Zbrodnia w Zabierzowie. Wygląda jak aniołek, a to diabeł wcielony

Redakcja
Róża C. na sali rozpraw kieleckiego sądu pilnowana przez policjantów
Róża C. na sali rozpraw kieleckiego sądu pilnowana przez policjantów Artur Drożdżak
Róża niczym piękny kwiat umiała kusić swoim wyglądem. Rafał od pierwszego spojrzenia uległ jej czarowi. Zabili trzy osoby. Oboje wpadli w Zabierzowie pod Krakowem. Wyrok usłyszą w poniedziałek - pisze Artur Drożdżak.

Drobna, szczupła, 21 lat. Róża wie jak zrobić wrażenie na mężczyznach. Ma twarz aniołka, na czole widoczne żyłki. Gdy się zdenerwuje nabrzmiewają krwią. Wtedy jej skóra robi się blada, a twarz przypomina wizerunek Madonny. Jednak lepiej nie denerwować Róży, bo dokonuje się w niej groźna przemiana. - Jesteś wcielonym złem - słyszy wtedy.

Dwa oblicza dziewczyny
O tym, że Róża ma dwa oblicza, Rafał przekonał się po kilku miesiącach wspólnego życia. Pochodzi ze wsi Zielona koło Malborka. Od małego wagarowała, zadawała się ze starszymi. Jako kilkunastoletnia dziewczyna trafiała do ośrodków wychowawczych, z których uciekała. Poszła wprawdzie do zawodówki na kucharkę, ale przerwała naukę.

Już w wieku 15 lat umiała manipulować ludźmi. Potrafiła sama zrobić sobie siniaki na ciele i na innych zrzucić winę. Zdarzało się, że dokonywała drobnych kradzieży, po wpadce kłamała, że to nie ona. Ciągnęło ją do świata...

Rafał urodził się we wsi koło Sztumu. 32-letni, mocny w rękach, murarz. Dorobił się czworga dzieci. Pracował gdzie popadło, lecz czasem brakowało mu grosza, wtedy radził sobie inaczej. Na koncie miał wyrok za kradzieże i rozboje. 9 lat starszy od Róży.

Przypadkowe spotkanie

Poznali się przypadkiem. Rafał znalazł robotę pod Warszawą. Jechał z kolegami furgonetką, gdy zobaczyli dziewczynę w zwiewnej sukience. Stała przy drodze, machała ręką. wsiadła i... zapachniało wiosną. Gdy jeszcze pochwaliła się, że ma na imię Róża, to panom oczy się zaświeciły.

Najbardziej Rafałowi. Od razu zaiskrzyło między nimi, dziewczyna tylko do niego mówiła. W jednej chwili zdecydował się, że musi się nią zaopiekować. Niczym pięknym, kruchym kwiatem. Wysiedli razem i postanowili pędzić życie wędrowców. Spali pod sosną w lesie, u przygodnych osób, u gospodarza na sianie. Tak minęło im pół roku razem.

- Macie pieniądze za nocleg? - gdy rankiem słyszeli takie pytanie zaraz po cichu pakowali dwie torby i znikali bez płacenia. Kiedy odwiedzili rodzinne strony Róży, jej rodzice byli zdziwieni, że spokojny, stateczny Rafał tak się dał omotać ich córce.
- Uważaj na nią - ostrzegali go, ale widzieli, że wpadł po uszy.

Nie chciał słuchać opowieści, że "jego kwiatuszek"ma skazę: zbyt lgnie do mężczyzn i niczym dzika roślina oplata ich dzikim pnączem, wysysa soki, porzuca.

- Mieszkał tu niedaleko jeden stomatolog, którego Róża sobie upatrzyła. On nie chciał z nią być, więc dręczyła go i prześladowała. Chłop musiał się wyprowadzić, nie wytrzymał - matka Róży opowiadała Rafałowi. Nie wierzył. Znowu ruszyli w Polskę. Tak znaleźli robotę w województwie świętokrzyskim. Gospodarz ze Skrzelczyc, 50 km do Kielc, dał w prasie ogłoszenia, że szuka robotników. Przeczytali, zgłosili się. Rafał robił w polu, Róża sprzątała.

Podwójna zbrodnia
Trzymał się z nimi Eugeniusz K., bezrobotny spod Ostrowca. Razem pili, razem mieszkali u gospodarza. - Fajny jesteś Gieniu - para nie kryła sympatii. W niepamięć puścili drobny incydent, gdy Gienek robił Róży seksualne propozycje.

W trójkę zdecydowali, że rzucają robotę. Para nie dostała pieniędzy, bo wcześniej brała zaliczki na życie. Eugeniusz K. wziął 250 zł, więc postanowili uczcić koniec pracy.

Urządzili piknik na kocyku, koło lasku na skraju wsi. Wódka, piwo, ogórki, kiełbasa na zakąskę. Dołączył do nich poznany w sklepie 46-letni Jerzy B., miejscowy chłop. Też spodobała mu się partnerka Rafała i zaczepiał ją, ale niezbyt nachalnie - poklepał po ramieniu.

Nie zauważył, że twarz Róży się zmienia, blednie. Nagle dziewczyna doskoczyła do Jerzego B., uderzyła go pustą butelką. Odłamki szkła rozcięły mu głowę, krew kapała na trawę. Ranny był oszołomiony.

- Tego nie można tak zostawić! - Róża krzyknęła do Rafała. Podbiegł, wbił rozbitą butelkę w szyję mężczyzny. Krew trysnęła z przeciętej tętnicy. Jerzy B. przestał się ruszać. Eugeniusz K. przyglądał się spokojnie, co robi para jego znajomych. Róża w jednej chwili znowu wzięła sprawy w swoje ręce.

- Gienek za dużo widział i gestem pokazała Rafałowi, co ma zrobić. Pierwsza Eugeniuszowi K. zadała ciosy butelką, potem wbiła mu nóż w oko. Potem podszedł Rafał i to on zadał Gienkowi ostateczny cios.

Ucieczka i wpadka

Zwłoki przeciągnęli w krzaki. Zabrali dokumenty, 80 zł, telefon. Odeszli kilkadziesiąt metrów. Wyglądali jakby wyszli z rzeźni. Rafał miał ręce po łokcie we krwi, Róża ranna była w rękę. Wezwali pogotowie, ale tylko dlatego, że Rafał mocno krwawił.
Karetka zjawiła się po chwili, ale Róża i Rafał nie zdradzili się słowem, że w krzakach są zwłoki mężczyzn. Lekarze w szpitalu w Chmielniku, a potem w Busku-Zdroju opatrzyli rękę Rafałowi i para pojechała autostopem do Krakowa, noc spędziła u kuzyna. Zastanawiali się, czy nie uciekać z kraju.

Ale następnej nocy zaskoczyli ich policyjni antyterroryści w lasku w Zabierzowie pod Krakowem. - Skąd wiedzieliście, gdzie jesteśmy... - zdziwili się uciekinierzy. Od policjantów dowiedzieli się, że rolnik odkrył w krzakach zwłoki Eugeniusza K. i Jerzego B. Jednemu z zabitych zniknął telefon z wbudowanym nadajnikiem GPS. Aparat zabrali Rafał i Róża. Tak ich namierzono. Był 28 czerwca 2011 roku.

Zwłoki w Piekle
- Na początku sprawa była tajemnicza. Mała wieś, dwa trupy, śmierć spokojnych obywateli, ż - przypomina sobie Cezary Kiszka, szef Prokuratury Rejonowej w Busku-Zdroju. To nie był koniec mocnych wrażeń. Podczas trwającego 10 godzin przesłuchania Rafał przyznał się, że z Różą dokonali jeszcze trzeciego zabójstwa, ciało utopili w rozlewisku Nogatu, w miejscowości Piekło koło Sztumu.

Śledczy mocno powątpiewali w jego słowa, bo żadnego zgłoszenia o takim zabójstwie nie mieli. Dla porządku sprawdzili. We wskazanym miejscu faktycznie były zwłoki w stanie rozkładu... Co prawda rodzina zgłosiła zaginięcie 46-letniego Stanisława D., ale nikt nie miał pojęcia, że mężczyzna od miesiąca już nie żyje. - Byliśmy na stopie. Gdzieś koło Grójca zatrzymał się kierowca audi 80 i nas zabrał - opowiadał Rafał.

Stanisław D. popijał wódkę w czasie jazdy, zaproponował ją autostopowiczom. Zatrzymali się w lesie, pili razem, gadali, atmosfera była miła. Mocno pijany kierowca wsiadł do audi i usnął za kierownicą. - Może go przydusimy i zabierzemy auto - zaproponowała Róża. Podała Rafałowi parciany pasek od spodni. On zarzucił go od tyłu na szyję kierowcy i mocno docisnął do zagłówka. Zwłoki wsadzili do bagażnika i ruszyli w rodzinne strony Rafała, by ciało zabitego zatopić w rzece.

W nocy przejechali kilkaset kilometrów, dotarli na miejsce. Odwiedzili po drodze rodziców Rafała, nie przyznali się im jaki wiozą bagaż, zjedli obiad, pożegnali się. Potem zwłoki utopili w bagnach przy Nogacie. Samochodem ruszyli w dalszą podróż i gdy skończyło się paliwo porzucili pojazd w lesie. Po miesiącu znaleźli pracę u gospodarza pod Kielcami. -

Dwie wersje zbrodni
Przed kieleckim sądem Róża zaprzeczyła zarzutom dokonania trzech zabójstw. W śledztwie podała swoją wersję zdarzeń. - To Rafał zabijał. Udusił kierowcę audi, gdy ja wyszłam na pół godziny do lasu za potrzebą - przekonywała. Kiedy wróciła powiedział, że kierowca sobie gdzieś poszedł, "ale mamy samochód". Potem "po dziwnym zapachu" domyśliła się, że Stanisław D. jest w bagażniku.

Podobnie było przy podwójnym mordzie w Skrzelczycach. Jej relacja jest jednoznaczna: była pijana, przysnęła, a gdy się obudziła, to Rafał bił już Jerzego B., usiadł na nim, był agresywny. Bała się mu sprzeciwić. Widziała, że partner zaatakował butelką i nożem dwóch mężczyzn, zabił, razem tylko ukryli zwłoki w zaroślach, pomogła posprzątać na miejscu. Rafał mówi zupełnie inaczej: to Róża była inicjatorem ataku, on tylko kończył to, co zaczęła. W odróżnieniu od niego miała motyw. Na Jerzego B. rzuciła się, bo nietrzeźwy robił jej nieprzyzwoite seksualne propozycje.

- Biła go butelką i nożem, przytrzymała mu głowę do tyłu, a ja podciąłem mu gardło - nie krył Rafał. Powiedział, że 58-letniego Eugeniusza K. zgładziła, bo był świadkiem zbrodni. - Ja byłem przeciwny zabiciu Gienka, ale ona nalegała. Dlatego to zrobiłem, bo ja za Różą to w ogień bym wskoczył - wyznał. A mężczyznę z audi zdecydował się zabić, bo Róża chciała skorzystać z jego samochodu.

Rodzice wyrzekli się córki

Biegli psychologowie o 21-latce mówią krótko: zdemoralizowana, patologicznie kłamie, bez uczuć wyższych, manipuluje ludźmi. Nawet jej rodzice wystawili jej jak najgorsze świadectwo. Zgodzili się zeznawać, choć nie musieli.

Matka Róży: Córka dla pieniędzy jest w stanie zrobić wszystko. W szkole potrafiła z tego powodu okraść najbliższą koleżankę. Nie byłam zaskoczona tym, co zrobiła, ale zdziwiło mnie, że w dokonaniu zbrodni uczestniczył ten spokojny Rafał.
Ojciec dziewczyny: Już ją wymeldowałem z domu, nie chcę jej znać, ona to wcielone zło.

Chcą dożywocia
Prokurator chce dla pary dożywotniego pozbawienia wolności, bo oboje zabili trzy bezbronne ofiary właściwie bez żadnego powodu. Biegli psychologowie dodali swoje obserwacje: Róża C. to typ osobowości socjopatycznej. Ona była dominująca w związku z Rafałem I., a on uległ jej wpływom, zrobiłby dla niej wszystko. - Oskarżona Róża C. była inspiratorem zbrodni, jej partner ich wykonawcą - mówiła prokurator. Za kluczowe uznała słowa Rafała I.: szczere, spójne, konsekwentne. - Za to Róża C. jest patologicznym kłamcą, nie można dać wiary jej wyjaśnieniom - argumentowała.

Róża w ostatnim słowie na sali rozpraw prosiła o sprawiedliwy wyrok. Rafał przekonywał zaś, że warto dać mu jeszcze szansę powrotu do społeczeństwa. Dodał, że gdyby na swojej drodze nie spotkał Róży, nie popełniłby zbrodni. - Nasz związek był toksyczny, ale kochałem Różę - mówił. Przeprosił rodziny zamordowanych.

Wyrok zapadnie w poniedziałek.

W areszcie Rafał napisał list, że zrozumiał kim jest Róża. "Ona lubi namieszać, wybiela się, uważa się za anioła"- nakreślił jednym zdaniem portret dziewczyny. Już poznał jej drugie oblicze. Bardzo żałuje, że tak późno.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbrodnia w Zabierzowie. Wygląda jak aniołek, a to diabeł wcielony - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl