- Dziecko z bardzo wysokim cukrem trafiło do nas na pediatrię w czwartek w ciągu dnia. Po godz. 15 zdecydowano o przewiezieniu go do szpitala Copernicus w Gdańsku - relacjonuje Roman Abramowicz, koordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. - Z powodu fatalnych warunków pogodowych nie mógł po malucha przylecieć helikopter, a w międzyczasie trafił do nas dwudziestokilkuletni mężczyzna z zawałem serca wymagający badania przy pomocy angio-grafu. Tylko że już dwa dni wcześniej zgłaszaliśmy Wojewódzkiemu Centrum Zarządzania Kryzysowego awarię tego sprzętu i powinien on od razu być zawieziony do innego szpitala. Jednak skoro trafił do nas, to my musieliśmy zapewnić mu transport specjalistyczną karetką do szpitala w Koszalinie. Nie było więc przy szpitalu odpowiedniego ambulansu dla dziecka.
Zobacz także: Karetka wypełniona drewnem budzi zdziwienie w Słupsku
Słupski szpital zaznacza, że Triomed nie odmówił transportu dziecka wymagającego przewozu Gdańska.
- To był zbieg fatalnych okoliczności - tłumaczy koordynator SOR-u. - Po prostu w tym momencie było wielu pacjentów, fatalna pogoda i jeszcze mieliśmy awarię angiografu.
Przyznaje, że choć na początku dyspozytorka pogotowia odmówiła wysłania karetki, to jest wdzięczny słupskiemu pogotowiu za pomoc, tym bardziej że na wracający z Trójmiasta ambulans spadło drzewo i uszkodziło szybę.
Natomiast dr Władysław Sulęta z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku, który był zaangażowany w organizację transportu dla dziecka, twierdzi, że sprawę trzeba wyjaśnić.
- Chodziło o zdrowie dziecka, decyzję trzeba było podjąć natychmiast. Firma, która zapewnia transport szpitalowi i bierze za to pieniądze, musi mieć wystarczającą liczbę pojazdów, by zapewnić bezpieczeństwo pacjentom. Co by było, gdyby doszło do zdarzenia masowego?! - pyta retorycznie dr Sulęta. - Będę o tym rozmawiał z zarządem słupskiego szpitala, z przedstawicielami firmy Triomed, ze słupskim pogotowiem i z marszałkiem województwa.
Przez ulewny deszcz po malucha nie mógł przylecieć helikopter pogotowia lotniczego. Dziecko, które wymagało szczególnego transportu z mamą, ratownikiem medycznym, lekarzem anestezjologiem i specjalistycznym sprzętem nie pojechało ambulansem Triomedu. Firmy, która wygrała przetarg na transport sanitarny dla słupskiego szpitala.
Dopiero po interwencji lekarzy u szefa wydziału bezpieczeństwa Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku przetransportować dziecko zgodziło się słupskie pogotowie ratunkowe.
- Ta sytuacja mnie zaskoczyła, bo pomoc dla dziecka potrzebna była natychmiast. To niewyobrażalne, żeby firma, która bierze za takie usługi, w tak szczególnym obszarze jak ratowanie zdrowia i życia, duże pieniądze, nie wywiązywała się ze swojego zadania - mówi dr Władysław Sulęta z urzędu wojewódzkiego, który zaangażował się w organizację transportu dla dziecka i zapowiada wyjaśnienie sprawy ze wszystkimi stronami.
Prezes firmy Triomed Tomasz Brodzicki czeka na wyjaśnienie sprawy przez szpital i do tej pory sprawy nie będzie komentował. Szpital natomiast twierdzi, że do sytuacji doszło przez fatalny zbieg okoliczności.
ZOBACZ TAKŻE: Kolizja karetki i samochodu osobowego w Słupsku
Przeczytaj także:
Kabareton w Dolinie Charlotty. Jubileusz Neo Nówki
Nawałnica nad regionem. Powalone drzewa, interwencje strażaków
Tak wygląda Słupsk z góry
Chmury nad Doliną Charlotty. Czy to undulatus asperatus?
Kolizja trzech aut na ul. Portowej w Słupsku (wideo, zdjęcia)
Rozpoczęły się wakacje. W Ustce plaża naprawdę szeroka
Polonez szóstoklasistów na zakończenie szkoły (zdjęcia)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?