Zabytki pod specjalnym nadzorem. Konserwatorów [MUZEUM POWSTANIA WARSZAWSKIEGO]

Anita Czupryn
Eksperci z całego świata z dziedziny konserwacji i ochrony zabytków II wojny światowej zjechali do Muzeum Powstania Warszawskiego. Od czwartku odbywa się tu dwudniowa konferencja - pierwsze takie wydarzenie w Polsce.

Mieszkańcy Dąbrowy Tarnowskiej i okolic od lat doskonale wiedzieli o tym, co wydarzyło się w nocy z 4 na 5 sierpnia 1944 roku. Zapamiętali miejsce, w którym rozbił się bombowiec Halifax JP-276A, po tym, jak został zestrzelony przez niemiecką obronę przeciwlotniczą.

Samolot został wysłany z Brindisi we Włoszech. Stamtąd leciały wówczas do Polski wszystkie samoloty alianckie. Halifax JP-276A miał dokonać zrzutu zasobników ze sprzętem na placówce San 215 - czyli w okolicach Sandomierza. Prawdopodobnie pilotom udało się dokonać tego zrzutu, ale w drodze powrotnej nastąpiła katastrofa.

To była tragiczna noc nie tylko dla tego bombowca. Z Brindisi wyleciało wówczas siedem załóg, a wróciły tylko trzy. Marszałek John Slessor, który był wtedy głównodowodzącym alianckich sił powietrznych nad Morzem Śródziemnym przerwał więc operację, uznał, że zbyt dużo kosztuje ona aliantów. Loty wznowił dopiero po 12 sierpnia 1944 roku.

Po wojnie, władze komunistyczne starały się wyciszyć sprawę rozbitego bombowca, a nawet zabetonowali pole, w ziemię którego się wrył. Wrak samolotu przeleżał więc w ziemi wiele lat, aż do 2006 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Gwałty, masowe egzekucje, stosy ciał... Wstrząsające świadectwa z rzezi Woli [VIDEO]

I tu zaczyna się zupełnie nowa, fascynująca historia. Historia drugiego życia pamiątek, jakie zostały w nim znalezione. Na konferencji o historii odnalezienia wraku i konserwacji map lotniczych z kanadyjskiego bombowca opowie Anna Grzechnik, główny inwentaryzator i kierownik Pracowni Konserwacji Muzeum Powstania Warszawskiego.

- W 2006 roku zgłosił się do nas były powstaniec warszawski, który opowiedział nam tę historię - mówi Anna Grzechnik. I dodaje: - Pan ten powiedział, że wie, gdzie leży ten samolot i zapytał, czy bylibyśmy zainteresowani odszukaniem go.

Dział historyczny muzeum wynajął więc georadar. Badania potwierdziły, że wrak faktycznie spoczywa we wskazanym miejscu. W listopadzie 2006 roku wrak został odkopany.

- We wraku znaleźliśmy szczątki pilotów, które zostały wydobyte i pochowane na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. We wraku zachowały się też, prawdopodobnie zablokowane w luku spustowym dwa zasobniki zrzutowe. W końcu można było zobaczyć dokładnie, jak one wyglądały w środku.

- To było jak otwieranie geody z ametystami w środku. Ujrzeliśmy więc amunicję, swetry, w które owinięta była broń, wiele ciekawych rzeczy - przypomina konserwatorka.
Były też, już rozchodzące się w palcach, tekturowe pudełka z amunicją do mauzera. No i odkryte zostały trzy mapniki, w których było 26 map i dwie szczątkowe w niedużych fragmentach. To były mapy, przy pomocy których lotnicy poruszali się na trasie Brindisi-Warszawa. Na niektórych z map pozaznaczane były trasy przelotu, wyrysowane ołówkiem.

Anna Grzechnik wspomina ten dzień, w którym do muzeum przywieziono z miejsca katastrofy plastikowe koryto a w nim bliżej niesprecyzowane, cieknące, potwornie cuchnące rzeczy. Sporo było elementów wyposażenia samolotu, poszycia, wszystko to konserwatorzy, ubrani w maski opłukiwali w zlewach, aby obmyć je z błota i zobaczyć, co z tym dalej można zrobić.

Szczególne zainteresowanie budziły właśnie mapy, które wtedy miały postać gliniastych brył, bardzo były zniszczone. To, co było nie do odratowania zostało przez konserwatorów usunięte, a nad tym co zostało, zaczęli pracować, aby doprowadzić je do poprzedniego stanu. Oprócz tego we wraku znajdowały się różne pamiątki osobiste pilotów, jak rewolwer, czy odznaka Royal Canadian Air Force. Kiedy Halifaks zarył w gliniastą ziemię, wylała się z niego stuoktanowa benzyna, z czego zrobiła się dość ohydna mieszanka, ale o tyle ciekawa, że zamknęła dopływ tlenu do wraku i spowodowała, że wszystkie przedmioty, jakie były w samolocie, zachowały się w niezłym stanie - opowiada Anna Grzechnik. Do niej trafiły mapy, których rekonstrukcją i konserwacją się zajęła. Pierwsze dwie mapy zostały zakonserwowane już w 2007 roku.

- Trzeba było na początek zastosować typowe czynności, które stosuje się przy konserwacji papieru - mówi szefowa pracowni konserwacji i wymienia: po pierwsze dokumenty te, ociekające błotem i benzyną lotniczą trzeba było wysuszyć w komorze przewietrznej w Bibliotece Narodowej.

Następnie poddane zostały dezynfekcji w komorze gazowej, żeby usunąć wszystkie zanieczyszczenia mikrobiologiczne i tak oczyszczone wróciły do muzeum, do pracowni konserwacji. Tu zostały wykąpane, w zwykłej, kranowej, ale filtrowanej wodzie, ponieważ papier bardzo lubi się kąpać. Wypłukują się z niego wówczas wszystkie szkodliwe substancje. Papier w procesie kąpieli rozprostowuje się. Usunięto z niego za pomocą specjalnej chemii pozostałości rdzy, ponieważ w momencie katastrofy do mapników dostało się sporo płonących opiłków metalu i to one pozostawiły po sobie te ślady.

CZYTAJ TAKŻE: Gwałty, masowe egzekucje, stosy ciał... Wstrząsające świadectwa z rzezi Woli [VIDEO]

- Ale największym problemem było to, że mapy te na skutek uderzenia samolotu w ziemię zostały kompresyjnie zgniecione. Papier, który przeleżał 70 lat w takim ułożeniu zapamiętał ten kształt i silnie chce do niego wrócić. A mapa, żeby była czytelna, musi być wyprostowana, a wszystkie spalone, czy brakujące fragmenty muszą być uzupełnione - tłumaczy Anna Grzechnik. Rozprostowanie więc papieru w taki sposób, by pozwalało to na dalsze prace konserwatorskie było najtrudniejszym zadaniem. Ale się udało.

- Osiągnęliśmy to dzięki temu, że kolejne bryty tego papieru, czyli fragmenty mapy - a było ich 8 - były dublowane, czyli naklejane na bardzo cieniutką japońską bibułkę, następnie prasowane i suszone. Czynność powtarzano do momentu, aż papier dostał tyle stabilnego podłoża, że przestał chcieć wykręcać się we wszystkie strony.

Kolejnym etapem było wybarwienie papieru, z którego były wykonywane uzupełnienia brakujących fragmentów mapy, a na koniec cała, rozprostowana już mapa została naklejona na wielki arkusz papieru japońskiego. Dzięki tym wszystkim czynnościom została ona uratowana.

Następnie, żeby zadbać o tego typu pamiątki, należy zapewnić im środowisko bezkwasowe. Mapy, podobnie jak inne papierowe zabytki leżą więc na bezkwasowej tekturze, w bezkwasowych teczkach. Są bezpieczne, bo dopływa do nich powietrze.

- Umieszczenie dokumentów w koszulce foliowej jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, bo wtedy blokujemy dostęp powietrza, a jeśli są do tego nieodpowiednie warunki atmosferyczne, jak zbyt wysoka wilgotność albo zbyt wysoka temperatura, to mamy stuprocentową pewność, ze coś niedobrego zacznie się z tym dokumentem dziać - mówi ekspertka. Podobnie niewskazane jest foliowanie, czy laminowanie dokumentów, bo to powoduje nieodwracalne działania i później konserwatorzy nic już nie będą mogli z tym zrobić.
Do tej pory konserwatorom z Muzeum Powstania Warszawskiego udało się odrestaurować w całości 3 mapy, kolejne są jeszcze w trakcie prac konserwatorskich. Reszta czeka, a eksperci od konserwacji bacznie je monitorują, co się z nimi dzieje. Są czyste mikrobiologicznie, przechowywane są w dobrych warunkach i mogą jeszcze długo poleżeć.

Pracownicy Muzeum Powstania Warszawskiego, dbając o pamiątki, konserwują niejako zaklęte w nich historie i te historie do nich przemawiają. - Dlatego tak uwielbiamy swoją pracę, bo tym przywracamy oryginalny wygląd, taki, jaki miały pierwotnie - mówi Anna Grzechnik.

I dodaje: - Mapy z bombowca opowiadają historię katastrofy. Kształt, w jakim się zachowały pokazuje, jak straszne jest rozbicie się samolotu, nawet, jeśli leciał na niskim pułapie, bo został zestrzelony na wysokości 1800 metrów. Nikt się nie uratował. Piloci nie zdążyli wyskoczyć. Te mapy są więc świadkami tej tragedii. Piloci lecieli prawie 1500 kilometrów, żeby pomóc walczącej Warszawie, pomóc powstańcom, dokonać zrzutów, które miały ich wspomóc.

Na konferencji ze swoim referatem wystąpi też Joanna Lang, kierownik Działu Ikonografii i Fotografii Muzeum Powstania Warszawskiego, która opowie o zabytkach fotograficznych i filmowych z okresu II wojny światowej na przykładzie zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego. A jest się czym pochwalić. Muzeum liczy 40 tysięcy fotografii, w tym 12 tysięcy oryginalnych negatywów oraz ponad 6 godzin materiałów filmowych). W kolekcji znajdują się zarówno pojedyncze fotografie legitymacyjne z okupacyjnej Kennkarty, jak i obszerne zbiory wojennych fotoreporterów - szczególnie cenne źródło informacji. Największy zbiór jednego autora liczy ponad 1500 klatek negatywów, pokazujących klatka po klatce Powstanie Warszawskie.

- Bardzo wiele z tych pamiątek to są dary przekazane przez warszawiaków - mówi Joanna Lang, kierownik Działu Ikonografii i Fotografii Muzeum Powstania Warszawskiego. - Mamy pozytywowe odbitki z czasów Powstania Warszawskiego. Kolekcja ta powstawała od 2003 roku, od momentu ogłoszenia powszechnej zbiórki pamiątek. 40 tysięcy egzemplarzy zabytków ikonograficznych, jakie posiadamy to są te zabytki, jakie zostały przez nas opracowane, zdigitalizowane i szeroko udostępnione.

CZYTAJ TAKŻE: Gwałty, masowe egzekucje, stosy ciał... Wstrząsające świadectwa z rzezi Woli [VIDEO]

Kolekcja jest bardzo różnorodna: zdjęcia są zarówno w postaci negatywów, również szklanych, jak i pozytywów. Dzięki temu, że w latach 20.i 30. ubiegłego wieku tak dobrze rozwijała się fotografia, muzeum może pochwalić się wieloma fotografiami właśnie z okresu Powstania Warszawskiego czy okupacyjnej Warszawy.

- Powstanie Warszawskie to jedno z najlepiej udokumentowanych wydarzeń polskiej historii - mówi Joanna Lang, a jako przykład podaje jedną z najsłynniejszych pamiątek muzeum, kolekcję Eugeniusza Lokajskiego - 840 negatywów - który ilustrował codzienne życie Powstania, walkę z wrogiem, choroby, śluby i pogrzeby. - To, że ta kolekcja jest tak duża, jest dla nas dumą, radością, ale też pewnym zaskoczeniem - przyznaje Joanna Lang.

Prewencja konserwatorska polega tu przede wszystkim o pieczę nad tymi zabytkami. Trzeba pilnować warunków temperaturowych i wilgotnościowych, a także, aby ikonografie nie miały dostępu do światła. Odbitki z czasów powstania są więc - każda osobno - zapakowane w bawełniane, bezkwasowe koperty - takich zdjęć, starannie zapakowanych jest w zbiorach muzeum 13 tysięcy. Zdjęcia odkurza się specjalnym pędzlem bądź rękawicą. Dzięki temu mogą przetrwać bardzo długo.
Z kolei rolki filmów zostały pocięte, musiały zostać rozprostowane i umieszczono je w specjalnych uchylnych koszulkach. Wszystkie zostały zdigitalizowane, a teraz klatka po klatce zostają opisane po to, by mogły zostać udostępnione online w fototece muzeum.

- Muzealia ikonograficzne są wielką opowieścią o Warszawie z czasów Powstania, okupacji, ale też o Warszawie przedwojennej, potem zburzonej i odbudowanej. Dla mnie jest to fenomen pamięci - mówi Joanna Lang. I zachęca, aby wszelkie pamiątki, jakie mamy jeszcze w domach z tamtego okresu - przynosić do muzeum. Po to są muzea - są repozytorium naszej wspólnej pamięci, a bezpiecznie przechowywane i opracowywane są udostępniane. Po to, żeby służyć wszystkim.

Program trwającej właśnie w Muzeum Powstania Warszawskiego konferencji pod hasłem: „Odnowione, odbudowane, uratowane - jak przetrwały II wojnę. Konserwacja, ochrona i prewencja obiektów z lat 1939-1945” jest niezwykle bogaty. Uczestnicy usłyszą między innymi o tym, wyglądała konserwacja map z Sali Map Gabinetu Wojennego Winstona Churchilla, jakie przedmioty należące do żołnierzy Wojska Polskiego zostały odnalezione w skrytce przy ulicy Bagatela w Warszawie, a także jak przebiegała konserwacja i rekonstrukcja zabytkowych baraków na terenie KL Auschwitz II-Birkenau.

Prezentowane zagadnienia będą dotyczyć konserwacji obiektów zabytkowych z okresu II wojny światowej znajdujących się w zbiorach prywatnych oraz państwowych instytucji, takich jak Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Auschwitz-Birkenau, Instytut Pamięci Narodowej, United States Holocaust Memorial Museum czy Imperial War Museum London. Pamiątki z okresu wojennego stanowią często poważne wyzwanie dla konserwatorów i wymagają zarówno zaawansowanych technologii, jak i dbałości o zachowanie niektórych zniszczeń będących „dokumentem epoki”.

CZYTAJ TAKŻE: Gwałty, masowe egzekucje, stosy ciał... Wstrząsające świadectwa z rzezi Woli [VIDEO]

Muzeum Powstania Warszawskiego staje się więc miejscem wymiany doświadczeń i tez naukowych, prezentacji nowych metod badań i sposobów konserwacji obiektów z czasu II wojny, jak również przeglądu badań i analiz służących do identyfikacji lub odkrycia nowatorskich metod zabezpieczania takich zbiorów. Uczestnicy konferencji poznają najciekawsze realizacje i wyzwania z tej dziedziny. Głos zabiorą eksperci z zagranicznych instytucji, między innymi z Holocaust Memorial Museum (USA), Imperial War Museum (UK), National Maritime Museum (Australia), Noga Conservation (UK), The University of Melbourne (Australia), The Royal Institution of Great Britain (UK), czy z University of California, Los Angeles (USA).

Ale eksperci z Muzeum Powstania Warszawskiego nie ukrywają, że to polscy konserwatorzy są szczególnie cenieni w świecie. Jednym z powodów może być fakt, że przez wiele lat nie mieli dostępu do nowoczesnego sprzętu i nowoczesnych technologii konserwatorskich, więc wiele pamiątek restaurowano i konserwowano zgodnie ze starymi, zabytkowymi już dziś technikami. W tym jesteśmy naprawdę świetni.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl