18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Antoni Libera: Zderzacz hardonów i czarna dziura

Antoni Libera
Uruchomienie we wrześniu Wielkiego Zderzacza Hadronów pod Genewą i ostatnie przygotowania do tego wydarzenia wywołały falę dyskusji medialnych wokół problemu granic nauki i jej celowości.

Pytania o prawomocność i odpowiedzialność doświadczeń naukowych, o to, czemu właściwie one służą, a zwłaszcza jakie mogą przynieść nieprzewidziane skutki, powróciły z siłą niespotykaną bodaj od czasu odkrycia reakcji termojądrowej, pierwszych prób z bronią atomową, a wreszcie pierwszego (i ostatniego jak na razie) jej zastosowania pod koniec drugiej wojny światowej w Japonii. Nawet eksperyment genetyczny z lat 90., polegający na sklonowaniu żywego stworzenia, owcy Dolly, nie spowodował takiego niepokoju i refleksji nad przyszłością rodzaju ludzkiego.

Za ten stan rzeczy odpowiadają z pewnością w dużej mierze media obsługiwane przez laików, którzy - dość powierzchownie rozumiejąc istotę eksperymentu - przedstawiali go w katastroficznych barwach jak z powieści science-fiction, niemniej wyrastające na gruncie ich nieco histerycznych enuncjacji pytania są jednak całkiem zasadne.

Zacznijmy jednak od apokaliptycznej wizji, jaką nas raczono na wieść o zbliżającej się "premierze" wielkiego akceleratora. Otóż - w największym skrócie - sugerowano, że próba sztucznego wytworzenia tzw. czarnej dziury, która stanowi granicę znanych nam praw fizyki i przenosi w inny "wymiar" czy "świat", może spowodować wchłonięcie nie tylko Ziemi, ale całego Układu Słonecznego, a może i Galaktyki. Oczywiście, nie dawano temu w pełni wiary, domagano się jednak od przedstawicieli świata nauki gwarancji, że taki scenariusz nam nie grozi. Posługiwano się przy tym argumentem, którego symbolem jest przypowiastka o uczniu czarnoksiężnika (genialnie wyrażona m.in. przez Goethego w jego słynnej balladzie).

Chodzi o to, że w "wielkim laboratorium świata" człowiek jest zaledwie adeptem, a nie mistrzem. Że sam nie jest Twórcą, lecz jedynie Odtwórcą - podglądaczem Natury i najwyżej jej imitatorem. A zatem że nie wie wszystkiego: zgaduje, domyśla się, spekuluje. Skoro zaś tak, to może on wszystko zepsuć, a jeśli nawet nie zepsuć, to uruchomić procesy nieodwracalne, a w każdym razie takie, nad którymi - jak właśnie ów tytułowy uczeń czarnoksiężnika - nie będzie umiał zapanować. Słowem, że zniszczy go jego własne, fuszersko wykonane dzieło.

Kontrargumenty, jakie na to padały ze strony świata nauki, były najróżniejsze. Przede wszystkim wysuwano twierdzenie, że przecież wszelkie ludzkie działania, zarówno podejmowane świadomie, jak i nieświadomie, prowadzą do nieprzewidywalnych skutków. Najlepsze intencje i motywy mogą przynosić odwrotne rezultaty. Czy Chrystus przewidział wojny religijne, świętą inkwizycję i rzezie w łonie samego chrześcijaństwa? I odwrotnie, czy nie zdarzało się nieraz, że takie czy inne potworności nie owocowały w sumie jakimś dobrodziejstwem? Powstanie cywilizacji technicznej i tak już nas zabija, a w każdym razie

zmienia. Reagujemy doraźnie. Im więcej wiemy o świecie, im bardziej jesteśmy świadomi zagrożeń ze strony kosmosu, tym więcej trzeba podejmować wysiłków na rzecz zabezpieczenia. Taka jest dialektyka ludzkiego umysłu, który przecież też jest częścią Natury.

Debata ta prowadziła dalej ku kwestiom filozoficznym. Kim właściwie jest człowiek, będąc cząstką wszechświata? Może swoistym katalizatorem jego przemian? Może wcale nie jest celem samym w sobie, ale zaledwie środkiem do osiągnięcia jakiegoś nadrzędnego celu? I w ogóle czy można mówić o tożsamości człowieka, skoro w tak krótkim czasie jak zaledwie parę tysięcy lat zmienił się prawie nie do poznania, a parę tysięcy lat w skali ewolucji to tyle co mgnienie oka? Przez parę tysięcy lat, na przykład, prędkość, jaką człowiek mógł osiągnąć, wyznaczała siła mięśni konia lub wiatru dmącego w żagle.

W ciągu niespełna stu pięćdziesięciu lat wzrosła ona do wartości pozwalającej opuścić nie tylko Ziemię, ale i Układ Słoneczny. Obecnie, w Wielkim Zderzaczu Hadronów, ma zbliżyć się do ostatecznej granicy - granicy prędkości światła. Obserwacje uzyskane w wyniku zderzeń cząstek elementarnych rozpędzonych do tej prędkości mają dać odpowiedź na fundamentalne pytania o naturę wszechświata, o jego budowę, rozwój, a nawet i... przeznaczenie.
Na razie jednak Zderzacz się zepsuł. Zderzywszy się z przeszkodą, jaką jest wada powstała w wyniku ludzkiego błędu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl