Zapad 2021. Mariusz Błaszczak: Jesteśmy przygotowani na prowokacje i próby eskalacji

Lidia Lemaniak
Wojciech Wojtkielewicz
Ćwiczenia wojskowe o tej skali jak Zapad bez wątpienia dają Rosji i Białorusi przestrzeń do prowadzenia różnorodnych form działań hybrydowych - mówi minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.

Dokładnie dzisiaj rozpoczynają się rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-2021. Czego należy się po nich spodziewać, patrząc na nie z perspektywy Polski?

Przegrupowania i przygotowania do ćwiczenia Zapad trwają już od pewnego czasu, natomiast teraz czeka nas jego najbardziej aktywna i widoczna faza. Bacznie obserwujemy to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, analizujemy możliwe scenariusze i wychwytujemy potencjalne zagrożenia. Zapad-21, w pewnym wymiarze, testuje „układ odpornościowy”, czyli jak i w jakim czasie jesteśmy w stanie zareagować. Rosjanie nie ukrywają, że to ćwiczenie dotyczy stricte zachodniego kierunku strategicznego, dlatego Wojsko Polskie musi być gotowe do działań we wszystkich domenach. Cały czas wzmacniamy naszą wschodnią granicę oraz potencjał we wschodnich rejonach Polski, regularnie ćwiczymy przerzuty wojsk i sprzętu oraz działania obronne i odstraszające w realnym terenie. Wszystko w myśl „chcesz pokoju, szykuj się do wojny”.

A czy w związku z Zapad-2021 można spodziewać się jakichś prowokacji?

Nie jest to wykluczone. Ćwiczenia wojskowe o tej skali bez wątpienia dają Rosji i Białorusi przestrzeń do prowadzenia różnorodnych form działań hybrydowych. Mowa tu o dezinformacji, prowokacjach, incydentach granicznych. Można się spodziewać, że Zapad uruchomi także dodatkową presję migracyjną na Polskę, Litwę i Łotwę. To nowe zjawiska, dlatego musimy być cały czas skoncentrowani. Nie ulegać naciskom, nie działać pochopnie, nie wpisywać się w narrację przeciwnika. Pamiętajmy, że im właśnie o to chodzi - o efekt chaosu, szumu informacyjnego, podważanie zaufania do władz i wojska. Natomiast jesteśmy przygotowani - nasze przygotowanie polega na odstraszaniu. Pozostajemy w ścisłej koordynacji z sojusznikami z NATO. Reakcja Polski i NATO będzie zależeć od rozwoju sytuacji u naszych granic.

Manewry Zapad-2021 są w jakiś sposób niebezpieczne dla Polski?

Ćwiczenia Zapad są największe od 40 lat, ale one odbywają się na wielu poligonach, również na białoruskich. Pamiętajmy, że to ofensywny scenariusz manewrów blisko naszych granic. Polska i Sojusz Północnoatlantycki mają pełną świadomość tych planów. Jesteśmy przygotowani na wszelkie prowokacje i próby eskalacji. Wspólnie uważnie śledzimy rosyjskie działania i jesteśmy dobrze przygotowani do reakcji na różnorodne warianty. Nie od dzisiaj wiadomo kogo Rosja postrzega jako przeciwnika, dlatego my - jako silny, znaczący i wiarygodny członek NATO - musimy inwestować w swoje bezpieczeństwo. Dlatego tak mocno stawiam na siłę naszych sił zbrojnych. Od 2015 roku stale wzrasta liczebność wojska, systematycznie kupujemy najnowocześniejszy sprzęt dla naszych żołnierzy oraz umacniamy więzi sojusznicze. Wzmacniamy wschodnią flankę NATO. Poprzednie rządy PO-PSL likwidowały jednostki wojskowe na wschód od Wisły. Jako minister obrony przywracam wojsko na tych strategicznych terenach, powołałem 18. Dywizję zmechanizowaną operującą na wschód od Wisły. Wojsko Polskie jest na wschodzie i jego obecność będzie stale wzmacniana. To jest i będzie mój priorytet i priorytet naszego rządu.

Lewica złożyła wniosek o uchyleniu rozporządzenia dotyczącego wprowadzenia stanu wyjątkowego, który od ubiegłego czwartku obowiązuje w pasie przygranicznym z Białorusią. W poniedziałek w Sejmie posłowie, ale nie wszyscy, zadecydowali o tym, że rozporządzenie nie zostanie uchylone. Jak ocenia Pan wniosek Lewicy, o którym mówimy?

Jako próbę destabilizacji sytuacji. W momencie, gdy my działamy, by zapewnić wszystkim bezpieczeństwo granic, tzw. totalna opozycja torpeduje i podważa kluczowe kwestie. To podważa polskie interesy. W takich momentach potrzeba solidarności i porozumienia oraz dobra wola, a tej jak do tej pory opozycji brakuje. Na Litwie i Łotwie, które też doświadczyły hybrydowego wykorzystania nielegalnych migrantów na swoich granicach, nie było tak nieodpowiedzialnych działań opozycji. Są momenty, gdy najistotniejszy powinien być interes narodowy i nie liczą się wewnętrzne podziały.

Z terenów objętych stanem wyjątkowym wyraźnie słychać głosy tamtejszych mieszkańców, którzy wyrażali zadowolenie z wprowadzenia tam tego stanu. Dlaczego więc opozycja nie liczy się z tymi ludźmi?

Ważniejszym po raz kolejny okazuje się być aspekt polityczny, a nie solidarność i polska racja stanu. Wprowadzenie stanu wyjątkowego jest reakcją na próby reżimu białoruskiego wywołania na naszej granicy poważnego kryzysu migracyjnego i chaosu. To jest fakt i wszystkie głosy kontestujące te wydarzenia wpisują się w cele Mińska i Kremla.

Niektórzy politycy opozycji twierdzą, że na terenach granicy Polski z Białorusią powinien zostać wprowadzony stan wojenny, a nie stan wyjątkowy...

W aktualnej sytuacji reakcja rządu w postaci wprowadzenia stanu wyjątkowego na terenach przygranicznych jest adekwatna. Pamiętajmy jednak, że stoimy w obliczu być może większej operacji hybrydowej, potencjalnych prowokacji. W najbliższym czasie nie spodziewamy się obniżenia temperatury na granicy polsko-białoruskiej. Musimy być gotowi na rozwój wypadków i eskalację działań ze strony reżimu Łukaszenki. Dlatego podjąłem decyzję, że blisko 2 tys. żołnierzy wesprze Straż Graniczną oraz o budowie ogrodzenia. To jasny i wymowny sygnał - jesteśmy gotowi bronić nienaruszalności naszych granic.

Dlaczego na granicy Polski z Białorusią nie skorzystano do tej pory z pomocy Frontexu? Żołnierze i Straż Graniczną bronią w końcu nie tylko granicy Polski, ale i granicy Unii Europejskiej.

Nasza granica państwowa jest bezpieczna, bo jest dobrze chroniona przez polskich pograniczników i żołnierzy. Nie ma potrzeby angażowania dodatkowych instytucji i formacji. Potrafimy zadbać o wspólne bezpieczeństwo naszymi siłami. To nasz podstawowy obowiązek i fundament państwa.

Czy taki krok, jak skorzystanie z pomocy Frontexu, jest rozważany?

Radzimy sobie, więc na razie nie ma potrzeby prosić o pomoc kogoś z zewnątrz.

Na polsko-białoruskiej granicy wojsko buduje płot, prace trwają od pewnego czasu. Kiedy się zakończą?

Najszybciej jak to będzie możliwe. Już w lipcu na niemal 150 kilometrowym odcinku granicy z Białorusią żołnierze rozłożyli zasieki, tzw. contertina. Następnie, by jeszcze bardziej uszczelnić granicę, podjąłem decyzję o budowie ogrodzenia na granicy. Pod koniec sierpnia wojsko rozpoczęło budowę wyższego- 2,5 metrowego ogrodzenia z wykorzystaniem istniejących zasieków. Obecnie, dzięki codziennej, wytrwałej pracy żołnierzy powstało już ponad 40 km wyższego ogrodzenia z planowanych 150 km. Równolegle powstaje także siatka chroniąca zwierzęta przed okaleczeniem. Codziennie kilka tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego działa na granicy i wspiera Straż Graniczną. To znaczący wkład. I za to należą się podziękowania.

Łukaszenka wypowiedział Unii Europejskiej wojnę hybrydową. Czy są jakieś konkretne metody walki z takim typem ataku?

Działania reżimu są wielowymiarowe. To próby wywołania chaosu, podziałów, wywieranie presji psychologicznej, metody zastraszania społeczeństw zachodu i tworzenia wizerunku potęgi własnej armii. Nasze wyspecjalizowane służby i instytucje są tego świadome i działają profesjonalnie. Choć na co dzień o tym się nie mówi, to w różnych obszarach realizują swoje zadania. Rosjanie i Białorusini intensywnie angażują się w działania pod progiem konfliktu, dobrze czują się w kreowaniu szkodliwej dezinformacji, fakenewsów oraz prowokacjach. Bardzo ważna jest tu również świadomość społeczna, bo gdy ludzie sami będą potrafili odróżnić prawdę od manipulacji i fałszywej narracji, operacje zza naszej wschodniej granicy nie będą tak szkodliwe i rezonujące medialne.

Chcę z Panem chwilę porozmawiać o Wojskach Obrony terytorialnej. Jaka jest ich rola na terenach, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy? Jak pomagają mieszkańcom tych obszarów?

Żołnierze Podlaskiej oraz Lubelskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej od kilku dni prowadzą operację o kryptonimie „Silne wsparcie”. W jej ramach informują mieszkańców jak się zachować w sytuacji zagrożenia, jak rozpoznawać dezinformację, gdzie szukać pomocy. Działania obejmują m.in. doświetlanie miejscowości i newralgicznych odcinków dróg, patrole z powietrza wykorzystujące drony WOT-u. Ponadto Terytorialsi oferują gminom i powiatom szkolenia z zakresu cyberbezpieczeństwa oraz bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych. Udostępnili też bezpłatną infolinię dla mieszkańców terenów przygranicznych (800 100 115), gdzie można uzyskać niezbędne informacje i pomoc. Wszystko to ma wzmocnić odporność społeczności lokalnych w rejonie przygranicznym na kryzys o charakterze właśnie hybrydowym. Taka pomoc ma również ważny aspekt psychologiczny. Mieszkańcy nie są pozostawieni sami sobie. Widzą, że żołnierze są obok i, że zapewniają im poczucie bezpieczeństwa. To często nawet bardziej istotne od pozostałych działań instytucjonalnych.

Kiedy powołano Wojska Obrony Terytorialnej, wielu ludzi, zwłaszcza opozycja oraz sprzyjające jej media, wyśmiewały ten pomysł. Już od dawna wiadomo, że nie mieli racji, bo WOT każdego dnia udowadniają, że są potrzebne. Jaka jest aktualna liczba żołnierzy WOT?

Już ponad 30 tys. żołnierzy służy w Wojskach Obrony Terytorialnej. To duży potencjał i, jak pokazuje doświadczenie to, wojsko bardzo potrzebne i skuteczne w działaniu. Terytorialsi sprawdzają się w każdym obszarze - są na granicy podczas kryzysu migracyjnego, wspierają ludność podczas podtopień oraz klęsk żywiołowych i pożarów, ale najważniejszy test formacja przeszła podczas pandemii. I chyba nie muszę nikogo przekonywać, bo żołnierze WOT byli widoczni i obecni praktycznie na każdym odcinku walki z koronawirusem. Pomagali w szpitalach, sanepidach, domach dziecka, Domach Pomocy Społecznej. Odciążali personel medyczny, wspierali kombatantów i seniorów. Tworzyli punkty wymazowe, dowozili chętnych na szczepienia. Ich zasług nie da się przecenić. To wszystko potwierdziło tezę o tym, że Wojska Obrony Terytorialnej są potrzebne i mają do odegrania w polskiej sferze bezpieczeństwa ważną rolę. Zawsze gotowi, zawsze blisko - tę misję realizują doskonale.

Na koniec rozmowy muszę jeszcze zapytać Pana o Afganistan. Czy niemal 20 lat misji wojskowej, w której uczestniczyli przecież też polscy żołnierze, nie poszło na marne?

Absolutnie nie. Te dwie dekady polskiej obecności wojskowej w Afganistanie są historią bohaterstwa i profesjonalizmu polskiego żołnierza. Nasi żołnierze do samego końca trwania misji bardzo dobrze wypełniali swoje zadania. Zresztą tak też było przez cały okres trwania operacji. Byliśmy ważnym ogniwem koalicji utworzonej po zamachach terrorystycznych na USA 11 września 2001 roku, zamachu na wartości świata zachodniego. Sprawdziliśmy się jako sojusznik, odpowiedzialny członek NATO i wiarygodny partner, zarówno na niwie państwowej i politycznej, jak i wojskowej. To była najtrudniejsza operacja zagraniczna polskich żołnierzy, trwająca przecież 20 lat, ale skorzystało na niej całe wojsko. Najważniejsze było zdobyte doświadczenie. Doświadczenia polskich żołnierzy podczas służby w trudnych warunkach wpłynęły na udoskonalenie programów szkoleniowych, przygotowanie żołnierzy i ich wyposażenie, zmianę struktur armii. Przyspieszyły też i zintensyfikowały proces modernizacji. Żołnierze nauczyli się współpracy z sojusznikami, wdrożyli nowoczesny sprzęt oraz dostosowali procedury i doktryny. Misja była też sprawdzianem sojuszniczej współpracy zarówno dla Polski, jak i całego NATO. Dzięki niej wypracowaliśmy silną pozycję polskiej armii na arenie międzynarodowej.

Donald Trump uważa, że USA „najpierw powinny były ewakuować z Afganistanu Amerykanów i sprzęt wojskowy, a potem zniszczyć swoje bazy, przed wycofaniem wojsk z kraju”. Podobnego zdania jest wielu ekspertów - że Joe Biden zrobił wszystko na odwrót. A jakie jest Pana zdanie?

Nie chciałbym komentować taktyki innych państw. Mogę jednak powiedzieć, że w MON odbywały się w tym gorącym czasie narady wszystkich możliwych instytucji i służb. Nasza misja ewakuacyjna, mimo wielu trudności, przebiegła szczęśliwie i zakończyła się sukcesem. I to w ekstremalnych warunkach, bo Polska nie miała w Afganistanie ani placówki dyplomatycznej , ani bazy wojskowej. To kolejny dowód na wysoki profesjonalizm naszych dyplomatowi i żołnierzy, którzy utworzyli most powietrzny samolotów wojskowych i cywilnych, by jak najszybciej transportować ludzi, którzy musieli być ewakuowani. Stąd też podziękowania ze strony sekretarza generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego Jensa Stoltenberga, a także kilku przywódców innych państw, których obywateli pomogliśmy uratować i przywieźć do Europy.

Talibowie przejęli sprzęt i wyposażenie afgańskich sił bezpieczeństwa. Jest on wart miliardy dolarów, był przez lata dostarczany m.in. przez Amerykanów...

To na pewno nie jest komfortowe uczucie, gdy patrzy się na Talibów dysponujących nowoczesnym, amerykańskim sprzętem wojskowym. Jednakże powtórzę - my, jako lojalny członek NATO i koalicji wypełniliśmy swoje zobowiązania i mogliśmy opuścić Afganistan z podniesioną głową. Razem weszliśmy do tej misji zagranicznej i razem z koalicjantami ją zakończyliśmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl