Zamek w Stobnicy: W Stacji Doświadczalnej Uniwersytetu Przyrodniczego usypiano wilki, wywożono inne zwierzęta?

Marta Danielewicz
Marta Danielewicz
Prof. Andrzej Bereszyński, wybitny polski zoolog, znawca wilków i autorytet w dziedzinie zoologii, pracownik naukowy Zakładu Zoologii w Instytucie Zoologii na Wydziale Hodowli i Biologii Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, opowiada o kulisach sprzedaży Stacji Doświadczalnej w Stobnicy inwestorowi - firmie D.J.T., stawiającej w bezpośrednim sąsiedztwie zamek.

Przez lata był pan kierownikiem Stacji Doświadczalnej w Stobnicy. Jak wyglądały jej początki?
Stacja Doświadczalna w Stobnicy, wtedy jeszcze Akademii Rolniczej w Poznaniu (dziś Uniwersytetu Przyrodniczego - przyp. red.) powstała w 1974 roku. Założył ją prof. Ryszard Graczyk. Jej celem była hodowla i restytucja rzadkich i ginących gatunków zwierząt (głuszca, cietrzewia, bobra europejskiego, konika polskiego, dropia). Stację będącą integralną częścią Katedry przejąłem w 1994 roku równocześnie z objęciem funkcji kierownika Katedry Zoologii i poszerzyłem jej zakres o realizowanie programowych zajęć dydaktycznych i edukacji ekologicznej dla społeczeństwa (3500 zwiedzających rocznie !). W roku 1996 sprowadziłem tam pierwszego wilka - samicę Fifty. Wtedy to było szczenię, które otrzymałem od pani dyrektor ogrodu zoologicznego w Nowym Tomyślu. W nowotomyskim zoo nie było dla niej już miejsca ze względu na wielkość pomieszczeń.

To wtedy zaczęła się hodowla wilków w Stobnicy?
Tak.

Nigdy oficjalnie nie byliśmy Wilczym Parkiem, jak to się utarło mówić.

Musielibyśmy wtedy spełniać inne kryteria. Jednak spodobała nam się ta nazwa używana potocznie przez media i zwiedzających. Naszym celem było propagowanie idei ochrony tego zagrożonego wyginięciem drapieżnika. Hodowaliśmy w stacji łącznie 13 wilków. Jeden z nich zagrał nawet w filmie Jerzego Hoffmana „Ogniem i mieczem”. W momencie kiedy odchodziłem, a raczej zostałem usunięty z funkcji kierownika Katedry Zoologii i Stacji , w hodowli było 7 wilków. Jeden, będący już stanie agonalnym, został uśpiony z powodu nieuleczalnej choroby, a pozostałe umarły śmiercią naturalną.

Usunięty? Kiedy miało to miejsce?
Dokładnie na początku lipca 2009 roku. Kiedy szefem Instytutu Zoologii i Zakładu Zoologii na Uniwersytecie Przyrodniczym został profesor Piotr Tryjanowski. Nie pasowałem mu.

Nie pasował Pan?

To odejście traktuję jako pewną traumę w swoim życiu.

Profesor Tryjanowski chciał się pozbyć starej ekipy, do czego zresztą miał prawo. Ale Stobnicy nigdy nie czuł. Nie przyjeżdżał tam. Nie znał tego miejsca. Hodowla wilków w ogóle go nie interesowała.

Profesor Tryjanowski w rozmowie ze mną przyznał, że aktualnie w Stobnicy przebywa jeden wilk i dziesięć koników polskich. Przez przynajmniej dziesięć lat wilki nie były jednak rozmnażane.
Wiem, że od momentu kiedy przestałem być kierownikiem i przestałem zarządzać Stacją, zaczęło ubywać nie tylko wilków, ale też wszystkich zwierząt. Nasz pierwszy wilk - wadera Fifty została uśpiona już latem 2009 roku bez jakiegokolwiek wniosku o wyrażenie zgody przez ministerstwo.

Zobacz też:

To ważne, ponieważ przy zwierzętach objętych ochroną należy wystąpić z wnioskiem o wyrażenie zgody na przemieszczanie, odłów, uśpienie itp. do Ministerstwa Środowiska. Wiem, że wilk został uśpiony bez takiej zgody, ponieważ byłem wówczas przewodniczącym Państwowej Rady Ochrony Przyrody, która zajmuje się opiniowaniem takich wniosków, obligatoryjnie kierowanych do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Ministerstwa Środowiska. Dodatkowo zadzwonił do mnie w czasie, gdy kierownikiem był już Tryjanowski, jeden z pracowników zakładu - Jacek Więckowski, który opiekował się wilkami. Spytał mnie, czy wyrażam zgodę na uśpienie Fifty, ponieważ lekarz weterynarii stwierdził u wilczycy gruźlicę kości. Zdumiałem się, ponieważ decyzja w tej sprawie nie należała już do mnie, a do dyrektora Instytutu prof. Tryjanowskiego, który powinien wystąpić z takim wnioskiem do ministerstwa, co wyraźnie zaznaczyłem panu Więckowskiemu. Podkreślam, że taki wniosek nie został nigdy tam skierowany, a mimo to wilczycę uśpiono.

Mówimy tu o jednym przypadku, ale sugerował Pan wcześniej, że zwierząt w ogóle zaczęło ubywać.
Tak, niezależnie od wilków były przecież koniki polskie, gęsi, pawie, bernikle kanadyjskie. Na korytarzach uczelni pracownicy pytali mnie co się dzieje ze zwierzętami w Stobnicy, bo w administracji nie mają danych o wykreśleniach ich z ewidencji, a wiedzą, że zaczęło ich ubywać. Krótko po moim odejściu pojechałem do Stobnicy, jeszcze w sierpniu 2009 roku.

Co mnie zaskoczyło to martwa cisza.

Wszedłem do kuchni, a tam siedzieli etatowi pracownicy Stacji - opiekunowie zwierząt. Gdy spytałem co się dzieje, czemu tak cicho, gdzie zwierzęta, odpowiedzieli mi, że nie wiedzą, że kiedy samochody podjeżdżały, to ładowali je tam. Ponoć koniki polskie zostały wywiezione w różne miejsce, sprzedane różnym ludziom.

Czytaj też:

Prof. Tryjanowski wspominał, że stacja była niedoinwestowana i potrzebna była zmiana w funkcjonowaniu tego obiektu. Pewnie też dlatego teren, na którym stała został sprzedany.
Stacja radziła sobie bardzo dobrze. Otrzymywaliśmy corocznie poważne wsparcie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Na temat samej sprzedaży nie mam większej wiedzy. Sam dowiedziałem się o tym niedawno.

A poznał pan rodzinę Nowaków - właścicieli firmy D. J. T., która w sąsiedztwie stacji buduje zamek, a także kupiła ziemię od UP?
Osobiście nie poznałem , ale wiem, że byli naszymi sąsiadami, jeszcze gdy ja tam byłem kierownikiem. Wiem też, że już dużo wcześniej jakaś spółka chciała wykupić od uniwersytetu ziemię. Żywo zainteresowany sprzedażą był były wicepremier w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Ponieważ posuwał się do coraz bezczelniejszych podchodów napisałem pismo do rektora i naciski ustały.

Czy zdarzało się, że gmina Oborniki zwracała się do Pana i zespołu o przygotowanie prognozy oddziaływania na środowisko dla tego terenu?
Współpraca z gminami, różnymi, nie tylko Obornikami, a także Lasami Państwowymi, w tym nadleśnictwem Oborniki, leśnictwem Kiszewko, kołem łowieckim zawsze układała się idealnie. Nigdy jednak nie uczestniczyłem w przygotowaniu jakiejś ekspertyzy, czy raportu dla gminy Oborniki, czy sąsiadującej ze Stobnicą gminy Obrzycko. Nigdy zresztą też do mnie o to się nie zwracano.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zamek w Stobnicy: W Stacji Doświadczalnej Uniwersytetu Przyrodniczego usypiano wilki, wywożono inne zwierzęta? - Plus Głos Wielkopolski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl