Najtwardszy lockdown gospodarczy kojarzyć nam się będzie z rokiem 2020. Zamknięte centra handlowe, drastyczne ograniczenia działalności gastronomiczneji turystycznej, ograniczenia w przemieszczaniu się, nawet pół miliona osób zamkniętych na kwarantannie. Wydawało się, że wraz z luzowaniem obostrzeń sytuacja będzie się tylko poprawiać. No więc właśnie okazało się, że nie jest tak dobrze.
Drożyzna dotyczy wielu dziedzin. Porównywaliście ceny rowerów dziś i przed pandemią? A może zerkniecie na ceny kart graficznych? W obu przypadkach zdziwienie może być bardzo głębokie. A nawet jeszcze głębsze, bo samo porównanie cen nie oddaje obrazu rynku, bo czasami produktów po prostu nie ma.
Czemu tak się stało? W każdej kategorii produktów możemy znaleźć inne wytłumaczenie, ale jedno pozostaje wspólne. Ludzkie zachowania pandemiczne i postpandemiczne wywołały zwiększone zapotrzebowanie na różne produkty. A możliwości logistyczne są ograniczone. Efekt? Opłaty frachtowe za przewóz towarów statkami z Azji, w tym głównie Chin do Europy wzrósł nawet 8-krotnie. To musiało przełożyć się na ceny produktów. Czasami tak drastycznie, że przestało się opłacać ściąganie towarów z końca świata. I tu widać dwa skutki - drożyznę, albo brak towarów. Oba zjawiska są niekorzystne dla gospodarki. Do tego jeszcze część firm odbudowuje zapasy na ew. dalsze kłopoty pandemiczne, zamawiając więcej niż zwykle. Efekt? Dalsze kłopoty logistyczne.
Podobne mechanizmy, choć bardziej złożone, występują na rynkach energetycznych. Gaz drożeje w całej Europie i na światowych rynkach. Tu na postpandemiczne kłopoty nakłada się sytuacja w Europie. Od lat rząd Niemiec promuje gaz jako główne źródło energii mniej emisyjnej niż ta pochodząca z węgla. W efekcie ceny gazu rosną. Co więcej, dochodzi do absurdalnej sytuacji, gdy w Europie, która bardzo chce być "zielona" bardziej promuje się niskoemisyjny gaz, a nie naprawdę czystę energetykę jądrową. Decyduje o tym świadoma polityka kolejnych niemieckich rządów, które chcą dzięki rosyjskiemu gazowi stać się europejskim centrum dystrybucji gazu.
Zamieszanie na rynkach dźwigało w górę także ceny paliw, co w Polsce jest także widoczne. Na stacjach paliw cena etyliny 95 zbliża się do granicy 6 zł. Co decyduje o tej cenie? Dziś za baryłkę ropy płacimy ok. 85 USD, a na przykład we wrześniu 2012 roku było to o ok. 34% więcej, ale jednocześnie kurs dolara w tym czasie wzrósł o ponad 23%. Niemal dekadę temu za dolara płaciliśmy 3-3,25 zł. Dziś to około 4 zł. Dlatego proste porównywanie ceny baryłki ropy z tych okresów jest niemiarodajne. W tym czasie rosły też koszt producentów paliw - choćby płace. I jedna uwaga - tankując drogie paliwo, irytując się (co zrozumiałe), pamiętajmy, że w skali Europy nasze paliwa nadal należą do najtańszych.
Czy to oznacza, że nie mamy się przejmować zmianami cen? Nie, irytacja konsumenta to rzecz naturalna. Ale pamiętajmy, że cały czas możemy być spokojni, z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, nasze płace rosną szybciej niż inflacja. Czasem zapominamy, jak poprawiła się nasza sytuacja dochodowa, a ma to kluczowe znaczenie. Po drugie, inflacja nie jest bardzo groźna, jeśli towarzyszy wzrostowi gospodarczemu, a tak jest właśnie w Polsce. Po trzecie, ceny rosną, inflacja straszy, ale nie spada wartość złotego np. do Euro. Wprawdzie europejska waluta jest stosunkowo droga, ale nie drożeje systematycznie z miesiąca na miesiąc, mamy raczej stabilizację jej ceny. Dlatego gdy irytujemy się na cenę np. wołowiny w sklepie, mamy pełne prawo to robić. To nasze prawo jako konsumentów. Ale warto też zachować spokój, bo racjonalnie możemy założyć, że inflacyjne kłopoty są przejściowe. I tego optymizmu się warto trzymać.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?