Złota reprezentacja Huberta Wagnera. Gdzie są siatkarze z tamtych lat?

Leszek Jaźwiecki
Stanisław Gościniak (z prawej) i Edward Skorek odgrywali czołowe role. Ten drugi został  najlepszym zawodnikiem mundialu
Stanisław Gościniak (z prawej) i Edward Skorek odgrywali czołowe role. Ten drugi został najlepszym zawodnikiem mundialu arc.
Przez 40. lat złoci chłopcy Huberta Wagnera byli jedyną polską drużyną, która zdobyła mistrzostwo świata. Dopiero we wrześniu 2014, w katowickim Spodku, ten sukces powtórzyła ekipa Stephane'a Antigi

Nie ma w Polsce drugiej takiej gry zespołowej, która miałaby na koncie więcej medali mistrzostw świata i Europy niż siatkówka. Wspaniałą kartę w jej historii zapisała drużyna Huberta Wagnera - właśnie mija 40 lat od momentu, gdy w dalekim Meksyku jako pierwsza sięgnęła po złoto mundialu.

- Na mistrzostwa bynajmniej nie jechaliśmy w roli faworytów, czuliśmy jednak, że jesteśmy mocni, może nawet bardzo mocni - wspomina Stanisław Gościniak. - W sparingach przed mundialem pokonaliśmy przecież, i to gładko, Rosjan oraz
Czechosłowaków, ale my nikomu nie mówiliśmy, że jedziemy po złoto. Co innego Jurek Wagner. On powtarzał, że nic innego go nie interesuje - dodaje rozgrywający mistrzów świata.

Eksperymenty Wagnera

Wtedy obowiązywały inne zasady gry w siatkówkę niż obecnie, inny był też regulamin mistrzostw. Sety kończyły się po wywalczeniu 15 punktów, ale można je było zdobyć jedynie po swojej zagrywce. W Meksyku rywalizowano najpierw w dwuetapowej fazie grupowej, a następnie w sześciozespołowej rundzie finałowej. Polacy nie pozostawili złudzeń, kto jest najlepszy, wygrali wszystkie 11 spotkań, w tym z broniącą tytułu drużyną NRD i dwa razy ze Związkiem Radzieckim.

- Z Niemcami wygraliśmy 3:2, choć prowadziliśmy 2:0 - wraca pamięcią do tego meczu Go-ściniak. - Dlatego, że Wagner zaczął eksperymentować i po dwóch setach zamieszał w składzie. Schodzących z boiska wyganiał do salki treningowej, gdzie musieli zakładać pasy z obciążnikami i wykonać 120 skoków przez płotki. Dopiero po tych "ćwiczeniach" mogli wrócić do hali. Dopiero ostatni ego seta kończyliśmy znów w wyjściowym składzie.

Witały ich tylko rodziny

W ostatnim meczu, który decydował o kolorze medalu, Polacy pokonali mistrzów olimpijskich Japończyków. W czwartym secie prowadzili 13:3, ale potem stracili dziesięć punktów z rzędu! Nie załamali się i pokazali klasę i wygrali.

- Dopiero wtedy zapanowała wielka euforia, ale to czego dokonaliśmy, zaczęło do nas dochodzić dopiero po powrocie do kraju - opowiada Gościniak.
Złoci medaliści wracali do Polski przez Paryż. W pociągu mocno i hucznie fetowali sukces, za to na Dworcu Gdańskim w stolicy wysiadających w efektownych sombrerach siatkarzy witały głównie... rodziny. Naprawdę głośno wyczynie zespołu zrobiło się dopiero po kilku dniach.

Pięciu z Płomienia

Najliczniejszą "kolonię" w ekipie Wagnera miał Płomień Milowi-ce - w jej skład wchodzili Ryszard Bosek, Włodzimierz Sadalski, Wiesław Gawłowski, Aleksander Skiba i Zbigniew Zarzycki. Najmłodszym z nich był Bosek. Wychowanek Błękitnych Wołomin miał wtedy 24 lata.

- Okrzyknięto go najlepszym przyjmującym, potrafił jednak też umiejętnie kierować swoimi atakami -mówi o nim Gościniak. - No i "Bubu" był bardzo pracowity, waleczny, utalentowany.

Bosek z Płomieniem zdobył także Klubowy Puchar Europy. Grał we Włoszech, po zakończeniu kariery był m. in trenerem reprezentacji Polski. Obecnie jest menedżerem m.in. takich siatkarzy jak Bartosz Kurek, Michał Winiarski, Piotr Nowakowski, Michał Bąkiewicz i Jakub Jarosz, oraz komentatorem Polsatu.

Tylko o miesiąc młodszy od Boska był Gawłowski.

- Miał 180 centymetrów, stąd ksywka "Mały", ale wołaliśmy na niego także "Gaweł" - wspomina Gościniak. - Wszechstronny, siatkarz z prawdziwego zdarzenia. Zginął w wypadku samochodowym w Białobrzegach pod Płockiem 14 listopada 2000 roku.

Nie żyje także Aleksander "Oleś" Skiba. Miał 55 lat. Zmarł 7 września 2000 roku we Włoszech, gdzie pracował jako trener.

Tak jak Bosek, Gościniak, Zarzycki oraz Edward Skorek Skiba był trenerem reprezentacji Polski. Z kadrą zdobył dwa srebrne medale mistrzostw Europy.
Na dwóch biegunach

Zupełnie różne charaktery prezentowali w zespole Wagnera dwaj ostatni złoci medaliści grający w milowickim Płomieniu. Zbigniew Zarzycki - żywiołowy, dowcipny, impulsywny i Włodzimierz Sadalski - spokojny, dusza zespołu. "Zuzu", Honorowy Obywatel Miasta Będzina, jest jednym z sześciu polskich siatkarzy, którzy grali na trzech turniejach olimpijskich. 159-krotny reprezentant Polski prowadził także zespoły w Niemczech i Turcji. Sadalski, "Lala" przez wiele lat był selekcjonerem w Finlandii, obecnie pracuje w PZPS gdzie pełni funkcję dyrektora pionu sportu i szkolenia.

Nieprzeciętny talent

Najmłodszy w ekipie na Meksyk w 1974 roku Tomasz Wójtowicz miał 21 lat, o rok starsi byli Wiesław Czaja i Mirosław Rybaczewski. - "Czarny" był nieprzeciętnym talentem, odpornym na stres - chwali Wójtowicza Gościniak. - Nie bał się ataków zza linii trzech metrów, dlatego mówi się, że to my jesteśmy prekursorami takich ataków.

Wójtowicz przez osiem lat grał we Włoszech, był nominowany do nagrody na siatkarza stulecia w plebiscycie FIVB (wybrano Amerykanina Karcha Kira-ly'ego), a w 2002 jako pierwszy Polak trafił do siatkarskiej Galerii Sław mieszczącej się w Holyoke w stanie Massachusetts. Jest właścicielem restauracji w Lublinie. Komentuje także mecze w telewizji Polsat.

Wiele do zespołu Wagnera wniósł Marek Karbarz. - "Łysy" miał specyficzny atak, taki z opóźnieniem, ale niezwykle skuteczny - mówi o absolwencie Politechniki Rzeszowskiej, gdzie otrzymał tytuł inżyniera budowlanego, Gościniak.

Rezerwowymi w ekipie Wagnera byli Mirosław Rybaczewski i Wiesław Czaja, były oszczepnik. - Dlatego był bardzo silny - śmieje się Gościniak. - "Ryba" z kolei był bardzo "elektryczny", porywczy, ale przy tym skuteczny.
Rybaczewski osiedlił się we Francji, w siatkówkę gra jego córka, która jest kapitanem reprezentacji Trójkolorowych. Rolę zmiennika najczęściej pełnił też Włodzimierz Stefański, "Stefan". Przyjaciel Sadalskiego, tak jak on wyjechał do Finlandii, gdzie mieszka do dzisiaj.

Reżyser i kapitan

Gra złotych medalistów z Meksyku opierała się jednak głównie na rozgrywającym Stanisławie Gościniaku i kapitanie Edwardzie Skorku.

- "Szabla" często się kłócił z Wagnerem, choć był jego przyjacielem, ale był porządnym chłopem - mówi "Stasiek". - Wszechstronny, atakował jakby na chwilę zawisł w powietrzu.

Skorek podobnie jak Gości-niak są członkami Galerii Sław Siatkówki. Ten drugi wymyślił podwójną krótką, która w Meksyku zrobiła furorę.Został najlepszym siatkarzem tego mundialu. Dziś kontynuuje pasję w Delic Polu Norwid Częstochowa - młodzieżowej sekcji przy IX LO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Złota reprezentacja Huberta Wagnera. Gdzie są siatkarze z tamtych lat? - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl