Zasada: Koniec pseudowyborów, nowa normalność i koniec paru karier: Sasina, zdrajców Gowina i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej

Marcin Zasada
Marcin Zasada
Urna wyborcza
Urna wyborcza Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Jarosław Kaczyński dogadał się z Jarosławem Gowinem. Nie będzie wyborów 10 maja. Czyje to zwycięstwo? Trochę nasze, ale tylko trochę. Nadal jesteśmy w tym samym kinie Kosmos, tylko zamiast biletów na odwołany horror dali nam miejsca w sali, w której właśnie zaczyna się dramat psychologiczny.

Scenariusz z wyborami korespondencyjnymi był tak absurdalny i tak kompromitujący państwo na każdym poziomie, że po prostu nie mógł się wydarzyć. Nawet u nas, w państwie, w którym w ostatnich latach władza sukcesywnie starała się przekonywać, że może działać w kategoriach szerszych niż tych zdobytych w wyniku demokratycznych procedur. Niebawem PiS będzie się tych kopertowych wyborów wstydzić, zaś wspomnienie o parciu do nich bez względu na koszty i wbrew jakiejkolwiek, poza partyjną, logice, stanie się obciążeniem starającego się o reelekcję Andrzeja Dudy.

Kompromis Gowina z Kaczyńskim oznacza rychłą dymisję wicepremiera Jacka Sasina, który stał się rzecznikiem tej nieudolnej reżyserii wyborczej. Rozumiem, że druk 30 mln kart wyborczych, które wczoraj wieczorem stały się makulaturą to jest właśnie to nadużycie uprawnień w czasie epidemii, które nie podlega karze na mocy specustawy koronawirusowej. Ale jest jeszcze odpowiedzialność polityczna. Jak to leciało o socjalizmie? Że heroicznie rozwiązuje problemy, które sam stworzył? Przecież te normalne głosowanie, które trzeba zaplanować na nowo będą prawną gimnastyką od samego startu – na przykład Sąd Najwyższy ma po prostu stwierdzić nieważność wyborów prezydenckich. Takich, które się nie odbyły? I kto o tym zadecydował? Dwóch posłów?

Tak, jak ostatnich tygodni naszej postdemokracji (post, czyli poczta, rzecz jasna) nie da się „odzobaczyć”, tak wszystkiego tego, co za i przed nami można było uniknąć. Strategicznie to katastrofa całego obozu władzy, który na własne życzenie dorobił się drugiego hamulca w zarządzaniu, procedowaniu i tym podobnych. Pierwszym był Senat. Drugi nazywa się Jarosław Gowin. Szef Porozumienia jako jeden z niewielu wychodzi z tej historii z twarzą, choć pewnie przypłaci to brakiem przyszłości w obozie Zjednoczonej Prawicy. Gowin po raz pierwszy pokazał Kaczyńskiemu, że są granice, których nie przekroczy. Gloryfikowanie tego jest samo w sobie nieco osobliwe: mówimy o skandalicznych wyborach prezydenta państwa, które na samym finiszu zatrzymał lider małej partii z połową lojalnego sobie poselskiego składu. Ale może to jest element tej nowej normalności, o której wspomina rząd.

Lojalność to swoją drogą jeden z niewielu optymistycznych tu akcentów. Szkoda, że państwo nie widzieliście min posłów Porozumienia, którzy w ostatnich dniach wytrwale wiosłowali ku PiS i pokochali wybory korespondencyjne. Te kariery właśnie się kończą. Niewiele w polityce zostało zasad, niewiele godności, ale ci, którzy przy Gowinie pozostali, udowodnili, że coś ludzkiego jeszcze reprezentują. Nie, nie dlatego, że sprzeciwili się PiS. Dlatego, że pomogli zatrzymać największą polityczną kompromitację, jakiej byliśmy świadkami w tym kraju w środku Europy.

Opozycja też może poświętować. Szczególnie Platforma Obywatelska, jeśli w nowych wyborach będzie mogła podmienić kandydata. Polska jeszcze nie zasługuje na Małgorzatę Kidawę-Błońską.

Obejrzyj dokładnie

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl