Anita Lipnicka opowiada o nowej płycie "Śnienie". Dlaczego zaprosiła do duetu Pawła Domagałę? Dlaczego nie zaśpiewa po angielsku?

Tomasz Dereszyński
Tomasz Dereszyński
Wideo
od 16 lat
Po sześciu latach od premiery albumu „Miód i dym”, Anita Lipnicka powraca z premierowym materiałem. Płyta „Śnienie” ukazała się na rynku 3 listopada 2023 r. W rozmowie z Tomaszem Dereszyńskim artystka zdradza wiele ciekawych wątków muzycznych, a także z życia artysty. Zapraszamy do Muzotoku.
Anita Lipnicka uwielbia Amsterdam.
Anita Lipnicka uwielbia Amsterdam. Wiktor Franko

Anita Lipnicka to jedna z najpopularniejszych artystek na polskiej scenie muzycznej. Od lat zachwyca fanów swoją twórczością. Ma swój niepowtarzalny styl.

Poniżej najnowszy wywiad z Anitą Lipnicką dla programu Muzotok. Rozmawiał Tomasz Dereszyński.

Na początek naszej rozmowy opowiem taką anegdotkę z naszego spotkania sprzed lat. Po premierze płyty “Miód i dym” (wyd. 2017) przyszłaś do studia Muzotoku w pięknym czarnym kapeluszu z dzwoneczkiem, który cudownie, acz po cichu, dzwonił podczas naszej rozmowy. Kolega operator nie wiedział o tym i podczas montażu nagrania myślał, że nagrało się coś, co nie powinno się nagrać. Jak mu wyjaśniłem, było dużo śmiechu.

(Śmiech). Bardzo ciekawa historia.

Wracając na chwilę do poprzedniego wywiadu, to mam do Ciebie “pretensje” o to, że wydajesz nową płytę dopiero po sześciu latach. Oczywiście żartuję. Powiedziałem wtedy, że jesteś jedną z moich ulubionych artystek, a Ty w ramach tego postanowiłaś nie nagrywać przez sześć lat płyty z nowym materiałem? Dlaczego tak długo czekaliśmy na nowe piosenki?

Po prostu życie tak się poukładało. Nie zapominajmy, że w międzyczasie w przeciągu tych sześciu lat, celebrowałam 25-lecie swojej pracy twórczej, więc wydałam płytę “Od nowa” (wyd. 2019), która była takim, trochę z przymrużeniem oka, spojrzeniem na własną twórczość. Do jej nagrania zaprosiłam wielu producentów polskich z różnego pokolenia i to z różnych gatunków muzycznych i chciałam po prostu usłyszeć swoje piosenki w ich interpretacji, więc nagrywam tę płytę i ona mi zajęła trochę czasu, bo to było jednak nagrywanie od nowa, to nie były remiksy, tylko nagrywanie wszystkich wokali od początku i przygotowanie wszystkich aranży od nowa.

Zachęcam do posłuchania płyty “Od Nowa” właśnie z tym nowym spojrzeniem artystki na wcześniejszą twórczość. Była też trasa, pandemia.

Potem wyruszyłam w trasę, która została przerwana pandemią, więc tutaj dwa latka “pyknęły”. W zasadzie to, co miało się odbyć w przeciągu trzech miesięcy, rozłożyło się na dwa lata. W tamtym okresie też nagrałam płytę CD live i DVD z jednego z koncertów z trasy “Intymnie”, na którą wyruszyłam z trio smyczkowym wraz ze swoim zespołem grającym na akustycznych instrumentach. Tych koncertów była cała masa.

Po tej trasie nastała następna…

Ta trasa koncertowa nigdy się nie mogła skończyć kolejną trasę, która się nigdy nie mogła skończyć, trasę “O Miłości”, podczas której śpiewałam piosenki tylko o relacjach między dwojgiem ludzi z mojego repertuaru i także repertuaru artystów, którzy mnie ukształtowali. Powiedziałabym, że te sześć lat to była bardzo intensywna praca, nie siedziałam na sofie, raczej byłam zarobiona po pachy. Po prostu nie mogłam znaleźć przestrzeni i spokoju ma pisanie nowych rzeczy.

Oczywiście bardzo ci dziękuję za to, jak się “wytłumaczyłaś” z tych sześciu lat. Dla mnie jesteś osobą uczuciową, romantyczną, nostalgiczna, co wiąże się z m.in. odbiorem piosenki “Amsterdam”, już z Twojej najnowszej płyty “Śnienie” (wyd. 2023). To niewątpliwie nawiązanie do pewnej historii sprzed lat. Ja kojarzę Amsterdam jako miasto wody, a jest taka teoria, że ludzie, którzy otaczają się wodą albo zerkają w stronę wody, robią się spokojniejsi. Czy takie wytłumaczenie byłoby też do przyjęcia? Skąd ten Amsterdam?

Wytłumaczenie skąd ten Amsterdam jest jednak bardziej przyziemne niż ta woda. Z tym miastem kojarzy mi się pewna podróż, którą odbyłam faktycznie w życiu jako bardzo młoda osoba. Wyjechałam do tego Amsterdamu stopem z moją ówczesnym chłopakiem. Takim pierwszym poważnym chłopakiem, z którym wynajmowałam pierwsze mieszkanie w życiu. Mieszkaliśmy w Łodzi i wyjechaliśmy po prostu z dnia na dzień. Wspominam w “Amsterdamie” okres swojego życia, tej beztroski i czasu, w którym nie myślało się o jutrze, żyło się z dnia na dzień i dosyć spontanicznie. Kiedy pomyślałam o tym okresie, stwierdziłam, że to by była fajna klamra dla wszystkiego, by nazwać piosenkę tak, jak nazywa się miasto, które się kojarzy przecież z wolnością, ze swobodą, i z tym że tam jest wszystko dozwolone i ten Amsterdam uczyniłam taką metaforą literacką tamtego czasu okresu w życiu. Ale ciekawe jest to, o czym mówisz, o tej wodzie, bo teraz przy okazji kręcenia klipu wróciłam do tego Amsterdamu i za to kocham ten Amsterdam, że tam jest tyle wody, a mnie ciągnie do wody.

Chyba lubimy rzeki, jeziora, morza, po prostu wodę. Ona nam się chyba dobrze kojarzy?

Uwielbiam wszystkie akweny wodne. Od dzieciństwa wyjeżdżałam zawsze nad jeziora i moje dzieciństwo kojarzą się z zapachem jeziora, z przestrzeniami okołojeziornymi, ale też kocham rzeki. Spędziłam całe dzieciństwo, wymoczyłam się w rzece Pilica. W dorosłym życiu kupiłam kawałek ziemi blisko Pilicy i mam tam domek drewniany, do którego uciekam z miasta. Kocham też morze. Ta woda zawsze inspiruje mnie i zatrzymuje. Daje mi jakieś poczucie szczęścia i zawsze gdziekolwiek jak wyjeżdżam na wakacje, a zdecydowanie jestem osobą lubiącą pakować się w wielki błękit niż wędrować po górach. Woda bardziej mnie inspiruje i się często przewija w moich tekstach.

Nawiązałaś poniekąd do swojej piosenki “Z miasta” z płyty “Miód i Dym”. Nie wiem, czy powinienem znów Ciebie chwalić…

Bo teraz nagram płytę za 12 lat (śmiech)...

Twoje metafory i opowieści są przeciwwagą dla piosenek o niczym. W tej piosence napisałaś wtedy o tym zjawisku w jednym z wersów właśnie o “piosenkach, których nie rozumiesz”. Mam wrażenie, że otaczają nas w nadmiarze piosenki o niczym. U ciebie jest inaczej. Dużo, dużo lepiej.

Dziękuję.

Przesłuchując Twoją nową płytę “Śnienie” zwróciłem uwagę na parę piosenek, choćby na utwór “Jak Na Filmach”, który odbieram jako pewne wspomnienie. Czy ty lubisz się rozczulać na filmach?

Wiesz co, powiem szczerze, że ja dawno nie widziałam czego tak mocnego, co by mnie “rozwaliło” emocjonalne. Zresztą o tym też piszę w jednej z piosenek, która się nazywa “Pełnia”. Moim zdaniem z wiekiem tracimy umiejętność przeżywania czegoś w takim intensywny sposób, jak to się dzieje, kiedy jesteśmy młodsi. Rozważam, cały czas to “rozkminiam”, czy my się aż tak zmieniamy, czy faktycznie te produkcje filmowe i muzyczne, którymi się otaczamy, zawierają coraz mniej rzeczy i wartości, które nas dotykają.

Pamiętam wiele filmów, które mnie dotknęły i książek, czy też muzyki. Te produkcje zawierały jakieś emocje, wprowadzały jakiś “ferment”, niepokój, jakąś sytuację niejednoznaczną, złożoną. To jest to, czego szukam, także jako odbiorca. Z drugiej strony chodzi mi o to, aby uzyskać w słuchaczu, jako twórca, efekt poruszenia. Chcę dotrzeć do niego z głębszą myślą, dotrzeć do jego jestestwa i trochę nim potrząsnąć.

Nic dodać, nic ująć. To po prosty jest kwintesencja tego, o czym rozmawiamy. Najpierw jest słowo, potem muzyka. Ja przynajmniej tak to widzę.

Ja też. Dla mnie muzyka powinna służyć słowu, czyli powinna być tak skonstruowana, żeby intensyfikować wrażenie, jakie daje ci możliwość obcowania ze słowem.

Wspomniałaś o “Pełni”, ale przed nią na płycie “Śnienie” jest piosenka z nagrana z Pawłem Domagałą. Na krążku “Miód i Dym” nagrałaś dwa duety. Tym razem jeden. Jaki to musi być artysta, z którym byś chciała nagrać duet na swoją płytę?

To musi być osoba, u której wyczuwam podobny rodzaj wrażliwości, i ktoś, kto ujmuje mnie swoją prawdą, także tym, jak sam tworzy. To musi być projekt, który pomoże mi przenieść jakąś treść w sposób zamierzony, jak sobie to wymyśliłam. Trudno jest z duetami, przynajmniej dla mnie. Ja bym nie wystąpiła w duecie z kimś, jeżeli nie czuję tej nuty, że tak powiem, ani bym zaprosiła nikogo, tylko dlatego, że jest to artysta popularny, albo, że wypadałoby z taką osobą nagrać duet. Duet dla mnie to jest bardzo osobiste, wręcz w pewnym sensie intymne spotkanie.

Słuchając Twojego duetu z Pawłem Domagałą, ma się nieodparte wrażenie, że oboje macie podobne dusze.

Co ciekawe, wcale nie musisz takie takiej osoby znać, żeby to wyczuć. Ja na przykład w ogóle nie znałam Pawła Domagały. Nigdy wcześniej go nie spotkałam, nie zamieniliśmy pięciu zdań. Odezwałam się do Pawła przez Instagram i poprosiłam, żeby wysłuchał piosenki, którą wydawało mi się, że moglibyśmy wspólnie zaśpiewać. Ja mam to samo z moimi ukochanymi artystami, bo przecież oprócz tego, że tworzę, to też słucham muzyki i się nią inspiruję. Mnie się wydaje, że to są takie spotkania bliskiego stopnia z tymi ludźmi, których poznajesz poprzez ich twórczość, że w zasadzie to innego rodzaju spotkania, takiego w realu, nie musi już dochodzić, bo już wiesz o tej osobie wszystko.

Na płycie “Śnienie” jest jeszcze jeden utwór, który chciałbym, żebyśmy troszkę rozgryźli, czyli ostatni kawałek o tytule “Satori”, bo tam oczywiście też zawarte jest pewne przesłanie. Ja sobie wymyśliłem takie: często jest tak, że spotykamy kogoś, kto jest pusty w środku i my od razu to o tym wiemy…

Myślę, że to od razu wyczuć. Aczkolwiek, mówiąc o tej piosence - tu taka mała dygresja - język japoński jest bardzo zagadkowy i symboliczny, bardzo chciałabym go poznać. Nie ma w nim pojedynczych wyrazów. Często jeden znak oznacza grupę wyrazów czy też jakieś zjawisko, którego doświadczamy, i którego w żadnym innym języku nie da się nazwać jednym słowem. Oni właśnie jednym słowem potrafią nazwać pewien rodzaj duchowego doświadczenia. Satori użyte w mojej piosence oznacza rodzaj olśnienia, takiego głębokiego doznania, przynależności do świata, bycia jego nierozerwalną częścią. To jest ten rodzaj uczucia, który nieraz masz, wiesz, stojąc w wysokich górach i patrząc w otchłań, która się roztacza dookoła albo będąc nad morzem, z bezkresnym, z niezaburzonym niczym widokiem. Wtedy właśnie dostajesz takiego olśnienia, uczucia, i myśli “Jezu, jak jest cudownie”.

O tym jest moje “Satori”. O czuciu chwili, łapaniu momentów. Bo umówmy się, że rzadko żyjemy chwilą. Najczęściej rozpamiętujemy przeszłość, albo biegniemy szybko do przodu, myślimy, co mamy do załatwienia dziś, jutro, pojutrze, za tydzień. Umykają nam chwile, które tak naprawdę składają się na nasze życie. Nasze życie jest niczym innym jak takim migotem tych chwil, które następują po sobie i w sposób niezauważalny, przemieniają się jedna w drugą.

Jak to się stało, że tym razem na nowej płycie nie ma ani jednej piosenki śpiewanej po angielsku?

Mój mąż Anglikiem i nie mówi po polsku, więc głowa mi paruje na co dzień od porozumiewania się w obcym języku. Często mówię do niego: mam to wszystko w nosie, po prostu mów do mnie po polsku, albo w ogóle nie będziemy rozmawiać. To jest tak trochę jak bycie w szkole cały czas wiesz na takim czerwonym alercie, że musisz ciągle te zdania formułować i czasami mi korki wysiadają. W związku z tym stwierdziłam, że moja przygoda z pisaniem po angielsku dobiegła końca chwilowo. Aczkolwiek moi teściowie ubolewają nad tym, bo chcieliby usłyszeć, jak śpiewam po angielsku coś znowu. No i mój mąż też, ale, wiesz co, ja już chyba też chyba już nie mam potrzeby wyrażania się w tym języku, bo ja już i tak nic nie zrobię z tą moją twórczością poza granicami mojego kraju.

Na pewnym etapie mojej kariery, gdzieś tam liczyłam na to, że może się to uda wydać za granicą. Może ktoś jeszcze inny posłucha tych moich piosenek, niż tylko tutaj osoby z tego kraju, w którym się urodziłam. Już zawiesiłam na kołku te pragnienia. Cieszę się tym, co mam. Bardzo się cieszę z miejsca, w którym jestem, doceniam, liczę po prostu i kolekcjonuję swoje błogosławieństwa, zamiast kolekcjonować rozczarowania.

Jesteś już w trasie. Jak było w Lublinie?

Było pięknie. Bardzo się cieszę, że już rozpoczęliśmy trasę koncertową. W Lublinie było jak w kinie. Wszystko się udało. Publiczność nas pożegnała owacją na stojąco, było wzruszająco, piękne, naprawdę jestem dobrej myśli, że to trasa jeszcze się rozhula. Ta energia, która do mnie wraca po koncertach, jest dla mnie największą nauką, większą niż siedzenie gdzieś w sali prób i rozkminianie, jak to ująć, jak zaaranżować? Tak naprawdę dopiero z publicznością na żywo się Wszystko okazuje. Co jest do poprawy, czego nie zmieniać. Fajne uczucie.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Tak, wtedy wychodzi prawda. Prawda o artyście. Dzięki za piękne słowa. I do zobaczenia gdzieś na trasie. Niech ten dzwoneczek na tym czarnym kapeluszu wciąż dzwoni. Mam nadzieję, że go masz?

Mam, mam. Dziękuję za rozmowę i zapraszam wszystkich do swojego świata.

Z Anitą Lipnicką rozmawiał Tomasz Dereszyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

U
Udal
12 listopada, 12:09, gapcio:

rycząca 50-siątka!

Jaka tam RYCZĄCA? Ledwie można zrozumieć o czym tam szepcze.

U
U
Słabiutki głosik... Nie ma się czym popisywać.
f
fela
stary babi...
F
Ferdek
wszyscy by tylko chcieli potańczyć, pośpiewać, a robić nima komu
g
gapcio
rycząca 50-siątka!
Wróć na i.pl Portal i.pl