Znany w mieście strażak zlecił podpalenie aut kolegów z jednostki, w której pracował

Adrianna Szurman
Adrianna Szurman
Jaroslaw Jakubczak/ Polska Press
Sprawa dotyczy zastępcy dowódcy jednostki ratowniczo gaśniczej w Świdnicy. Mężczyźnie zarzuca się, że zlecił podpalenie samochodów innych strażaków z jednostki, w której sam pracował.

Znany w mieście strażak zlecił podpalenie aut kolegów z jednostki, w której pracował

Motywem działania oficera straży pożarnej ze Świdnicy miała być zemsta na kolegach, którzy zeznawali przed sądem w innej sprawie dotyczącej pomówień, a toczącej się przed sądem z powództwa cywilnego.

Krzysztof B. to dziś zastępca dowódcy jednostki ratowniczo gaśniczej w Świdnicy, jedna z najważniejszych osób w jednostce. W przeszłości pełnił służbę także w Kłodzku i Dzierżoniowie. I to właśnie tej ostatniej miejscowości dotyczy sprawa.

To tam na przełomie maja i czerwca spłonęły dwa samochody należące do miejscowych strażaków. Jak się okazało, obaj to świadkowie w procesie o pomówienia toczącym się przed sądem.

"Z naszych ustaleń wynika, że motywem działania Krzysztofa B. była zemsta na tych strażakach. Dzięki dobrej pracy operacyjnej policjantów ustaliliśmy, że strażak zlecił spalenie samochodów świadków w tamtym procesie. Spłonęły dwa auta, najpierw w maju audi, a później w czerwcu bmw. I spłonąć miały kolejne, ale strażak miał chwilowo odłożyć to w czasie i zaczekać, by sprawa podpaleń trochę przycichła" - mówi nam Tomasz Fedorszczak Prokurator Rejonowy w Dzierżoniowie.

Zleceniobiorcą był młodzieniec, znany miejscowej policji z drobnych wykroczeń i kradzieży. Mężczyzna miał otrzymać po 500 złotych za każde doszczętnie spalone auto strażaków. A tych miało być co najmniej siedem.

Krzysztof B. wpadł, bo policjanci powiązali fakty. Spłonęły samochody strażaków z te samej jednostki, obaj byli świadkami w procesie, sposób działania podpalacza był taki sam, a dodatkowo zabezpieczono taśmy z monitoringu, gdzie zarejestrowano podpalacza. Zabezpieczono również wiadomości, które mężczyźni sobie przesyłali w tej sprawie.

Jak mówią śledczy, porażające jest to, że za sprawą stoi człowiek w mundurze i to tak wysoki rangą. Że straż pożarna to formacja ciesząca się szczególnym zaufaniem społecznym. I w końcu, że dotyczy ona kolegów po fachu z tej samej jednostki, w której kiedyś służył podejrzany. A najbardziej, że Krzysztof B. doskonale wiedział, co i jak należy zrobić, by auta spłonęły doszczętnie. I wykorzystał tę wiedzę…

Miał podpowiedzieć podpalaczowi, by ten nasączył szmaty łatwopalną cieczą na przykład ropą albo benzyną i położył je na oponach... Od palącej się gumy, miały zająć się plastiki, karoseria, komora silnika, wnętrze pojazdów...

[cyt]"Dowody w sprawie są mocne, a zleceniobiorca przyznał się do winy i wskazał zleceniodawcę, tego który był mózgiem przedsięwzięcia, kierował akcją. Obaj staną przed sądem. A sprawa jest rozwojowa i wielowątkowa. Strażak został zatrzymany w jednostce straży pożarnej w Świdnicy i aresztowany na trzy miesiące" - podkreśla prokurator Fedorszczak. /cyt]

Krzysztof B. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Znany w mieście strażak zlecił podpalenie aut kolegów z jednostki, w której pracował - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl