Adam Dylewski: Żydzi walnie przyczynili się do rozwoju Pragi. Zabytki po nich potraktowano barbarzyńsko

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
Wejście od strony ul. Ząbkowskiej wykonane w tym samym czasie
Wejście od strony ul. Ząbkowskiej wykonane w tym samym czasie Wikipedia/Domena Publiczna
- Po wojnie na Pradze zdewastowano cmentarz żydowski i zniszczono dwie synagogi, które były bezcennymi zabytkami. Władze dopuściły się barbarzyństwa w stylu sowieckim - mówi Adam Dylewski, pisarz, autor książki o historii Żydów z warszawskiej Pragi.

Co spowodowało, że zainteresował się Pan dziejami praskich Żydów?
Na początku było zainteresowanie Pragą, z której pochodzę. Moja rodzina zamieszkuje tę dzielnicę od sześciuczy siedmiu pokoleń. Poza tym, im bardziej doświadczonym autorem się stawałem, tym mocniej pragnąłem pisać o czymś, co jest ze mną związane osobiście. Towarzyszyła temu chęć opisania zjawiska o niewielkiej skali. Mam poczucie, że lepiej opracować dokładnie pewien mały odcinek rzeczywistości niż tworzyć wielkie syntezy. Tak skierowałem swoje zainteresowania na Pragę, choć popełniłem już wcześniej kilka publikacji na tematy varsavianistyczne.

Natomiast zainteresowanie Żydami praskimi ma swoje źródło w kilku anegdotach z mojego życia. Może trochę wstyd się przyznać, ale pierwszą randkę odbyłem... na cmentarzu żydowskim na Bródnie. Wówczas nie był on tak zadbany, jak teraz, a okolicznej ludności służył do celów, nazwijmy to, „spacerowych”. Ciągle też miałem w pamięci opowieść mojego ojca o wyburzeniu po wojnie wielkiej synagogi na rogu ul. Jagiellońskiej i Kłopotowskiego. Ponoć zniknęła w ciągu jednej nocy! To mnie frapowało. Nigdzie nie mogłem doczytać się, kiedy to się stało. Poza tym, zniknięcie synagogi w powojennej Warszawie – gdzie, wydawałoby się, każdy zabytek był na wagę złota – wydawało się czymś oburzającym. Zresztą nie była to jedyna synagoga na Pradze, o której wiedziałem, że zniknęła już po wojnie...

Która jeszcze bożnica podzieliła ten smutny los?
Zawieruchę drugiej wojny światowej przetrwała także synagoga Nowopraska. Stała przy ul. Bródnowskiej 8. „Padła” w czasie budowy osiedla mieszkaniowego na przełomie lat 60. i 70. Obie synagogi byłyby dzisiaj zabytkami, może takiej rangi jak synagoga im. Nożyków. Ich zburzenie wpisało się w kampanię rozmyślnego niszczenia Pragi w okresie peerelowskim. Chciałem wypełnić kilka „białych plam” w dziejach rodzinnej dzielnicy. A przede wszystkim przywrócić pamięć o społeczności, która stanowiła przed wojną aż jedną piątą mieszkańców Pragi, i w wielkim stopniu ją ukształtowała.

Kim była tytułowa Ruda, córka Cwiego?
To pierwsza znana z imienia osoba pochodzenia żydowskiego zamieszkała na Pradze. Zmarła w 1743 roku.

A kiedy pierwsi Żydzi pojawili się na Pradze?
Pierwsze wzmianki o Żydach na Pradze pochodzą z XVII wieku. Ale dużą, zorganizowaną społeczność zaczęli oni tworzyć od ostatniej ćwierci XVIII wieku. Można powiedzieć, że funkcjonowali w tej dzielnicy od około 1775 do 1940 roku, gdy wysiedlono ich do getta warszawskiego. Zarówno przed, jak i po tych datach granicznych, mamy też ślady ich obecności na Pradze, włącznie z niewielkim domem modlitwy, który istniał po 1945 r. w jednym z mieszkań przy Targowej.

Chodzi o tę salę z malowidłem, znajdującą się w Muzeum Pragi?
W spisie z 1952 r. jest wymieniony inny adres czynnego domu modlitwy, choć także przy ul. Targowej. To znak, że istniało w dzielnicy małe skupisko Żydów, które zbierało się na nabożeństwa.

Gdzie dokładnie Żydzi osiedlali się na Pradze?
Osią ich osadnictwa była ulica Targowa. Przed I wojną światową możemy mówić o strefie, w której wyraźnie Żydzi dominowali. Rozciągała się od ulicy Jagiellońskiej do ulicy Brzeskiej. Poza tym ich dużymi skupiskami były Nowa Praga i Szmulowizna.

Czym się trudnili?
Była to z początku społeczność o charakterze handlowo-rzemieślniczym. W pierwszych dziesięcioleciach egzystencji na Pradze częściej zajmowali się handlem. Wiemy na przykład, z opisów sprzed I wojny światowej, że tylko Bazar Różyckiego dawał zatrudnienie 300 rodzinom żydowskim. To bardzo dużo grupa. Potem Żydzi odegrali ważną rolę w uprzemysłowieniu Pragi.

Jakie są najstarsze materialne ślady obecności Żydów na Pradze? Mam na myśli przełom XVIII i XIX w.
Mamy tylko jeden taki zabytek. Chodzi o cmentarz żydowski, jak to się zwykło mówić – na Bródnie, choć oficjalnie znajduje się w granicach dzisiejszej dzielnicy Targówek, przy skrzyżowaniu ulic św. Jacka Odrowąża i św. Wincentego. Ten cmentarz został opisany w okresie międzywojennym przez Leona Przysuskiera. Był badany m.in. przez Ignacego Schipera, któremu zawdzięczamy wiadomości o Rudzie, córce Cwiego i innych najwcześniej pochowanych osobach. Zachowana jest też księga bractwa pogrzebowego, przechowywana obecnie w Jerozolimie. Pomimo to, cmentarz kryje do dziś wiele tajemnic. Został zniszczony przez władze w okresie powojennym, mniej więcej wtedy, gdy rozebrano główną praską synagogę. Znajdujące się tam macewy zostały wówczas zrzucone na stosy. Z czasem pod własnym ciężarem zwałowiska zapadły się w ziemi. Nagrobki pokruszyły się. Te stosy istnieją do dzisiaj. Opiekunowie nekropolii zdecydują, czy i jak je rozebrać. Dopiero wtedy naprawdę dowiemy się, co się w nich znajduje. Droga do pełnego poznania cmentarza na Bródnie jest jeszcze daleka.

Dlaczego cmentarz został tak zdewastowany?
To temat szeroki i nie wyjaśniony do końca. Jeśli chodzi o Wielką Synagogę, zburzono ją, ponieważ istniał pomysł budowy w tej okolicy nowego centrum Pragi. W związku z tym powstało kino „Praha”, dom towarowy, niedaleko też – siedziba partii. Bożnica w tym miejscu po prostu nie pasowała władzom do przebudowy. Według projektu z lat 70. miał zamiast niej stanąć nowoczesny pałac ślubów. Barbarzyństwo, jakim jest niszczenie zabytków, da się w tym kontekście poniekąd pojąć. Znamy motywacje sprawców, co nie znaczy, że można je usprawiedliwić. Natomiast cmentarze żydowskie w Polsce po wojnie były traktowane jako źródło budulca. Nie inaczej było w przypadku nekropolii na Bródnie. Niemcy zniszczyli ją w pewnym stopniu, ale mamy świadectwa powojenne, zdjęcia z drugiej połowy lat 40., na których widać, że większość nagrobków jeszcze stoi. Rzędowy układ macew jest widoczny.

Spustoszenie nastąpiło niedługo potem. W latach 90. nagrobki te znajdowano jako elementy konstrukcyjne na mogiły żołnierzy radzieckich na Cmentarzu Bródzieńskim (katolickim), jako elementy altany w jednym z parków na Grochowie, jako wypełnienie dna Wisły od strony praskiej. Warto podkreślić, że cmentarz na Bródnie nie został dewastowany przez okoliczną ludność – jak to miało miejsce np. w przypadku nekropolii żydowskiej w Różanie czy innych małych miejscowości. Za zniszczeniem stały przede wszystkim władze. To było barbarzyństwo w stylu sowieckim.

Wróćmy do historii. Przełom XX i XIX można nazwać okresem wielkiego rozkwitu Pragi. W jaki sposób Żydzi się do niego przyczynili?
Był to rzeczywiście czas niesłychanego rozwoju komunikacji i boomu budowlanego, okres rozpisanej na parę dziesięcioleci eksplozji energii, jaka ogarnęła całą tworzącą się społeczność praską. Społeczność ta niebywale się w tym czasie rozrosła. U progu XIX w. liczyła raptem parę tysięcy ludzi, a sto lat później – przeszło 50 tysięcy. Moi przodkowie przybyli na Pragę właśnie w tej fali migrantów zarobkowych. Żydzi walnie przyczynili się do rozwoju przemysłu, handlu i rzemiosła w dzielnicy...

Właśnie. Pan w swojej książce sporo miejsca poświęca wzniesionym przez żydowskich inwestorów fabrykom, które przed I wojną światową powstały na terenie dzielnicy. Może Pan o paru z nich opowiedzieć?
Szybki rozwój Pragi był związany z ogólnym boomem inwestycyjnym w całej Kongresówce. Tak jak ówczesna Łódź, tak i Praga, ekonomicznie rosła w siłę dzięki zakładom produkującym na niezwykle chłonny rynek Imperium Rosyjskiego. Z tym, że Praga miała przewagę, tutaj bowiem znajdowały się stacje końcowe lub węzłowe wielu magistrali kolejowych. W dzielnicy można było nie tylko coś łatwo wyprodukować, ale także wywieźć do miejsca przeznaczenia. Przypomnijmy, kiedyś to na Pradze kończyły się szerokie rosyjskie tory. Kolej Warszawsko-Wiedeńska miała już rozstaw europejski. W ten sposób dzielnica stała się jakby portem przeładunkowym. To też stanowiło istotny bodziec w rozwoju handlu dalekosiężnego.

Wracając do pytania, Praga, tak jak i cała Warszawa, stanowiła ważne centrum przemysłu metalowego. Powstały tu wówczas dwa wielkie zakłady tej branży: „Wulkan”, w miejscu dzisiejszego Osiedla Jagiellońska oraz „Labor”, mniej więcej na miejscu ulicy Korsaka oraz „najdłuższego domu w Warszawie” przy Kijowskiej. Do tego mieliśmy wiele mniejszych zakładów i fabryczek, znajdujących się najczęściej wewnątrz kwartałów kamienic. W miejscu po nich najczęściej straszą dziś puste podwórka lub powciskano bloki. Żydzi byli właścicielami wielu z tych przedsiębiorstw.

Mógłby Pan wymienić paru największych krezusów z tego okresu?
Odpowiem przewrotnie. Bohaterami mojej książki są przeciętni prażanie z dawnych lat, mrowie ludzkie, które tworzyło koloryt tej dzielnicy. Najwięksi przedsiębiorcy z tych okolic najczęściej prowadzili działania wykraczające swym zasięgiem daleko poza terytorium Pragi. Ja skupiłem się na skromniejszych, często kompletnie zapomnianych rodzinach, które także dobrze radziły sobie w życiu i niezwykle wiele do tego praskiego kotła wniosły.

Jak Praga zmieniła się po I wojnie światowej?
Skończył się główny czynnik koniunktury, czyli tzw. eksport do Cesarstwa. Po 1918 r. w szeroko rozumianej dzielnicy prawobrzeżnej, włącznie z Kamionkiem i Grochowem, utworzono szereg nowych przedsiębiorstw, w tym państwowych. Jednak to już nie był ten sam rozmach. W międzywojniu widoczna stała się utrata impetu przez przemysł praski.

A co się stało z tymi wielkimi zakładami, o których Pan wspominał?
W większości zostały zrabowane w czasie I wojny światowej. Rosjanie wywieźli je w 1915 r. na wschód. Jednak myślę, że nawet gdyby pozostały na miejscu, to ich produkcja i tak nie mogłaby znaleźć ujścia.

To był problem całej międzywojennej Polski.
Tak. Znamienne są losy fabryki „Wulkan”, giganta przemysłu metalowego, która w latach 20. i 30. podnajmowała swoje hale innym firmom, a sama się kurczyła. To rozdrobnienie, stagnacja, przełożyły się także na losy społeczności żydowskiej. Wracając do meritum. W międzywojniu widoczna stała się utrata impetu przez przemysł praski. Odsetek ludności żydowskiej znacząco się zmniejszył.

Jak była jej liczebność w tym okresie?
Nie przekraczała już 20 procent mieszkańców Pragi. W 1938 r. było to ok. 9 tysięcy na 58 tysięcy – niewiele ponad 15 procent. Podczas, gdy w pierwszej połowie XIX w. liczyła, w momencie szczytowym, ponad 40 procent.

Jakie były stosunki pomiędzy ludnością polską i żydowską na Pradze w międzywojniu?
Naświetlam te sprawy w książce. To było raczej współistnienie, niż tygiel kulturowy, o którym pisał słynny varsavianista Jerzy Kasprzycki. Można te relacje określić mianem mozaiki, czy witrażu; wspólnoty składały się na pełny obraz, ale każda z nich funkcjonowała jako odrębna całość. Światy polski i żydowski żyły obok siebie, czasem, siłą rzeczy, przecinając się. Na Pradze nie było może takiego rozdziału, jeśli chodzi o obszary zamieszkiwania, jak w dzielnicy nalewkowskiej. Mieszkania żydowskie w wielu kamienicach znajdowały się obok mieszkań chrześcijan. Ale wydaje się, że obie społeczności nie lgnęły do siebie. Nie zależało im na tym, żeby się mieszać. Zresztą nikt tego wówczas nie postulował. Oba środowiska były mocno konserwatywne i zachowawcze.

Jaki był profil takiego przeciętnego praskiego Żyda?
Przekazy wskazują, że raczej jednolity. Większość stanowili konserwatywni kupcy. Zamieszkiwało tu wielu chasydów. W dzielnicy znajdowało się wiele modlitewni. Potem, w latach trzydziestych, dostrzegalne stały się, jak wtedy w całej Polsce, wpływy syjonistów. Jednak do samego zniknięcia społeczności praskich Żydów – a przypomnijmy, że ostatni z wielkich praskich ortodoksów Menachem Ziemba zginął w 1943 r. – chasydzi trzymali się mocno. Wybory wygrywała Aguda – ugrupowanie ortodoksyjnych Żydów.

A czy Żydzi prascy różnili się znacznie od swoich braci z lewego brzegu?
Szukanie jakichś różnic pomiędzy obiema społecznościami, poza tymi czynnikami, o których już wspomniałem, jest działaniem trochę na siłę. Te światy nie były ze sobą rozdzielne. W latach 30. trwał proces ich integracji. Inwestorzy z lewego brzegu kupowali parcele na Pradze i Grochowie, wznosili kamienice. Tramwajem z jednego brzegu na drugi nie jedzie się znowu tak długo...

Poruszył Pan tu zagadnienie boomu budowlanego po prawej stronie Wisły. Gdzie on dokładnie następował? Słyszałem, że szczególnie wzdłuż ulicy Grochowskiej.
Na Pradze były dwa boomy budowlane. Pierwszy w ostatniej ćwierci XIX w. oraz na początku XX wieku, kiedy jak grzyby po deszczu wyrastały nowe kamienice, choćby wzdłuż Jagiellońskiej i Targowej. Drugi nastąpił w latach trzydziestych XX wieku. Właśnie wtedy intensywnie zabudowywano parcele przy ulicy Grochowskiej. Tam był jeden wielki plac budowy. Tuż przed wojną, jak wyliczył Jarosław Zieliński, znajdowało się przy Grochowskiej nawet 80 nowych lub będących w budowie kamienic czynszowych. Budynki te przetrwały do dzisiaj.

Czyli większość inwestorów to byli Żydzi?
Z tego co wiem, znaczny odsetek inwestorów aktywnych na Pradze i w okolicach stanowili żydowscy właściciele sklepów i kamienicznicy z lewego brzegu. Dla wielu nowe czynszówki były po prostu inwestycją w nieruchomości. Jankiel Dukat, występujący w mojej książce, miał chyba siedem czy osiem kamienic, które odsprzedawał. To byli ówcześni deweloperzy.

Wspomniał Pan już o tym, że w latach 30. syjoniści byli także aktywni na Pradze. Wiadomo, że na Grochowie istniał kibuc, w którym młodzi Żydzi uczyli się od podstaw rolnictwa i hodowli przed wyjazdem do Palestyny. Mógłby Pan powiedzieć, gdzie on się dokładnie znajdował?
Gdybym miał dziś się tam dostać, pojechałbym tramwajem do pętli na Gocławku, a potem skierował się w stronę supermarketu przy ul. Jubilerskiej. Tam gdzie stoją blokowiska osiedla Ostrobramska. Kibuc na Grochowie nosił adres Witolińska 43. To syjonistyczne gospodarstwo powstało po 1919 roku, na terenie zakupionym pierwotnie pod trzeci cmentarz żydowski w Warszawie. Co niezwykłe, kibuc działał także podczas okupacji niemieckiej, w pewnej mierze zarządzany przez samych Żydów. Był najdłużej istniejącą instytucją żydowską na prawym brzegu. W swojej propagandzie Niemcy zarzucali Żydom brak pracowitości, co skądinąd było absurdem. A Żydzi uprawiający ziemię byli czymś, co się w tym schemacie nie mieściło. Zatem z początku pozwolili im działać. Potem jednak niestety wszystko potoczyło się po według utartego schematu. Zarząd nad kibicem objął volksdeutsch z poznańskiego, a pracownicy gospodarstwa znaleźli się w getcie warszawskim.

A mógłby Pan wskazać jakieś największe żydowskie osobistości z Pragi?
U swego zarania Praga rozwijała się w cieniu Szmula Zbytkowera, wielkiego przedsiębiorcy czasów stanisławowskich. Ważną postacią był także Menachem Ziemba – wielki autorytet religijny okresu międzywojennego. Wspaniały tekst napisał o nim prof. Żebrowski w tomie „Odkrywanie żydowskiej Pragi”. Do ważnych osobistości należał bez wątpienia także ostatni rabin praski Jakub Zylbersztejn. Wymieniłbym też przemysłowców praskich. Przede wszystkim Stanisława Najmana, twórcę fabryki „Wulkan”. Ale jeszcze raz powtórzę. Dla mnie historia Pragi to mrówczy trud wielu osób, a nie wynik działania kilku wybitnych osobowości. O tym jest moja książka.

A na koniec. Gdyby ktoś wybrał się na spacer szlakiem praskich Żydów, to jakie zabytki by Pan polecił zobaczyć?
Trzeba koniecznie zobaczyć piękny dom wychowawczy im. Bergsona przy ulicy Jagiellońskiej. Należy on do dawnego kompleksu synagogalnego, podobnie jak budynek mykwy, w którym mieści się liceum wielokulturowe im. Kuronia. Koniecznie trzeba zobaczyć Żydowski Dom Akademicki przy ulicy Sierakowskiego. Warto też odnaleźć kamienicę Mintera przy ul. Okrzei. Tam mieściło się gimnazjum praskie, w którym maturę zdawał Janusz Korczak. Obecnie powstaje koło kamienicy osiedle Port Praski. Miejmy nadzieję, że deweloper uszanuje ten zabytek. Oczywiście trzeba też odwiedzić dom modlitwy Fajgenblatów, znajdujący się w kompleksie Muzeum Pragi. No i warto oczywiście przejść się przez Bazar Różyckiego, pobłądzić po Brzeskiej, Ząbkowskiej, Targowej, Jagiellońskiej.

Adam Dylewski

– autor pionierskiej książki "Śladami Żydów polskich", kilkusetstronicowego przewodnika "Warszawa", licznych publikacji poświęconych wielokulturowości ziem dawnej Rzeczpospolitej, zabytkom techniki oraz kilkudziesięciu przewodników turystycznych. Współpracował m.in. z wydawnictwami Pascal i Świat Książki, prowadził kącik varsavianistyczny w TVN Warszawa. W 2011 roku został nagrodzony Piórem Fredry za książkę "Historia pieniądza na ziemiach polskich". Pracuje w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie.


Adam Dylewski, "Ruda, córka Cwiego", Wydawnictwo Czarne 2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl