Fot. Dominika Wójciak
Większość z nas pracuje, większość poza domem, większość przez minimum 8 godzin dziennie. Co wtedy jecie pytam się i nie oczekuję odpowiedzi.
Moje jedzenie w trakcie pracy, kiedy jeszcze nie byłam freelancerem nie było powodem do dumy. Najczęściej było to coś, co zgrabnie można ująć wspólnym hasłem „bądź co”. A to precel popity sokiem z marchewki, a to drożdżówka, nie bardzo smaczna, bo z przypadkowej piekarni, czasem pączek, czasem pierogi w barze mlecznym, czasem „obiad” zamówiony wespół ze współpracownikami.
Brak planu działania odbijał się raczej niekorzystanie zarówno na moim samopoczuciu, na zdrowiu ogólnym oraz na zawartości mego portfela.
Od dobrych kilku lat moje lunchowe zwyczaje wywróciłam do góry nogami, jem to co sama ugotuję i jest to zazwyczaj z wyprzedzeniem zaplanowane. Dzięki temu nie wpadam w dziki szał między spotkaniami, bo lunch boks mam zawsze przygotowany, zazwyczaj wypełniony warzywami, po których czuję się syta, ale nie przejedzona. Planowanie jadłospisu ma swoje plusy także w kontekście niemarnowania jedzenia, oszczędności czasu i pieniędzy.
Jak wygląda mój lunchboks powszedni? A na przykład tak jak w poniższym przepisie.
Gryka z warzywami
(2 porcje)
Składniki:
1szklanka ugotowanej kaszy gryczanej
2 łyżki kaparów
2 łyżki posiekanej natki
4 łyżki oliwy z oliwek
2 garści kiszonek (9marchwi, ogórków, rzodkiewek)
4 różyczki brokułu
1 łyżka słodkiej musztardy
sól,
pieprz
ziarna słonecznika
Przygotowanie:
Kaszę wymieszaj z kaparami i natką oraz z 2 łyżkami oliwy. Podziel na porcje do dwóch pudełek. Obok rozłóż kiszonki.
Brokuł poszatkuj drobno i ugnieć dłonią z musztardą, szczyptą soli, pieprzem i resztą oliwy.
Rozłóż do pudełek.
Posyp ziarnami słonecznika i spakuj do torby.
Smacznego!
data-hide-cover="false" data-show-facepile="false">