Życie Zuli z Olesna uratowali kolaborant, nazista i niania. Zuzanna Wartenberg ocalała z Holocaustu

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Zuzanna Wartenberg (1930-2020)
Zuzanna Wartenberg (1930-2020) Archiwum rodzinne
Mija rok od śmierci Zuzanny Wartenberg (1930-2020), znanej lekarki z Olesna, wolontariuszki Domowego Hospicjum. O swojej tragicznej przeszłości mówiła rzadko i niechętnie. Była jedną z ocalonych z Holocaustu.

W wydanym niedawno XVI tomie „Kresowej Atlantydy” profesor Stanisław Sławomir Nicieja ostatni rozdział poświęcił właśnie Zuzannie Wartenberg. Mimo iż nie była Kresowiaczką, urodziła się i dzieciństwo spędziła w Nowym Sączu, to na Kresach przeżyła najtragiczniejsze chwile podczas II wojny światowej.

- Najbardziej ujęło mnie to, że zasłużona lekarka, która w czasie wojny doświadczyła straszliwych okrucieństw, u schyłku życia powiedziała: „Ludzi nie można potępiać, skoro tak mało o nich wiemy. Ja naprawdę wierzę w to, że 99 procent ludzi jest dobrych” – mówi Stanisław Sławomir Nicieja.

To nie był przejaw naiwności lekarki z Olesna. W końcu zostawiała ten jeden procent, bo wiedziała, jak okrutni potrafią być ludzie. Sama przyznawała, że ona również spotyka ludzi pełnych złości, których lepiej unikać, żeby nie zatruwali nas swoją żółcią.

Zdawała sobie też sprawę, że te 99 procent to była mocno zawyżona statystyka, ale Zuzanna Wartenberg chciała przez to podkreślić, że ludzi nie należy sądzić pochopnie. Bo człowieka poznajemy naprawdę dopiero w chwili próby. Ludzie, którzy mają wzniosłe idee na ustach, w trudnej chwili potrafią odwrócić się plecami od potrzebującego. A ci, na których wiesza się psy, mogą uratować życie.

- W moim życiu miałam szczęście spotykać jedynie dobrych ludzi, nawet podczas wojny. Tylko dzięki nim przeżyłam – opowiadała Zuzanna Wartenberg.

Ona sama przeżyła piekło wojny dzięki ukraińskiemu kolaborantowi i niemieckiemu naziście. Ale przede wszystkim dzięki polskiej niani, która zrobiła wszystko, żeby uratować żydowskie dziecko. I której Zula odpłaciła po latach, opiekując się nią aż do śmierci.

Grób kazał się za mały, więc SS-man kazał iść do domu

Kiedy wybuchła wojna, Zuzanna Wartenberg miała 9 lat i mieszkała w Nowym Sączu. Nazywała się wówczas Sulamit Grossbard. To imię pięknej oblubienicy z biblijnej „Pieśni nad pieśniami”. Ale wszyscy nazywali ją Zula.

Była jedynym dzieckiem Emila i Reginy Grossbardów. Jej dziadek Simon Kleinman miał cegielnię w Biegonicach (wtedy była to sąsiednia wioska, od 1975 roku jest częścią Nowego Sącza). Ojciec Zuzanny pracował w tej cegielni. Byli zamożną rodziną, którą stać było na zatrudnienie niani. Wybrali najlepszą nianię na świecie, chociaż wtedy jeszcze nie mogli tego wiedzieć.

Aniela Hebda była córką chłopów z Małopolski. Trafiła do Grossbardów w 1936 roku. Jechała tam z duszą na ramieniu i łzami w oczach. Polka katoliczka jedzie mieszkać i pracować u żydowskiej rodziny. A przecież krótko przed wyjazdem ksiądz na mszy przestrzegał w kazaniu, żeby katolicy nie szli na służbę do Żydów, bo to grzech.

- Aniela dobiegała czterdziestki, była typową służącą do wszystkiego. Szybko stała się jednak dla rodziny Grossbardów kimś bardzo bliskim - pisze Joanna Kuciel-Frydryszak w książce „Służące do wszystkiego”, której Aniela Hebda jest jedną z bohaterek.

Kiedy wybuchła wojna i rozpoczęła niemiecka okupacja, rodzina Grossbardów uciekła przed nazistami na Kresy. Najpierw znaleźli schronienie w Pińsku na Polesiu, skąd w 1940 roku przenieśli się do Kołomyi na Huculszczyźnie, żeby być bliżej domu.

- Kiedy Sowieci zaczęli wywozi na Sybir „burżujów”, Grossbardowie ukryli się w Jaremczu – pisze prof. Stanisław Sławomir Nicieja.

- Tam chodziłam do ukraińskiej szkoły, aż wybuchła wojna niemiecko-radziecka – opowiadała Zuzanna Wartenberg.

Władzę w Jaremczu przejęli kolaborujący z hitlerowcami Ukraińcy. Burmistrzem Jaremcza został ukraiński adwokat Mironowicz. Jego żona ostrzegła rodziców Zuzanny, że policjanci wyłapują i mordują Żydów, więc muszą uciekać.
- Przeprawili się przez rzekę Prut, ale pod Zabłotowem zostali ujęci i rozdzieleni – pisze profesor Nicieja.

To właśnie wtedy 11-letnią Zulę poprowadzono na masową egzekucję przy świeżo wykopanym dole, w którym miano zakopać zwłoki.

- Wszyscy czekali na swoją kolej w ciszy, bez krzyków, bez łez. SS-man przechodził od człowieka do człowieka, pociągał za spust, rozlegał się strzał i kolejne ciało wpadało do dołu – opowiada Zuzanna Wartenberg. –Za chwilę miał podejść do mnie, ale grób okazał się za mały. Niemcy musieli przerwać egzekucję. Grób się zapełnił zwłokami, więc resztę puścili wolno. Niemiec, który rozstrzelał po kolei kilkanaście osób, podszedł i powiedział, że możemy iść do domu. Tak po prostu. Dopiero wtedy zaczęłam panicznie bać się, że w drodze do domu znowu mnie złapią i tym razem już na pewno zastrzelą.

Kolaborant, nazista i niania – oni ocalili Zulę

To był pierwszy raz, kiedy ocalała. Takich cudownych ocaleń było jeszcze kilka.
- Po tej historii z egzekucją burmistrz Mironowicz ukrył kilka żydowskich rodzin u siebie w piwnicy – opowiadała Zuzanna Wartenberg. – W kolejnych dniach jego żona wywoziła po kolei wszystkie rodziny z miasta furmanką, ludzie ukryci byli w sianie.

Zula na miesiąc trafiła do siostry burmistrzowej Mironowiczowej, która mieszkała w Stanisławowie. Stamtąd dziewczynkę odebrała Aniela Prusakowa-Patkowska, łączniczka i sanitariuszka Armii Krajowej. Była ona kuzynką Anieli Hebdy. Obie uratowały Zulę i obie w 1994 roku zostały za to uhonorowane tytułem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, przyznawanym przez Instytut Yad Vashem osobom niosącym pomoc Żydom w czasie wojny.

Zula ocaliła życie, ale straciła rodziców. Nie wiadomo, gdzie są pochowani. Ojca Emila Niemcy najprawdopodobniej zastrzelili w 1942 roku w Turce nad Stryjem, w Bieszczadach. Mama Regina zginęła prawdopodobnie w getcie we Lwowie.
23 sierpnia 1942 roku Niemcy rozpoczęli także likwidację getta w Nowym Sączu. Żydów wywieźli do obozu śmierci w Bełżcu i tam zagazowali. Zula drugi raz cudownie ocalała.

- Nie byłam zameldowana w getcie i to mnie uratowało. Niemcy nie mieli mnie po prostu na swojej liście do wywózki – mówiła Zuzanna Wartenberg. Kiedy bowiem do Nowego Sącza przywiozła ją z powrotem Aniela Prusakowa-Patkowska, to załatwiła jej nowe dokumenty i zarejestrowała jako swoją siostrę.

W Nowym Sączu Zulę przygarnęła jej przedwojenna niania Aniela Hebda. Po wybuchu wojny Aniela została służącą w domu Alexandra, niemieckiego dyrektora cegielni, należącej dawniej do rodziny Zuli. Aniela ukryła Zulę w pokoiku na strychu, na którym spała. Tam dziewczynka ukrywała się przez 2,5 roku. Nie mogła dawać znaku życia. Nie mogła nawet chodzić, żeby odgłos kroków nikogo nie zaalarmował. Nawet zimą, w czasie największych mrozów, aż do wieczoru, do powrotu Anieli, nie mogła rozpalać w piecu, żeby dym jej nie zdradził obecności ukrywającego się żydowskiego dziecka.
Na strychu Zula ukrywała się od listopada 1942 r. do stycznia 1945 r.

Zuzanna Czarkowska odcina przeszłość grubą kreską

Sulamit ocalała z Holocaustu, ale Niemcy zabili niemal całą jej rodzinę. Po wojnie Zula postanowiła odkreślić straszną przeszłość grubą kreską. Zmieniła nawet swoje nazwisko. Po wojnie zarejestrowała się jako Zuzanna Czarkowska. Pod takim wymyślonym nazwiskiem pisała w czasie wojny pamiętnik.

Została lekarką, w 1956 roku zamieszkała w Oleśnie, gdzie była pierwszym lekarzem pulmonologiem. Wyszła za mąż za kolegę ze studiów Włodzimierza Wartenberga, pochodzącego z Ostrowa Wielkopolskiego. Para lekarzy zamieszkała w Oleśnie. Po kilku latach przeprowadziła się do nich również Aniela Hebda. Teraz role się odwróciły, to Zula opiekowała się swoją nianią aż do jej śmierci.

- Starałam się, żeby odpoczywała. Chciałam, żeby się czuła jak domownik, a nie jak służąca – mówiła Joannie Kuciel-Frydryszak, autorce książki „Służące do wszystkiego”.

Kiedy Aniela zmarła, głęboko wierząca Zuzanna Wartenberg podkreślała, że uważa ją za świętą, więc modli się do niej.

- Miała ukończone tylko cztery klasy szkoły powszechnej, ale była jednym z najmądrzejszych ludzi, jakie poznałam w życiu. Kiedy jest mi ciężko, to czasem modlę się do niej: „Anielo, pomóż mi” – mówiła Zuzanna Wartenberg.

Również w Oleśnie, Zuzanna Wartenberg przeżyła straszne chwile. Tragiczną śmierć 14-letniego syna Tomasza, który utonął. Ciężką chorobę i przedwczesną śmierć męża. Poważny wypadek w karetce pogotowia, po którym przez trzy lata nie chodziła i przez który musiała przejść na emeryturę.

Los doświadczył ją wiele razy, ale nic jej nie złamało.
– Musiałabym mieć drugie życie, żeby odpłacić ludziom za dobro, które dostałam od innych. Drugiego życia nie dostanę, czyli już nie zdołam odpłacić – mówiła Zuzanna Wartenberg.

Ale odpłacała przez całe życie. Leczyła pacjentów do końca. W przychodni lekarskiej miała dyżur tylko raz w tygodniu i wielu pacjentów umawiało się na wizytę właśnie u niej. Była także wolontariuszką i lekarką Domowego Hospicjum, jeździła do pacjentów chorych na raka.

- Ja wiem, że nie da rady uzdrowić tych osób, ale jest mi żal, kiedy jesteśmy wzywani za późno, kiedy nie da się już nawet pomóc chorym – mówiła Zuzanna Wartenberg.

Dlaczego Hanna Krall nie napisała o Zuli

W latach 70. Zuzanna Wartenberg dostała propozycję spotkania z Hanną Krall, słynną reportażystką. Oleska lekarka jednak ostatecznie nie zgodziła się na spotkanie i rozmowę o swoich przeżyciach.

- Hanna Krall pisze piękne książki o Żydach, ale ja przecież przez całe życie chciałam zapomnieć o mojej żydowskiej historii. Nigdy nie byłam bohaterką, zawsze uciekałam, kiedy coś złego się działo – mówiła Zuzanna Wartenberg.

- Każdy człowiek rodzi się i musi przeżyć swoje życie. Żeby być w miarę zadowolonym ze swojego życia, ale także żeby móc bez obaw spojrzeć innym ludziom w oczy - powtarzała lekarka z Olesna.

Zuzanna Wartenberg (1930-2020) - najważniejsze miejsca w jej życiu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Życie Zuli z Olesna uratowali kolaborant, nazista i niania. Zuzanna Wartenberg ocalała z Holocaustu - Nowa Trybuna Opolska

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gerard Witek
25 października, 19:36, Gerard Witek:

Jeszcze trochę więcej w Europie Kaczyńskich, Orbanów, Salvinich, Le Pen i ich partii a w Niemczech AFD, niech rozwalą UE i mamy powtórkę z "rozrywki" 1939 r. NA BANK!!!!!!!!!!!!!!!! Już dziś coś bredził o III wojnie św. Pinokio Bogu dzięki, że żoliborski ŚMIERDZIUCH nie ma takich zasobów finansowych ani militarnych co dolek, bo już by śmierdziało w Europie. Już finansuje nawet swoje bojówki (różnych bąkiewiczów) na wzór tych z lat trzydziestych w Niemczech a konfederacja też mu baaaaaaardzo chętnie pod tym względem przyklaskuje.

27 października, 1:15, Gość:

Chłopie pieprzysz jak pobity może te partie nie są idealne ale co ci proponuje Bruksela?

Wasz się kolejno wszystkiego wyrzec, brak prawa do ojczyzny, każdy obywatel świata ma takie same prawa jak ten kto przez pokolenia na tą Europę pracował. I nawet tego nie możesz powiedzieć bo to rasizm.rasiznem jest mówienie że niektóre grupy żyją w większości ze socjalu.

Dlaczego to wszystko, dlaczego jest taka zmiana finansowana? Bo chce się innego społeczeństwa.

Dopiero jak stracisz wszystko to chyba zobaczysz w którym kierunku to idzie.

To nie ma nic wspólnego z demokracja i wolnością jednostki. Dlatego teraz przy okazji Covid jest testowanie niszczenie wolności jednostki, liczy się tylko masa każdy kto myśli inaczej to wróg. I to tak idzie każdego dnia dalej

Właśnie ci, których wymieniłem mają tyle w głowach co Ty. Jedno Państwo, jedna partia i jeden Wódz!!! Na szczęście normalnych ludzi w Europie jest więcej i właśnie dlatego nie doszło jeszcze do powtórki z 1939 roku. Co do covid, gdyby nie szczepionki na świecie nie żyło by już co najmniej kilkakrotnie Ludzi więcej, a dzięki takim szamanom jak Ty i tobie podobnym, którzy nie mają zaufania do nauki tylko wierzą m.in. jakiemuś Pospieszalskiemu i innym SZALEŃCOM mamy następną falę wirusa i przez was, TAK WŁAŚNIE PRZEZ WAS dalej umierają zupełnie nie potrzebnie ludzie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

G
Gość
25 października, 19:36, Gerard Witek:

Jeszcze trochę więcej w Europie Kaczyńskich, Orbanów, Salvinich, Le Pen i ich partii a w Niemczech AFD, niech rozwalą UE i mamy powtórkę z "rozrywki" 1939 r. NA BANK!!!!!!!!!!!!!!!! Już dziś coś bredził o III wojnie św. Pinokio Bogu dzięki, że żoliborski ŚMIERDZIUCH nie ma takich zasobów finansowych ani militarnych co dolek, bo już by śmierdziało w Europie. Już finansuje nawet swoje bojówki (różnych bąkiewiczów) na wzór tych z lat trzydziestych w Niemczech a konfederacja też mu baaaaaaardzo chętnie pod tym względem przyklaskuje.

Chłopie pieprzysz jak pobity może te partie nie są idealne ale co ci proponuje Bruksela?

Wasz się kolejno wszystkiego wyrzec, brak prawa do ojczyzny, każdy obywatel świata ma takie same prawa jak ten kto przez pokolenia na tą Europę pracował. I nawet tego nie możesz powiedzieć bo to rasizm.rasiznem jest mówienie że niektóre grupy żyją w większości ze socjalu.

Dlaczego to wszystko, dlaczego jest taka zmiana finansowana? Bo chce się innego społeczeństwa.

Dopiero jak stracisz wszystko to chyba zobaczysz w którym kierunku to idzie.

To nie ma nic wspólnego z demokracja i wolnością jednostki. Dlatego teraz przy okazji Covid jest testowanie niszczenie wolności jednostki, liczy się tylko masa każdy kto myśli inaczej to wróg. I to tak idzie każdego dnia dalej

G
Gerard Witek
Jeszcze trochę więcej w Europie Kaczyńskich, Orbanów, Salvinich, Le Pen i ich partii a w Niemczech AFD, niech rozwalą UE i mamy powtórkę z "rozrywki" 1939 r. NA BANK!!!!!!!!!!!!!!!! Już dziś coś bredził o III wojnie św. Pinokio Bogu dzięki, że żoliborski ŚMIERDZIUCH nie ma takich zasobów finansowych ani militarnych co dolek, bo już by śmierdziało w Europie. Już finansuje nawet swoje bojówki (różnych bąkiewiczów) na wzór tych z lat trzydziestych w Niemczech a konfederacja też mu baaaaaaardzo chętnie pod tym względem przyklaskuje.
G
Gość
Czym dalej od wojny tym opowieści są bardziej barwne. Każdy chce żyć.
M
Mirosław Dragon
Gdybyś przeczytał coś więcej, niż sam tytuł, zauważyłbyś, że w artykule 10 razy napisane jest o Niemcach. Ale nie przeczytałeś, bo to również o Tobie jest to zdanie w artykule:

"[Zuzanna Wartenberg] sama przyznawała, że ona również spotyka ludzi pełnych złości, których lepiej unikać, żeby nie zatruwali nas swoją żółcią".
Wróć na i.pl Portal i.pl