Zjednoczona Prawica wciąż na wielu frontach walki

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Jarosław Kaczyński,wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości
Jarosław Kaczyński,wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Banas
To był burzliwy, polityczny tydzień. Rozliczenia za Polski Ład, kłopoty z europejskimi funduszami, koniec i nie koniec pandemii, a w tle sprawa Pegasusa, maili ze skrzynki Michała Dworczyka czy drożyzny i szalejącej inflacji. Przed obozem władzy wiele wyzwań, które mogą zadecydować o tym, kto wygra najbliższe wybory.

W poniedziałek, mimo że wiało i lało, na Nowogrodzkiej zebrał się spory tłum dziennikarzy. Przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości co rusz podjeżdżały rządowe limuzyny. Wysiadali z nich czołowi politycy partii rządzącej, był Jacek Sasin, Marek Kuchciński, Stanisław Karczewski, Małgorzata Gosiewska i Antoni Macierewicz. Wiadomo było, że polecą głowy. Już kilka dni temu prezes Jarosław Kaczyński przyznał, że z Polskim Ładem nie wszystko poszło tak, jak powinno pójść, a nie jest tajemnicą, że ten właśnie program miał zapewnić Zjednoczonej Prawicy wygrane wybory i pozostanie przy władzy.

- Nie dziwię się, że pojawiła się krytyka tego, co wydarzyło się z częścią pierwszych wypłat, bo tu mamy do czynienia z czymś, co trzeba naprawić i co jest bolesne. Stało się coś więcej niż niewłaściwego. Przypuszczam, że ci, którzy to przygotowywali na poziomie politycznym, półpolitycznym, niezupełnie zapanowali nad tym, co jest im podległe, i tam, być może, zadziałał brak dostatecznych kwalifikacji, być może także i brak dobrej woli - powiedział prezes Kaczyński w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Oświadczył też, że potrzebna jest radykalna naprawa programu.

- I na pewno, o czym mówiłem na posiedzeniu kierownictwa partii, są potrzebne decyzje o charakterze politycznym, w tym personalne - podkreślił.

Na czele Ministerstwa Finansów, które w głównej mierze przygotowywało Polski Ład, stał Tadeusz Kościński. Bezpośrednio odpowiedzialnymi za nowe przepisy mieli być wiceministrowie: Jan Sarnowski oraz Piotr Patkowski.

Już w styczniu Onet.pl donosił, że w związku z chaosem podatkowym wywołanym Polskim Ładem w obozie rządzącym rośnie silna presja na wyciągnięcie wniosków personalnych i przeprowadzenie szybkiej rekonstrukcji rządu. Miałaby ona objąć przede wszystkim resort finansów, a także najbliższych współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego.

I tak się też stało. Po spotkaniu kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości do dziennikarzy wyszła rzeczniczka PiS Anita Czerwińska.

- Ścisłe kierownictwo PiS zaakceptowało decyzję ministra finansów Tadeusza Kościńskiego o rezygnacji. Do czasu wyłonienia nowego szefa resortu finansów funkcję tę będzie pełnił premier Mateusz Morawiecki - poinformowała. Trzeba przyznać, że to dość niecodzienny sposób ogłaszania zmian w ławach rządowych.

Kto zastąpi Tadeusza Kościńskiego na stanowisku ministra finansów? Na giełdzie pojawiło się nazwisko szefa resortu aktywów państwowych - Jacka Sasina, nazwisko ministra rozwoju Piotra Nowaka czy obecnego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka.

- Raczej nie będę chciał opuszczać Ministerstwa Rolnictwa. Właśnie mija 100 dni. Jest dużo do zrobienia w Ministerstwie Rolnictwa, takiej opcji nie biorę pod uwagę - powiedział Henryk Kowalczyk na antenie RMF FM.

Z kolei „Wprost” ustalił, że stanowisko w MF zaproponowano szefowej ZUS prof. Gertrudzie Uścińskiej. I to ponoć najpewniejsza kandydatura.

„Chcemy, żeby było więcej kobiet na istotnych stanowiskach w naszym gabinecie. Jeśli Uścińska zgodzi się objąć tekę ministra, to może być początek zmian w tym kierunku. Jeśli nie, to i tak będziemy chcieli, by kobieta została ministrem finansów” - mówił doradca premiera cytowany przez „Wprost”.

Tyle tylko, że, jak podnosi opozycja, twarzą Polskiego Ładu był przede wszystkim premier Morawiecki wspierany przez samego prezesa PiS.

- Wiadomo było, że Kaczyński znajdzie kogoś, kto będzie musiał położyć swoją głowę. To nie jest decyzja premiera, który dobiera sobie współpracowników, a ucieczka premiera przed odpowiedzialnością. Mateusz Morawiecki chciał spijać śmietankę. Opowiadał, że to jego program, ten Polski Ład. A okazało się, że jest to wielki nieład, to głowy swojej już nie położy, tylko wybierze mało znanego ministra finansów - mówił szef klubu KO Borys Budka.

Jego zdaniem „polityczną odpowiedzialność powinien ponieść Mateusz Morawiecki, bo to on wmawiał Polakom, że to jest dobrze przygotowany projekt, a okazał się absolutnym bublem”.

Z kolei lider Porozumienia Jarosław Gowin zaapelował do Jarosława Kaczyńskiego, aby „wyciągnął konsekwencje nie tylko personalne, ale przede wszystkim, żeby wyciągnął konsekwencje programowe i wycofał się z tego pokracznego tworu, jakim jest Polski Ład”. Dodał też, że „jeżeli dzisiaj Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki wyciągają konsekwencje personalne wobec swoich podwładnych, to powinni zacząć sami od siebie”.

Ale też z najnowszego sondażu United Surveys dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM wynika, że tak zwaną karę w związku z chaotycznym wdrożeniem Polskiego Ładu powinni w pierwszej kolejności ponieść wiceministrowie finansów i wysocy rangą urzędnicy tego resortu, którzy pracowali nad jego wdrożeniem - 37,5 proc. wskazań. Niemal tyle samo ankietowanych, bo 36 proc., wskazało jako winnego Mateusza Morawieckiego.

Szef klubu PiS Ryszard Terlecki stwierdził jednak kilka dni temu, że „premier jest osobą pewną na tym stanowisku, przynajmniej do czasu wyborów”.

- Widać, że pozycja Mateusza Morawickiego nie jest zła, zablokował objęcie stanowiska ministra finansów przez kogoś spoza swoich ludzi, ale to przecież decyzja prezesa Kaczyńskiego. Więc pozycja premiera wisi, mówiąc kolokwialnie, na Kaczyńskim, a w samym PiS jest coraz więcej niechętnych Morawieckiemu - mówi prof. Kazimierz Kik, politolog.

Z kolei dr Jarosław Flis, socjolog, publicysta i komentator polityczny, zauważa, że PiS zdało sobie sprawę, iż ma problem. To dobrze, bo, jak zauważa mój rozmówca, nie zawsze tak było.

- Ale chyba nie docenia jego wagi. Wybór prof. Gertrudy Uścińskiej na ministra finansów wydaje się rozsądnym wyborem. Pytanie, czy nowy minister finansów na poważnie weźmie się za rozwiązanie wszystkich kwestii związanych z Polskim Ładem, to dużo ważniejsze niż wewnątrzpartyjne przepychanki - pyta retorycznie prof. Flis.

Kolejną osobą, o której mówiło się, że odejdzie z rządu, jest minister zdrowia Adam Niedzielski, ponoć sam miał podjąć taką decyzję. Ale też wyraźnie było widać już od dłuższego czasu, że jego pomysły na walkę z pandemią nie są pomysłami obozu władzy, niechętnemu wprowadzaniu kolejnych ograniczeń. Tymczasem dość niespodziewanie w środę minister Niedzielski ogłosił może nie koniec pandemii, ale powolne z niej wychodzenie. Na wspólnej konferencji z ministrem edukacji Przemysław Czarnek, szef resortu zdrowia, zapowiedział luzowanie restrykcji. Podkreślał, że „apogeum epidemii mamy już za sobą, a tendencja spadkowa jest tendencją stałą”.

- Luty będzie tym miesiącem, w którym spadki powinny być wyjątkowo duże. Mam nadzieję, że w marcu będziemy podejmowali decyzję w sprawie znoszenia restrykcji lub wprowadzenia łagodnych zasad. Jestem optymistą. Mamy do czynienia z końcem pandemii - kontynuował.

Komentarzom nie było końca, także tym złośliwym.

„Ponad 45 tysięcy zakażeń, ponad 300 zgonów. Minister nic nie mogę i nic nie umiem Niedzielski ogłasza rozpoczęcie końca pandemii. Niedaleko pada Niedzielski od Morawieckiego, chcieliby umieć skończyć, ale nie umieją”. „Panowie, trochę wstyd” - stwierdził poseł lewicy Tomasz Trela.

Posłanka Katarzyna Lubnauer: „W walce z COVID-19 PiS ponosiło same klęski, ale w ogłaszaniu końca pandemii są mistrzami. Robili to już wielokrotnie”.

Środowisko medyczne po konferencji dwóch ministrów było zaskoczone, żeby nie powiedzieć zszokowane, bo przecież jeszcze niedawno sytuacja pandemiczna w Polsce wyglądała „dramatycznie” i wciąż pozostajemy w światowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę zgonów spowodowanych koronawirusem. Wygląda jednak na to, że minister Niedzielski postanowił zostać w rządzie i wciąż będzie stał na czele resortu zdrowia.

Ale nie tylko Polski Ład i personalne roszady spędzają sen z powiek politykom obozu władzy. Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, podczas spotkania na Nowogrodzkiej omawiano również polityczną sytuację w partii i propozycję wysuniętą przez prezydenta Andrzeja Dudę dotyczącą zmian w Sądzie Najwyższym. Przypomnijmy, w zeszłym tygodniu prezydent Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, w projekcie znalazła się między innymi propozycja likwidacji Izby Dyscyplinarnej.

Trybunał Sprawiedliwości UE już w lipcu 2021 roku zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej SN w kwestiach m.in. uchylania immunitetów sędziowskich. Pod koniec października 2021 roku Polska została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie za niewykonywanie wyroku TSUE. Pod znakiem zapytania stoi też wypłata Polsce środków z Funduszy Odbudowy.

- W tej kwestii PiS jest w sporym kłopocie, bo wciąż nie wiadomo, jak zachowa się Solidarna Polska, czyli koalicjant. Tu scenariuszy jest przynajmniej kilka, także tych kosztownych politycznie dla partii Jarosława Kaczyńskiego - zauważa dr Jarosław Flis.

Tymczasem w poniedziałek prezes Partii Republikańskiej, europoseł Adam Bielan w programie „Sedno sprawy” w Radiu Plus powiedział, że Komisja Europejska działa poza prawem, nie wydając opinii do polskiego Krajowego Planu Odbudowy. A czas na to KE miała - jak mówił - do 1 sierpnia ub. roku. Dopytywany, czy zatem jeżeli do końca marca nie będzie zatwierdzenia polskiego KPO, to będzie skarga do TSUE, postawił sprawę jasno.

- Będziemy musieli podjąć jakąś decyzję, ewentualnie nawet o wycofaniu się z europejskiego planu odbudowy, bo sytuacja, w której nie będziemy mogli korzystać z tych środków, a jednocześnie je żyrujemy, żyrujemy kredyt, z którego one są wypłacane innych państwom, jest oczywiście nie do zaakceptowania - stwierdził.

Tymi słowami Adam Bielan wywołał burzę, bo, o czym wiedzą nie tylko ekonomiści, pieniądze z Funduszu Odbudowy są po prostu Polsce potrzebne. Wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek powiedział, że to wypowiedzi „szokujące i niezrozumiałe”. Europoseł Koalicji Obywatelskiej Radosław Sikorski ocenił, że reformy ministra Zbigniewa Ziobry „mogą Polskę i Polaków kosztować 700 miliardów złotych”.

Wiceszefowa klubu KO Barbara Nowacka pytana, czy możemy sobie pozwolić, żeby z KPO się wycofać, odparła, że „widać rządzący uważają, że oni mogą”.

- Widać jest to kawałek drogi do polexitu, który środowiska w okolicach pana Bielana, ale również pana Ziobry dosyć często podnoszą. To jest kawałek strategii odsuwania nas od Unii Europejskiej, przy czym kosztów tego nie poniesie ten czy inny minister, czy ten czy inny europoseł, tylko każdy obywatel i każda obywatelka - oceniła.

PiS zdaje sobie sprawę, że konflikt z Unią Europejską może Polskę i Polaków sporo kosztować finansowo, obóz władzy - politycznie, jednak prezydencki projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym nie wzbudził entuzjazmu nawet wśród polityków Zjednoczonej Prawicy.

- PiS nie ma już nic do powiedzenia, to pokazał Polsk Ład, on uwidocznił brak profesjonalizmu w aktywach Prawa i Sprawiedliwości. W zakresie zarządzania gospodarką zasada - „najważniejsze, że swój” - przynosi opłakane efekty - mówi prof. Kik. - Poza tym PiS popełniło trzy kardynalne błędy. Pierwszy - skłóciło Polaków, a tym samym skazało się na samotność. Błąd drugi, będący konsekwencją pierwszego - polaryzacja zawsze ogranicza oddziaływania na inny niż swój elektorat. Błąd trzeci - PiS postawiło na USA, zerwało stosunki z Unią Europejską, odwróciło się do niej plecami, za co przyjdzie nam zapłacić - wylicza prof. Kik.

I dodaje, że na kłopoty Zjednoczonej Prawicy nakłada się także inflacja, drożyzna i coraz gorsza sytuacja finansowa Polaków.

- PiS ma swój żelazny elektorat, który daje mu około 20-procentowe poparcie, reszta to elektorat socjalny, który pójdzie za tymi, którzy dają. Ten elektorat ma instynkt samozachowawczy, a dzisiaj w jego oczy zagląda niepewność. On widzi, że dostał „500 plus”, ale na podwyżkach traci nie 500, a 700 złotych - tłumaczy prof. Kik.

W górę idą ceny prądu, gazu, żywności. Na dodatek we wtorek, 8 grudnia, Rada Polityki Pieniężnej znów podniosła stopy procentowe, więc automatycznie zwiększą się raty kredytów. A wiadomo, że nic tak nie przemawia do wyobraźni wyborców jak topniejąca w kieszeni gotówka.

Jest też sprawa wyciekających maili z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka, z których co rusz dowiadujemy się, jak działa i co myśli otoczenie premiera Morawieckiego; jest sprawa inwigilowania szpiegowskim systemem Pegasus.

„Jutro o 12:30 spotykam się z opozycją. Przed momentem rozmawiałem z Władkiem i zgadza się z koncepcją 50% opozycja, 50% PiS, ja przewodniczący i po jednym wice od opozycji i od PiS. Jako przewodniczący mam prawo przekazywać prowadzenie obrad komisji wickom. I tak bede robił - kiedy będzie badany Pegasus to przewodnictwo (w moim zastępstwie) przekażę opozycji a jak czasy podsłuchów dziennikarzy za PO/PSL - przekażę wickowi z PiS” [pisownia oryginalna] - oświadczył w środę na Facebooku Paweł Kukiz.

Po spotkaniu Kukiz pojawił się na konferencji prasowej w otoczeniu liderów opozycji m.in. Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL), Włodzimierza Czarzastego (Lewica), Borysa Budki (KO), Hanny Gill-Piątek (Polska 2050), Jana Strzeżka (Porozumienie), i Jakuba Kuleszy (Konfederacja).

Kukiz zaproponował powołanie komisji śledczej badającej nie tylko Pegasusa, ale też ewentualne podsłuchiwanie z czasów rządów PO-PSL, na początku stycznia. Po spotkaniu złożył wniosek o jej powołanie. Proponowany skład to pięciu posłów PiS, pięciu z opozycji, zaś przewodniczącym ma być sKukiz.

Komisję śledczą może powołać Sejm zwykłą większością głosów. PiS sprzeciwia się powołaniu komisji. Jeśli jednak Kukiz zagłosuje „za” wraz z opozycją, wynik nie będzie oczywisty, bo obie strony dysponowałyby dokładnie 230 głosami. O powołaniu komisji zadecyduje więc przypadek - nieobecność czy spóźnienie któregoś z posłów.

Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, polityk PiS, powiedział wyraźnie, że chce wyjaśnienia sprawy, bo inaczej zagłosuje za powołaniem takiej komisji, podobnie, według jego słów, myślą niektórzy politycy obozu władzy.

- Uważam, że Pegasusem byli podsłuchiwani przede wszystkim politycy PiS. Ten program, co już dzisiaj wyraźnie widać, był nie tyle narzędziem do walki obozu władzy z opozycją, ale był narzędziem pewnej grupy, którą nazwałem grupą trzymającą służby, do sprawowania kontroli nad Polską. Do tej kontroli potrzebne jest nie tylko zwalczanie opozycji, która - co tu dużo mówić - w ostatnim czasie tej grupie nie zagroziła. Ta grupa najwyraźniej uznała więc, że największe zagrożenie dla ich władzy czai się wewnątrz Zjednoczonej Prawicy - mówił mi ostatnio w wywiadzie Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu.

Zdaniem prof. Kazimierza Kika to może powodować, że co niektórzy będą się rozglądali i szukali dla siebie miejsca poza Prawem i Sprawiedliwością. Niektórzy znaleźli się poza nim nie całkiem z własnej woli, chociaż trochę na własne życzenie. Z klubu Prawa i Sprawiedliwości, jak wynika z informacji uzyskanych przez PAP, ma zostać usunięty senator Jan Maria Jackowski, jeden z najbardziej rozpoznawalnych senatorów tej strony sceny politycznej. W poniedziałek wieczorem Jackowski napisał w mediach społecznościowych, że jeżeli receptą między innymi na kryzys „ma być usuwanie z klubu wiernych programowi wyborczemu PiS, zamiast usuwanie błędów, to znaczy, że ta formacja jest na kursie schyłkowym”.

Jan Maria Jackowski jest senatorem bezpartyjnym. Po raz pierwszy do izby wyższej polskiego parlamentu został wybrany w 2011 roku z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. W 2015 roku z powodzeniem ubiegał się o reelekcję, podobnie w roku 2019. Był jednak tym, który otwarcie mówił o błędach obozu władzy.

- Prawo i Sprawiedliwość ma ciężki czas, ma pod górkę właściwie od dwóch lat. Chaos rozwija się sukcesywnie - zauważa dr Jarosław Flis.

Cóż, wydaje się, że Zjednoczonej Prawicy przybywa problemów, ale to najbliższe sejmowe głosowania pokażą, czy jest w stanie dalej sprawnie i skutecznie rządzić.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl