Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złoty Inżynier 2011 - Zbigniew Gołąbiewski o sobie i Promotechu

(opr. peż)
W najbliższym czasie chcemy zaskoczyć kontrahentów nowymi produktami, można wręcz powiedzieć – wynalazkami z dziedziny automatyzacji spawania: takie są założenia planu rozwoju na najbliższe pięć lat - mówi Zbigniew Gołąbiewski, Złoty Inżynier 2011.
W najbliższym czasie chcemy zaskoczyć kontrahentów nowymi produktami, można wręcz powiedzieć – wynalazkami z dziedziny automatyzacji spawania: takie są założenia planu rozwoju na najbliższe pięć lat - mówi Zbigniew Gołąbiewski, Złoty Inżynier 2011.
Tylko konfrontacja z zachodnimi wyrobami, z narzędziami z najwyższej światowej półki jest motorem rozwoju naszych technologii, tak by dorównały tym światowym, a nawet je przewyższały. Tą filozofią kierowałem się też tworząc własną firmą, a potem zarządzając nią wraz ze swoim wspólnikiem Bohdanem Zaleskim. To tak jak w sporcie – albo bierzesz udział w olimpiadzie, albo w powiatowych zawodach. Nie da się porównać skali zwycięstwa w tych zmaganiach - mówi Zbigniew Gołąbiewski, laureat nagrody Złotego Inżyniera 2011.

Zdobył Pan prestiżowy tytuł Złotego Inżyniera, nazywany też „technicznym Oskarem” . To chyba najlepsze podsumowanie 25 lat poświęconych firmie?

- Rzeczywiście, Promotech w tym roku będzie świętował jubileusz ćwierćwiecza istnienia. I było to wystarczająco dużo czasu, by zrozumieć, jak wielką rolę odgrywa zespół. Oczywiście cieszę się z tytułu, tym bardziej, że pochodzi od najbardziej kompetentnego w branży gremium – Naczelnej Organizacji Technicznej i redakcji Przeglądu Technicznego. I mimo różnych „przecieków”, taka nagroda jest zawsze zaskoczeniem. Ale te 25 lat uświadomiło mi, że jeden inżynier, choćby wyjątkowy – to za mało. Nie ma żadnego znaczenia, sam może być najwyżej dobrym rzemieślnikiem. Ten tytuł należy się wszystkim niezastąpionym inżynierom i konstruktorom Promotechu, z którymi budowaliśmy obecną pozycję spółki. Bez tego zespołu nie byłoby ani Promotechu, ani tego tytułu. Traktuję go więc jako godne uwieńczenie naszej wspólnej pracy.

Jednak tytuł został przyznany Panu w kategorii zarządzanie. Jak udało się Panu doprowadzić Promotech do obecnej pozycji - jednego z największych i najbardziej innowacyjnych eksporterów narzędzi i automatów spawalniczych?

- Na pewno pomogło mi w tym moje wcześniejsze doświadczenie. Jako dyrektor produkcji w dawnych „Uchwytach”, obecnie Bison-Bialu, miałem okazję poznać poziom i znaczenie zachodniej techniki i technologii, stosowanych w branży. Zrozumiałem wtedy, że tylko konfrontacja z zachodnimi wyrobami, z narzędziami z najwyższej światowej półki jest motorem rozwoju naszych technologii, tak by dorównały tym światowym, a nawet je przewyższały. Tą filozofią kierowałem się też tworząc własną firmą, a potem zarządzając nią wraz ze swoim wspólnikiem Bohdanem Zaleskim. To tak jak w sporcie – albo bierzesz udział w olimpiadzie, albo w powiatowych zawodach. Nie da się porównać skali zwycięstwa w tych zmaganiach.

Firma przeszła obronną ręka przez dwa kryzysy – i ten z początku lat 90., i ten z 2009 r. Jak się to udało i to z większością załogi?

- Spotykałem się w swoim życiu z opiniami, że zbyt łagodnie traktuję pracowników, że brakuje mi twardej ręki. Ale ja stawiałem głównie na lojalność i szczerość. Pracownicy zawsze wiedzieli, jaka jest prawdziwa sytuacja firmy - i wtedy, kiedy było dobrze, i w kryzysie. Kiedyś w 1992 r., kiedy padali nasi kontrahenci i nie płacili należności, powiedziałem ludziom: w czerwcu 1993 r. wyjdziemy na prostą. I tak się stało – w drugiej połowie 1993 r. pensje w Promotechu wzrosły o 37 proc. Podobnie było w 2009 – kiedy z obecnym prezesem Markiem Siergiejem szczegółowo informowaliśmy załogę o sytuacji, o możliwościach wyjścia z impasu, ale i o wyrzeczeniach, które trzeba ponieść. I tym razem ludzie nam zaufali, zgodzili się na czasowe ograniczanie etatów, mniejsze pieniądze. Tylko dzięki temu zaufaniu i skutecznej realizacji programu wychodzenia z kryzysu teraz jesteśmy na prostej, a nasze produkty z powodzeniem konkurują z zachodnimi.

Zobacz: Promotech Białystok: innowacyjna strategia wyjścia z kryzysu

Na czym polega strategia rozwoju Promotechu?

- Podstawową zasadą budowania naszej strategii przetrwania i rozwoju jest umiejętność dostosowania naszych wyrobów do wymogów poszczególnych rynków. Działamy na globalnym rynku, jesteśmy więc wystawieni na konkurencję z całego świata - i amerykańską, i azjatycką. Z jednej strony – Z Chinami – staramy się wygrywać jakością i rozsądnymi cenami, akceptowalnymi na danym rynku, a z drugiej – wyrobami b. zaawansowanymi technicznie – staramy się konkurować na rynku amerykańskim. A jednocześnie uczymy się od całego świata: od Niemców precyzji i staranności, od Amerykanów terminowości, a od innych – dostosowania cen do potrzeb rynku. Jeździmy na targi, podglądamy konkurencję i projektujemy innowacyjne produkty, precyzyjnie dopasowane do zapotrzebowania. W efekcie klienci postrzegają nas, jako firmę elastyczną, potrafiącą zmienić projekt w zależności od specyficznych wymogów klienta. Nie wystarczy dobry produkt – trzeba go jeszcze sprzedać.

Plany na przyszłość?

- W najbliższym czasie chcemy zaskoczyć kontrahentów nowymi produktami, można wręcz powiedzieć – wynalazkami z dziedziny automatyzacji spawania: takie są założenia planu rozwoju na najbliższe pięć lat. Ze względu na konkurencję nie mogę jeszcze mówić o konkretach. Ale postaramy się uwodnić, że zasłużyliśmy na tytuł Złotego Inżyniera.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny