18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdanowska: Łódź to biedamiasto, ale ja zmieniam jakość życia jego mieszkańców

Jolanta Sobczyńska, Marcin Darda
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska Łukasz Sobieralski
Wystartuję za dwa lata w wyborach na prezydenta Łodzi. Ale przyznam, że trochę się obawiam, czy w czasie kumulacji inwestycji grzęznący w korkach łodzianie te inwestycje docenią - mówi prezydent Łodzi Hanna Zdanowska

Gdyby Pani spojrzała wstecz, to która Pani decyzja najlepiej charakteryzuje Pani prezydenturę przez te dwa lata?
To decyzja o usystematyzowaniu pracy urzędu, przyjęciu strategii rozwoju Łodzi i sukcesywne wprowadzanie narzędzi do zarządzania miastem, bo tego dotąd w naszym mieście nie było. Dobrą decyzją była reorganizacja urzędu i likwidacja delegatur, bo zbyt wiele działo się tam poza jakąkolwiek kontrolą. Ta decyzja zmieniła diametralnie sposób funkcjonowania urzędu, nie tylko pod względem jakości obsługi mieszkańców, ale także korzyści budżetowych.

A są tacy, co powiadają, że najlepiej charakteryzują Panią decyzje w sprawie prywatyzacji ZWiK albo ta o powołaniu Rady Mieszkańców: najpierw "tak", a potem "nie", czyli brak konsekwencji w działaniu, pod presją groźby referendum.
Wprost przeciwnie. Wycofanie się z prywatyzacji ZWiK nie miało nic wspólnego z groźbą referendum. Przemówiły do mnie argumenty pracowników, poza tym żadne formalne decyzje, rozpoczynające prywatyzację, wcześniej nie zapadły. Rozważaliśmy tę prywatyzację, ale po głębokiej analizie okazało się, że ewentualne wpływy z tego tytułu w żaden sposób nie odzwierciedlały rzeczywistej wartości spółki.

A Rada Mieszkańców?
Tak szybko jak powstała, tak szybko istnieć przestała, zresztą na wniosek tychże mieszkańców.

Jeśli mówimy o konsekwencji w działaniu, to jak wygląda sprawa Specjalnej Strefy Sztuki (SSS)? Pani powiedziała, że jej nie będzie, a Pani mentor - Cezary Grabarczyk, że będzie. No to jak z jest z tą SSS?
Jestem w tej sprawie konsekwentna. Przed rokiem w tej sprawie nie dysponowaliśmy niczym, byliśmy w sporze sądowym z Muller Architekten, którzy są wykonawcami projektu, trwał proces oceny decyzji poprzednich władz miasta przez prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. W międzyczasie spór został rozstrzygnięty, pojawiło się prawdopodobieństwo, że otrzymamy prawa do tego projektu, a co najważniejsze, jest decyzja prezesa UZP, który nie skierował sprawy do sądu, czyli de facto legitymizuje ten projekt. Czyli w tej chwili mamy projekt, za który zapłaciliśmy 16 mln zł...

A ile jeszcze miasto zapłaci?
To zależy od Muller Architekten, jednak według prawników Urzędu Miasta, nie ma już podstaw do kolejnych roszczeń. Jak będzie? O tym zadecyduje sąd.

Ale będzie ta SSS czy nie?
Mamy projekt. Pytanie, czy wrzucić go do szuflady, czy na jego bazie realizować inwestycję i szukać pieniędzy. Jeśli pojawi się realna możliwość uzyskania na ten cel dotacji z Unii Europejskiej, a łódzcy radni dadzą zgodę, to myślę, że moglibyśmy o pieniądze na SSS powalczyć w kolejnej perspektywie unijnej na lata 2014 - 2021. Bo jeśli mielibyśmy finansować SSS w całości z własnego budżetu, to nie widzę takiej możliwości. Są po prostu ważniejsze projekty.

A propos NCŁ... Było tam również miejsce na Łódź Camerimage Center. Dziś to pieśń przeszłości, nie ma nawet w Łodzi samego festiwalu Camerimage.
Nie ja się rozstawałam z festiwalem i Markiem Żydowiczem, tylko on z Łodzią i to jeszcze zanim zostałam prezydentem miasta. Mnie bardzo zależało na przywróceniu właściwej komunikacji z panem Żydowiczem i przekonaniu go, że jego warunki są nie do przyjęcia. Miasto musiało odzyskać EC1, co potwierdził sąd. Jeżeli dodać do tego, że potencjalny partner miasta, czyli Fundacja Sztuki Świata nie wywiązuje się z umowy i na piśmie wycofała się z wyposażania EC1, to jaki sens miało przekazywanie im wartego ponad 100 mln zł majątku? Statut tej fundacji mówi jasno, że z chwilą, gdy fundacja przestaje istnieć, to właścicielami tego co pozostawi są fundatorzy. Przekazalibyśmy zatem majątek miasta osobom prywatnym, m.in. Markowi Żydowiczowi. Co więcej, Komisja Europejska stwierdziła, że gdyby ten projekt był realizowany z fundacją jako właścicielem, to Unia zażądałaby zwrotu dotacji w całości. Gdy byłam u Davida Lyncha, zapewniłam go, że EC1 jest do jego dyspozycji poprzez wynajem, dzierżawę, bezpłatne użyczenie.

A centrum festiwalowe?
W poprzedniej kadencji miasto weszło do spółki, nie mając nad nią kontroli, a dodatkowo jako jedyne wniosło kapitał w wysokości 5 mln zł. Spółkę zawiązano na czas określony, ten czas minął, więc Rada Miejska ją rozwiązała. Mnie projekt Franka Gehry'ego naprawdę się podobał, ale wybudować to jedno, a utrzymać drugie.

No to co w tym Nowym Centrum Łodzi powstanie, jeśli nie będzie SSS ani centrum festiwalowego?
Audyt firmy KPMG pokazał, że w sprawie centrum dysponowaliśmy tylko wizją, niepopartą żadnym dokumentem. Projekt był całkowicie nieprzemyślany, nie przeprowadzono nawet analizy własności gruntów. O tym, co powstanie w NCŁ, zadecydują przede wszystkim łodzianie oraz dokładna analiza możliwości finansowych miasta i potencjalnych prywatnych partnerów.

A co dalej z dworcem? Nie wiemy nawet, czy to się uda.
A dlaczego ma się nie udać? Jeśli się nie uda, to tylko na skutek działań polityków.

Czyli?
Każdy wie, nie chcę tego komentować. Z wykonawcą oraz PKP spotykamy się na bieżąco, nic nie wskazuje, by był jakiś problem z tą inwestycją. Problemem jest tylko nieodpowiedzialność polityków, którzy jątrzą wokół tej inwestycji. Podobna inwestycja w Stuttgarcie została zatrzymana właśnie przez to, co robili politycy. Szczegółowy harmonogram jest negocjowany, co jest rzeczą naturalną.

Nowe Centrum Łodzi rozszerzyliście na ulicę Piotrkowską, miały być rewitalizowane kamienice. Projekt podobał się nawet opozycji, ale miasto straciło dofinansowanie.
Znowu mówimy o czymś, co nie było projektem. Faktycznie, może to był mój błąd, że próbowałam to coś ratować. Nie zlecono studium wykonalności, nie było projektów budowlanych. To był jakiś program funkcjonalno - przestrzenny, zlecony przez moich poprzedników, którego Urząd Marszałkowski nie zaakceptował, bo nie przystawało to do żadnych procedur, obowiązujących przy tego typu wnioskach. Chodziło o niecałe 60 mln zł, a potem okazało się, że marszałek ma tylko 48 mln zł, z czego i tak miasto 28 mln zł dostało na Teatr Arlekin i budynek Akademii Muzycznej. Mogłam już w lutym 2011 roku powiedzieć, że przygotowywany od 2007 roku projekt jest nie jest do zrealizowania... I bez tego w mieście dużo rewitalizujemy i tak się będzie działo nadal.

Pani jest także przewodniczącą łódzkiej PO. Gdyby decyzja należała do Pani, to w jaki sposób ukarałaby Pani tych siedmioro radnych PO, którzy złamali dyscyplinę partyjną?
Na szczęście to nie ja decyduję i to dla mnie duży komfort. Zresztą, gdy radni głosują jak chce partia, to nazywacie ich maszynkami do głosowania. A jak mają własne zdanie, to jest burza, że w Platformie jest jakiś roz-łam.

A jeśli wylecą, to jak Pani sklei większość w Radzie?
Było już wiele czarnych scenariuszy, z których żaden się nie spełnił. Przecież pisano, że jestem chora i odchodzę, a jak państwo widzą, czuję się świetnie. Poczekajmy na decyzję sądu koleżeńskiego, tym bardziej że w sprawie jednego z radnych wypowie się sąd spoza Łodzi, więc tym bardziej trudno powiedzieć, jak sprawa się zakończy.

Zapewne chodzi o Łukasza Magina. Może wzięłaby go Pani na wiceprezydenta? Są tacy, którzy mówią, że to scaliłoby klub PO i udobruchało posła Krzysztofa Kwiatkowskiego.
A czymże ja go rozzłościłam?

Tym, że to Pani kandydowała na prezydenta Łodzi pod sztandarem PO, a nie on.
To był również wybór łódzkiej PO. Krzysztof mógł przecież zrezygnować z fotela ministra i próbować tym kandydatem zostać, a tego nie zrobił. Wtedy trudno było wskazać innego kandydata niż ja.

A nie myślała Pani o tym, by oddać posadę szefa PO w Łodzi np. Cezaremu Grabarczykowi? Bo teraz jest tak, że jeśli ktoś krytykuje prezydenta Łodzi, to i automatycznie szefa PO.
Nie, ta funkcja mnie wzmacnia. Oczywiście, jeśli pan marszałek by chciał, to nic nie stoi na przeszkodzie, by kandydował, ale na razie takich planów nie ma, przynajmniej o nich nie wspomina, a rozmawiamy codziennie. Wiedzą państwo, że jestem tu dlatego, że...

Że tak chciał Cezary Grabarczyk?
(śmiech) Nie, tak chciała Platforma. Jeśli tak będzie chciała Platforma, to sama będę chciała go przekonać, by startował. On jest bardzo zajęty, ale też mocno się zaktywizował, jeśli chodzi o Łódź.

Zaktywizował się także Krzysztof Kwiatkowski. Myśli Pani, że zrezygnował z ambicji, by kandydować na prezydenta Łodzi?
A znają państwo powód, dlaczego to nie ja miałabym być tym kandydatem? Start innej osoby niż ja to sytuacja czysto hipotetyczna, tym bardziej że ja wiem, jaka jest na ten temat opinia większości członków PO.

Ale trzecia część klubu, łamiąc dyscyplinę, de facto głosuje przeciwko Pani, a to ludzie Krzysztofa Kwiatkowskiego.
Ja tego tak nie odbieram. Nie sądzę, by głosowali przeciw mnie.

To po co ten wniosek do sądu partyjnego?
By wszystkim uświadomić konsekwencje własnych działań.
Będzie Pani kandydować za dwa lata?
Dwa lata temu Platforma dokonała dobrego wyboru i sądzę, że przed kolejnymi wyborami jest w tej samej sytuacji.Zamierzam kandydować i nie odpuszczę tego. Zwyczajnie szkoda byłoby mi tej pracy. Sukces dużych miast w dużej mierze nastąpił dzięki kontynuacji władzy. Łodzi takiej stabilizacji brakuje. Na przestrzeni 20 ostatnich lat mieliśmy chyba pięciu prezydentów miasta, a inne samorządy jednego, dwóch. Przykro byłoby mi zostawiać projekty w trakcie realizacji, bałabym się o to, co się z nimi stanie. Bo dobry projekt jest wtedy, gdy się go wymyśli, rozpocznie i zrealizuje. A wielką szkodą dla Łodzi jest to, że bardzo wielu projektów nie kontynuowano, ponieważ zmieniała się władza.

Na przykład SSS i centrum festiwalowe...
To nie były projekty, a wizje.

Jeśli założymy, że Pani startuje, to tylko po to, by wygrać. W jaki sposób po tej serii drastycznych podwyżek?
To ocenią mieszkańcy. Niestety, przez lata Łódź była biedamiastem. Moi poprzednicy przez wiele lat bali się podwyżek, co dramatycznie odbiło się nie tylko na standardzie i jakości miejskich usług, ale także na przykład na stanie łódzkich kamienic. Zresztą, nawet po koniecznych podwyżkach i tak będziemy jednym z najtańszych miast pod względem opłat za wodę, ścieki, komunikację, lokale socjalne. Jak mamy zapewnić odpowiedni standard bez podwyżek? Bez remontów wszystko się będzie sypać. Nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania miasta ze średnią czynszu 2 zł 60 gr za metr przy założeniu, że ściągalność wynosi 100 proc. A przecież wiemy, że 100-proc. ściągalność to jest rzecz niemożliwa. Sam koszt administracji to jest prawie 2 zł za metr. Podwyżki są konieczne, by poprawić jakość życia w mieście. Opłaty parkingowe mieliśmy niższe niż w Ustrzykach Dolnych, a miejsca parkingowe w dobrym standardzie też trzeba mieć za co utrzymać. Przecież nie decyduję o podwyżkach po to, by sobie albo urzędnikom podwyższyć pensje, bo te dawno zamroziłam. Nie mam łatwej pracy, a mogłabym, jak moi poprzednicy, opowiadać w kółko, że wszystko jest "ładnie i pięknie". Mogłabym nie podnosić opłat i mieć poklask elektoratu. Ja wszystkim łodzianom obiecałam poprawienie jakości życia. Przypomnę, że w ciągu dwóch lat przyciągnęliśmy 36 znaczących, markowych firm, które stworzyły pięć tysięcy nowych miejsc pracy. A inwestorzy oczekują przecież dobrych szkół dla dzieci swoich oraz pracowników, dobrej klasy taboru miejskiego, uporządkowanego otoczenia, a nie sypiących się ruder. Kto będzie chciał iść do miasta w stanie rozsypki ?

A spodziewała się Pani, że jest jedynym prawdopodobnie prezydentem miasta z nazwiskiem rozpoznawalnym w Hollywood za sprawą Davida Lyncha?
(śmiech) Absolutnie nie, ale przyznam, że takie ujęcie tego tematu bardzo mi się podoba. Nie mam nic przeciwko temu. Uważam, że jeśli chodzi o studio pana Lyncha, podjęłam decyzję ze wszech miar właściwą. Miasto stało i nadal stoi przed nim otworem. Ale póki tutaj jestem, nie będzie dotowania za publiczne pieniądze prywatnych interesów, tym bardziej biorąc pod uwagę fatalną jakość życia części łodzian. EC1 się buduje, na przełomie lutego i marca gotowe będzie EC1-Wschód, parę miesięcy później EC1-Zachód i zaczniemy je wyposażać. Zresztą, czy do produkcji filmów albo tworzenia muzyki symfonicznej trzeba mieć studio na własność? Moim zdaniem wystarczy użyczenie, tym bardziej, jeśli efekt finansowy będzie praktycznie żaden dla tego, kto wynajmie te pomieszczenia dla siebie.

Skoro mówi Pani o efekcie, to my zapytamy, kiedy zobaczymy w Łodzi efekt skali inwestycji?
One się na siebie nakładają, a tego, jeśli już państwo pytali o mój start w wyborach, to przyznam, że trochę się obawiam. Kumulacja prac inwestycyjnych i największe rozkopanie Łodzi nastąpi bowiem podczas wyborów samorządowych. Nie boję się pod-wyżek, obawiam się za to, co pomyślą mieszkańcy, którzy będą grzęźli w korkach i czy docenią skalę tych inwestycji. Ale ja nie kalkuluję, niczego nie robię pod publiczkę i dla wysokich notowań sondażowych, tylko spełniam obietnice wyborcze. Pierwsze efekty zresztą już widać, remontujemy przecież pięćdziesiąt łódzkich kamienic. Ciekawe jest to, że nasze remonty w ramach programu "Mia100 Kamienic" mobilizuje prywatnych właścicieli i obok tych remontowanych przez nas, odnawiają się kolejne. To jest efekt, który "nie zagrał" przy Manufakturze, także z naszej winy, bo południowa pierzeja ul. Ogrodowej jest nasza. Mimo wszystko, efekt w kwestii remontowanych kamienic jest jednak moim zdaniem zauważalny. Poza tym osoby, które przez lata nie płaciły czynszu i mieszkały na koszt łodzian, mają minimalne szanse na powrót do wyremontowanych kamienic. To druga ważna sprawa, czyli fakt, że przy okazji remontów zmieni się naturalnie struktura mieszkańców śródmieścia

Ci ludzie zalegali z opłatami głównie za lokale socjalne.
Ale nie tylko. W Łodzi jest tak, że wielu najemców uważa się za właścicieli na zasadzie, że skoro to jest gminne, to niczyje, a jak niczyje, to moje. Traktują to jak ingerencję w swoją własność, czemu nie ma się co dziwić, bo skoro ktoś tam mieszka 50 czy 60 lat, to ma czego bronić i ja to rozumiem. Tylko z drugiej strony, czy powinno to powstrzymać procesy rewitalizacyjne? Moim zdaniem nie. Ja chcę z tego miasta zrobić miasto pierwszoligowe, a nie podtrzymywać wizerunek miasta socjalnego. Opłaty w Łodzi powinny być dostosowane do klasy średniej. Nie chcę jednak być źle zrozumiana, więc dodam, że osoby potrzebujące zawsze będą mogły na pomoc miasta liczyć. Właśnie tak powinno być, a przez wiele lat było zupełnie odwrotnie. Opłaty były dostosowywane do najniższej grupy społecznej, a korzystali na tym ci, którzy bez wysiłku mogliby zapłacić o wiele więcej. Przecież w lokalach komunalnych nie mieszkają li tylko "socjalni".

A kto się do tych dużych, wyremontowanych mieszkań wprowadzi?
Każdy kto zechce i kogo będzie na nie stać. W Łodzi są osoby, które mogą sobie pozwolić, by zamieszkać w tych największych, które mają grubo ponad sto metrów, choć mam świadomość , że to trochę lokale dla wybrańców. Część mieszkań przeznaczymy dla najlepszych studentów, doktorantów i absolwentów. Chcę, żeby zostali w Łodzi, bo Łódź się zmienia. W Paryżu, gdzie ostatnio organizowaliśmy promocję Łodzi, sami inwestorzy nie dość, że dotarli na własny koszt, to jeszcze wystawili nam prawdziwą laurkę. Docenili pomoc gminy, umiejętności pracowników i łatwość współpracy z uczelniami. W Łodzi biznes francuski jest pod względem wielkości drugi po amerykańskim. A niebawem będziemy mogli powiedzieć o kolejnych markowych inwestorach. Pytali państwo o Nowe Centrum Łodzi, że nic tam nie będzie? Nie boję się o to, bo już są chętni do zainwestowania na co najmniej połowie terenu nowego centrum. Musimy tylko szybko opracować plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu, tak aby Łódź miała rozsądnie i atrakcyjnie rozplanowane centrum i śródmieście.

I dlatego grube miliony idą na remont Piotrkowskiej?
A dlaczego Wrocław jest taki piękny? Ładne ma tylko centrum i dobry PR. Może to jest mój błąd, ale ja się PR-em nie zajmuję, bo mnie zajmuje praca. Ale Piotrkowskiej nie możemy tak zostawić. Na każdym odcinku inna lampa, a prawie na każdym ciemno. Tej ulicy trzeba światła, bo ono daje poczucie bezpieczeństwa. Po drugie nie ma już sensu tylko łatanie sypiącej się kostki, bo te nakłady się nie zwrócą. Lepiej zrobić kompleksowy remont. Jeśli to miasto chce być lepsze, to musi mieć estetyczne, uporządkowane i czyste śródmieście. To jest przestrzeń, z której korzystają nie tylko łodzianie, ale która powinna też kusić inwestorów. Oni muszą widzieć silną, piękną, dynamiczną, młodą Łódź. Trzeba skończyć z wizerunkiem miasta, które zapewnia tylko tanią siłę roboczą. O to kłóciłam się z Jerzym Kropiwnickim, który zrobił z Łodzi montownię sprzętu AGD. Piotrkowska, jeśli tylko zostanie odnowiona, będzie perełką na skalę europejską. Ludzie zaczną tu przyjeżdżać. Wiem, że to jest duży wydatek dla miasta, ale to konieczność. Od czegoś trzeba zmianę wizerunku miasta zacząć. Ja zaczynam od Piotrkowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki