Zajęli prywatną posesję i nie chcą jej opuścić, właściciele są bezsilni. Kim są squatersi z wrocławskiego osiedla Kowale?

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale
Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale Ignac Głowacki
Squtersi z grupy Samowolka zadomowili się na działce pana Ryszarda i pani Janiny. Kim są intruzi? To idealistyczni anarchiści czy wyrachowani oszuści? Czy właściciele mają szansę na odzyskanie działki na wrocławskich Kowalach? Przeczytajcie.

Są młodzi. Maja na sobie niezniszczone ubrania. Do tego ładnie się wysławiają. "Nie ma pan w sobie literackiej wrażliwości?" - ironizują, gdy właścicielowi posesji, którą zajęli, puszczają nerwy. Mężczyźni, z którymi rozmawialiśmy, mówią o sobie w zaimkach żeńskich, co sugeruje, że są gender fluid. Sami o sobie zaś mówią: "Wszyscy tu jesteśmy pedałami i jesteśmy z tego dumni".

Zaczęli się już urządzać

Na początku robią dobre wrażenie. Po czasie zaczynają jednak być cyniczni i może nieco bardziej bojowi. Twierdzą, że pan Ryszard "nachodzi" ich (przypomnijmy - na jego własnym terenie), wszystko filmują i nigdy nie zdejmują masek.

Nasz rozmówca to młody chłopak o blond włosach. Ma ładną cerę. Wejście do budynku jest zabarykadowane. Młody mężczyzna odmawia wyjścia na zewnątrz. Za drzwiami, wewnątrz domu, słychać szczekanie psa. Nie wiadomo, ile osób przebywa w budynku.

"Ma pan teraz jakąś sprawę?" - chłopak zwraca się do właściciela, który musiał siłą otworzyć zbudowaną przez squat bramę, aby wejść na własną działkę. - "Nie musi pan na nas krzyczeć" – uspokaja wyczerpanego stresem pana Ryszarda.

Na pytanie, od kiedy mieszkają na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny, odpowiadają niepewnie i po konsultacjach: "Już jakiś czas". Chłopak potwierdza, że zaczęli się już urządzać.

"Wstawiliśmy okna, bo tu ich nie było. Zajmuję się zawodowo budowlanką. Nie inwestujemy, bo jak się inwestuje, to się robi o wiele więcej. Okna wstawiliśmy po to, by się nam lepiej mieszkało" – mówi i po czasie dodaje. - "Często przychodzicie do ludzi do domu i wypytujecie o prywatne sprawy?"

Młodzi ludzie uważają, że są na swoim. Posesję zajęli z początkiem lata br. 15 i 20 lipca, po tym, jak właściciele działki i stojącego na niej budynku dowiedzieli się, że mają dzikich lokatorów, Samowolkę odwiedziła policja. Podczas drugiej interwencji jeden z funkcjonariuszy został zaatakowany gazem pieprzowym, tak jak wcześniej pan Ryszard. Ostatnia próba wysiedlenia squatersów miała miejsce 14 września w asyście dziennikarzy. Ale i ta, podobnie do poprzednich, spełzła na niczym.

Najpierw robili zdjęcia, potem się wprowadzili

Nieruchomość nabyli w 1986 roku teściowie pana Ryszarda.

"Uzbierali na działkę rolną. Stał na niej budynek gospodarczy, w którym się urządzili. Na działce posiali zboże, posadzili warzywa, trzymali kilka kur" – wspomina pan Ryszard. - "Ciężko pracowali. Przez to zapewne zmarli dość młodo."

Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale
Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale Ignac Głowacki

Działkę, w połowie lat 90. przepisała na panią Janinę jej mama.

"To był wówczas teren zalewowy, ziemia pod uprawę. Wtedy nie było planu zagospodarowania zabudową, więc niczego więcej tam nie postawiliśmy. Terenu czasem doglądał sąsiad, gdy przechodził tamtędy z psem" – opowiada pan Ryszard.

To właśnie ów sąsiad pierwszy odkrył squatersów.

"Zobaczył, że jacyś młodzi ludzie robią sobie zdjęcia na mojej działce. Zapytał ich nawet o to wtargnięcie, informując, że są na terenie prywatnym, ale stwierdzili, że tylko fotografują, bo wokół jest dużo zieleni" – wspomina pan Ryszard.

Jakiś czas później, najprawdopodobniej ci sami ludzie postanowili zająć nieruchomość na posesji.

Pomimo, że plan zagospodarowania terenu zmienił się na korzyść właścicieli, nie było ich stać było na remont starej lub postawienie nowej nieruchomości. Zdecydowali więc o sprzedaży.

"Ogłoszenie zostało już opublikowane. Ponieważ na części budynku nie było dachu, a sama konstrukcja groziła zawaleniem, zdecydowaliśmy się ją wyburzyć" – opisuje pan Ryszard.

Okazało się jednak, że domu rozebrać nie może, bo został zajęty przez dzikich lokatorów.

"Wraz z objęciem rzeczy we władztwo nabywa się prawo posiadania. Prawo rozróżnia posiadanie w dobrej i złej wierze. Posiadacz to osoba, która włada rzeczą jak jej właściciel. Tę „dobrą wiarę” w posiadaniu wyłącza fakt, że osoba wie, iż nie jest właścicielem owej rzeczy" – wyjaśnia Patrycja Chabier, pełnomocniczka pana Ryszarda.

Prawo posiadania chroni osoby, które w dobrej wierze zajęły pustostan i uratowały go przed popadnięciem w ruinę.

"To się przede wszystkim tyczyło kamienic, których właściciele odcinali długoletnim lokatorom prąd czy wymontowywali okna, wymuszając wyprowadzkę" – tłumaczy mecenas Chabier.

Członkowie squatu od razu wiedzieli, że nieruchomość należy do osoby prywatnej, bo poinformował ich o tym sąsiad, gdy robili sobie zdjęcia.

"To wyłącza ich z posiadania w dobrej wierze. Niestety, prawo nie rozróżnia postępowania wobec posiadaczy w dobrej albo złej wierze" – zaznacza mecenas.

Po czasie grupa, która jak twierdzi, weszła w posiadanie budynku, zamknęła teren, zabiła okna i drzwi deskami oraz ściągnęła do domu psa. W rozmowach z właścicielami powołuje się na prawników, których rzekomo posiada. W pewnej odległości od posesji pozostawiają samochody o numerach rejestracyjnych z różnych miast. Nie podają imion, ale precyzują cele, w jakich rzekomo zajęli teren.

„Zorganizujemy wspólną kuchnię dla wszystkich, którym będzie potrzebna” – czytamy w ulotce, którą wystosowali do sąsiadów. - „Nasza przestrzeń to duża wolność wyrazu – dla wszystkich, którzy chcą tworzyć i pokazywać swoją sztukę”. „Wybija tu zieleń - i chcemy, by w tych czasach betonu i stali było jej tu jak najwięcej” (pisownia oryginalna). W ulotce grupa oferuje także pomoc sąsiedzką. Póki co jednak nikogo nie wpuszcza na teren, który przejęła.

Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale
Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale Ignac Głowacki

W sprawie zajęcia posesji przez Samowolkę wypowiedziała się także Akcja Lokatorska, organizacja społeczna afirmująca się hasłem: „Mieszkanie prawem, a nie towarem”.

"Osoby zamieszkujące skłot Samowolka we Wrocławiu uczyniły w tym nieużywanym dotąd przez nikogo miejscu swój dom. Odremontowały je i dostosowały do swoich skromnych potrzeb. Żyją w nim, zwiększając tym samym ogólną ilość szczęścia w społeczeństwie, którego ma i tak mało". Ale potem, ktoś wpadł z mordą, że wypier**ać bo MOJE!!! Ma stać puste, marnować się, niszczeć. Bo MOJE! Pies ogrodnika: sam wprawdzie nie używam ale innemu nie dam. Nawet nie próbowano się z mieszkańcami skłotu dogadać w sprawie warunków pobytu. Tylko od razu wypier**ać" – czytam na stronie Facebookowej Akcji Lokatorskiej.

Ze Szczytnickiej na Kowale?

Zachodzi pewne prawdopodobieństwo, że część osób, które zajęły nieruchomość pana Ryszarda, wcześniej zamieszkiwała kamienicę przy ul. Szczytnickiej, która należała do Gminy.

"Ci ludzie w sposób cyniczny interpretują przepisy. Twierdzą, że prawo do mieszkania stoi wyżej od prawa własności. W Polsce można sprzedać kamienicę z nielegalnie zamieszkującymi ją lokatorami. W postępowaniu trzeba jednak zaznaczyć, że w sprzedawanym budynku są osoby nielegalnie przebywające – mówi Katarzyna Galewska, rzecznik prasowa WM.

Kamienicę przy ul. Szczytnickiej nabyła firma WR Home.

"Problem niechcianych lokatorów jest obecnie coraz częściej spotykanym zjawiskiem w dużych miastach Polski i Europy. Przybiera on szczególnie niebezpieczne oblicze, w momencie gdy na drodze właściciela nieruchomości staje nie tylko pojedynczy lokator czy lokator z rodziną, ale zorganizowana, zdeterminowana grupa osób, o nieustalonych personaliach i działających z premedytacją" – potwierdza Marcin Jaczewski, dyrektor do spraw inwestycji. - "W przypadku firmy deweloperskiej problem polega na tym, że każdy dzień w którym inwestycja nie jest w toku, przynosi straty finansowe. Po początkowym okresie oburzenia, zaczęła nas ogarniać bezsilność. Zgoła, wydawać by się mogło czytelna i prosta sprawa, urosła do rangi bariery nie do przekroczenia. Obecny stan prawny w naszym kraju, chroni przede wszystkim najemców, szczególnie tych nieinstytucjonalnych. W przypadku tzw. squatersów, właściciel ma związane ręce. Jest to zarówno dla nas jak i innych podmiotów borykających się ze squatami oburzające i nie do pomyślenia w XXI wieku."

Podczas, gdy WR Home wynegocjowało warunki wyprowadzki dzikich lokatorów, pan Ryszard i pani Janina czują tę właśnie bezsilność, o której wspomniał przedstawiciel dewelopera. Nie są zresztą sami.

"Nasi sąsiedzi też boją się nowego towarzystwa. My zaś obawiamy się nie tylko o siebie, ale również o to, czy nie dojdzie tu do samosądu" – martwi się pan Ryszard.

I rzeczywiście, w czwartek, 16 września, na teren zajęty przez squatersów weszła grupa, którą sami dzicy lokatorzy określili "naziolami”.

"Pies jest zdenerwowany po ich ostatnim ataku" – stwierdza nasz rozmówca. Nie chce jednak powiedzieć na temat zajścia nic więcej. - "Jeżeli są osoby, które zechcą opowiedzieć, co się wydarzyło, na pewno to zrobią".

Bród, smród, sąsiedzi piszą do ministrów

Na działce panuje bałagan. Śmieci, sterta manekinów, kompostownik i „toaleta” łączą się w mieszankę smrodów. Towarzystwo zajmujące posesję pana Ryszarda daje się we znaki sąsiadom na tyle, że postanowili oni wystosować w tej sprawie pisma do dwóch ministerstw. Wszyscy jednak mają świadomość, że za zabarykadowanymi drzwiami domu pana Ryszarda mieszkają ludzie.

"Chciałabym to rozwiązać prawnie i bez konfliktów. Jeśli jednak dojdę do ściany, sprzedam dom z lokatorami. Tylko dlaczego miałbym ustępować, gdy w grę wchodzi moja własność? Już teraz muszę walczyć o to, co należy przecież do mnie" - mówi właściciel.

Podczas wizyty na działce pan Ryszard pyta naszego rozmówcę, jak by się czuł, gdyby ten znalazł się na jego miejscu? "Przyniósłbym panu koc, żeby panu zimno nie było" – śmieje się chłopak. - "Nas tylko interesuje mir domowy" – powtarza z uporem. Wtóruje mu druga z osób, która filmuje naszą wizytę.

Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale
Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale Ignac Głowacki

Oczywiście, aby pozbyć się dzikich lokatorów, wystarczy przedstawić im sądowy nakaz eksmisji. Problem jednak w tym, że squatersi nie przedstawiają się nikomu z imienia i nazwiska. Po jednej z interwencji na działce, pani Janina znalazła tajemniczy zeszyt. Notatki świadczyły o tym, że squatersi przygotowali się na każde pytanie, zapisując gotową odpowiedź. Wśród zapisków znajdziemy informacje na temat właścicieli, hasło „to nie jest twoja chata” i inne, które padały podczas poprzednich rozmów z panem Ryszardem. Jest też przypomnienie, by „zamazać dziary i znaki szczególne”. Najważniejszą jednak kwestią pozostają imiona i przezwiska, jakie można wyczytać w kajecie. W domu mogą więc pomieszkiwać: Kacper, który grał 12 sierpnia koncert, Ula, która w sierpniu miała urodziny, Kaja, Amelia, Wania, Piotrek, Wina, Sven, Masza, Szuwar(ek), Śnieżka, która przemawiała przed koncertem Kacpra, Joko i być może ktoś jeszcze. Te dane nie wystarczą jednak, by eksmitować squat. Jednak uświadamiają nam, że mamy do czynienia z ludźmi. Osobami, które być może nie pierwszy raz wprowadzają się na czyjąś posesję, by negocjować warunki „odejścia”. I w końcu, których personalia nie są nie do ustalenia.

Squat na działce należącej do pana Ryszarda i jego żony Janiny na wrocławskim osiedlu Kowale

Zajęli prywatną posesję i nie chcą jej opuścić, właściciele ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zajęli prywatną posesję i nie chcą jej opuścić, właściciele są bezsilni. Kim są squatersi z wrocławskiego osiedla Kowale? - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl