Zamiast otuchy. Przystanek końcowy Kraków Główny

Wojciech Mucha
Wojciech Mucha
Nasza wschodnia granica w błyskawicznym tempie zmienia się w granicę państwa frontowego. Nie, nie ma w tym przesady. Tysiące uchodźców, ruchy wojsk i transporty pomocy humanitarnej, służby specjalne wielu państw świata, szpiedzy i nieuchronna w takich przypadkach przestępczość – to obrazy, które do tej pory można było oglądać w reportażach choćby z pogranicza turecko – syryjskiego. Dziś to coraz częściej nasza rzeczywistość, a wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie tylko gorzej. W nocy z czwartku na piątek rosyjskie rakiety spadły na Łuck i Iwano-Frankiwsk. Ten pierwszy leży zaledwie 80 km od polskiej granicy. Drugi – nieco ponad sto.

Tymczasem do Polski przybyło już blisko półtora miliona uchodźców. Już teraz ta fala jest największa od czasów II wojny światowej. W Krakowie według różnych szacunków jest już blisko sto tysięcy uciekinierów i każdego dnia przybywają kolejne tysiące, bo nie jest tajemnicą, że obok Przemyśla i Warszawy to właśnie Kraków i okolice są miejscem pierwszego wyboru, ale i punktem docelowym.

Wiele osób nie chce ruszać w dalszą drogę, często po prostu nie mając gdzie się podziać. Tak, wszyscy znajdują tu opiekę i wsparcie, a heroizm i gościna Małopolan jest olbrzymia. Niestety wszelkie sygnały mówią, że dochodzimy do punktu krytycznego i nie jest to wina władz samorządowych czy wojewódzkich, a skali problemu. Można być krytycznym, wskazywać co da się zrobić lepiej, czepiać się szczegółów, ale oddając rzeczy miarę: wszyscy robią, co mogą, a tych nielicznych, którzy usiłują na obecnej sytuacji zbić kapitał polityczny i biznesowy na razie pomińmy milczeniem. Wrócimy do tego.

By zrozumieć, jak krytyczna robi się sytuacja pod Wawelem wystarczy porównać naszą sytuację z tym, co dzieje się w jednym z najbogatszych miast Europy, Berlinie. Tamtejsze władze utyskują, że miasto „dochodzi do granic możliwości, jeśli chodzi o przyjmowanie uchodźców z Ukrainy”. Mówią to w momencie, gdy w całych Niemczech zarejestrowano tylu przybyszów co w samym Krakowie (ok sto tys.). Dodajmy też, że budżet Berlina jest piętnastokrotnie większy niż budżet naszego miasta. Tymczasem jak mówi burmistrz Berlina Franziska Giffey: - Żaden kraj związkowy RFN nie jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z takim obciążeniem. Obecnie potrzebna jest przede wszystkim ogólnokrajowa koordynacja.

Cóż, być może Berlin naprawdę ma problem, a tamtejsza sytuacja potrzebuje ogólnokrajowej koordynacji. Bardziej jednak potrzebuje jej Małopolska, która bierze na siebie nieporównywalny z niczym ciężar i dźwiga go póki co dzielnie, jednak długo tak nie pociągniemy. Najbardziej przerażające szacunki mówią, że uchodźców docelowo może być nawet dziesięć razy więcej. Żadne, nawet najbardziej zorganizowane państwo (a co dopiero miasto) sobie z tym nie poradzi. Już sobie nie radzimy.

Może więc i władze Krakowa i Małopolski - solidarnie – powinny zaapelować do Warszawy i świata o „koordynację”? Póki co nie widać bowiem zbytnich chęci ani ze strony władz mniej dotkniętych problemem części Polski, ani tym bardziej Europy, by pomóc nam w rozbrojeniu tej tykającej bomby humanitarnej. Szanowni Państwo, dziękujemy za „mąkę, worki otuchy, tłuszcz i dobre rady”. Obawiamy się jednak, że mogą nie wystarczyć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zamiast otuchy. Przystanek końcowy Kraków Główny - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl