Zabrakło zrozumienia i empatii. Poseł Krystyna Sibińska, matka chrzestna afery w WORD

Robert Bagiński
W gorzowskiej Platformie Obywatelskiej nie buzowało tak od dawna. Szefowa tutejszych struktur poseł Krystyna Sibińska traci poparcie nawet we własnym środowisku. Zaniechanie działań w sprawie „praca za seks” spowodowały, że jej wiarygodność poddana została poważnej próbie. Nie bez powodu została okrzyknięta matką chrzestną afery w WORD

Platformą po ujawnieniu afery kieruje doraźna logika przeczekania. Kluczowi aktorzy, zamiast posypać głowy popiołem i przyznać się do popełnionych błędów, podjęli samobójcze działania, których celem jest zaprzeczanie faktom oraz atakowanie opisujących aferę dziennikarzy. To nie jest gorszy okres tego środowiska, ale zdecydowanie najgorszy od kilkunastu lat.

Gorzowska posłanka PO o sprawie „praca za seks” dowiedziała się jako pierwsza. To do Sibińskiej udała się domniemana pokrzywdzona z prośbą o wsparcie. – Liczyłam na zrozumienie, wysłuchanie i pomoc – mówi GL. Posłanka wysłała pismo na prywatny adres dyrektora w Urzędzie Marszałkowskim, a następnie w nieoficjalnej rozmowie poinformowała o sprawie wicemarszałka Marcina Jabłońskiego. Ten nie nadał jej oficjalnego biegu. Magdalena Szypiórkowska przyszła do Sibińskiej kolejny raz. – Ona nie była już taka sama, jak na pierwszym spotkaniu. Lekceważyła mnie, po prostu cały czas patrzyła się w telefon, nie była zainteresowana sprawą – opowiada pokrzywdzona.

Poseł Krystyna Sibińska miała w przeszłości doświadczenie, które powinno ją czegoś nauczyć w takich sprawach. Mowa o tzw. aferze „martwych dusz”, która również była przedmiotem zainteresowania mediów ogólnopolskich. Chodzi o fikcyjnych członków Platformy Obywatelskiej. Przed wyborami w PO w 2010 roku do gorzowskich struktur w ciągu kilku tygodni „zapisało się” nagle prawie trzysta osób. Większość nawet o tym nie wiedziała. Prokuratorzy zbadali sprawę i po przesłuchaniu kilkuset osób okazało się, że znaczna część deklaracji była sfałszowana. Zapadły wyroki karne, choć prawdziwi mocodawcy do dzisiaj są nieznani.

Wtedy trzymała się od sprawy z daleka, co okazało się dla niej korzystne. Wszystkie koła partii w mieście zostały zlikwidowane, a gorzowską PO rządził komisarz z Zielonej Góry. Ona została szefową nowych struktur. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się jej kariery, gdyby nie było afery „martwych dusz”. To nie pierwszy jej sukces w efekcie porażki kogoś innego z partii. W 2008 roku prokuratorzy postawili zarzuty jej koledze z Rady Miasta Gorzowa Wlkp. Robertowi Surowcowi. Chodziło o przestępstwa związane z akwizycją ubezpieczeniową. Nad gorzowską PO zawisło widmo utraty prestiżowego stanowiska, ponieważ Surowiec został zmuszony do złożenia dymisji. Radni powierzyli tą funkcję Krystynie Sibińskiej.

Pełniła ją w niełatwym dla miasta okresie. Wizerunek Gorzowa od 2004 roku targany był głośną w całej Polsce „aferą budowlaną” w której prezydent Tadeusz Jędrzejczak został oskarżony o korupcję. Wcześniej przez trzy miesiące zarządzał miastem zza krat. Kiedy w pierwszej instancji zapadł nieprawomocny wyrok skazujący go na 6 lat bezwzględnego więzienia, (w drugiej instancji został uniewinniony) przewodniczącej Rady Miasta zaczęły rosnąć polityczne pazury. - Nie można poświęcić się pracy na rzecz miasta w stu procentach, jeśli ma się nad głową taki wyrok - mówiła Sibińska, która rok wcześniej z kretesem poległa w wyborach na prezydenta miasta.

„Starcie gigantów” – z takim przekazem szła Sibińska w 2010 roku do wyborów o najważniejszy fotel w Gorzowie. To był zabieg marketingowy, który wizerunkowo miał ją postawić na równi z ówczesnym prezydentem Jędrzejczakiem, ale poniosła porażkę. Kolejny raz próbowała w 2014 roku. - Czuję się silniejsza niż cztery lata temu – mówiła. Znów przegrała: wygrał Jacek Wójcicki, a ona była daleko za Ireneuszem Madejem oraz Markiem Surmaczem z PiS.

To wtedy wyłożyła swoje samorządowe credo, gdzie nie ma miejsca dla lokalnych aktywistów, ruchów miejskich oraz szeroko pojętego społeczeństwa obywatelskiego. – Tylko partie polityczne dają gwarancję poważnego traktowania mieszkańców. Takich gwarancji nie dają struktury powoływane tylko do wyborów samorządowych - mówiła podczas konwencji wyborczej. Wniosek jaki można wysnuć z tych porażek jest taki, że daje radę z poparciem partii na listach do parlamentu, ale słabiej jej wychodzi w kontaktach na poziomie lokalnym.

Te kilka doświadczeń nauczyło ją, że polityka to nie jest świętych obcowanie. Rządy Platformy Obywatelskiej w Lubuskiem rozwijały się w najlepsze. W 2011 roku, jeszcze zanim została wybrana do Sejmu, ale już była szefową partii oraz przewodniczącą Rady Miasta w Gorzowie, dziennikarze ujawnili, że jej córka Aleksandra została bez konkursu kierownikiem filii Urzędu Marszałkowskiego. – To czysty nepotyzm polityczny – grzmiał radny sejmiku Edward Fedko. Krystyna Sibińska milczała, a jej jedynym komentarzem było stwierdzenie, że nie wiedziała o nowej pracy córki.

Z czasów szefowania przez nią Radzie Miasta na pierwszy plan wysuwa się polityczne niedojrzałość. Komicznych sytuacji z jej udziałem było bez liku. Dobrze ilustruje to sytuacja z 2008 roku, gdy wręczano odznaki Honorowego Obywatela Miasta. Jednym z honorowanych był ówczesny ordynariusz diececji bp. Adam Dyczkowski. Jakież było zdziwienie zgromadzonych, gdy mało doświadczona przewodnicząca Sibińska oficjalnie ogłosiła postulat, aby siedziba Kurii Biskupiej była rotacyjna: 15 lat w Gorzowie i 15 lat w Zielonej Górze. Wielu przecierało oczy ze zdumienia, bo nie była to propozycja intelektualnie wysublimowana. Była jednak sygnałem, że w przyszłości może być jeszcze bardziej dziwnie.

Zasłynęła tym, że oprotestowała projekt ustawy o mediach narodowych, chociaż nikt go jeszcze nie widział, a wzmianka o nim pojawiła się tylko w internecie. – Ktoś może do niego wpisać, że Radio Zachód będzie się nazywać Radio Zielona Góra. To stwarza niebezpieczeństwo, że TVP Gorzów zostanie przemianowana na Telewizję Zielona Góra – grzmiała posłanka. Ustawa została przyjęta, ale zmian nie dokonano, ponieważ nikt nie miał takich intencji. Inną wpadkę zaliczyła w 2020 roku, gdy władze partii ogłosiły, że Małgorzata Kidawa-Błońska będzie kandydatką na Prezydenta RP. Na Twitterze z okazji Święta Trzech Króli wyłożyła autorską interpretację tradycyjnej formuły. - Wiecie co to znaczy K+M+B 2020? Kidawa Małgorzata Błońska prezydentem RP w 2020 roku – napisała, a gdy mało rozsądny wpis podchwyciły media, tłumaczyła się, że autorem był nadgorliwy asystent.

Mimo wpadek i słabego obycia politycznego, nie była rodzajem niewiniątka. Wiedziała, że polityka to gra na ostro i słowa są tu jedynie opakowaniem intencji. Te ostatnie zawsze kręcą się wokół realizowania własnych ambicji, wspinania się po szczeblach partyjnej kariery oraz utrudniania zadania przeciwnikom z innych partii. W 2012 roku, gdy Polską rządziła koalicja PO-PSL, ówczesna poseł PiS Elżbiera Rafalska złożyła dwie ważne poprawki do budżetu państwa. Chodziło o pieniądze na bankrutujący szpital oraz budowę hali sportowej w Gorzowie. Poseł Sibińska była przeciw, co najlepiej oddaje tytuł jednego z tekstów GL: „Poseł głosowała przeciw szpitalowi” (04.02.2012).

To nie jej pierwszy raz, gdy w imię partykularnych interesów kwestionowała ważne dla swojego miasta projekty. Tak było w 2014 roku, gdy ówczesna baronessa PO Bożenna Bukiewicz zadeklarowała, aby w Gorzowie powstał Ośrodek Radioterapii. – Jak tu stoję, zrobię wszystko, aby tak było – mówiła Bukiewicz, która w Lubuskiem uchodzi za osobę skuteczną oraz dotrzymującą słowa. Sibińska stanęła w kontrze i publicznie poddała pomysł w wątpliwość. Tłumaczyła to rzekomym brakiem finansowania. Wszystko w trakcie kampanii do Parlamentu Europejskiego w której Bukiewicz była kandydatką, a Sibińska sypała jej piach w szprychy, ponieważ popierała Dariusza Rosatiego. Niemal identyczny ruch wykonała pięć lat później , gdy do PE kandydowała marszałek Elżbieta Polak – poseł Sibińska wsparła Bartosza Arłukowicza. Ośrodek Radioterapii w Gorzowie powstał, a poseł Sibińska była jedną z pierwszych, która robiła sobie na jego tle zdjęcia.

- Krysia to osoba bardzo zaangażowana w sprawy Gorzowa, województwa oraz na szczeblu krajowym. Nie jest małostkowa i potrafi współpracować ze wszystkim_i – mówi GL radny PO Jerzy Sobolewski. Inne zdanie na ten temat miały osoby zaangażowane w restrukturyzację bankrutującego w mieście szpitala, który z 240 milionami długów skazany był w 2013 roku na porażkę. Śmiały **plan przekształcenia go w spółkę zaprezentowała marszałek Polak, ale okoniem stanęły gorzowskie struktury PO. - _Żądam wyjaśnień na temat szpitala – mówiła Sibińska. – Marszałek Polak jeszcze tego pożałuje** – to już jej współpracownik Robert Surowiec, który obecnie jest wiceprezesem tego szpitala.

Szybko zrozumiała, że dalsze trwanie w polityce wymaga sojuszy z silniejszymi. Jej pierwsza kadencja wkroczyła w drugi półmetek, a powiedzieć o jej notowaniach wśród lubuskich liderów PO, że były bardzo słabe i bez szans na miejsce w kolejnych wyborach, to nic nie powiedzieć. Wiedziała skąd wieje wiatr i jak ustawić żagle, aby płynąć dalej.

W 2013 roku były wojewoda i marszałek województwa Marcin Jabłoński, ogłosił, że chce walczyć o przywództwo w regionalnej PO. Sibińska była pierwszą, która temu przyklasnęła, a w kampanię na rzecz Jabłońskiego zaangażowała całą gorzowską strukturę. Nie był bez szans, bo w ostatecznym starciu dostał 161 głosów, przy 169 głosach dla dotychczasowej liderki. – Przeważyło agresywne w tonie i formie, buńczuczne i mało eleganckie wystąpienie poseł Sibińskiej – wspomina wpływowy działacz PO.

W oczach gorzowskich działaczy PO przegrała wszystko. Zza pleców wyglądali już konkurenci, a szczególnie Robert Surowiec, który ustąpił dla niej w 2008 roku z szefowania Radzie Miasta. Miał chrapkę na Sejm, a osłabienie Sibińskiej było mu na rękę. Okoliczności wydawały się w 2015 roku wprost sprzyjające. Nie otrzymała rekomendacji władz regionalnych partii, której szefowała Bukiewicz. Pomoc przyszła z Warszawy: interweniowała Ewa Kopacz i Sibińska wróciła na listę, ale dopiero na 7 pozycję. – Przecież to by było niezrozumiałe, że ludzie z Gorzowa mnie rekomendują, a w Zielonej Górze nie bierze się tego pod uwagę – trumfowała w mediach.

Parlamentarny mandat odnowiła, ale po ośmiu latach rządów jej partia straciła władzę. Ona sama nie kryła rozgoryczenia, a wypowiedziane wówczas słowa w kontekście obecnej sytuacji w regionie, mówią wiele. – To zawsze było nasze województwo! Po raz pierwszy przegraliśmy z PiS-em – żaliła się dziennikarzom. Pozostał samorząd wojewódzki, struktura dająca pracę setkom działaczy, bez czego nie udałoby się utrzymać aktywności i poparcia. W gorzowskiej PO było i jest sporo osób, które coś Sibińskiej zawdzięczają: posadę w spółce lub delegaturze Urzędu Marszałkowskiego, miejsce w marszałkowskiej radzie nadzorczej lub przychylność marszałkowskich urzędników.

Pomocną rękę wyciągnął również prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki. Chciał mieć w ratuszu jako wiceprezydentów ludzi dwóch największych partii. Prawo i Sprawiedliwość rekomendowało gorzowianina Artura Radzińskiego, ale Krystyna Sibińska nie chciała, aby w mieście wyrósł jej jakikolwiek konkurent. Kandydata szukała w Żaganiu, Gubinie i Krośnie Odrzańskim.

Zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy nie mam kogoś, kto chciałby być wiceprezydentem Gorzowa _– opowiada jeden z burmistrzów. Żartobliwie odpowiedział jej, że ma kandydata, ale właśnie robi sobie opaleniznę nad morzem. Nie czekała, trafiło na pierwszego lepszego, a został nim Radosław Sujak. –**_To człowiek bez kwalifikacji z Pierdziszewa – kpił z nowego wiceprezydenta ds. społecznych radny Jerzy Synowiec. Główną kwalifikacją Sujaka do pełnienia funkcji było to, że nie był z Gorzowa i nagrywał rapowe utwory pod pseudonimem Brylantowy Książę.** Zasłynął tym, że będąc wiceprezydentem, pełnił też funkcję szefa sztabu wyborczego kontrkandydata prezydenta Wójcickiego.

Polityczna kariera Sibińskiej to łamigówka bez dobrego rozwiązania. Chciałaby wypłynąć na szerokie wody, ale karty jakie trzyma w ręku są zupełnie zgrane: nie pozwala nikomu wyrosnąć, a promuje głównie tych, którzy nie będą w stanie z nią konkurować. To dlatego dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gorzowie został Jarosław Śliwiński, człowiek bliskiego jej wicemarszałka Jabłońskiego, ale gwarantujący utrzymanie strefy wpływów.

Nie nadała oskarżeniom o mobbing i molestowanie formalnego biegu, bo wiedziała o tym, że w obliczu powrotu do polskiej polityki Donalda Tuska, to Jabłoński będzie silniejszy od marszałek Polak oraz przewodniczącego regionalnej PO Waldemara Sługockiego. Swoją postawą pogrążyła wszystkich, a dzisiaj nie ma posłuchu nawet wśród wiernych sobie działaczy gorzowskiej Platformy Obywatelskiej. Oficjalnie ją wspierają, nieoficjalnie nie chcą umierać za jej błędy.To nie jest ta sama Krysia, którą poznałem siedem lat temu – mówi w rozmowie z GL jeden z funkcyjnych działaczy PO.

Przeczytaj również:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zabrakło zrozumienia i empatii. Poseł Krystyna Sibińska, matka chrzestna afery w WORD - Gazeta Lubuska

Wróć na i.pl Portal i.pl