Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatrucia dopalaczami. Mocarz zbiera śmiertelne żniwo. Heroina to przy nim niegroźna substancja

Matylda Witkowska
Dopalacze pakowane są w kolorowe saszetki. Nigdy nie wiadomo, co jest w środku
Dopalacze pakowane są w kolorowe saszetki. Nigdy nie wiadomo, co jest w środku Tomasz Hołod/archiwum Polska Press
W ciągu kilku dni do szpitali na Śląsku trafiło 500 osób zatrutych dopalaczami. W Łodzi tylko w weekend ofiar było ponad 70. To prawdopodobnie wina mocarza.

Dopalacze znów zbierają krwawe żniwo. Kilka dni temu popularny dopalacz o nazwie mocarz zabił 38-latka z Rzeszowa. Na Śląsku w ostatnich dniach dopalaczami zatruło się prawie 500 osób. W regionie łódzkim tylko w ostatni weekend do szpitali po zażyciu tych substancji trafiło 71 osób. Nowa ustawa, która miała rozwiązać problem, tylko pogorszyła sytuację. Jest tak źle, że specjaliści od uzależnień z sentymentem wspominają czasy, gdy na rynku były "tylko" narkotyki.

CZYTAJ TEŻ:Dopalacz Mocarz jest produkowany w Pabianicach? Łódzka celebrytka promuje zabójcze środki [FILM]

SPRAWDŹ SKŁAD CHEMICZNY MOCARZA:Dopalacz Mocarz zawiera substancję zakazaną: syntetyczne kanabinoidy MOCARZ SKŁAD CHEMICZNY

Źródło:x-news.pl

Śmiertelne ofiary mocarza

W tym tygodniu na Rzeszowszczyźnie w szpitalu zmarł 38-latek, który prawdopodobnie zażył mocarza. Do szpitala trafił z zatrzymanym krążeniem. Próby reanimacji nie powiodły się. W ubiegłym tygodniu dwóch młodych mężczyzn zażywało dopalacze na parkingu niedaleko Drawska Pomorskiego. Stracili przytomność. 24-latek zmarł na miejscu, jego cztery lata starszy kolega zakończył życie w szpitalu.

To tylko najbardziej drastyczne przypadki trwającej od kilku dni eksplozji zatruć dopalaczami. W środę w Łodzi z drugiego piętra wieżowca przy ul. Nowej wyszła przez balkon kobieta w samej bieliźnie. Prawdopodobnie była po dopalaczach. Spadła na balkon piętro niżej i zanim na miejsce przyjechały służby, zdążyła zrobić sąsiadom z pierwszego piętra awanturę.

Dopalacze niosą śmierć [MOCARZ SKŁAD] Zmarł mężczyzna, który zażywał dopalacze [VIDEO]

W województwie łódzkim w ciągu ostatniego weekendu trafiło do szpitali 71 osób zatrutych dopalaczami. Od początku roku zatruło się 658 osób, w całym 2014 roku zaledwie 685 osób. To jednak nic w porównaniu z tym, co dzieje się w innych regionach kraju. Na Śląsku w ciągu ostatnich kilku dni dopalaczami zatruły się 483 osoby, z tego 364 trafiły do szpitali. Wśród nich była kobieta w ciąży, którą hospitalizowano w Katowicach, i 12-letnie dziecko.

Pięciu hospitalizowanych było w stanie ciężkim. O dziwo, jeden z nich, który trafił do szpitala w Sosnowcu nieprzytomny i został podłączony do respiratora, opuścił klinikę na własne życzenie. 30-latek, gdy tylko poczuł się lepiej, oznajmił personelowi, że idzie na miasto po kolejne "cukiereczki".

Sporo szczęścia miało dwóch 20-latków, którzy w sobotę na drodze koło Włocławka zatrzymali się na drzewie. Pasażer był całkowicie otumaniony, kierowca w tylko nieco lepszym stanie. W samochodzie policjanci znaleźli opakowanie po owianym złą sławą dopalaczu. Także wielu spośród tych, którzy trafili do szpitali, przyznało się do zażycia mocarza...

Mocarz, Głowa Boga - nowe dopalacze na rynku. Fala zatruć dopalaczami w Łódzkiem [FILM]

To nasączony chemicznym środkiem susz. Nie wiadomo, czy wszystkie opakowania mocarza zawieraja ten sam skład, nikt bowiem nie kontroluje procesów produkcji. Wiadomo, że część składników występujących w dopalaczu jest zakazana.

Ale truje nie tylko mocarz. W Łodzi poszkodowani przyznawali się też do zażycia głowy boga - dopalacza sprzedawanego w saszetce z wizerunkiem Jezusa. Byli po nim wyjątkowo agresywni.

- Osoby, którym pomagali w ostatnim czasie nasi ratownicy, są niezwykle agresywne. Nawet przy próbie spokojnej roz-mowy często atakują tych, którzy przyjechali im pomóc - mówi Edyta Wcisło z WSRM w Łodzi. Także w Kutnie ratownicy zauważyli agresję poszkodowanych. W poprzednim tygodniu pacjenci zaatakowali ratowników aż osiem razy.

Dopalacze w Łodzi. Sprzedawcy nie przejmują się zmianą przepisów

CZYTAJ DALEJ NASTĘPNEJ STRONIE

Fatalne skutki nowej ustawy

Mł. insp. Tomasz Michułka, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, podejrzewa, że obecna fala zatruć związana jest z wprowadzonymi 1 lipca przepisami.

- Prawdopodobnie w związku ze zmianą przepisów handlarze dopalaczami pozbyli się substancji, które są niezgodne z prawem. Środki te trafiły na rynek, stąd tak duża liczba zatruć - ocenia.

CZYTAJ TEŻ:Sezon na dopalacze w Łódzkiem. Producenci rozpoczęli handlową ofensywę

Możliwe też jest, że na Śląsk trafiła wyjątkowo pechowa, zatruta lub źle skompilowana wersja mocarza.

Wypadek na Nowej. Kobieta po dopalaczach wypadła z balkonu [ZDJĘCIA]

1 lipca miał być przełomem w walce z dopalaczami. Główną zmianą było zaliczenie dopalaczy do takich substancji, jak narkotyki. Do tego kolejnych 114 substancji zostało wpisanych na listę zakazanych. Od lipca nie wolno ich sprowadzać do Polski ani wprowadzać do obrotu. Powołano też zespół, który ma na bieżąco oceniać nowe substancje i ich szkodliwość. Na razie bez skutku - z nowymi przepisami jest tylko gorzej.

Nie znaczy to, że w niektórych miejs-cach nie jest lepiej. Dzięki nowym przepisom odetchnęli sąsiedzi sklepu z dopalaczami u zbiegu ulic Legionów i Gdańskiej w Łodzi. Do tej pory musieli znosić dziwnych klientów sklepu.

CZYTAJ WIĘCEJ:Kontrola sklepów z dopalaczami w Łódzkiem. Policja i sanepid zarekwirowali 300 produktów [ZDJĘCIA]

- Szedł na przykład człowiek ulicą i szczekał. Raz groźnie jak wilczur, innym razem jak mały piesek - opowiada pracownica jednego z sąsiednich salonów usługowych. - Często się mylili i zamiast do sklepu z dopalaczami przychodzili do nas. Nie można było zostawiać na wierzchu torebek ani telefonów komórkowych. Często przychodzili nawet z małymi dziećmi.

Pod koniec czerwca sklep został zamknięty.

- Akurat nasze środki znalazły się na liście substancji zakazanych. Do tej pory mieliśmy coś w stylu marihuany, ale legalnie. Teraz, dopóki producenci nie wymyślą czegoś nowego, zamykamy sklep - zapowiedział sprzedawca.

Urszula Sztuka-Polińska, wojewódzki inspektor sanitarny z Łodzi, nie ma wątpliwości, że sklepy wkrótce się otworzą.

- Sklepy z dopalaczami zamykane są czasowo przy okazji zmiany przepisów lub większego zainteresowania społeczeństwa dopalaczami. Gdy wrzawa przycichnie, otwierają się znowu - tłumaczy.

Wojna z dopalaczami trwa już od pięciu lat. W październiku 2010 roku rozpoczął ją premier Donald Tusk. Z dnia na dzień decyzją inspekcji sanitarnej w całym kraju zamkniętych zostało 850 sklepów. Jednak wkrótce część otwarto znowu.

Walką ze sprzedawcami dopalaczy zajmuje się inspekcja sanitarna. To jej pracownicy w asyście policji kontrolują sklepy, gdzie mogą być sprzedawane takie substancje. Mają pewne, choć niezbyt trwałe sukcesy.

W pierwszym półroczu powiatowa stacja sanepidu zamknęła w Łodzi cztery sklepy z dopalaczami, drugie tyle przez cały ubiegły rok. Po przeprowadzeniu dwudziestu kontroli w 2014 r. i piętnastu w tym półroczu wystawiono mandaty na prawie 3 mln zł. Trudno jednak wyegzekwować te płatności.

Policjanci walczący z dopalaczami narzekają na przepisy.

- Czasem nasza praca jest kuriozalna. Zatrzymujemy człowieka z dopalaczem. Przeszukujemy go i zabezpieczamy środek. Jeśli później prokurator podejmie decyzję o zwolnieniu "delikwenta", to musimy... oddać mu jego dopalacz - mówi funkcjonariusz Wydziału ds. Przestępczości Narkotykowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Jeśli substancja nie jest na liście zakazanych, policjanci muszą wykazać, że jest ona szkodliwa. To wymaga zatrudnienia biegłego, a ten... musi wykonać badania kliniczne, które potwierdzą jej szkodliwość. To trwa kilka miesięcy, gdy są wyniki, substancja jest już często niemodna.

CZYTAJ DALEJ NASTĘPNEJ STRONIE

Niebiańskie doznania

Grzegorz Nowak, psychiatra z Łodzi, który od 30 lat zajmuje się leczeniem uzależnionych, jest przekonany, że walka z dopalaczami jest już przegrana.

- Można było ją wygrać kilka lat temu, teraz jest już za późno - mówi. - Dopalacze wygrywają przede wszystkim ceną. Dzieciaki mogą kupić porcję już za 2 czy 5 zł. Odlotu po tym pewnie mieć nie będą, ale przygotowują się do zażywania mocnych dopalaczy - dodaje.

Nie ma już powrotu do tradycyjnych narkotyków - dla wielu biorących zaporowa jest ich cena. Dodatkowym atutem jest moc dopalaczy. Przy dzisiejszych środkach tradycyjne narkotyki były niemal bezpieczne. Dawka śmiertelna LSD jest kilkaset razy wyższa niż przyjmowana zwyczajowa dawka narkotyku. W ciągu 50 lat istnienia na rynku LSD zanotowano tylko jedną śmiertelną ofiarę. Nie można tego powiedzieć o mocarzu. Ma on działanie podobne do haszyszu, ale jest kilkaset razy mocniejszy.

Chemicy działający na rzecz handlarzy pracują nie tylko nad ominięciem kolejnych przepisów, ale też nad dostarczaniem tak silnych przeżyć, o których dostawcy narkotyków mogą tylko pomarzyć. Według opowieści biorących mocarza, "wybucha po nim mózg", traci się świadomość i poczucie kontroli nad ciałem.

- Rozmawiałem z narkomanami, którzy po latach przerzucili się na dopalacze. Opowiadają o niebiańskich odczuciach, które po nich występują. Wiedzą, że po dopalaczach umrą, ale chcą jeszcze raz czy dwa to przeżyć - mówi doktor Nowak.

Ale śmierć to tylko jeden z możliwych skutków ubocznych. Czasem po jednym zażyciu dopalacza mózg może ulec nieodwracalnemu zniszczeniu: mogą zostać problemy z mową lub chodem. Można nieodwracalnie zniszczyć wątrobę, nerki lub żołądek. Nigdy też nie wiadomo, jaki efekt wystąpi.

Zakazany owoc jednak kusi, dlatego psychiatra nie wierzy też w skuteczność ostrzeżeń, pogadanek ani artykułów w prasie.

- Każde doniesienie o śmierci po dopalaczach tylko zwiększa popyt. Dla młodych ludzi śmierć jest czymś abstrakcyjnym, nie potrafią jej sobie wyobrazić. Wierzą, że im się uda, a dreszczyk ryzyka tylko zwiększa atrakcyjność dopalaczy - mówi Grzegorz Nowak.

Psychiatra niemal z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy jego pacjenci zażywali jedynie tradycyjne narkotyki.

- W przypadku heroiny wiedzieliśmy przynajmniej, co pacjent wziął i jak go leczyć - mówi. - Teraz tego nie wiemy.

Współpraca: Jarosław Kosmatka

SPRAWDŹ NA NASTĘPNEJ STRONIE GDZIE SZUKAĆ POMOCY

Gdzie szukać pomocy?

W przypadku zagrożenia dopalaczami należy szukać pomocy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych radzi dzwonić pod numery:
800 060 800 - bezpłatna całodobowa infolinia Głównego Inspektora Sanitarnego
116 111 - Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży
800 100 100 - telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawach bezpieczeństwa dzieci
800 12 12 12 - Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka
112 - jednolity numer alarmowy obowiązujący na terenie całej Unii Europejskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki