowiedział mi ostatnio, że tak, ale tylko te od policjantów i właśnie zarobił 12 - dodaje Kamil.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Chamów nie brakuje. A kasjer musi się uśmiechać - Gazeta Wrocławska

Komentarze 313

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
Aptekarka
to jest jakaś masakra, najlepiej jak jedna z drugą ustawi się w kolejce i komentują porady farmaceuty, albo "PANI WEŹMIE TO, NIE TAMTO, TO JEST DOBRE". u lekarzy w gabinetach cisza, nikt nie odważy się odezwać, a w aptekach trzeba się nasłuchać: a to konowały j*ebane, farmaceuci to big pharma dążąca do upadku ludzkości itd. Zrozumcie ludzie, że nie po to kończymy studia i cały czas się kształcimy, żeby wysłuchiwać: "bo mojej ciotce to pomogło, to mi też pomoże"
r
rozbawiony
Następny telemarketer, jeśli obsługujesz klientów którzy prosili o usługę to dobrze, ale jeśli wydzwaniasz po ludziach z dziadofertami których nikt nie chce to nie dziw się że bluzgi lecą.
r
rocznik78

najbardziej ziejacymi toksycznymi oparami z geby sa klienci ktorzy sa po prostu flustratami zyciowymi i im sie nie powodzi tak jakby sobie tego zyczyli
najgorszy typ ktory zawsze szuka tylko pretekstu aby dac upust swojej flustracji

jak mi jest zle i jestem nieszczesliwy to dlaczego komus innemu ma byc dobrze ? to najczesciej wyznawana przez nich teoria

q
qqq
W dniu 17.09.2016 o 13:38, kadrowiec napisał:

Tak to wyglada zycie ze gdy zdecydowales sie pracowac w handlu MUSISZ ty byc palowany a nie klient.Nie pasuje praca ?Zmien prace.Czy palacz ladujac do kotla ma cos do gadania ?Ma wypelniac obowiazki do jakich sie zobowiazal i obslugiwac kociol w taki sposob w jaki ten kociol potrzebuje obslugi.A to ze kociol nie pyskuje i nie przeklina to zmien se prace na palacza kotlowego.

Pieprzysz 

Z ciebie raczej gestapowiec niż kadrowiec.Chore tłumaczenie wysoce nieodpowiedniego zachowania takich delikwentów świadczy źle o tobie i całym tym systemie.

a
aaa
W dniu 05.09.2016 o 20:44, Zakapior napisał:

Żenujące sa te procedury, gdzie pracownik musi obchodzić się z pijanym, chamskim i wulgarnym klientem jak z jajkem a goś c az prosi sie aby dostać w ryj!!! Jak można tolerować chama i są obojętnością zniechecać innych do zakupów - chama powinno sie wywalić na pysk publicznie tak, żeby 1000 osób widziało i podało dalej dp 5000 osób, że chamów i pijaków w danej sieci sie nie toleruje. Ale cóz zaraz znajdzie sie szuja i gnida podpita co niby adwokatem jest i doniesie , że pracownik był nieuprzejmy ...

Plus zdjęcie przy wejściu z adnotacją: "Tych osób nie obsługujemy"

Chore czasy coraz większego zburaczenia buraków... :(

a
anka
określoną wiarę, starający się żyć wg danej wiary, a ty oczekujesz samych świętych, więc zacznij od siebie, aby katolik mógł brać z ciebie przykład, nawet jak nie jesteś katolikiem.
O
Ość
redukujemy koszta własne.
O
Ość
jak swego czasu - hasło: "klient nasz pan" - akcję: "kasjer to TEŻ człowiek"?
O
Ość
I będzie jeszcze gorzej... sami sobie zgotowaliśmy ten los. Dawnymi czasy takie coś grzecznie łapało się za pludry (albo kudły) - i "wypraszało" za drzwi. No ale co zrobić, skoro obecnie hołota rządzi, a przyzwoity normalny człowiek nie może nic powiedzieć, bo go zniszczą?
G
Gość
wredne socjalistyczne czerwone @ już nie rządzą. dzięki solidarnym wybrańcom jest swoboda swoich decyzji, prawdziwa wolność, demokracja, konstytucyjna sprawiedliwość, praworządność. każdy może robić co mu się podoba.
s
szalony_johny
w handlu usługami i na co dzień mam do czynienia z ludźmi i szef nie przedstawiał mi procedury obsługi trudnego klienta. Jakoś dziwnie a mimo wszystko to Polska. Może to po prostu wina szefostwa i wychodzenie z założenia iż wulgarny klient to także dobry klient. Jeśli któryś z klientów swoim zachowaniem wzbudza moje zastrzeżenia co do wykonania usługi to zwyczajnie w świecie zostaje pouczony jakie z tego tytułu może mieć konsekwencje + o jakimkolwiek rabacie może zapomnieć przy wykonywaniu usługi. Klient w firmie, w której pracuje jeśli nie uskutecznia podstawowych norm kulturowych nie jest zwyczajnie w świecie obsługiwany, po czym grzecznie mówię "Do widzenia", a jeśli jeszcze ma coś do powiedzenia to dostaje informację że cała rozmowa została nagrana i zostanie dołączona jako materiał dowodowy do sprawy z tytułu publicznego ubliżania, ze względów choćby na charakter wykonywanej pracy.
Szef się nie burzy jak odsłucha nagranie i każdy jest zadowolony bo w końcu taki klient, to nie klient tylko wrzut na tyłku usługobiorcy.
2
Pamiętaj, to że chodziłeś na siłke to nie znaczy, że jesteś najlepszy. Położy Cię "cienki" małolat ćwiczący 5 lat sztuki walki
t
tornado147
Tak.W dniu otwarcia .
D
Daniel
Pracowałem kiedyś na kasie i jak mnie klient denerwował to odpowiadałem odpowiednio do jego chamstwa. Tylko, że ja się nie bałem, że stracę pracę. Nikt mi jednak uwagi nie zwrócił, widać nie było skarg.
k
khm
Nigdy nie pozwoliłbym sobie żeby jakiś pajac przy kasie zwyzywał mnie i to pomimo moich "obowiązków" uśmiechania mu się w pysk. Nawet jak miałbym stracić pracę. Jest w Łodzi tyle marketów że zawsze można zmienić miejsce pracy.
Wróć na i.pl Portal i.pl