Zależało mi, by przekazać własne geny

Na pytania Agatona Kozińskiego odpowiada Kazimierz Kutz
Nasz rozmówca opowiada nam, dlaczego nieustannie prowokuje sobie klęski, co pisze scenariusze w jego życiu, dlaczego uwielbia oglądać mecze polskich siatkarek, a także co go denerwuje w Wikipedii.

Co jest ważniejsze:
teoria czy praktyka?

Zawsze praktyka. W końcu życie to jest doświadczenie. Chodzimy po ziemi, działamy, rozmnażamy się. Zaczynamy się uczyć, gdy mamy sześć lat, ale cała edukacja ma tylko pomóc w działaniach praktycznych, ułatwić wybranie drogi życiowej, zawodu, jaki będziemy wykonywać. Choć nie można jej lekceważyć. Uczymy się do ostatniej chwili życia.

Co bardziej uczy:
zwycięstwo czy porażka?

Porażka. Przemawia do mnie podział dokonany przez profesora Kazimierza Dąbrowskiego. Stworzył on dwa pojęcia: dezintegracji pozytywnej i negatywnej. Odnosi się on właśnie do sposobu, w jaki przeżywamy własne klęski. Jeśli upadniemy, ale potem podniesiemy się z kolan, to z kryzysu wyjdziemy wzmocnieni, silniejsi o nowe doświadczenia. Czyli, jak nazywa
to Dąbrowski, będziemy podlegać dezintegracji pozytywnej. Zwłaszcza w kulturze nie da się uniknąć porażek. W swoim życiu sam prowokuję klęski - by w ten sposób nauczyć się czegoś nowego. Gdy kręcę film, staram się robić wszystko jak najlepiej, ale często to nie wychodzi. Wiem coś o tym, bo mam na swym koncie ponad 80 filmów. Nie można jednak porażek rozpatrywać w nieskończoność, pielęgnować ich w sobie. Trzeba szukać sukcesu, by w końcu przegrana zamieniła się w zwycięstwo.

Co jest istotniejsze:
praca czy rodzina?

Do 40. roku życia praca, potem rodzina. Na Śląsku jest zwyczaj, że zakłada się rodzinę dopiero wtedy, gdy ma się stabilną sytuację. Ja zdobywałem ją przez pierwsze czterdzieści lat. Dopiero po swoich śląskich filmach poczułem, że stoję na twardym gruncie. W wieku 40 lat mężczyzna znajduje się u szczytu swych możliwości. Wtedy znajduje harmonię w życiu.
Ta stabilizacja jest potrzebna, bo gdy
ma się rodzinę, trzeba mieć dla niej czas,
móc spędzać go z dziećmi.

Co lepiej informuje:
prasa czy telewizja?

Od niepamiętnych lat mam nawyk czytania gazet. Wszelkich opcji: od prawej do lewej. To typowe na Śląsku. Jeszcze przed wojną Śląsk był bardzo cywilizowany, było wiele tytułów i ludzie przyzwyczaili się je czytać. Tak już zostało. Ja najchętniej sięgam po wydania weekendowe. Wtedy są tam teksty dłuższe, bardziej inteligentne - to moja podstawowa lektura na sobotę i niedzielę. Wolę to niż telewizję - gazety bowiem informują, ale pozostawiają też miejsce na refleksję.

Co bardziej inspiruje:
nowoczesność czy klasyka?

Mnie inspiruje literatura XIX wieku. Urodziłem się podczas Wielkiego Kryzysu, a poprzednie stulecie zakończyło się właściwie w chwili wybuchu I wojny światowej - więc siłą rzeczy wychowywałem się w jego cieniu. XIX stulecie silnie inspiruje osoby z mego pokolenia, na przykład Andrzeja Wajdę. Literatura z tamtego okresu jest fascynująca. Europa to burzliwy region, przez co książki były przesiąknięte egzystencjalizmem, opisami ludzkich
historii. Losy kontynentu pokazane są właśnie przez pryzmat ludzi. Tak jest chociażby w "Wojnie i pokoju" Lwa Tołstoja. Balzac tak samo opisywał piekło rozgrywające się w ludziach. Dużo bardziej lubię taką literaturę niż publicystykę. Oczywiście, to kwestia gustu. Ale ten trzeba sobie wyrobić. Należy przeczytać 100 książek, by umieć rozpoznać piękno.
Co mocniej napędza:
szczęście czy frustracja?

Frustracja to efekt porażki i z nią trzeba walczyć. A szczęście trzeba mieć - bez niego nie poradzi sobie i geniusz. Ono jest kwestią przypadku, pisze najbardziej nieprawdopodobne scenariusze, bo nie da się go przewidzieć. Chyba dlatego życie jest tak ciekawe. Choć nie można dać się szczęściu zaślepić. Gdy ono sprzyja, to nie wolno myśleć, że będzie trwało wiecznie - bo to jest samobójstwo.

Czym się komunikować:
listem czy telefonem?

Dawniej wyłącznie listownie lub słownie. Potem jednak pojawiło się radio, później telefon, teraz jest internet i laptop. Często używam komórki ze względu na stanowisko. Ale jestem uzależniony od laptopa i informacji, które mogę dzięki niemu znaleźć.

Co jest ważniejsze:
wiara czy wiedza?

Wiara wierze nierówna. Nie chcę tutaj mówić o wierze w Boga - bo ja takiej łaski nie dostąpiłem. Natomiast wiara potrzebna jest w życiu. Większość ludzi ma zwyczaj pomniejszania jej znaczenia w życiu. Oni odwołują się do wiedzy, bo uważają, że ona objaśnia świat. Ale oprócz wiedzy potrzebna jest wiara - w to, że osiągniemy założony cel. W takich sytuacjach lepiej w życiu mają optymiści. Im łatwiej znaleźć
w wierze siły do działania.

Co silniej uzależnia:
alkohol czy miłość?

To taniec diabła z aniołem. Rozpoczynamy ten taniec mniej więcej około osiemnastki - i niech on trwa, ile się da. Bo bez diabła życie nie ma smaku. A kochać trzeba od świtu do nocy, od pierwszych dni do ostatnich.

Jak łatwiej darować winy: wybaczyć czy zapomnieć?
To zależy komu: sobie czy drugiej osobie. W stosunku do innych trzeba pielęgnować w sobie wspaniałomyślność. Dlatego lepiej jest przebaczać - choćby po to, by nie obciążać się niepotrzebnymi wspomnieniami. Ale wobec siebie trzeba być brutalnym, nie możemy wybielać przed sobą własnych uczynków. Wybaczyć nie jest jednak łatwo. Zwłaszcza dziś. Żyjemy w paskudnym okresie. W Polsce narasta podejrzliwość, ludzie obrzucają się gównem i trudno tego uniknąć. O, chociażby to, co się stało z moim hasłem w Wikipedii. Ktoś tam powpisywał o mnie stek bzdur i kłamstw: że w czasie studiów należałem do Związku Młodzieży Polskiej albo że w latach 60. wspierałem moczarowców. Wobec takiego zachowania jestem bezbronny. Jak mam się wobec takich kłamstw bronić? A tak niestety jest w Polsce. Ludzie, którzy starają się tutaj coś robić, są ciągle osądzani, cenzurowani przez tych, którzy nie robią nic. Mam nadzieję jednak, że to się z czasem zmieni.


Co pomaga odpocząć:
spacer czy książka?

Najbardziej czerwone wino. Najlepiej pite podczas przystanku w spacerze. I dobrze, by obok była ciekawa kobieta, z którą można by porozmawiać i nacieszyć się jej urodą.

Co bardziej cieszy:
mecz czy koncert?

Mecz. Najchętniej oglądam futbol lub siatkówkę. Kibicuję zwłaszcza reprezentacjom. Nie przepuszczam zwłaszcza meczów siatkarskich, bo obie nasze reprezentacje - kobieca, i męska - zaliczają się do światowej elity. Także ich mecze to gwarancja dużych emocji. A poza tym to piękni ludzie, których bardzo przyjemnie się ogląda. Oni mają siłę, grację, elegancję. A już nasze siatkarki są przepiękne. Oglądanie ich meczów, patrzenie, jak się ruszają, skaczą, to dla mnie forma szlachetnego erotyzmu. I myślę, że homoseksualiści z taką samą przyjemnością odbierają mecze naszej męskiej reprezentacji - bo tam też grają wyjątkowi mężczyźni. Generalnie interesują mnie sporty zbiorowe, lubię patrzeć, jak ludzie współpracują ze sobą. Zawody indywidualne mnie nudzą. Taki tenis - to zwykłe przebijanie piłki przez siatkę, kompletnie pozbawione emocji.
Co wybrać na wakacje:
morze czy góry?

Góry - wybieram je od dziecka. Jak byłem mały, matka zabierała mnie do domku
letniskowego, który mamy za Żywcem, między Węgierską Górką i Milówką. Jeżdżę tam do dziś - to najpiękniejsze miejsce na świecie. Cieszę się, że podoba się także moim dzieciom. One chętnie tam jeżdżą, często też zabierają tam swoich przyjaciół, nawet z zagranicy. Cieszę się, że obcokrajowcy odkrywają polskie góry. 

Co warto zapamiętać:
człowieka czy chwilę?

To się łączy ze sobą. Choć najbardziej niezapomniane są chwile intymne. Można je przeżywać także w życiu zawodowym. Ja ich doświadczam, gdy jestem przy stole montażowym.
Wtedy przeżywam iluminację. Sala montażowa działa na mnie jak waleriana, uspokaja mnie i wycisza. Gdy mam ciężkie chwile, to powracam pamięcią do wspomnienia z takich chwil.

Co po sobie zostawić:
pomnik czy wnuki?

Jest teoria, która mówi, że człowiek żyje po to, by zostawić po sobie ślad na ziemi. Artyści mają taką możliwość. Teraz jeszcze większą, bo wszystko zapisuje się cyfrowo. To daje gwarancję, że nasza praca nie zginie - dlatego bardziej się staram, przykładam do swojej pracy. Ale tak naprawdę to tylko męska przygoda. Najważniejszy jest natomiast przekaz genetyczny. Ja dostałem od rodziców bardzo dobre geny - w końcu długo żyję i cały czas jestem aktywny. Dlatego staram się je przekazać, to dla mnie sprawa najwyższej troskliwości.
Choć wcale to nie jest takie łatwe. Z tysiąca plemników tylko jeden trafia do celu. To może być dobry plemnik albo zły. Trzeba mieć to szczęście, aby trafił dobry.

Cv
Kazimierz Kutz, rocznik 1929, to jedna z największych indywidualności polskigo kina. Od urodzenia związany ze Śląskiem. Pracę w filmie rozpoczął jako asystent Andrzeja Wajdy. Jego pierwszym własnym filmem był obraz "Krzyż walecznych". Sławę przyniosły mu filmy o Śląsku: "Sól ziemi czarnej", "Paciorki jednego różańca", "Perła w koronie" - ten ostatni także nominację do Złotej Palmy, najważniejszej nagrody na festiwalu filmowym w Cannes. W 1997 r. został senatorem, obecnie jest posłem. Niedawno do księgarni trafiła jego biografia "Cały ten Kutz"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl