5/8
Policjant z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej...

Policjant z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, który prowadził tę sprawę w czasie swojej wieloletniej pracy w policji nie spotkał się z takim zaginięciem.

- W rozwiązanie zagadki włożyliśmy kawał porządnej, policyjnej roboty, ale na razie efekty są marne - mówił nam policjant. - Ich sprawa zajmuje pięć tomów policyjnych akt, po dwieście do trzystu stron każda.

Bogdańscy byli normalną rodziną. Nigdy nie notowaną w policyjnych kartotekach. Bożena i Krzysztof poznali się w technikum łączności. Szkolna miłość skończyła się w 1985 roku ślubem. Dwa lata później na świat przyszła Małgorzata, a po kolejnych czterech latach - Jakub. Początkowo mieszkali w centrum Łodzi, ale postanowili wybudować dom w Starowej Górze na działce rodziców Bożeny.

Powodziło im się nieźle. Krzysztof prowadził firmę. Sprowadzał z zagranicy części komputerowe. Interes kwitł. Wybudowali dom, kupili volvo s70 warte wówczas kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dzieci uczyły się w prywatnych szkołach. Małgosia była w ostatniej klasie Katolickiego Gimnazjum im. Jana Pawła II w Łodzi, a Kuba chodził do piątej klasy Szkoły Podstawowej Towarzystwa Naukowego „Edukacja”.

Szczęście nie trwało wiecznie. Polski rynek zaczął zalewać sprzęt komputerowy sprowadzany z Chin. Jednoosobowa firma Krzysztofa nie była w stanie wygrać z konkurencją. Zaczęły się kłopoty finansowe. Wtedy zaczął handlować pirackim oprogramowaniem do Play Station i Wizji TV na giełdzie ze sprzętem elektronicznym na stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego. Problemy były coraz większe, a Bogdańscy dalej chcieli żyć na poziomie, do którego zdążyli się przyzwyczaić.

6/8
Zaciągali kredyty, pożyczali pieniądze od bliższych i...

Zaciągali kredyty, pożyczali pieniądze od bliższych i dalszych znajomych. Krzysztof zaczął też grać na internetowej giełdzie finansowej, gdzie nie zawsze dopisywało mu szczęście. Policjanci obliczyli, że przed zniknięciem jego zadłużenie mogło sięgnąć miliona złotych. Są i tacy, którzy twierdzą, że długi były o wiele większe. Niektórzy zaprzeczają, że pożyczyli mu pieniądze, choć dokumenty mówią co innego.

Funkcjonariusze znają przypadki znajomych Krzysztofa, od których chciał wziąć pieniądze, by je korzystnie zainwestować. Ci, którzy na to się wtedy nie zdecydowali mogą dziś spać spokojnie. Nie wiadomo nawet ile osób skusił Krzysztof perspektywą uzyskania jeszcze większej gotówki. Bogdańscy na krótko przed zaginięciem zrobili maksymalne debety na kartach kredytowych wśród których nie brakowało też złotych kart.

Co się stało z Bogdańskimi? Policja rozważała wszystkie możliwości. Zaczęli od najgorszej, która zakłada, że rodzina została zamordowana. W ich domu przeprowadzono ekspertyzy biologiczne przy udziale lamp ultrafioletowych. Przekopano całą działkę. Wykorzystano kamery termowizyjne i sondy. Psy szkolone w poszukiwaniu zwłok sprawdziły ogromny teren wokół posiadłości Bogdańskich, ale nie znaleziono żadnych śladów. Policjanci wykluczyli też tak zwane rozszerzone samobójstwo.

- W jakim celu Krzysztof Bogdański gromadziłby pieniądze? - zastanawiał się policjant prowadzący sprawę.

7/8
Policjanci najbardziej skłaniają się ku innemu rozwiązaniu...

Policjanci najbardziej skłaniają się ku innemu rozwiązaniu zagadki. Ich zdaniem zniknięcie rodziny zostało szczegółowo zaplanowane. Zaginęli, by rozpocząć nowe życie.

- Nie jest przypadkiem, że zgromadzili tak duża sumę pieniędzy - twierdził w rozmowie policjant z wydziału kryminalnego. - Nie była to kwota, którą można było szybko wydać. Przed zniknięciem Krzysztof Bogdański sprzedał też swoje volvo za 60 tysięcy złotych.

Wkrótce po zaginięciu rodziny okazało się, że kilka banków jest bardzo zainteresowanych odnalezieniem Krzysztofa, a także jego żony i matki. Pod zastaw domu w Starowej Górze wzięto bowiem kilka kredytów. Gdy Bogdańscy zaciągali kredyty nie było jeszcze Centralnego Rejestru Długów, więc można było zaciągnąć kilka pożyczek pod hipotekę jednego domu. Wzięli je: Krzysztof oraz jego żona i matka.

Sprawą zainteresowanych jest kilka łódzkich prokuratur. Na wniosek banków prowadzą przeciwko rodzinie sprawy o wyłudzenie kredytów. Za Krzysztofem, Bożeną i Danutą wysłano międzynarodowe listy gończe. Są poszukiwani nie tylko w Polsce, ale na terenie całej Europy.

Policjanci sprawdzali, czy nie wyjechali z Polski na pokładzie samolotu lub promu, gdzie potrzebne są bilety imienne. Takich biletów nie kupowali, a przynajmniej nie na swoje nazwisko.

Nie uzyskali też wizy kanadyjskiej czy amerykańskiej. Nie dostali też tak zwanej zielonej karty. Nie wiadomo, czy wyjechali z Polski na podstawie autentycznych dokumentów. Wiadomo, że 66-letnia (w chwili zaginięcia) matka Krzysztofa nie miała w ogóle paszportu. Kilka lat wcześniej kobieta przeszła udar. - Miała po nim lekko wykrzywioną twarz, ale chodziła i normalnie rozmawiała - mówiła sąsiadka.

8/8
Krzysztof był bardzo związany z matką. Wiele lat sama go...
fot. archiwum

Krzysztof był bardzo związany z matką. Wiele lat sama go wychowywała, więc nikogo nie zdziwiło, że zabrał ją ze sobą. Ale i tu policjanci wykazali czujność. Sprawdzili wszystkie polskie domy seniora, pomocy społecznej. Sprawdzili, czy syn przed ewentualną ucieczką nie umieścił matki w bezpiecznym miejscu. W żadnej z placówek nie znaleźli Danuty Bogdańskiej.

Polscy policjanci prosili o pomoc swych kolegów z Niemiec. Wiadomo było, że za zachodnią granicą Bogdańscy mieli rodzinę i przyjaciół. Tam też nie znaleziono żadnego śladu, choć w poszukiwaniach brał udział oficer łącznikowy przy ambasadzie polskiej w Berlinie. Raz tylko przez tych kilkanaście lat policja otrzymała sygnał ze Śląska. Ktoś miał widzieć Bogdańskiego. Okazało się, że to błędny trop. Mężczyzna był tylko podobny do Krzysztofa.

Znajomi, rodzina Bogdańskich nie do końca wierzą w wersję, którą zakłada policja. Wspominają, że Krzysztof był wesołym, towarzyskim człowiekiem. Z drugiej strony podporządkował sobie rodzinę. Żona i dzieci wiedziały, że jak tato coś powiedział, to tak musiało być.

Zaraz po zgłoszeniu zaginięcia ich dom w środku wyglądał tak, jakby przed chwilą dzieci wyszły do szkoły, rodzice do pracy, a babcia do sklepu. W pokoju chłopca pozostała włączona do prądu ładowarka telefoniczna. W łazience zostały szczoteczki do zębów, kosmetyki. Małgosia zostawiła swój notes z telefonami, portfel, a nawet pamiętnik. Danuta Bogdańska nie zabrała swoich lekarstw. Z komputerów usunięto twarde dyski, więc policja nawet nie wie, jakie strony Krzysztof przeglądał w Internecie.

Rodzina Bogdańskich szukała pomocy nawet u jasnowidza. Powiedział im, że żyją, ale nie chcą z nikim kontaktu.

Polecamy

Pożar kamienicy. Nie żyje jedna osoba

Pożar kamienicy. Nie żyje jedna osoba

Premiery gier w maju to spore zaskoczenie. Dlaczego? Sprawdź

Premiery gier w maju to spore zaskoczenie. Dlaczego? Sprawdź

Oto plany polityków na majówkę. Nie wszyscy będą odpoczywać

TYLKO U NAS
Oto plany polityków na majówkę. Nie wszyscy będą odpoczywać

Zobacz również

Oto plany polityków na majówkę. Nie wszyscy będą odpoczywać

TYLKO U NAS
Oto plany polityków na majówkę. Nie wszyscy będą odpoczywać

Polacy zwycięzcami Pucharu Świata w niezwykle widowiskowej dyscyplinie! [ZDJĘCIA]

Polacy zwycięzcami Pucharu Świata w niezwykle widowiskowej dyscyplinie! [ZDJĘCIA]