Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamachy w Paryżu: Kamikadze chcieli wtargnąć na stadion

Remigiusz Półtorak, Paryż
Po atakach terrorystów kibice uciekli na płytę boiska Stade de France
Po atakach terrorystów kibice uciekli na płytę boiska Stade de France Remigiusz Półtorak, Paryż
Korespondencja własna z Paryża. Wszystko zaczęło się w okolicach Stade de France położonego na peryferiach stolicy Francji. Trwała właśnie pierwsza połowa towarzyskiego meczu Francja - Niemcy, gdy kibice zgromadzeni na stadionie usłyszeli potężny wybuch. Najpierw jeden, a za kilka minut drugi i trzeci. Jak się potem okazało, do eksplozji doszło zaledwie kilkanaście metrów od bram stadionu, m.in. w pobliżu znajdującego się tuż obok McDonald’sa.

Ze wstępnych informacji wynika, że to kamikadze, z przyczepionymi do ciała materiałami wybuchowymi, próbowali dostać się na stadion, aby tam je zdetonować. Zostali jednak zatrzymani przez służby porządkowe i wtedy się wysadzili. Bilans: prawdopodobnie co najmniej 4 ofiary i 7 rannych.

Ze stadionu natychmiast został ewakuowany prezydent Francois Hollande, który – co dla niego nietypowe - oglądał mecz reprezentacji Francji. Ponieważ jego obecność była wcześniej powszechnie znana, jako jedną z hipotez można przyjąć, że miejsce ataku zostało wybrane nieprzypadkowo. Wtedy jeszcze nikt na stadionie nie wiedział, co się stało, choć pierwsze informacje pojawiły się w radiu kilka minut później i na trybunie prasowej szybko się rozeszły. Aby nie powodować paniki 80 tysięcy ludzi, spiker nie podawał jednak żadnej wiadomości o zamachach aż do końca spotkania. Ale wiele osób najpewniej i tak się o tym dowiedziało, bo trybuny zaczęły masowo pustoszeć już kilka minut przed ostatnim gwizdkiem, co się dotychczas nie zdarzało. Trudno wytłumaczyć to tylko tym, że wynik był w tym momencie już praktycznie rozstrzygnięty (2:0). Ludzie chcieli najpewniej wydostać się z obiektu. Nie wiedzieli jednak, że ze stadionu wyjścia nie ma, bo policja wszystko obstawiła, a komunikacja (metro i szybka podmiejska kolejka) została zatrzymana.

Wtedy sytuacja wymknęła się spod kontroli. Już po zakończeniu meczu kibice zaczęli wracać na stadion, ale zamiast na trybuny ruszyli masowo… na murawę. Tak jakby uciekali w popłochu, szukając schronienia. Wśród nich wiele dzieci. W ciągu kilku minut Stade de France zapełnił się tysiącami ludzi, niezbyt przejmującymi się nawoływaniem spikera, aby nie panikować. Tylko zdecydowana reakcja służb porządkowych zapobiegła temu, że grupa kibiców nie przeforsowała wejścia prowadzącego do szatni, gdzie byli jeszcze zawodnicy.

Murawa była zapełniona przez kilkadziesiąt minut, gdy wreszcie jedno wyjście zostało odblokowane.

Sytuacja się wyraźnie uspokoiła, choć komunikacja do centrum Paryża została przywrócona dopiero pół godziny po północy, bo okazało się jeszcze, że na kolejowym Dworcu Północnym, który jest ważnym punktem przesiadkowym, znaleziono podejrzany pakunek bez właściciela. Na szczęście niegroźny,

Już wtedy wszystko odbywało się jednak bez widocznej paniki, także dzięki precyzyjnym informacjom, które były udzielane na bieżąco przez głośniki na poszczególnych stacjach.

Remigiusz Półtorak, Paryż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski