Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast walczyć o małżeństwo ...idziemy do sądu. Także kościelnego

red.
Ponad pół tysiąca rozwodów orzeka rocznie Sąd Okręgowy w Ostrołęce. W ostatnich latach najbardziej „rozwodowym” był 2014 rok. Wówczas formalnie rozpadło się 718 małżeństw

Nie zdążyliśmy się z byłym mężem dotrzeć - swoją historię małżeńską opowiada pani Iwona z gminy Rzekuń. - On zaraz po naszym ślubie musiał pomagać ojcu w gospodarstwie. Jego rodzina była dla niego zawsze ważniejsza niż ja. Odeszłam od niego, będąc w ciąży.

Para próbowała się jeszcze porozumieć. Bezskutecznie. Poszli w końcu do sądu.

- Mój adwokat wnioskował, aby były mąż dał mi 2 tysiące złotych na wyprawkę dla dziecka. Kiedy urodziłam, ojciec dziecka przyniósł mi dwa komplety ubranek, dwie pieluchy i rożek. Tylko tyle. Wielki tatuś... - wspomina z żalem.

Od tamtego czasu minęło 16 lat.

- Dostaję około 300 złotych alimentów na syna - mówi pani Iwona. - Żyjemy w bardzo skromnych warunkach. Kiedyś były mąż nas odwiedził. Stwierdził, że wtedy był niedojrzały, niegotowy na małżeństwo. Ale teraz na wszystko jest za późno.

Krzysztof i jego była żona, zanim wzięli ślub w maju cztery lata temu, byli parą osiem lat. Mogłoby się wydawać, że to mnóstwo czasu, by się dobrze poznać. W przypadku 28-letniego dziś Krzyśka było jednak inaczej.

- Okazało się, że mamy inne spojrzenie na małżeństwo, inne pojęcie rodziny - mówi mężczyzna. - Zaczęliśmy się oddalać od siebie. Ja w dodatku nie miałem wtedy pracy. Byłem w kryzysie. Ona dostała pracę, poznała nowych znajomych.
Zanim podjęli decyzję o rozwodzie, próbowali się porozumieć.

- Pojechaliśmy do psychologa do Warszawy. To była bardzo długa rozmowa. Każdy z nas mógł powiedzieć, co myśli, co czuje. Nie można było przerywać drugiej osobie. To naprawdę fajna sprawa. Polecam. Psycholog nas wcześniej nie znał. Był więc osobą obiektywną. Przyjaciele czy rodzina na pewno trzymaliby którąś ze stron - stwierdza Krzysztof, który proponuje parom w kryzysie również inne rozwiązanie: - Dla osób wierzących wyjściem może być też rozmowa z księdzem, który specjalizuje się w tego typu sprawach.

Krzysztof i jego była żona podjęli decyzję o rozstaniu.

- Rozwiedliśmy się w zgodzie, bez orzekania o winie. Po 10 minutach było po sprawie. Do przyjemnych przeżyć rozwód na pewno nie należy - zaznacza nasz rozmówca.

Paweł z Ostrołęki wziął ślub w 2010 roku z wielkiej miłości.

- Znajomi od początku twierdzili, że z moją wybranką jest coś nie w porządku. Ale ja nie słuchałem, byłem zaślepiony - wspomina.

Pierwsze spięcia między małżonkami wystąpiły, kiedy pojawił się temat dziecka.

- Moja żona, która pochodzi z innego miasta, oznajmiła, że nie urodzi dziecka, bo niczego w Ostrołęce nie ma. Zmieniłem wtedy zapisy u notariusza. Niedługo potem dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami.

Sielanka trwała do narodzin potomka w 2013 roku.

- Kiedy syn przyszedł na świat, teściowa zaczęła buntować moją żonę. Mówiła, żeby sprzedać mieszkanie w Ostrołęce, a kupić w mieście rodzinnym żony. Nie chciałem sprzedawać mieszkania. Powiedziałem, że chcę, by było ono dla syna. Niedługo po tym żona zaczęła informować policję, że znęcam się nad nią fizycznie i psychicznie - wspomina Paweł.

Ich sprawa rozwodowa ciągnie się już niemal rok. Walka jest intensywna. Ofiarą tego konfliktu jest dziecko.

- Sąd pozwolił mi się widywać z synem tylko w pierwszy i trzeci weekend miesiąca, po trzy godziny w sobotę i trzy godziny w niedzielę, tylko w obecności jego matki - mówi rozgoryczony mężczyzna. - Jak mam budować relację z synem, kiedy widzę go tylko dwanaście godzin w miesiącu?

Argumentem, by Paweł nie przebywał z malcem sam na sam, było to, że jest osobą niepełnosprawną. Kilkanaście lat temu był ofiarą poważnego wypadku.

- Przed rozwodem nie przeszkadzało żonie, że opiekuję się dzieckiem, kiedy ona wyjeżdżała do pracy. Dopiero teraz to przeszkadza? - pyta z żalem.

O swojej sytuacji poinformował rzecznika praw dziecka.

- Obiecał mi pomóc - Paweł mówi z nadzieją w głosie. - Chciał, bym przesłał mu ostatnie orzeczenie sądu i orzeczenie o mojej niepełnosprawności. Z sądu zażądał wszystkich akt sprawy. Chciałbym mieć normalne kontakty z dzieckiem... Na razie cieszy mnie, że sprawa o znęcaniu została umorzona.

Niektórzy próbują ratować niszczejące małżeństwo. Mogą wówczas skorzystać z pomocy mediatora rodzinnego. Jest nim m.in. Katarzyna Staszczuk, wiceprezes fundacji „Promyk” w Ostrołęce.

- Jeśli neutralna osoba wysłucha obu stron, często dochodzi do zgody, przebaczenia albo uratowania małżeństwa - mówi Katarzyna Staszczuk. - Aby doszło do mediacji, jej uczestnicy nie mogą mieć zdiagnozowanego uzależnienia od alkoholu lub choroby psychicznej. Najpierw rozmawiam z małżonkami razem, jeśli oczywiście się na to zgodzą, a potem osobno. Rozmawiam też z dziećmi. Jeśli kontakt z nimi jest utrudniony, przygotowuję program wychowawczy dla rodziców ze wskazówkami jak mają postępować w stosunku do swoich dzieci.

Małżeństwo może skorzystać z mediacji w fundacji „Promyk” raz w tygodniu, podczas sesji jedno lub dwugodzinnej. Takie spotkania ze specjalistą mogą potrwać i kilka miesięcy.

- Od 1 czerwca zapraszamy na bezpłatne konsultacje w zakresie mediacji rodzinnych w fundacji „Promyk” - dodaje Katarzyna Staszczuk. - Będą trwać od poniedziałku do soboty. Trzeba się na nie tylko wcześniej zapisać (nr tel.: 29 714 26 58 lub 506 754).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki